piątek, 10 stycznia 2014

1. Żyję wśród debili

- Jestem beznadziejny. Nic mi się kurwa nie udaje. Już całkiem zapomniałem jak się skacze. Chociaż nie, wróć, jak można zapomnieć czegoś, czego się nigdy nie umiało?
- Maciek, co ty mówisz? Przecież jesteśmy przygotowani jak nigdy. A poza tym sezon się nawet jeszcze nie zaczął.
- No tak, ale...
- Ale ty jesteś psychiczny. Wiem.
Skrobot tłumi śmiech.
- A ty co się cieszysz? Smaruj.
Takich rozmów odbyłam już tysiące. Co tam, że jestem zwykłym serwismenem. Jak się jest dziewczyną, ma brata skoczka i od dziecka przebywa w tym psychicznym towarzystwie, to się - chcąc, nie chcąc - zostaje czymś w rodzaju psychologa. Z tym, że raczej kiepsko mi to wychodzi.
A Wódce za współpracę podziękowali.
- Matko Boska, Marzenka, za co ty nas tak prześladujesz? Ty terrorysto jeden.
Za żywota.
Uśmiecham się pod nosem. No i dobrze. Niech wiedzą, kto rządzi.
- Kacperku, daj spokój. Przecież wiesz, że ja was wszystkich lubię. Bardzo - przesyłam mu buziaka w powietrzu i wracam do swojej roboty.

Inauguracja Pucharu Świata. Mojego drugiego Pucharu Świata w polskiej kadrze. To znaczy inauguracja była już wczoraj, w drużynówce, ale wciąż przecież jesteśmy w Klingenthal. Tak w ogóle to Polo miał niezłą odwagę, kiedy w tamtym sezonie dwóch żółtodziobów - mnie i Skrobota - do kadry A zatrudnił. Swoją drogą ta nasza kadra dość barwna jest. I nie dotyczy to bynajmniej tylko Maćka. Ten mój bliźniak niewydarzony wcale lepszy nie jest. Z główką problem ma - nie tylko po skokach to można wywnioskować - wystarczy spojrzeć na tę jego Izę.
Pora już najwyższa: tylko ja jeszcze w domku siedzę, a wszyscy inni już przy skoczni. Chwytam w biegu kurtkę, zamykam drzwi i lecę do drużyny.
Ale te zawody to jest jednak blamaż na całej linii. Połowę zawodników w takich warunkach pan Tepes profesjonalista puszcza, że cud, że się jeszcze żaden nie pozabijał. A Hofera to już dawno trzeba było powiesić. Najlepiej za jaja. Bo cały jest jednym wielkim chujem.
Krzysio może po pierwszej serii na podium być albo nawet prowadzić, to nie. Najlepiej przed dwoma ostatnimi zawodnikami wszystko odwołać, bo się Gregorkowi warunki nie spodobały. No biedaczek. Ciekawe, że inni gorsze mieli. Teraz go jeszcze pokazują na telebimie, jak sobie urządza towarzyską pogawędkę z Pointnerem. Nie no, ja tam zaraz pójdę i mu po prostu wpieprzę.
Ale nagle dzieje się jakiś cud. Pierwsza seria oficjalnie zakończona, chociaż Bardal ze Schlierenzauerem nie skoczyli. Nie to nie. Ich strata. Już ja sobie pogadam z Bardalem i się dowiem, o co tak naprawdę chodziło. A tymczasem pan Hofer drugą serię zapowiada. No co za kretyn, naprawdę. Przecież to bez sensu.
- Pojebało. No pojebało - słyszę za sobą głos Skrobota.
- On to serio zapowiedział? - pytam się chłopaków.
- Serio. Pozabijają się i się skończy zabawa - odpowiada mi Kamil. Jemu to w sumie zwisa, bo i tak się nie zakwalifikował, ale o Bieguna się martwi. Właśnie! Powiedział mu już ktoś?
- Co z Krzysiem?
- No - co? Szykuje się.
Chwila moment. Coś się dzieje. Aha! Nnno! Pan Hofer te swoje herezje odwołał. No i dzięki Bogu.
Lecę do Krzysia, krzyczę, że to już koniec, że wygrał, a on staje przede mną, sierota jedna, jak takie małe, zagubione dziecko i pyta:
- To co ja mam teraz zrobić?
Srać i drobić.
O Boże! Już ja bym wiedziała, co w tej sytuacji zrobić, ale przecież to nie ja konkurs wygrałam.
- Czapkę se na ucho naciągnij, bo krzywo masz. A Wagrafa trzeba godnie prezentować.
Czapkę poprawił, narty zabrał, uśmiech okolicznościowy przywdział i już na podium wskakuje. No i pięknie.
- Mania! - słyszę za plecami, z tym charakterystycznym akcentem. Kraft czy Morgi? - Brawo - staje koło mnie Thomas, chowając ręce do kieszeni. - Młody dał czadu.
- He-he - śmieję się z satysfakcją, naśladując nieświadomie Piotrka. - Mówiłam ci przecież, że wszystkich rozjedziemy. A teraz cicho, bo będzie leciał najpiękniejszy hymn świata.
Co do tego hymnu, to się specjalnie nie popisali. Szwaby, wiadomo. Ale i tak pięknie jest. I tyle. Jeszcze tylko Krzysia trochę w angielskim podszkolę, bo mu ekhem... średnio idzie - i będzie cacy. Bo takich mamy juniorów.

- Kacperku... Skombinowałbyś jakieś ciastka.
Moja prośba ląduje w próżni. Siedzimy na lotnisku i czekamy na samolot do domu. Skrobot dokładnie na krzesełku obok się znajduje, a jakby w innym świecie.
- Marzeńcia, jak myślisz, że jesteś słodka, to się grubo mylisz - odzywa się ten kretyn, mój bliźniak jednojajowy, nieudany.
- Zabawne to miało być? To też ci się średnio udało.
- Ohoho... Mania się zezłościła...
- Zamknij się, kretynie, bo oberwiesz po ryju - on dobrze wie, że ja jestem do tego zdolna. Choćby i w miejscu publicznym. Już mu kiedyś Kamil robił zimny okład w lotniskowej toalecie.
- Uważaj, Mustaf, bo będę musiał przejąć twojego sponsora, jak trafisz na intensywną terapię - Kot dzisiaj na każdym kroku tryska humorem, bo mu się jeden skok udał i zadowolony, jakby się z Megan Fox na randkę umówił. Swoją drogą chyba oczekuje jakiejś aprobaty dla swojego super żartu, ale zapada martwa cisza. 
- No to żeś Maniek dowalił - odzywa się wreszcie Piotrek. - Jak łysy grzywką o kant kuli.
Wszyscy wybuchają śmiechem, jakby opowiedział nie wiadomo jaki dowcip, a ja tylko wzdycham. Boże, żyję wśród debili.
__________

No to jestem. Z Marzenką wracam. Jeśli ktoś jest zainteresowany jej krótką charakterystyką - zapraszam do zakładki She's that all ;) A co do Waszych blogów - powoli nadrabiam :)

13 komentarzy:

  1. O nie. Wybuchnęłam śmiechem, gdy przeczytałam, co powinno stać się z Hofferem <3
    Jesteś wielka, bo mimo mojego ewidentnie złego dnia, potrafiłaś mnie rozśmieszyć.
    Dziękuję <3
    Oczywiście Madzia tu już jest stałym czytelnikiem. Obiecuję! :D
    Pozdrawiam z autobusu, którym właśnie wracam sobie ze szkoły :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Leżę pod stolikiem i ryczę ze śmiechu XD
    To jest tak pięknie opisane, ten cały cyrk w Klingenthal, że nie da się wymienić czegoś konkretnego wybaczy xD
    Pozdrawiam z podłogi. XD
    weny :*

    http://te-dni-odeszly.blogspot.com/
    http://we-found-love-in-a-whole-new-place.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się panna Marzenka, oj podoba. Jej przemyślenia biją wszystko na łeb na szyję. Zagubiony Krzyś jest taki słodki i ta jego niewiedza, co ma zrobić.
    Świetne to :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Padłam ze śmiechu, nieporadny Krzysio i panna Marzenka wygrywają cały rozdział. Już kocham to opowiadanie. Niewiele jest takich poprawiaczy humoru, a to się do tego nadaje idealnie:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Było cudownie<3
    Po twoim poprzednim opowiadaniu, pełnym myśli i pięknych rozważań spodziewałam się czegoś podobnego.
    A tu rozweselacz.
    Jesteś genialna, Masz cudowne poczucie humoru.
    Już polubiłam Marzenkę:)
    Mocny charakter, ale jedną wspólną cechę z nią mam, nie umiemy malować paznokci, ja muszę to robić na gazetach, żeby nie zniszczyć wszystkiego dookoła:D
    Tylko kto z naszego Latającego Cyrku, będzie jej problemem głównym?
    Nie mogę się doczekać odpowiadzi.
    Kocham Cię i weny:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg uwielbiam to ;D może dlatego że jakimś cudem przypomina mi to stylem Złośliwca, ale jest trochę inne ;D Może po prostu to przez cięty język i charakter "Marzeńci". Taka niby skrobota bliźniacza a dowalić potrafi chłopu! Podoba mi się, bo widać, że nie da sobie w kaszę dmuchać!
    Klingenthal, pamiętne Klingenthal.... chcę już (zapewne) kolejne miejsce i kolejny odcinek, bo musisz wiedzieć, że tu będę zaglądać ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Słodki Krzyś :) Ciekawa jestem, jak Marzena poradzi sobie z tą niesforną gromadką, dlatego z niecierpliwością czekam na rozdział drugi. Informuj mnie, proszę, o nowościach na GG: 8675263, lub na blogu: www.el--tiempo--de--ti.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jednocześnie zazdroszczę i współczuję jej takiego towarzystwa :P Tylu skoczków wokół siebie toż to marzenie! Pytanie tylko jak poradzić sobie z takimi oszołomami? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest moc, dlaczego nie uprzedziłaś mnie wcześniej o Tym opowiadaniu? Będę czytać na pewno a najbliższą godzinę spędzę w wannie z Twoim opkiem i nadrobię, ale zapowiada się genialnie. To jak skończę to poinformuję co i jak :D :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, hej! Bardzo dziękuję za komentarz na hiah-hiah. Zmotywował mnie do działania i podniósł na duchu, so thanks ;) Cieszę się, że całość Ci się spodobała. Chyba to dobre miejsce, aby oznajmić, iż akcja dopiero się rozkręca :D Będę informować, jakby co.Plus: Kraków to również moje miasto (z doskoku, ale zawsze), a niektóre trasy znane są mi niezwykle dobrze z autopsji. Mamy więc coś wspólnego ;D
    A teraz zachodzę w głowę, jak to się stało, że na Twojego bloga trafiłam dopiero teraz.. Przecież owa sytuacja zakrawa na czysty obłęd! Swego czasu poszukiwałam namiętnie skocznych opowiadań w sieci, lecz nie udało mi się natknąć na nic interesującego, a tu nagle zjawiasz się Ty i zapraszasz do siebie - teraz już na wspominki tegorocznego PŚ itd. Normalnie wola boska ;D Wróciły wspomnienia! Do teraz pamiętam, jak wielką radochę miałam, gdy Biegun wygrał konkurs w Klingenthal i utarł nosa innym nacjom. Dobrze, że kolo ma koło siebie barwną Manię, która nie dość, że operuje ironią niczym rycerz mieczem, to jeszcze zawsze jest we właściwym miejscu i o właściwej porze, aby ogarnąć kłopotliwe sytuacje ;)
    Oki, lecę nadrabiać dalej!
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D
    Gdybyś była zainteresowana, zapraszam też na [love--is--the--reason.blogspot.com] (opowiadanie skoczne o Polce, Polko-Holenderce, Austriakach i dramatach życiowych - piszę część Edith) oraz [nothing-is-indestructible.blogspot.com](opowiadanie świeżutkie, również skoczne, tym razem o Polko-Rosjance, Polakach i dramatach życiowych- piszę część Anastazji). Zapraszam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Spóźniona o 3,5 roku, ale jestem i ja! Świetny humor nocną porą bardzo propsuję i lecę czytać dalej 😄

    OdpowiedzUsuń
  12. Marzenka robi za psychologa, a Kamil za lekarza kadrowego?

    OdpowiedzUsuń
  13. Mańka to jest mój totalny spirit animal <3 XD
    Uwielbiam tę historię i twój styl pisania! Dlatego też, w związku z epidemią (czyt. ogromem wolnego czasu) wracam do początków i odświeżam sobie historię i przy okazji w końcu zostawiam komentarze (wybacz, zły nawyk czytania bez komentowania).
    Jest coś innego i przyjemnego w tym opowiadaniu, bo wątek romantyczny jednocześnie jest i go nie ma xd a przemyślenia, charakter i humor Marzeny to złoto i diamenty <333

    ps. pozdrawiam z twittera
    ps2. #teamMorgi

    OdpowiedzUsuń