Wracamy do normalnego trybu życia.
Turniej Czterech Skoczni.
I bardzo dobrze.
Oczywiście busem jedziemy, bo komu by się chciało na samolot do Oberstdorfu wydawać pieniądze. No więc kilkanaście godzin drogi. Na zmianę prowadzimy. Wszyscy. Tylko nie te nieroby. Bo oni przecież wypoczęci muszą być.
Na miejscu przynajmniej hotel elegancki mamy. Proszę bardzo, nawet pokój na wyłączność dostałam. Tylko dlatego, że Dawida nie ma. Ale okej. Nie będę narzekać.
Pierwsze treningi. Źle nie jest, tylko Maciek i Krzyś coś nie za bardzo, ale trener już się tam nimi zajmuje.
- Maciek, w dojazdowej tyłek niżej o dwa centymetry... No, jeszcze trochę, nie, za bardzo... Teraz wyżej... troszkę niżej... O! Okej. Bardzo dobrze. No i tak ma być.
Perfekcjoniści.
Ale z Krzysinkiem coś gorzej. I wcale nie wiadomo czemu. Bo niby wszystko okej, a odległości nie ma. I może mnie średnio interesuje, co się mu tam dzieje, ale w sumie szkoda takiego fajnego materiału na skoczka.
- Krzyś! Chodź no tu na chwilę.
- No co - staje przede mną i pyta takim tonem, że aż żal patrzeć.
- Co się dzieje?
- Nic.
- Ty mnie, kurna, nie denerwuj. Kładź tu te narty i mów, co ci leży na wątrobie.
- A bo ja wiem... Nigdy czegoś takiego nie miałem... Mania, jak się czuje człowiek zakochany?
No tak. Można się było tego spodziewać. Strasznie kochliwe te nasze chłopaki.
- Nie mam pojęcia. No co się tak patrzysz? Ja unikam zbędnego balastu w życiu. Facet mi do niczego nie jest potrzebny. Wystarczy, że was mam.
- No to super.
- Ale czekajże, nie skończyłam jeszcze, nie? Nie wiem, jak się czuje, ale za to wiem, jak wygląda. Bo się już na was wystarczająco w życiu napatrzyłam. No i wygląda tak jak ty.
- Ja?
- No ty, ty. Co się tak dziwisz? Już mów, kto to. Niech stracę.
Krzysiu siedzi, myśli, zastanawia się intensywnie. A przynajmniej tak wygląda, bo kto wie, jakie mu się w tym móżdżku procesy odbywają. Aż w końcu się odzywa:
- Znasz Monikę Hojnisz?
Czy znam? A tak, znam.
- Tę biathlonistkę taką ładną?
- Tak - rumieni się Krzysiu.
- No kojarzę. Ciepło ci czy jak? Jest minus pięć.
- Eee... Nie. Bo wiesz, lubię ją.
- Yhm. Lubisz. Mnie też, zdaje się, lubisz, a na moje wspomnienie jakoś nie pieczesz raczka.
- No... no tak.
- No to?
- Myśmy się na Uniwersjadzie poznali.
- A tak, tych mistrzostwach dla rumuńskich studentów.
- No powiedzmy. Mieszkaliśmy w jednym hotelu i się na bilardzie raz czy drugi spotkaliśmy. I fajnie się gadało. Potem jak srebro zdobyłem, to jej nawet narty pożyczyłem, żeby sobie zdjęcie na fejsbuka zrobiła. W sumie to ja jej to zdjęcie robiłem.
No, no. Romeo.
- I co - jakieś jeszcze romantyczne ruchy?
- Romantyczne? Czy ja wiem... Ale mi nawet gratulowała na fejsbuku.
Serio? Na fejsbuku?
- A normalnie to już nie? Co wy wszyscy - dzieci neo?
- Nie no, normalnie też. I mnie nawet w policzek pocałowała...
I w tym momencie wspomniane policzki Krzysia znowu buraczkowy kolor przybierają. Ja nie wierzę. A mnie się wydawało, że taki fajny facecik z niego. To się musiał zakochać. No trudno. Nie będę mu cisnąć. Młode to, głupie... Zdarza się.
- No to cóż też się wydarzyło po tej Uniwersjadzie?
- No właśnie nic. Ja pojechałem do domu, Monia pojechała do domu... I tyle.
- A numer jej masz?
- Czego? Telefonu?
- No przecież nie buta!
- A racja. Mam.
- I pisałeś coś?
- Nie.
- A co ty kurna, pieniędzy na koncie nie masz?
- No mam.
- Biegun, no! Przecież jak ci zależy to jej to chyba jakoś okaż, no nie? Jak nie chcesz dzwonić, to sms-a chociaż napisz.
Czy ja im naprawdę muszę wszystko tłumaczyć?
W tym momencie jakieś łupnięcie za plecami słyszę. Odwracam się, a narty Krzysia już nie stoją oparte o domek, tylko leżą na ziemi. A obok Skrobot z miną niewiniątka.
- Dwa pytania, człowieku: po pierwsze - czemu podsłuchujesz, a po drugie - z jakiej racji sprzęt kadrowy niszczysz?
- Po pierwsze nie podsłuchuję, po drugie - nie niszczę. A po trzecie - Biegun, zwijaj się, bo trening się jeszcze nie skończył, a Mańka do trenera. Biegusiem!
No i po bólu. Nie jest tak tragicznie. Wszyscy w konkursie są. I Morgenstern też wrócił i prywatnego murzyna nawet ma, co mu narty nosi i buty zapina. I może jeszcze tyłek podciera. Tak czy inaczej dobrze już z nim jest, co tylko dowodzi teorii, że jest nadczłowiekiem. A nawet z nim jeszcze nie miałam kiedy pogadać, bo przez całe popołudnie się za mną Murańka włóczy i jęczy, żeby go nakarmić, bo on jest przecież jeszcze w okresie dorastania i musi jeść, a porcje w tej stołówce są zdecydowanie za małe. Jakby chociaż Dawid był, to bym mu jakieś sponsorskie ciastka ukradła i byłoby po kłopocie. A tak to mamy problem. Ale pobliski sklep w końcu załatwia tę kwestię. Potem odwiedza mnie w pokoju Ziobro i mnie zapewnia o swojej wielkiej miłości do Angeliki, dodając, że jej się musi jednak oświadczyć. No bardzo fajnie, ale może ją by o tym informował, a nie mnie. I kiedy mi się już wydaje, że jednak będę mieć chwilę wolną, to się okazuje, że mamy zebranie u trenera w pokoju. Kwestie treningowo-sprzętowe. Normalne. Na koniec jeszcze omawiamy ze Skrobotem warunki śniegowe plus właściwości toru i już mam czas wolny. Jest 22:30. I niech mi ktoś powie, że serwismen to tylko narty smaruje, więc w zasadzie nic nie robi, to uduszę. Uduszę na miejscu. Jak babcię kocham.
Na korytarzu wpadam na Morgensterna. No tak, znowu nas - nie dość, że z Austriakami - to jeszcze z Japończykami do hotelu wcisnęli. Będzie miał Kraft z kim japoński ćwiczyć.
- Cześć, Mania - uśmiecha się szeroko.
Jak to jest, że na widok uśmiechu Izuni robi mi się niedobrze, a na widok Morgiego - sama szczerzę się od ucha do ucha. Ot, alergia na co poniektóre przypadki.
- No cześć. Czyli jednak żyjesz. Różne wersje już słyszałam.
- Tak?
- No przecież. Najpierw się martwiłam jak nie wiem, a potem się okazało, że sobie palca złamałeś. Nie wywijaj mi więcej takich numerów.
- Martwiłaś się?
- Bez przesady. W sumie tak bardzo to nie. Ale trochę by było szkoda jakbyś się zabił czy coś.
- Yhm. Trochę.
- Ciesz się, że w ogóle.
- Cieszę się. Zapomniałem, że ty przecież nie masz serca.
- Ja? Ja nie mam serca? Uwierz mi, teraz to jestem wyjątkowo miła. W ogóle dziś jestem wyjątkowo miła. Zresztą ty mnie chyba w innym stanie nie widziałeś. Pogadaj z moim bratem, to się dowiesz, jak się przy mnie człowiek czuje, kiedy jestem niemiła.
- Okej. Czyli mam rozumieć, że mam u ciebie specjalne względy?
- Chciałbyś. Oczywiście, że nie. Po prostu mi jeszcze niczym wyjątkowo nie podpadłeś.
- Dobra, poddaję się. Słuchaj, jak już cię spotkałem, to możemy pogadać?
- Cały czas gadamy, nie wiem, czy zauważyłeś.
- Oj, Mania... Mówię serio.
- Ja też.
- Czy ty chociaż czasem nie patrzysz na wszystkich z góry?
- No oczywiście. Dla trenera mam bardzo dużo szacunku.
- Okej, zaryzykuję. A tak w ogóle, to usiedlibyśmy, hmm? Bo to jest dłuższa sprawa. Tam jest taki stolik i fotele.
Jestem siostrą miłosierdzia. Można mnie już oficjalnie tytułować. Jest jedenasta w nocy, a ja zamiast iść spać, to wysłuchuję zwierzeń Morgensterna.
- Boję się jutra - mówi nagle. - Wcale nie czuję się tak pewnie.
To chyba oczywiste, nie? Jak człowiek dwa tygodnie nie startuje, to się może trochę cykać. Ale weź mu to wytłumacz.
To chyba oczywiste, nie? Jak człowiek dwa tygodnie nie startuje, to się może trochę cykać. Ale weź mu to wytłumacz.
- Nie ma czego.
- Może i nie, ale...
- Morgenstern, ty mi tu nie pierdol, za przeproszeniem, że skakać zapomniałeś.
- Niby nie...
- Niby? Człowieku, ty jesteś mistrzem olimpijskim, co taki Zografski ma powiedzieć? Ja nie wiem, że wy wszyscy macie zaburzenia własnej wartości.
- Wszyscy?
- Tak. Moi to samo. O, a ty się też do dziewczyn boisz zagadywać?
- Nie... Chyba nie.
- No tak, ale ty w sumie już ojcem jesteś. Twoje kontakty damsko-męskie musiały być mocno zaawansowane.
- Kristina to jest zupełnie inna sprawa. Ale o tym też chciałem pogadać. Bo wiesz, ja ją chyba strasznie skrzywdziłem.
No nie. To on dopiero teraz do takich wniosków dochodzi? Najpierw się w jakiś kretyński romans wdaje i zostawia miesiąc po urodzeniu dziecka, a potem mu się nagle sumienie budzi?
- Morgenstern, jesteś debilem.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Ej... Ale naprawdę mi głupio...
Głupio mu. Mnie jest głupio, jak mi mleko wykipi, a temu jak narzeczoną zdradza i zostawia.
Z kim ja się zadaję.
__________
No to tym razem mamy wątki miłosne głównie. Zaczynam coraz bardziej współczuć Marzence ;)
Ciekawe, co powiecie o Morgim...