piątek, 3 maja 2019

65. Krzyżyk na drogę

Są takie momenty, że mam ochotę wysłać ich wszystkich w kosmos. I mówiąc wszystkich, mam na myśli całą płeć przeciwną. Z kobietami praktycznie w ogóle nie mam do czynienia, więc mają mniej okazji do wkurwienia mnie. Choć fakt, że niektórym również wychodzi to wybitnie.
Jest już taka pora, że naprawdę aż się prosi, żeby iść spać. Ale oczywiście nie. Lepiej zwalić mi się całą bandą na łeb. Nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa, jakieś pół godziny temu poszłam się kąpać. W pokoju był wtedy tylko Dawid. Wyszłam z łazienki przed pięcioma minutami. W pokoju pojawiło się nagle pół tuzina chłopa więcej. I dwie gitary na dodatek. Ponieważ Pieter z Kotem postanowili uczcić podwójne polskie podium jakimś występem artystycznym. Proponowałabym raczej, żeby uczcili je jutrzejszym przyzwoitym występem w konkursie, ale to aktualnie przerasta możliwości Maciejki. Chwycił się więc za gitarę, a że Żyła również zawsze bardzo chętnie zrobi z siebie błazna, także postanowił poznęcać się nad naszymi uszami.
Nie no, dobra, i tak jest już mniejszy dramat niż choćby rok temu, ale nie zmienia to faktu, że wolałabym raczej spać niż tego słuchać. Tymczasem siedzę sobie po turecku na łóżku, odziana w piżamę, z ulubioną czekoladą polskich skoczków w dłoni. Chciałabym się położyć, ale oczywiście nie ma na tyle miejsca, gdyż swoje chude zady posadzili tu Szybki, Kot i Miszcz. I tylko ten ostatni wpadł na to, że ja się już nie zmieszczę, wobec czego kulturalnie kazał Kubie spadać na podłogę. Hierarchia w stadzie musi zostać zachowana.
Reasumując, powinnam się cieszyć, że w ogóle mam gdzie siedzieć, a nie narzekać, że nie mogę się położyć we własnym łóżku.
Wszyscy zamknęli mordy, z determinacją godną pozazdroszczenia usiłują rozkoszować się radosną twórczością duetu Kot & Żyła. Ja natomiast staram się esemesowo wyperswadować Kraftowi pomysł złożenia mi wizyty. Zajął biedaczek czwarte miejsce i wciąż jest mu przykro, a nie chce się Hayboeckowi wypłakiwać w rękaw, gdyż tamten nie wszedł do drugiej serii i nawet Stefan wyczuwa, że byłby to lekki nietakt.
Za to nie widzi problemu w przyjściu do mojego pokoju po godzinie dwudziestej drugiej. Zresztą nie on jeden.
- Chłopcy, weźcie się z łaski swojej udajcie w kimę - mówię, bo dotarłam do połowy czekolady, a pasowałoby, żeby coś mi zostało też na jutro. A wiem, że jak nie pójdę spać, to z nudów będę żreć.
Nie są specjalnie zachwyceni tą propozycją.
- Jeszcze jest wcześnie...
- No co ty, Marzenka...
- Niech chłopaki coś jeszcze zagrają...
- Ja bym włączył jakiś film...
- Przecież jutro możemy dłużej pospać...
Kto może, ten może.
- No akurat ja nastawiam budzik na siódmą. Ale proszę bardzo, wy się możecie przenieść do Piotrka i Maćka. Grać na gitarze albo w bierki, albo oglądać Titanica do czwartej rano.
I modlić się, żeby trener nie usłyszał, że jeszcze nie śpicie.
Entuzjazmu wielkiego wciąż nie wykazują, ale posłusznie wstają i jeden po drugim wychodzą. Zastanawiam się czy Dawid idzie z nimi, czy jednak zostaje.
No cóż. Idzie.
Krzyżyk na drogę.
Myję zęby, po czym zerkam jeszcze raz na telefon. Kolejny sms od Krafta.

Dopsze Mania. Idem spac, morze jutro wygrywam.

Morze.
Cholera, chętnie bym pojechała nad morze.
Stefan Kraft potrafi wzbudzać naprawdę ciekawe ciągi skojarzeń.
Na razie za oknem noc góry, śnieg i skocznie, więc też nie mam powodów do narzekań, ale wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, a trawa jest zawsze bardziej zielona po drugiej stronie płotu. A w ogóle to ciągnie nas do tego, co aktualnie nieosiągalne.
Chyba już powinnam iść spać, bo mi się faza filozofa włącza. Ewidentnie jestem już zmęczona.

Co się w tym Predazzo wyczynia to ja zupełnie nie ogarniam, ale wcale mi to nie przeszkadza. Wczoraj Dawid z Kamilem stali na podium, a dziś też sporo wskazuje na to, że może być nieźle.
Postanawiam zignorować fakt, że na pierwsze cztery skoki drugiej serii, trzy zostały wykonane przez Polaków. Istotne jest, że Dawid po pierwszej serii prowadzi. Oczywiście może to koncertowo zjebać, wcale bym się bardzo nie zdziwiła, ale jakoś tak w Engelbergu i w Predazzo czasem się nam przytrafiają cuda. Więc kto wie. Może akurat nie zjebie.
O, proszę, Piotrek się poprawił, powinien awansować o kilka miejsc.
- Wcale nie widać, że do pierwszej w nocy grał na gitarze - śmieje się Stefek.
Gryzę się w język zanim zaproponuję Huli, żeby może w takim razie też pograł na gitarze i mówię tylko:
- No. Rzeczywiście.
Skaczą kolejni zawodnicy, a w międzyczasie do mnie i do Stefanka dołącza Kot i Kruczek, który nie wiadomo czemu wciąż jeszcze koczuje pod skocznią. Jego dzisiejsza misja dobiegła przecież końca tak gdzieś po dwudziestu skokach pierwszej serii. Kadra włoska prezentuje niestety poziom umiarkowanie kazachski. I nic nie zapowiada poprawy. Ani pozostania trenera na następny sezon. Ale on sam nie wygląda na specjalnie zmartwionego tym faktem, więc ja też się nie przejmuję, mam ważniejsze sprawy na głowie.
O, teraz Kamil, skubany. Bycie mistrzem wszystkiego o czymś świadczy, co tu będziemy dużo mówić. Nie musi być w formie życia, żeby być groźnym. Co za gość.
Skaczą kolejni zawodnicy, Kruczek o czymś zawzięcie dyskutuje z chłopakami, ale ja jakoś nie mam ochoty się włączać w tę rozmowę. No bo o czym oni mogą gadać. O pozycji najazdowej albo o sylwetce w locie. To przecież ja i tak wiem, co oni mają do powiedzenia na ten temat. Znamy się nie od wczoraj.
A tymczasem skacze Kraft. Odległość dosyć frajerska, ale Kamila wyprzedza. Cholera jasna no, ta Szczurowiewiórka to za grosz taktu i wyczucia nie ma.
Nagle, nie wiem kiedy i skąd, po mojej prawicy pojawia się Skrobot.
- Jak przeczucia? - pyta.
Ale ja tylko macham ręką. Moje przeczucia są coraz gorsze.
Teraz Ryoyu. Też słabo, ale jemu przynajmniej nie dodali Bóg wie ile punktów za wiatr. Czyli Kamil już na pewno na podium, a więc mogę powstrzymać chęć mordu na pewnym niewinnym stworzeniu. Jeszcze by mnie obrońcy praw zwierząt dojechali i tyle bym z tego miała.
Ostatni frajer na górze został. Mam tylko nadzieję, że sobie krzywdy nie zrobi z wrażenia, bo jednak nie jest przyzwyczajony do skakania na końcu.
Rusza. Wybija się.
O nie wierzę.
Dołożył wszystkim dziesięć metrów.
- Kurde, Kacper Skrobot, trzymaj mnie - mówię słabo. - Czy mój brat właśnie wygrał konkurs Pucharu Świata?
- Wszystko na to wskazuje - śmieje się Kacper i zbija żółwika z chłopakami.
A ja jestem w ciężkim szoku. No bo niby Dawid ma medal olimpijski i nawet mistrzostwo świata, ale to wszystko razem z drużyną. Osiem równych skoków, bla, bla, bla... Żadnych wpadek, ale też żadnych fajerwerków być nie musi. A teraz... Teraz im serio dołożył.
Czy w tej sytuacji powinnam przestać mu ubliżać?
Cóż, może i powinnam. Ale nie mam zamiaru.
Ałaaa, cholera jasna! Dostaję z bara tak mocno, że mnie prawie przewraca. Oglądam się, co to za olbrzym mnie staranować chciał, ale okazuje się, że to tylko Kot leci na złamanie karku, żeby się ogrzać w blasku zwycięzcy.
Skrobot łapie mnie za łokieć, w ostatniej chwili powstrzymując mnie przed bliskim spotkaniem z barierką.
- Chyba naprawdę osłabłaś z wrażenia.
- No, albo Kot dostał owsików. Czy on jest normalny?
- Mam odpowiadać?
- Nie musisz.
A, no oczywiście, nawet z Kamilem Dawida podnieśli. Czego ten Kot nie zrobi, żeby się w kamerze znaleźć... A niechby się tak Dawid na nim mocniej oparł. Za ten mój bark cholerny. Ale to chyba ja bym Kotu musiała na ramieniu usiąść, żeby odczuł, nie taki kościotrup. Już trudno. Niech chociaż tyle radości ma, prawdopodobnie to jego jedyny kontakt z podium w tym sezonie.
Wreszcie kończą ten cyrk i podchodzą do nas. Już mam wydusić jakąś pochwałę, kiedy Dawid bez najmniejszego ostrzeżenia, za to uśmiechnięty od ucha do ucha, przytula mnie tak mocno, że aż mi odcina dopływ powietrza. Czy oni wszyscy się dziś uparli, żeby mnie życia pozbawić?
Następuje prowizoryczne ogarnięcie sprzętu, w międzyczasie jakieś szybkie wywiady i już lecimy wszyscy na dekorację. Słyszę tylko jak Małysz ciągle wszystkim powtarza no ja to się popłakałem i wygląda, jakby się zaraz miał od nowa popłakać.
Co za podium, Boże kochany.
Kraft się jak zwykle wpieprza między wódkę a zakąskę, a na dodatek jest wielce z siebie zadowolony. No jakoś mnie to nie dziwi. Ale też tak bardzo mi nie przeszkadza. Jeśli dwie trzecie podium zajmują nasi, to naprawdę tę trzecią jednostkę, nawet najbardziej ułomną, się zniesie.
Hymn tak pięknie grają, o rety. Zerkam ukradkiem na Małysza, faktycznie znowu mu się oczy spociły. Co za chłop. Mało w życiu wygrał, że go zwycięstwo jakiegoś Kubackiego wzrusza?
I już. Koniec. Teraz jeszcze chwila dla fotoreporterów.
- Uuu... ale ci się oczka błyszczą - śmieje się Skrobot, zaglądając mi w twarz.
- Pff... akurat - mrugam szybko kilka razy. - Lepiej sobie na Adama popatrz. Temu to się dopiero błyszczą.
- Tak, Marzenka, oczywiście.
- No tak.
- No dobrze, wierzę ci.
- Serio. Żeby mnie ruszyło, to by chyba Dawid mistrzem świata musiał zostać. Albo olimpijskim.
- Mhm. Jasne.
- Kurde no. Skrobot, nie denerwuj mnie.
- Ale ja już nawet nic nie mówię.
- No i dobrze. O matko.
- Co? Aaa... - Kacper spogląda w tym samym kierunku co ja.
Oczywiście, że Stefan Kraft musi się ze mną podzielić wrażeniami z konkursu.
- Ale szuper, nie? Mania, ty cieszysz, ja widzem! Sześśś, Kasper!
- Cześć - śmieje się Skrobot. - Ja już lepiej pójdę. Mam dużo pracy.
- Tak, musimy już iść - potwierdzam, ale ten zdrajca wyraźnie ma ochotę sobie ze mnie zrobić jaja.
- Marzenka, spokojnie. Możecie sobie porozmawiać. Ja się naprawdę wszystkim zajmę.
- Fajny ten Kasper - mówi Stefan, kiedy Skrobot już odchodzi, odprowadzany przez mój żądny mordu wzrok. - To jes twój chopak czy co?
Jezus Maria.
- Nie.
- Nie? - Stefan jest wyraźnie zdziwiony.
- Nie.
- Dziwni.
Sam jesteś dziwni.
Czuję, że telefon wibruje mi w kieszeni. Lepszej wymówki już nie znajdę.
- Przepraszam cię, ale muszę ode... brać - kończę z rozpędu, bo na wyświetlaczu pojawia mi się Thomas Morgenstern. Po co on niby dzwoni?
- Dobry, to mówimy później w hotel - poddaje się Kraft i bez większych protestów idzie sobie w pizdu.
Czyli w zasadzie teraz już nie musiałabym odbierać tego telefonu. Ale chyba jestem ciekawa.
- Halo?
- Cześć, Mania, świetny konkurs, gratuluję!
Matko kochana, wystrzelił jak z armaty.
- Hmm... dzięki. Z tego powodu aż musiałeś zadzwonić? Nie wystarczyło napisać? Ja tu jestem dosyć zajęta.
- A jednak odebrałaś.
- Tak. Postanowiłam, że ci trochę licznik obciążę. Pewnie ładnie zapłacisz za te gratulacje.
W sumie to nie wiem ile kosztują połączenia międzynarodowe, ale obstawiam, że jednak trochę więcej niż normalne. Może ludzie w Austrii nie mają tej świadomości, to wolę zawczasu powiadomić, żeby potem nie było na mnie.
- Pieniądze to nie wszystko.
- No, no, ale z ciebie filozof - prycham i decyduję iść wreszcie do naszego domku.
- A z ciebie jak zwykle szyderca.
- Absolutnie. Jestem dziś nastawiona niezwykle pokojowo do całego świata.
- Cieszę się.
- Spokojnie. Nawet jak bym gryzła i kopała, to przez telefon i tak nic ci nie zrobię.
- To fakt. Mocno uspokajająca świadomość.
- Od kiedy ty się mnie aż tak boisz?
- Od zawsze - śmieje się Morgi.
No cóż. Polemizowałabym.
- I dobrze - ucinam temat, bo jakoś mi się odechciało gadać. - Muszę już kończyć.
- Jasne, rozumiem. To do zobaczenia kiedyś tam.
O, właśnie dotarłam pod nasz domek.
- Do zobaczenia - rozłączam się i wchodzę do środka. Pasowałoby się w końcu wziąć do roboty.
__________

Nie zachwyca mnie ten rozdział.

6 komentarzy:

  1. Oki! To nadciągam, żeby Ci smutno nie było, choć pewnie już nie będę pierwsza (a może...?)
    Zacznę od końca [szok!]: ALE NAS ZACHWYCA TEN ROZDZIAŁ. Serio, tak było, nie kłamię. Tylko jakiś taki... krótki? Tzn bardziej niż ustawa przewiduje?
    A teraz wracam do początku:
    Czy te "momenty", Manieczko, to nie jest przypadkiem całe twoje życie, hm? A kobiety, jak to kobiety. Jak już zdenerwują to na ament. Facetom się to jeszcze jakoś wybacza. Jak czekoladki przyniosą. Albo jakiegoś zwiędłego badyla. Ale czkoladki, oczywiście, mają większy poziom skuteczności!
    Mania, czy ty się nadal łudzisz, że oni ci się kiedyś pozwolą wyspać?
    Zdążyłam zapomnieć o Kociej nomen-omen muzyce XD. A skakać to faktycznie mogliby jak z nut, no nie? A nie jakieś takie fałszywe telemarki odstawiać. Takie simmonnowe, o.
    Miszcz to jako jedyny wie, jak zdobyć wdzięczność Marzenki (no dobra, prócz Skrobocika, ale ten akurat wolałby zdobywać jej coś innego :P). Choć ja akurat wywaliłabym Kota, ale jak widać prawo dżungli działa i najsłabsze ogniwo wypada... choć jesli chodzi o punkty PŚ, to mój typ chyba byłby jednak abrdziej trafny :P.
    Ja myślę, że Krafcik tylko by dopełnił kuriozium tej sytuacji. Wpasowałby się idealnie, ale psychika Marzenki mogłaby tego nie znieść XD.
    O proszę. Stefan się wyrabia i zaczyna ogarniać podstawowe zasady empatii. No no, to się nazywa charakter development!
    Małe grzeczne skakajce chodzą spać o 22:00!!! Do łóżek, ale już!
    Bo Marzenka się nie wyśpi i będzie bardziej gderliwa niż zwykle. I Kacperkowi się oberwie :(.
    Ciesz się, Dawid przynajmniej nie będzie ci chrapała nad uchem, ot co!
    Awww.... morze. Też cem! Kraficku, coś ty narobił! To dopiero za 1,5 miesiąca :(.
    ...barzo ciekawe ciągi skojarzeń. A ten tekst to chyba specjalnie pdo grupę wsparcia Marzenki na TT? I nieoficjalny anty-fanklub S.K?
    Zmęczona Marzenka to filozoficzna Marzenka. Przynjamniej nikogo nie chce wtedy udusić, więc jest to nawet całkiem przyjazna Marzenka!

    Ojaaaa, Predazzo!
    ALE STAFANKA TO TY NIE TYKAJ! Robi co może, to nie jego wina, że ejst już skokowym emerytem!
    A Kruczek tam co? Już się szykuje do inwazji na kadrę kobiet?
    Poziom umiarkowanie kazachski XD. W skali od Polska do Kazachstan jak się dziś skakało? XD
    Kamil to Kamil. I kropka. I nawet przecienk, o!
    KRAFICKU WON. Oooo, Kacperek *.*
    (to się nazywa huśtawka nastrojów XD).
    Ryoyu klapnął, a Dawid huknął. A Marzenka nazywa Skorbota pełnym imieniem i nazwiskiem z wrażenia. Ja na jego miejscu bym to wykorzystała i powiedziała "I do", ale nie wiem czy byłoby to w jakikolwiek sposób prawomocne :P.
    Dawid im jeszcze pokaże... no nie? Marzenka na MŚ to chyba na zawał padnie :P. Odrobina wiary w brata, no helloł! W końcu geny dzielicie, nie może być aż tak pokrzywiony przy tak genialnej siostrze, no nie?
    (nie nie należy przestać mu ubliżąć, bo mu jeszcze palma odbiej czy coś. Jakby jeszcze kokosowa to byłaby pinacolada, ale czy warto ryzykować?).
    Kot dostał pecheł #potwierdzoneinfo. A do podiumzawsze można się przytulić po konkursie. Może nawet na nim spać, nawet nago jakby chciał, ale nie wiem co na to ochrona...
    To tak w kwestii kontaktu z podium (byleby niezbyt intymnym).
    Toć to zamach na życie Marzenki! A Skorbot? A Skorbot nic! Gdzie jej rycerz na lśniącym koniu? [właśnie sobie uświadomiłam, ze popełniłam taki skrót myślowy wczoraj i nie mogłam zrozumieć, czemu K. się ze mnie smiała '.']
    Co ten Małysz taka płaksa? Halo! Kryzys wieku średniego, czy jak?
    Kraft to zawsze jest nie na miejscu. Ktoś go w końcu rozdepcze. Przy jego wzroście jest to nawet całkiem rpawdopodobne. Wiem co mówię, mnie się zdarza, a ilość centymetrów dzielimy niestety (przynajmniej jeśli chodzi o ten wymiar).

    cdn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [troszku mi brakło]

      MARZENKO NIE WĄTP W BRATA SWEGO ALBOWIEM MASZ JENO JEDNEGO. I trzeba go kochać i wspierać, czy coś.
      Karzenka! Albo Macperek, nadal nie zdecydowałam :P (oba brzmią okropnie, czy oni mogą dostać inny ship, który nie bedzie brzmiał jak krzaczory albo macanki? #teamJemioła postuluje o oficjalny ship dla nich!).
      Wszyscy kochają Krafta, jak widać...
      Kacper wie kiedy się ewakuować... Ty uważaj, bo ci jeszcze Krafcior Marzenkę ukradnie i tle będzie z Macperka :( Będzie Stania (co również nie brzmi najkorzystniej, ale trudno).
      ALE NIE. JEDNAK KOCHAJMY KRAFTA, BO ON JEDEN ZADAŁ WŁAŚCIWE PYTANIE. No, on to jednak trochę tę Marzenkę zna. Nawet lepiej niż ona siebie zna, ot co. POLAĆ MU.
      Tak, to bardzo DZIWNI że oni nie są parą. Ile to już lat, Asiku? Ile?
      No toś pojechała z tym Morgim! Więcej amantów na raz się nie dało?! Już od dawma nie shipuję, ale zwykłam shipować, kiedy miał jeszcze wszystkie wspomnienia na właściwym miejscu. A teraz niech spada na dawidową palmę zrywać kokosy (po namyśle... to również nie brzmi najlpiej.). To jest an swój sposón urocze i on PRAWIE znią FLIRTUJE, czy mnie oczy mylą? Moje własne osobiste (choć bez okularów wyjątkowo, bo robię trening mięśni krótkich oka)?
      No, do pracy rodacy. A my do pisania, Asiku!
      Choć ja akurat to powinnam się do egzaminów uczyć. Czy coś.
      Buziaki i nie narzekaj na Manię, bo Mania nigdy nie zawodzi. Jakby mogła?!
      E_A

      Usuń
  2. No i pięknie jak zawsze :D
    Dla mnie Kraft jak zwykle wszystko zgarnia, ta szczurowiewiórka jest tak urocza, że aż sama gęba mi sie cieszy ;) oprócz tego fajnie przypomnieć sobie te super momenty z zimy :D
    Pozdrawiam i dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro mało brakowało, żebyś wysłała Mańkę promotorce, to znaczy, że Mańka jest dla Ciebie bardzo ważna. Tym optymistycznym akcentem, chciałam rozpocząć komentarz, bo że czytelniczki ją kochają to nie ma żadnych wątpliwości, ale Tobie trzeba od czasu do czasu przypominać jaka jest ważna dla świata. Taka jedyna bohaterka w swoim rodzaju. No.

    W każdym razie po pierwszym zdaniu widać już, że sezon w pełni. Nie wiem czy w środku lata tak by chętnie wykluczyła kobiety z listy osób do wysłania na księżyc. W końcu jest Izunia ze swoją sałatą, kiełkami i koleżankami, które o ile rozumiem pożądają Kacperka (ale ciągle nie mogę rozgryźć czy Mania jest o to tak tyci tyci zazdrosna, czy ją to niebywale śmieszy, myślę że to kwestia do głębszego rozważenia przez #teamjemioła). A nawet gdyby nie było Izuni... To Mańka przecież nie przeżyłaby w świecie rodem z jakiejś nieszczęsnej seksmisji. Wyobraźmy sobie, że wszystko co żyje dookoła niej maluje paznokcie, albo nosi biżuterię. No siły nie ma. A poza tym wykluczenie rodzaju męskiego spowodowałoby także brak męskich t-shirtów, co wydaje mi się decydującym argumentem w sprawie. Cóż, może i do innych celów niż większości z nas, ale Mańce jak każdej kobiecie faceci są jednak potrzebni. W ogóle to będzie uwaga nie bardzo na temat, ale jak oglądałam ostatnio zdjęcia z prawdziwego ślubu Dawida, to oczywiście wypatrywałam odruchowo na fotach Marzenko i tak stwierdziłam, że prawdziwa bratowa, się by jej bardziej od Izuni podobała. Ale widać w jej świecie musi być nawet w takim względzie ciężej niż w prawdziwym. Albo w sumie tylko pod takim, bo panowie są raczej przedstawieni wyjątkowo realistycznie. Nie mówiąc już o Szczurowiewiórce, bo jakoś ciężko mi ją zaliczyć do ogólnego grona osobników płci męskiej.

    Zwalanie się do pokoju i wątpliwej jakości występy muzyczne to już raczej w tej kadrze chleb powszedni. Ja się tylko dziwię czemu Manieczka jako szanowany i wieloletni członek sztabu nie zażądała jeszcze własnego pokoju, bez brata. Jako jedynej kobicie w sztabie by się jej chyba należało. Oni by sobie wtedy mogli huczeć i buczeć do woli, a ona czytała by książki, jadła czekoladę, bez nadprogramowych osób do poczęstowania i miała święty spokój. A tak z innego punktu widzenia... Aż dziwne, że nikt z tego stada latających gamoni, nie zaproponował jeszcze żeby ją ulokować z Kacperkiem. To by było bardzo w ich stylu, w ten sposób jakoś pokoje ustawić. A pierwszego typuję Dawida. On zawsze potajemnie, ale chyba widział w Skrobocie dobry nabytek dla rodziny.
    I oczywiście, zrzucenie Kuby to szczyt ich pomyślunku. Bo na pewno jeden chudy zad mniej sprawi, że Mańka się da radę położyć i zasnąć. Nawiasem mówiąc mogłaby się nauczyć spać na ich kolanach. Może by ich to speszyło i doszliby do wniosku, iż czasem warto wyjść z nieswojego terytorium...
    Ooo. I w prawdzie nie mamy wiewióry, ale już mamy ślad wiewiórczy w postaci smsa. Niech ona się cieszy, że pisze czy mógłby przyjść (a ona zbywa go tak dobrze, że chyba jeszcze nigdy tak naprawdę nie przyszedł xD), a nie po prostu wbija. Raczej nie widzę większych szans żeby nikt z tej całej bandy go nie wpuścił do środka.
    A jak Dejvi z nimi wyszedł, to Mania mogła się zemścić za sławną historię z przenoszeniem łóżek i jemu zamknąć przed nosem, włożyć słuchawki do uszu i zasnąć. Koledzy by go zlali, bo nikt by mu nie chciał otworzyć w nocy i sam by musiał prosić Auty o gościnę, to by się nauczył co i jak.
    I Mańka niech uważa, bo jeszcze wiewiórka kiedyś zrozumie jakie morze pisze się przez 'rz' i nie ogarniając kontekstu 'rozmowy' jaką prowadzili, stwierdzi że się umówili na wspólne wczasy nad Bałtykiem. A gryzonia sypiącego piaskiem w twarz, używającego grabek i kruszącego wszędzie orzeszkami z karmelem (rany nie wiem skąd mi się wzięły nagle te orzeszki, ale to zdecydowanie bardzo zła myśl o godzinie 23 i w środku rygorystycznej diety, więc nie kontynuujmy :P) raczej jej nie polecam. Przy szczurowiewiórkach należy uważać na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. ‘Czy w tej sytuacji powinnam przestać mu ubliżać'? – pytanie jest dość mocno retoryczne bo Mania i tak nie przestanie, ale w zasadzie coraz poważniej się zastanawiam jak ona to Seefeld przeżyje. Rzucił mu, że 'niby skocznia normalna ale konkurs popierdolony' więc się nie liczy, czy co zrobi? Na pewno będzie ukrywać wzruszenie i udawać, że jej to nie rusza. No jak to Mańka. Bo jeszcze złotem Kamila się wypadało rozczulić. Ale brata głupka już absolutnie nie.
      'Czy Kot dostał owsików?’ – ona już serio nie ma się czym zajmować. No mówię, niech go weźmie za rączkę i zaprowadzi na badania na obecność pasożytów jeszcze.
      Zdania o jednostce ułomnej nie będę już komentować, ale wiedz, że serduszkuję je w myślach bardzo, bardzo mocno.
      Myślę, że ta jednostka sama bardzo dobrze już wie, że jest 'dziwni'.
      A ten Morgi to nie wiem co wyprawia. Jakoś o niej długo, długo, długo nie pamiętał, a teraz nagle znowu tu telefon, tu napaść w hotelu... Znowu coś do Mańki ma? Ona tradycyjna góralka, żonaci jej nie interesują. Rozwodnicy raczej też. Więc nie masz już chłopie czego szukać.

      Koooooocham. I czekam niecierpliwie na ‘wielka lampa w Zakopane' <3
      PS2. Jakiś krótkawy ten komentarz wyszedł. Poprawię się :P

      Usuń
  4. „Proponowałabym raczej, żeby uczcili je jutrzejszym przyzwoitym występem w konkursie, ale to aktualnie przerasta możliwości Maciejki. Chwycił się więc za gitarę, a że Żyła również zawsze bardzo chętnie zrobi z siebie błazna, także postanowił poznęcać się nad naszymi uszami.” – Kot i Pat, Pat i kot, kot i Pat – przyjaciele od laaaat… Oni wszystko muszą robić razem, no nie ma zmiłuj.

    A kto by nie chciał nad morze? To było jeszcze za czasów, kiedy wszystko można było… wspaniały okres w historii ludzkości…

    „- Kurde, Kacper Skrobot, trzymaj mnie - mówię słabo. - Czy mój brat właśnie wygrał konkurs Pucharu Świata?
    - Wszystko na to wskazuje - śmieje się Kacper i zbija żółwika z chłopakami.
    A ja jestem w ciężkim szoku. No bo niby Dawid ma medal olimpijski i nawet mistrzostwo świata, ale to wszystko razem z drużyną. Osiem równych skoków, bla, bla, bla... Żadnych wpadek, ale też żadnych fajerwerków być nie musi. A teraz... Teraz im serio dołożył.
    Czy w tej sytuacji powinnam przestać mu ubliżać?
    Cóż, może i powinnam. Ale nie mam zamiaru.” – Tośka jak malowana! To znaczy z rozdziału, który już chyba światła dziennego nie ujrzy.

    Ja wiem, że większość uznałaby rozmowy Mańki i Skrobota za rozmowy o „dupie Maryni”, ale uwielbiam ich dialogi. Ktoś mógłby powiedzieć, że Morgi łatwiej łamie Maniusię, ale wydaje mi się, że Skrobot robi to w lepszym stylu, bo nie zmusza jej na jakieś kawki czy ciastka. On ją zna, wie, kiedy woli, żeby milczał, wie, w czym dochować tajemnicy… żyją z sobą w pełnej czekoladowo-kawowej symbiozie. I chociaż ich od siebie „oddalasz”, to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zbliżą. Choćby i za 20 lat.

    „- Fajny ten Kasper - mówi Stefan, kiedy Skrobot już odchodzi, odprowadzany przez mój żądny mordu wzrok. - To jes twój chopak czy co?
    Jezus Maria.
    - Nie.
    - Nie? - Stefan jest wyraźnie zdziwiony.
    - Nie.
    - Dziwni.” – I widzisz, widzisz?! Nawet KRAFT wie! WSTYD I HAŃBA! Jako członkini #TeamuJemioła postuluję o zaprzestanie morgensternowskiej farsy i skupienie się na rzeczach ważnych, tzn. prawdziwej miłości Jedynej Słusznej Pary, tj. Kacperka i Manieczki.

    I zdania swojego nie zmienię, i o.

    OdpowiedzUsuń