piątek, 16 maja 2014

16. Będą pierogi

A ja sobie pomyślałam, że może to nawet będzie lepiej, że Kraft sobie tę dziewczynę znalazł. Bo to jej będzie ciągle zawracał dupę, bo ją będzie pytał o kwestie językowe, bo z nią będzie się tego całego polskiego uczył i w ogóle ja będę mieć spokój.
Akurat.
Zawody w Zakopanem były tydzień temu, a Kraft od tej pory zdążył do mnie zadzwonić - uwaga - siedemdziesiąt cztery razy. I ja sobie bynajmniej nie robię w tym momencie jaj. Co prawda połowy z tego nie odebrałam, bo to już by była lekka przesada, tak myślę, ale coś czuję, że on i tak na jakiś rekord idzie. Jeden już pobił. Największy debil wśród skoczków. I nie tylko. Chociaż kilku dzielnie stara się mu dorównać. Nasze społeczeństwo to w ogóle się staje jakąś bandą kalek życiowych. Ale to już jest oddzielny temat.
No to co ja mam na ten obiad zrobić? Mamie to się łatwo mówi oj, przecież coś wymyślisz, idzie sobie do pracy i ma wszystko w głębokim poważaniu. Pierogów im nakleję, a co. Jak pojedziemy potem do Willingen to nawet na weekend będą mieć. Zaraz tego pasożyta ściągnę do kuchni i zagonię do roboty. Niech se nie myśli.
- Daaawiiid!
- No i co się drzesz? - słyszę w odpowiedzi, a mój kochany braciszek staje w drzwiach.
Telepatia czy ki diabeł.
- Co ty tu robisz?
- Mieszkam.
Moja krew.
- Będziesz kleił pierogi, wiesz?
- Chyba ci się coś pomyliło.
- Nic mi się... No żesz cholera jasna! - co się dzieje? No oczywiście telefon mi dzwoni.
- O, czyżby Stefcio?
- A czego się spodziewasz? Ten facet nie ma za grosz inteligencji życiowej. Nie tylko życiowej, nawiasem mówiąc. Halo - odbieram, bo i tak będzie dzwonił do skutku. Może lepiej byłoby po prostu wywalić telefon?
- Sześśś, Mania. Słuchaj, a jakbym chciał Gosi powiedzieć, że ją zapraszam do siebie, ale wiesz, po polsku, no i tak, żeby nie było tak jak ostatnio... To jak to ma być?
No fakt, co prawda każdy jego telefon dotyczy mniej więcej tego samego, ale po tym, co ostatnio dowalił, myląc sobie wyraz chór z wyrazem chuj to ja mu jednak tłumaczę, co i jak. To dziewczę chyba się musiało mocno zadurzyć, innego wytłumaczenia na to, że jeszcze z nim gada nie widzę. A tak w ogóle to szybko mu to idzie, jak ją już do Austrii zaprasza. Tydzień się znają. Taki Kraft... No proszę, proszę.
- Coś jeszcze ode mnie chcesz?
- Nie, Mania, dzięki. Jakby coś, to zadzwonię.
Ależ doprawdy nie musi mnie aż tak zapewniać. Pewne kwestie rozumieją się same przez się.
- To jak ty już nic nie chcesz, to ja dla odmiany mam pytanie. Jedno. Malutkie takie. Tylko cholera odpowiedzi się od miesiąca nie mogę doczekać.
- No?
- Co się dzieje z Morgim?
- Emmm...
- Słuchaj, albo mi powiesz, albo się pakuję i lecę do tej waszej Austrii. Więc masz wybór.
- Znaczy, bo to jest takie dość skomplikowane...
- Stefan!
- Oj, no dobra.... Chodzi o to, że Thomas jakby stracił pamięć. Znaczy częściowo. I z ostatniego czasu tylko. Więc w sumie niewiele.
O cholera.
- Czy ty możesz jaśniej? Skoro niewiele, to po co te podchody?
- No bo tu jest mały problem. Bo widzisz, ja widziałem z twoim Kacprem, to chyba było w Bischofshofen, jak wy się całowaliście i...
- Co?!
- No to przypadkiem zupełnie było i ja cię przepraszam...
- Ty masz szczęście, że daleko jesteś, wiesz?
- Nnooo - czy mi się wydaje czy w jego głosie naprawdę wyraźną ulgę czuć?
- Kontynuuj - mówię spokojnie. Bo ja przecież jestem oazą spokoju. Pieprzonym źródełkiem na pustyni.
- I chodzi o to, że... no krótko mówiąc Thomas tego nie pamięta. Jego pamięć kończy się na tym, że żałuje zostawienia Kristiny. I chce do niej wrócić.
A-ha.
Właśnie odebrało mi mowę.
- Mania? Halo? Jesteś tam?
Nie ma mnie już. Wyłączam telefon i aż sobie przysiadam na stołku.
- Marzena, coś się stało?
O proszę, kochany braciszek się uaktywnia.
- Nie, nic. Zupełnie nic - mówię głucho. - Wyciągaj stolnicę. Będą pierogi.

A więc tak. Sprawa się krystalizuje po prostu. W wielu kwestiach. Kamil wygrywa dwa razy w Willingen, media go chcą zjeść i złoto olimpijskie mu na szyi wieszają. To raz. Dwa, że Krafta ta cała Gosia wciąż jeszcze w dupę nie kopnęła, co dowodzi temu, że to musi być jakaś nadzwyczajna dziewczyna. Albo nadzwyczajnie głupia. A trzy - jeśli Morgenstern już musiał tę pamięć stracić, to dobrze, że się to stało, zanim zdążyłam się w nim zakochać. Bo ostatnio coraz częściej nachodziły mnie takie obawy. No. Więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
- Marzena, czy ty nie zabrałaś przypadkiem mojej bluzy?
Przypadkiem? Oj braciszku, czy my się znamy od wczoraj?
- Owszem, zabrałam. Bardzo ci potrzebna? Bo ciepła jest i milutka.
- No wiesz, raczej w takim celu ją ze sobą wziąłem, żeby w niej chodzić, no nie?
- Nie.
- Ej, czy ty jesteś chora?
A co to za głupie pytanie? Ostatni raz byłam chora jakieś dwa lata temu i nie zamierzam szybko do tego stanu rzeczy powrócić. A jeśli chodzi o kwestię psychiczną - na tej arenie radzę sobie zazwyczaj dość dobrze.
- Nie, nie jestem chora.
- A to dziwne. Bo zachowujesz się, jakbyś była.
Aha. 
- Idź ty się lepiej zajmij swoją Izunią. Ona permanentnie na przykład choruje. Na anoreksję. 
- Dobra, cofam. Teraz brzmisz już bardziej jak ty.
I wychodzi sobie z pokoju. A spakowany jeszcze nie jest. No oczywiście. Niech nie oczekuje, że ja mu będę chować te jego zielone gacie i inne gustowne ciuchy. Najwyżej zostaną. Może się przydadzą jakimś niemieckim bezdomnym.
- Cześć, Marzenka. Mustaf powiedział, że coś z tobą nie tak.
Kacperku, ja cię błagam. Spadaj. Spa-daj.
- Kłamie.
- Mania...
- Daj mi spokój.
Ja się dziwnie czuję. Zazwyczaj to te pajace przychodzą się zwierzać, a nie ze mnie zwierzenia wyciągają. Już wolę tę pierwszą wersję.
- Tak, tak. Ja wiem, że ty jesteś dzielna - Kacper przysiada się koło mnie na łóżku. 
- Spadaj - werbalizuję moje oczekiwania.
- Tak, zaraz na mnie nawrzeszczysz, wiem...
- Wszystko się zgadza.
- Ale jakbyś jednak chciała pogadać, to wiesz....
- Tak, wiem. Ale cholera... No bo... Kurde, to nie jest w porządku...
No i ryczeć zaczynam. Fantastycznie. W życiu chyba jeszcze nie płakałam przy ludziach. Nawet jak byłam mała, to leciałam do lasu, tam sobie chlipałam, a potem wracałam i było okej.
Las. 
Niech go szlag trafi.
Kacper mnie przytula, a ja siedzę i zużywam kolejne chusteczki. Wymarzone popołudnie po prostu.
W końcu się jakoś ogarniam.
- No cóż. Przepraszam za tę odrażającą scenę. Ale już mi lepiej.
- No widzisz. Polecam się na przyszłość.
__________

Tak. Myślę, że ten rozdział jest dobrym przykładem na to, że komedia to to nie jest.
A teraz lecę oglądać siatkarzy :)

18 komentarzy:

  1. Marzena i klejenie pierogów? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić jej w roli gospodyni domowej ;o Poza tym to ja się nawet cieszę, że Morgenstern stracił tę pamięć. Nie przepadam za nim w tym opowiadaniu, Jeżeli chodzi o Krafta to powoli tracę nadzieję, że on się tego polskiego nauczy, może lepiej niech zostanie przy tym japońskim. Tracę wprawę w pisaniu komentarzy więc lepiej zakończę już swój wywód.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierogi? Hah, ta scena przeszłaby do historii, gdyby ją sfilmowano XD Moja wyobraźnia tego nie ogarnia, ale mniejsza z tym. Kraf stał się moim ulubieńcem, a co! XD Gdyby nie to, że gustuję w kim innym to nie pogardziłabym, gdyby tak chciał polski opanować dla mnie - to byłoby zabawne. Btw.
    Utrata pamięci Morgiego to całkiem pogmatwane... Heh, ale sądzę, że odzyska wspomnienia...
    I nadal pozostaję fanką dialogów i przemyśleń. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Mania się popłakała i Kacperek ją przytula :3 Dawid się coś bardziej nią interesuję, coś tu nie tak :P Albo mu Izunia dała popalić, albo ma je dość ;) Chyba, że zrobił się takim troskliwym braciszkiem :D Nie jest komedią, a bardzo fajnym opowiadankiem :D Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. To nie tylko nie była komedia, ale to była najbardziej rozdzierająca serce scena. Naprawdę! Po prostu sama miałam ochotę płakać razem z Marzenką. To było coś po prostu niesamowitego, bo przecież czytałam już tyle przeróżnych scen płaczu, tyle smutnych i wyciskających łez - ok, jestem płaczka i nietrudno mnie doprowadzić do łez zarówno podczas filmu, jak i książek - ale te najbardziej poruszające zawsze były takie przepełnione opisami tego bólu, tego smutku, wkradałam się głęboko w umysł bohaterki/bohatera, aby przeżyć z nim to wszystko, a tutaj sam fakt, że Mania zaczęła płakać wystarczył, abym zrozumiała, jak ona to musi wszystko przeżywać. Jak ta twarda i przygotowana w życiu niemal na wszystko dziewczyna, po prostu pęka i zaczyna płakać. Majstersztyk, naprawdę majstersztyk, żeby samym stwierdzeniem, że ona się rozpłakała oddać ten cały ból i smutek, których nierzadko nie jest się w stanie oddać opisami na kilka stron.
    A co to oznacza? A to, że Mania próbowała oszukać nawet samą siebie, że tak naprawdę zdążyła się już zakochać w Thomasie. To króciutkie 'las' było tak znamienne i tak pokazujące właśnie to, że jednak już ją zdążyła ta strzała amora trafić. No ale, że akurat biednemu Kacprowi się w rękaw musiała wypłakać. Ciekawe czy on sobie zdaje sprawę z powodu jej płaczu. Wie, że rozpłakała się przez Morgiego? Jeśli wie, to naprawdę gościa podziwiam, że potrafił się tak zachować, że dał jej wsparcie i jeszcze to słodkie 'polecam się na przyszłość'. Szkoda mi go, bardzo mi szkoda. W sumie niezależnie od tego, czy wie, czy nie. Szkoda mi go, bo jest skazany na rolę przyjaciela. Szczególnie w obecnej chwili, kiedy Mania będzie musiała zmierzyć się z jednym, wystarczająco dużym demonem, czyli uświadomieniem sobie, że się zakochała i to w facecie, który nie pamięta, że ją podrywał i całował.
    No i jeszcze okazuje się, że Kacper widział scenę w lesie. Wie o pocałunku. Możliwe zatem, że się domyślił powodów Marzenkowego płaczu. Ehhh uczucia, uczucia są zbyt pokręcone.
    Lepiej jakby wszyscy mieli takie problemy, jak Krafcior, choć to słówko pomylone z chórem... hymmmm w sumie nie wiem w jakim to było kontekście, ale i tak ta dziewczyna musi być nieźle zakręcona, że jeszcze nie uciekła z krzykiem. W ogóle musi być zakręcona, że się z nim umówiła.
    No i chociaż rozdział nie komediowy, to i tak się uśmiałam. Szczególnie na początku, jak Mania rozmyślała o tym telefonowaniu Krafciora i inteligencji co niektórych. Odcinek kradnie jednak i tak wyobrażenie Mani i Dawida lepiących pierogi. Ooo tak! Jak tylko o tym pomyślę, to padam ze śmiechu. No i zgadzam się z którąś z moich przedmówczyń - Marzenka zdecydowanie na gospodynię domową nie wygląda, więc ciekawe co im z tych pierogów wyszło.
    Kocham to opowiadanie, zarówno komedię, jak i takie smutniejsze rozdziały.
    Tylko krótkooooo!

    OdpowiedzUsuń
  5. O żesz kurde! Mania płakała i to przy Kacprze! I on ją pocieszał, a ona to raczej płakała nie z jego powodu, a chyba Morgensterna, co? Zaczyna jej na nim zależeć, a to jest dziwne, no bo Mania i miłość? Cóż. Każdy w końcu się zmienia, prawda? I chyba na Marzenkę czas przyszedł :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Kogo jak kogo, ale Marzeny w życiu bym nie podejrzewała o to, że sprawa z utratą pamięci przez Morgena tak ją rąbnie. Wydawałoby się, iż bohaterka opleciona jest misternie stalowym pancerzem, który uniemożliwia jej skutecznie wpadnięcie w sidła najbardziej nawet niecodziennego uczucia, a tutaj wszystko wygląda na to, że Mania jednak złapała się na Thomasowe oczka, uszka, nosek, maślany uśmiech i cukierkowy pocałunek w cieniu drzew. W perspektywie mamy niezły dramat, nic więc dziwnego, że lepienie pierogów zeszło na dalszy plan. Ale że na dalszy plan nie zszedł również Skrobot i jego misja pocieszycielska? Panna Kubacka jest tak pochłonięta własnymi rozkminami, że chyba nie do końca ogarnęła, kto przybiegł, by ocierać jej łzy. Ha. Mimo wszystko bohaterka stara się robić dobrą minę do złej gry, co, poniekąd paradoksalnie, sprawia, iż jeszcze bardziej jej współczuję. Kokon może i nie wpuszcza do siebie emocji z zewnątrz, ale z wnętrza Mani emituje też niewiele. Przynajmniej na razie.
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    PS Zapraszam na nowość na [hiah-hiah.blogspot.com] ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie się rozdział niesamowicie spodobał, bo tak jakoś w miarę spokojnie i stabilnie było. Przede wszystkim Kacper stanął na wysokości zadania i zachował się jak przyjaciel :) Widać przeczuwał, że coś jest na rzeczy. Zuch chłopak.
    Manii mi trochu szkoda, że tak wszyscy ją zwodzili i nikt nie chciał powiedzieć co z Thomasem się dzieje. Kraft przyciśnięty do ściany (telefonicznie) wypaplał wszystko.
    A pirożki przebijają wszystko! :D
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kacper kochany jest, że się tak zaopiekowałeś Marzenką <3
    zazdrość pewnie w nim wrzała, jak nie wiem, bo nie da się przeoczyć, że on jednak coś do niej czuje, ale zachował się, jak dorosły facet i pozwolił się wypłakać w ramię.
    Czy tylko ja mam słabość do takich słodziaków? :c
    Ta cała Gosia to, albo jakaś hot faneczka, albo nieziemsko debilna jest, że się z Kraftem jeszcze nie rozstała, bo zdecydowanie Stefan i język polski to niezbyt dobre połączenie, a przynajmniej na razie.
    Zrobiłaś mi smaka na pierogi ; - ;
    weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć, ostatnio zostałam nominowana do Liebster Award, i moim zdaniem było nominować 11 innych blogów. Jesteś jedną z osób nominowaną przeze mnie :) Ale co to jest LBA? "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. (...) należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań. (..)" Ja postanowiłam się w to bawić,mam nadzieje że i ty się ucieszysz i weźmiesz udział w tej akcji. Pytania i więcej informacji znajdziesz na http://oni-razem-na-zawsze.blogspot.com/ ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. I wpadła nam Mania jak śliwka w kompot! Swoją drogą to coś się kroiło od pewnego czasu, ale nie zdawałam sobie sprawy, że tak na poważnie. Marzenka jednak przecież dziewczyną jest i jak każda dziewczyna jak już się zakocha to na amen.
    Ja tam nie wiem czemu, ale kibicuję Kacprowi. Może to jakiś pociąg patriotyczny? Więc, Skrobot, bierz się w garść i wykorzystaj obecną sytuację! Wiem, że to brzmi niezbyt ładnie, ale kurczę, niech on się postara.
    Takie rozdziały w twoim wykonaniu są równie wciągające, jak te zawierające tylko dawkę śmiechu. Choć tutaj jak wyobraziłam sobie Krafta i tę jego dziewczynę... Nieszczęścia chodzą parami?
    Przesyłam buziaczki i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Tytuł rozdziału i sam jego początek w ogóle nie zwiastował mi takich emocji, jakie przeżyłam przy jego końcówce. Ale to tylko świadczy o tym jak świetnie dozujesz nam emocje. Zarówno te komiczne jak i te bardziej nostalgiczne – idealnie je komponujesz, bo człowiek może pośmiać się z nieudolności językowej Krafta i zupełnie błahym lepieniu pierogów (chciałabym mieć takiego pomocnika) ale też popłakać nad niesprawiedliwością losu.
    Mnie absolutnie nie przekonuje to jej rzekome „niezakochanie się” w Thomasie. Myślę, że jest nawet wręcz przeciwnie, po tym pocałunku obiecywała sobie coś więcej. Inaczej nie zareagowała by w taki sposób na wiadomość, że on niczego nie pamięta. Nie wypłakiwałaby się Kacprowi, raczej chłopak dostałby kolejny cios za podglądanie. Podoba mi się ta jego dzisiejsza postawa. Mimo że widział scenę pocałunku, pewnie zżera go zazdrość o Manię to jednak potrafi być prawdziwym przyjacielem. Bez zbędnych słów pocieszenia chociaż pewnie zdawał sobie sprawę, co wywołało w niej takie emocje. Brawo Kacper – zdobywasz kolejnego plusa, może jednak Mania też to doceni :-)
    Pozdrawiam serdecznie Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  12. No i proszę jak się wszystko odwróciło. Świat faktycznie staje na głowie, skoro nieoficjalny psycholog kadry polskiej ryczy w rękaw oficjalnemu członkowi owej kadry, ale przecież każdy jakieś tam swoje granice ma, tak? Wybuchnąć kiedyś musiało, a że sprawa z Morgensternem nie ułatwiła życia, to zwyczajnie wybuchnęło teraz.
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
  13. Biedniejsza Mania czy biedniejszy Skrobot? Nieee! Na pewno Mania! No i po co ta miłośc ?! Tylko przestawia wszystko w życiu. No ale oczywiście oficjalnie Mania się nie zakochała! W ogóle!
    Pozdrawiam! :)

    ps.Nowy rozdział u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja najbardziej lubię Dawida. A Dawid lepiący pierogi przemawia do mnie wystarczająco mocno, by przyćmić wszystko inne.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewałam się, że Mania wreszcie pokaże prawdziwe uczucia. Utrata pamięci Morgiego chyba sporo ją kosztowała i choć sama sobie zaprzecza, to coś do niego czuje. Nawet jeśli to tylko czysta przyjaźń, chociaż nie wydaje mi się żeby tak było. Dobrze, że ma ją kto pocieszać, przynajmniej nie jest sama.
    A Krafta to bym udusiła na jej miejscu. Dupe dziewczynie zawraca tylko, zamiast sie zająć nową panienką ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Kraft miał dobre przeczucia, że wcześniej nie mówił nic Mani o stanie Morgiego. Szkoda mi jej. Z pozoru wydaje się twarda i nieprzystępna, wmawia sobie, że nie ma kobiecego charakteru, a tak naprawdę jest krucha i wrażliwa. Jedno stwierdzenie. Utrata pamięci i wszystko się posypało. Chyba teraz jest zła na siebie, że za każdym razem zaprzeczała, że nic ją z Thomasem nigdy nie będzie łączyć, że wymierzyła mu ten cholerny policzek.
    No i Kacper. Jego też mi szkoda. Bo on wie, że Manie i Thomasa do siebie ciągło. Wie, że ona teraz płacze przez Austriaka. I wie, że z tego nic nie będzie.
    A czy Mania dopuszcza do siebie, że Kacper ją kocha?

    OdpowiedzUsuń
  17. o kurcze, no to zaskoczyłam z Manią... nie spodziewałabym się że się tak 'otworzy'
    biedny Morgi :(

    OdpowiedzUsuń
  18. Mania to zachorowała na sto procent, ale na złamane serce :'<
    Lepienie i jedzenie pierogów to najlepszy lek na wszelkie zło

    OdpowiedzUsuń