piątek, 14 lutego 2014

6. A teraz daj buzi, żeby wszyscy myśleli, że się cieszymy

Święta. Z roku na rok coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że tego nie cierpię. Wszyscy dla siebie słodcy - aż do porzygu. Do tego zakłamane uprzejmości i żałośnie milutkie życzenia. Hipokryci. Przecież i tak wiadomo, że trzy dni nie miną a już wszyscy z powrotem będą się kłócić i narzekać.
Ale dobrze. Dzisiaj Wigilia - a jaka Wigilia taki cały rok - więc będę się starać. Pod każdym względem. Tylko niech Dawid tej swojej Izy nie przyprowadza, bo naprawdę ktoś tu w końcu zostanie kaleką. I bynajmniej nie będę to ja. 
Ósma rano. Ubieram szlafrok i schodzę na dół. A co tu się dzieje? No ja nie wierzę. To już on jej nie musi przyprowadzać, bo sama przyłazi. Boże drogi, czy ona się przypadkiem nie ma zamiaru wbić na kolację? Ale nie. Chyba nie. Kluski z makiem nam przyniosła. Na blacie stoją. Ciekawe po co, jak u nas w domu nikt tego cholerstwa nie lubi.
- Cześć - mówię na jej widok, bo jednak trochę kultury osobistej mam.
- Iza przyniosła nam kluski z makiem - informuje mnie mama.
- No tak. Specjalnie dla Dawidka - stwierdza bogini, prezentując uśmiech numer pięć.
- Czuję. W całym domu już tym jedzie - odpowiadam i sięgam po herbatę. Miętowa. Najlepsza na mdłości.
- No wiesz, Marzenka... - oburza się mama.
- No co?
- W porządku - tym razem obserwuję uśmiech numer trzy. - Przecież nie każdy musi lubić kluski z makiem.
No właśnie. Otóż to. Raz w życiu coś w miarę sensownego powiedziała.
Zasiadam przy stole i tak sobie myślę, że - jeśli chodzi o kwestie wizualne - to Dawid ma jednak gust. No bo Izunia nasza kochana to jest zupełne moje przeciwieństwo. Ciemne włosy, szczupła, ładna, wysoka. Modeleczka. A teraz kontrast się jeszcze bardziej rzuca w oczy, bo siedzę w piżamie, mięciutkim szlafroczku, domowych kapciach, rozczochrana i zaspana.
W kuchni pojawia się Dawid. Moim skromnym zdaniem to on wygląda jeszcze gorzej niż ja. No ale co tam, grunt, że Izunia jest zachwycona. Rzuca mu się na szyję, a potem zasiada mu na kolanach. I toną w jakimś absurdalnie długim pocałunku.
- Idę się wyrzygać - stwierdzam, zabieram herbatkę i idę do siebie na górę.

Ostatnie szlify przed wieczerzą. Poprawiam te kretyńskie serwetki, upycham sianko i zapalam świeczkę. Tylko bardzo proszę, żeby mi się nic ogniem nie zajęło, tak jak w tamtym roku. My na pasterkę pojechaliśmy, a dziadek prawie zawału dostał, jak zobaczył, że opłatki płoną.
No. Pięknie jest. Teraz idę się ubrać w miarę jak dziewczyna. Muszę. Mama mi nie przepuści. Cały dzień przy kuchni spędziłam w moim ukochanym dresie, ale teraz już nie ma zmiłuj.
Ubieram dżinsy - proste są, żadne tam broń Boże rurki, żebym miała nogi jak dwa serdelki - i klasyczną bluzkę i krótkim rękawkiem. Spoglądam tęsknie w stronę spodni od dresu i kacprowego podkoszulka., ale cóż mam zrobić - jeszcze dwa dni muszę się w takim stanie przemęczyć. Czeszę się - proszę bardzo, jak elegancko, balerinki ubieram. Jedyne ładne buty jakie mam. Bo przecież na obcasach bym się zabiła. I już.
Schodzę na dół. Jedyne, co w tym wszystkim dobre, to to, że Iza poszła wpizdu. Do domu znaczy. Już o dziewiątej rano, nawiasem mówiąc. Potem miałyśmy z mamą w kuchni względny spokój. 
A teraz się zaczyna. Modlitwa, Pismo Święte, opłatek. I jak zwykle nie wiem, co mam komu życzyć. Bo to tak naprawdę sztuczne jest. A najtrudniej - wbrew pozorom (bo przecież powinniśmy najbliżej być) - jest z tym moim bliźniakiem.
No więc stajemy przed sobą jak te cielęta i nikt nie wie, kto ma zacząć. Ale że bardziej rozgarnięta z naszej dwójki jestem ja, to się wreszcie pierwsza odzywam.
- To ja ci życzę zdrowia dużo... I żebyś na Igrzyska jednak pojechał - co prawda i tak nie pojedzie, nie ma cudów, ale pomińmy to. - Żebyś tę Izę jeszcze przemyślał... - no i nic więcej mi do głowy nie przychodzi.
- Mania - zaczyna Dawid ostrzegawczo. - Znowu się czepiasz Izy?
No ja pierdzielę, jaki spostrzegawczy, naprawdę.
- Nie, dlaczego? Po prostu jak jej dzieciaka zrobisz to będzie za późno na wycofanie się.
- Nie denerwuj mnie...
- Ja cię nie denerwuję, ty się sam denerwujesz.
- Marzena... Nie przeginaj. 
No i nareszcie to zaczyna normalną rozmowę przypominać. Ale co ja mogę - życzenia to życzenia - musimy jednak być dla siebie mili.
- Dobra, życz mi, co tam chcesz i kończmy tę szopkę.
- Dobra. Dobra. Okej. To ja ci życzę, żebyś wreszcie zaczęła się zachowywać jak dziewczyna, a nie jakiś babochłop.
- No dziękuję uprzejmie. A teraz daj buzi, żeby wszyscy myśleli, że się cieszymy. I siadajmy do stołu, bo ja już jestem wściekle głodna.

- I wtedy stryjenka sobie siadła w fotelu, ubrała najlepszy kapelusz i powiedziała, że będzie umierać. Nie tak było, dziadek?
- Tak jest.
Każde rodzinne spotkanie tak wygląda. Babcia opowiada anegdotki sprzed czterdziestu lat i oczywiście potrzebuje potwierdzenia dziadka. Inaczej się nie da. Jak to jest, że psioczą na siebie tak, że szlag człowieka trafia od samego słuchania, ale tak naprawdę nie potrafią bez siebie żyć?
- Bo wiesz, Dawidku, w waszym wieku to ja już dawno byłam mężatką... - rejestruję jakieś fragmenty kolejnej wypowiedzi babci.
Tak, a ja nigdy nie będę, jak tak dalej pójdzie. I co? Źle mi z tym, babciu droga? Dzieci niańczyć nie muszę, gotować obiadu mężowi też nie. Mężowi nie, za to całej zgrai skoczków to się zdarza. Zdaje się, że Dawid ma czasem rację. Ja faktycznie nie jestem kobietą. Ale jakoś mi ten fakt nie przeszkadza.
__________

Najlepsi <3
Kamil i Justyna.
Darcie i płacz. I niesamowita radość :)

34 komentarze:

  1. Czemu tak krótko? :( Ja tak czekałam na ten rozdział, a tu króciutko, ale to nic. Mania ma kompleksy, że się porównuje z Izą? Nie powinna, bo chłopcy i tak ją kochają, a jeden pan może nawet bardziej? ;) Życzenia Dawida do Mańki.... no świetne po prostu. Ale Marzenka chyba przyzwyczajona do tego, więc nie zareagowała bardziej emocjonalnie.
    Masz rację, najlepsi <3
    Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompleksy? No cóż, myślę, że w następnym rozdziale bardziej się to wyjaśni ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam Marzenkę. Jest boska. Dawid przegiął z życzeniami, przecież to jego siostra xD No ale nieważne, że babochłop skoczkowie i tak ją uwielbiają. Padłam po tekście: "dziadek prawie zawału dostał jak zobaczył, że opłatki płoną". Coś z tymi dziadkami jest, moja babcia też wiecznie na dziadka psioczy, z wzajemnością z resztą xD
    Szkoda, że taki krótki :(
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie ukrywam - zainspirowałam się troszeczkę moimi dziadkami :D

      Usuń
  3. Haha, świetny rozdział. Mam podobnie jak Marlena, nie lubię świąt. Wręcz można powiedzieć, że nienawidzę, ale nie o mnie tutaj..
    Iza przyniosła kluski z makiem dla Dawida? No no, dba dziewczyna o swojego mężczyznę, nie ma co. Mam nadzieje, że się biedaczek nie struje. I biedactwo z Mani, musiała odłożyć dres i Kacprową koszulkę, ciągle ją nosi, co jest wg mnie dziwne, ale ok, na miejsce którego założyła w miarę normalne ubrania. I balerinki. Hoho, tylko makijażu jeszcze brakuje i będzie wyglądać jak kobieta.
    No i skąd ja znam te opowieści dziwnej treści przy wigilijnym stole, których nikt słuchać nie chce, ale każdy musi.. Taki urok dziadków..
    I jeszcze te życzenia Marleny i Dawida, nie ma to jak kochające się rodzeństwo :D Skąd ja to znam.
    Pozdrawiam cieplutko :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś Ty, to wcale nie jest dziwne - jak ma tych koszulek pół szafy, to musi je nosić, no nie? ;P

      Usuń
    2. Yh no możliwe. I nawet nie zwróciłaś mi uwagi, że imię pomyliłam.. Wybacz, rozkojarzona ostatnio chodzę.
      Pół szafy koszulek Kacpra? Skoro ona chodzi w jego, to w czyich on chodzi? xD

      Usuń
    3. Imię, nie imię - grunt, że wiadomo, o co chodzi.
      On tego trochę musi mieć - zawsze musi się liczyć z tym, że część mu odpada - kilka się ubrudzi smarem, kilka zabierze Mania - no więc przygotowany facet jest ;P

      Usuń
  4. Właśnie, święta. Te sztuczne życzenia.. ja tam się nie dziwie naszej Marzence, że ich nie lubi. A co do życzeń rodzeństwa to po prostu padłam. Nie ma co, mili są dla siebie! XD Och, czyli widzę, że tak jak u mnie; babcia przypomina sobie jakieś historyjki jeszcze z tamtego wieku akurat w święta i wszyscy muszą słuchać, Bla, bla, bla..
    A co do Marzeny, która nie przejmuj się tym, że nie wygląda zbyt kobieco, to.. oby tak dalej! Bo tak czy siak, nasi skoczkowie ją kochają bardziej, niż gdyby przyszło im pracować z taką Izą na przykład.

    :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że w rodzeństwie tak chyba po prostu musi być ;) No ale przecież Mania chce dla Dawida dobrze :)

      Usuń
  5. Tak ta sztuczna otoczka w święta jest okropna, najgorsze co może być gdy trzeba komuś składać życzenia wbrew swoim intencją. Ależ ona tej Izy nie cierpi, niestety rodziny się nie wybiera, trzeba tak żyć. Ma dwa wyjścia wybić ją braciszkowi z głowy lub przestać przyznawać się do brata XD Cały dzień w kuchni w Wigilię to jedna z najprzyjemniejszych czynności, a dresik najlepszy do tego typu czynności :3 Mama się czepia, rozumiem święta i wgl,ale żeby dziecko zmuszać,żeby się ubierało tak jak nie lubi, "lekka" przesada. Oj tam od razu chłopczyca, zauważam pewne cechy wspólne ze mną. Jak byłam mała to wolałam iść do taty popatrzeć jak coś robi niż siedzieć z mamą,taki ups xD Kacprowa koszulka awwwwwwwwww :3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mama się czepia, bo ona by chciała taką uroczą, poukładaną panienkę, a ma - no cóż - Marzenkę :D

      Usuń
  6. Droga asik,

    pięknie dziękuję za przypomnienie mi, dlaczego od jakiegoś czasu nie cierpię już ani Wigilii, ani Wielkanocy (jeszcze bardziej!!!) W tym roku naprawdę nie czułam magii tych świąt, wszystko jest sztuczne, na siłę, na pokaz. Tak to dobre słowo, istna pokazówka. Bardzo dobrze zobrazowane. Jednak spodobało mi się jak nasze cudowne rodzeństwo składało sobie życzenia!! Tylko czekałam na moment, gdzie będę się głupio uśmiechać (ponieważ śmianie się grozi mi atakiem kaszlu bo walczę z chorobą)
    Rozdział przemega zabawny i dziękuję, że mogłam się oderwać!
    Życzę weny i pozdrawiam cieplutko!

    http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
    http://ona-to-on.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, święta nawet w najmniejszym stopniu nie cieszą tak, jak wtedy gdy byliśmy mali, no nie?
      Trzymaj się i zdrowiej szybciutko!

      Usuń
    2. No właśnie!
      Coś w tym jest, że jak się było małym młokosem to te święta były takim utęsknieniem, a teraz? Byle by się skończyły szybko...
      Dziękuję! :)

      Usuń
  7. Ja jestem niepocieszona, bo nie było wariatów. Dejvi musiał wystarczyć na pocieszenie, ale cóż. W każdym razie już tęsknię i czekam na ciąg dalszy.
    A Święta? To przecież od nas zależy jak jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wariatów też przyjdzie czas, ale to dopiero - za jakiś czas ;P

      Usuń
  8. Składanie życzeń jest moim koszmarem i również uważam, że są strasznie sztuczne -,- Jedyna osoba, z którą lubię się dzielić opłatkiem to moja siostra, ale widzę, że w przypadku Kubackich tak to nie działa xd Popieram Marlenę, bo ta Iza też mi nie pasuje. Jakaś za bardzo idealna jest, oby się Dawid opamiętał w porę, bo siostra raczej mu dzieci niańczyć nie będzie, chyba, że się w niej instynkt macierzyński obudzi ;D Kończę już, bo jakieś głupoty zaczynam pisać, że aż wstyd. Więc na koniec pozdrawiam i życzę duuuuuuużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Iza jest jaka jest. Marzence nie bardzo pasuje ;)

      Usuń
  9. Być może będę w mniejszości, ale cóż swoje zdanie wyrazić muszę.
    Bo nie podzielam opinii Marzenki co do Świąt. Owszem, przyznaję że są chwile, kiedy ma się dość pieczenia, sprzątania i tych wszystkich przygotowań, ale kiedy siada się przy stole i widzi całą rodzinę, która w codziennym biegu nie ma czasem nawet pięciu minut by zamienić ze sobą kilku zdań, to wtedy człowiek autentycznie się cieszy, że chociaż w jednym dniu ma tę możliwość :-)
    Nie chcę tutaj wyjść na jakąś nawiedzoną, ale jak ktoś napisał wyżej - To od nas samych zależy jak te święta będą wyglądać. Zgadzam się, że ostatnimi czasy nieco straciły na tej swojej magii, bo Wielkanoc w śniegu i Boże Narodzenie w temp. +10 to jakaś kpina, ale nie mniej jednak to tylko otoczka.
    No, a teraz przejdę do rozdziału, już tak konkretnie.
    Dawid przesadził składając takie "życzenia" siostrze, chociaż pewnie chciał jej się odgryźć za to co powiedziała wcześniej. Zastanawiam się, dlaczego ona tak nie lubi Izy? Czy rzeczywiście boi się o brata, by ten zbyt wcześniej nie został tatusiem? I ciekawa jestem czy tak w rzeczywistości Dawid pojedzie na olimpiadę? jeśli tak, to jednak życzenia Marzenki były szczere, bo się sprawdziły.
    Pozdrawiam serdecznie
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że wszyscy mają po części rację. Mnie się wydaje, że jak się już przebrnie jakoś przez życzenia - to potem jest już tylko lepiej :)

      Usuń
  10. Próbuję wymyśli coś, co mogłoby sprawić, że Marzenka by się do Izy przekonała, ale ni w ząb mi nie idzie. Wniosek jest więc prosty - albo taka rzecz nie istnieje, albo jest zbyt oczywista, żeby ją w ogóle wymyślić.
    Zwłaszcza, że ta dziewczynka wydaje się do Izy uprzedzona od góry do dołu i z prawej do lewej. Dawid jeszcze dzielnie z tym walczy, chociaż pewnie inny bliźniak na jego miejscu już dawno by ręce załamał, ale kto wie, jak długo jeszcze wytrzyma?:D
    Pozdrawiam.
    [piec-sekund]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Marzenka się do niej przekona? Oj będzie ciężko. A Dawid biedaczek faktycznie się stara.

      Usuń
  11. Faktycznie składanie życzeń jest trudne, takie wszystkiego najlepszego... A najgorsza już wigilia szkolna i ludzie, których nie znosisz...
    Lubię święta, to przygotowanie i wszystko. I nie zgodzę się z Marzeną, że to szopka.
    Ale składanie życzeń to szopka.
    Marzenka i Dawid wybrnęli z tego genialnie i co najważniejsze nie zachowali się sztucznie.
    Babochłop i nienawiść do Izy. No, ja faktycznie sobie Dawidka z modeleczką nie dopasowuję, ale z tego co pokazujesz, to są szczęśliwi. Choć może rodzona siostra bliźniaczka wie najlepiej? A Kubacki na igrzyska pojechał, no cuda się zdarzają.
    Pozdrawiam Kochana i dużo weny życzę:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale popatrz, ona tak naprawdę też głównie życzeń się czepia. No i jeszcze, że się jej każą przebrać ;P

      Usuń
  12. hahahahahha normalnie, jakby widziałam własną rodzinę <3
    A nie czekaj, my sobie z siostrą życzymy 'Merry Christmas' i się nie całujemy, a ściskamy sobie rękę, jakbyśmy się mogły czymś zarazić :P Hahahahaha tak Małgorzata i Anna najlepsze rodzeństwo ever ♥ ;D A zapomniałam o życzeniach, żeby się, jak najszybciej wyprowadziła z domu ;D
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Ale rodzony brat albo siostra się przynajmniej o coś takiego nie obraża - bo sam nie wie, co ma mówić xD

      Usuń
  13. Tak Marzenka nie lubi tej Izy, czemu to ja nie wiem. Fakt, może jest po części ideałem ta Izunia, no ale póki nic złego nie robi, to ja nie mam nic przeciwko! I jeszcze kluski z makiem przynosi! - No chyba, że to jakaś zagrywka taktyczna z jej strony była, ale tego to ja się chyba nie dowiem ;P
    Swięta jak święta, czasem piękne, czasem nazywamy je koszmarem. Dla mnie to są dni wyjątkowe, ale nie jakieś przesadzone, może to przez moją rodzinę, bo chyba nigdy nie miałam takich świąt z prawdziwego zdarzenia...
    A Dawidek ukochany brat pojechał swojej siostrze... ale przecież skoro innym to nie przeszkadza, to może nie jest tak źle? Babochłopa to on chyba jeszcze nie widział ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już jest - brat zawsze pociśnie jakimś 'komplementem' ;D
      Mój mi tak prawie codziennie samoocenę podnosi ;)

      Usuń
  14. Przepraszam, że tak poza tematem - jest pomysł.
    http://szuflada-lucy.blogspot.com
    Trzeba wiele ponaprawiać. Napiszesz coś?
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja tam muszę się przyznać, że kocham Święta, a właściwie nie tyle same Święta co właśnie to przygotowywanie Świąt. Często się wściekam, co wieczór padam na twarz ze zmęczenia i zawsze na początku listopada psioczę na dźwięk świątecznych piosenek i wszędobylskich choinko-świecidełek, ale w końcu sama ustawiam sobie całą listę takich melodyjek, obstawiam świeczkami o zapachu cynamonu i goździków i przerzucam się na herbatę z moim ukochanym sokiem imbirowo-goździkowy i wtedy już kocham Święta. No i powiem jeszcze, że mimo narzekania Marzenki i ogólnie takiego antyświątecznego wydźwięku tego rozdziału był on niesamowicie przesiąknięty tą świąteczną atmosferą i taki ciepły i kochany. Tak mi się aż zatęskniło za świętami, może tymi ostatnimi, bo w tym roku miałam smutne święta, ale te o rok wcześniej. Ahhhhhh Zjadłabym Piernika!
    Mania z Dawidem są świetnym rodzeństwem, takim które może właśnie powiedzieć sobie takie rzeczy, które nie musi udawać i składać sobie sztucznych życzeń, tylko tak na zaczepkę i zabawnie, bo wiedzą, że to drugie się nie obrazi, nie poczuje bardzo dotknięte i w sumie myślę, że są bardzo zżyci. Natomiast Mania to przecież tak z dobroci serca, tak z troski o brata i w ogóle, w dodatku miała całkowitą rację z tym 'Po prostu jak jej dzieciaka zrobisz to będzie za późno na wycofanie się'. No co, szczera, czyściuteńka prawda. Wtedy może co najwyżej wyjść na skończonego padalca, a tak to siup, znajdzie się tysiąc fajniejszych na miejsce Izuni. Choć na mnie jakiegoś bardzo złego wrażenia nie zrobiła, poza tym, że o 8 rano była już w gościach i wyglądała jak z wybiegu. każdy normalny człowiek o 8 rano wygląda jak Marzenka, albo jak Dawid. Natomiast et wszystkie docinki dziewczyny odnośnie samej Izy oraz Izy i Dawida majstersztyk. Nie mogłam się przestać śmiać już przy tym: 'Miętowa. Najlepsza na mdłości.' ale jej stwierdzeniem ' Idę się wyrzygać' przebiła wszystko. Nie ma to jak szczerość. Uwielbiam ją właśnie za to, że jest taka... mało kobieca. Brzmi to tak niefajnie, ale za to sama Marzenka jest dzięki temu po prostu rewelacyjna i niesamowicie mi bliska, bo ja nieraz widzę w niej właśnie siebie.
    Jutro już piątek, więc mam nadzieję, że niedługo poczekam na kolejną dawkę tej cudownej historii.

    OdpowiedzUsuń
  16. Co prawda, jesteśmy właśnie za pięć dwunasta świąt Wielkiej Nocy, ale czasem dobrze cofnąć się do przeszłości... ;D Również mam wiecznie ten sam problem przy wigilijnym stole - co komu życzyć. Zawsze, gdy ma przyjść co do czego, z szumnych szkiców przemów, które sobie układam w głowie, wychodzi mi identyczna dla każdego zbitka o zdrowiu, szczęściu, pomyślności i co-tam-jeszcze. Widzę, że Mania i Dawid ze swoimi życzeniami, przesyconymi na wskroś inwektywami oraz złośliwościami, biją mnie na głowę ;p
    Podoba mi się w Marzenie, że jest bardzo autentyczna, szczera. Potrafi pokazać, czy kogoś lubi, czy nie, a że jest w swych decyzjach nieprzejednana to całość nabiera dodatkowego smaczku ;p Nie da sobie w kaszę dmuchać i dzięki Ci, bo inaczej gdzieś zatraciłaby swą prawdziwość ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    PS Podkoszulek Kacpra bardzo szybko stał się tym ulubionym ;D

    OdpowiedzUsuń
  17. Wystarczy, że niańczysz skoczków

    OdpowiedzUsuń
  18. Powiem tak, jak czytam o tej Izuni to się dziwnie czuję XD ale chociaż tyle dobrego, że więcej wspólnego mam z Manią.
    Oesu wigilia i składanie sobie życzeń to najgorsze co może być, dlatego w naszym domu życzenia dla całej rodziny wygłasza jedna osoba i tyle XD jedynie jak jesteśmy w gościach to trza się męczyć

    OdpowiedzUsuń