piątek, 25 listopada 2016

46. Kiedy będą te kiełbaski?

Mam wrażenie, że przez ostatnie dwa tygodnie przejechaliśmy wzdłuż i wszerz (tu akurat za wiele do jeżdżenia nie ma) całą Norwegię, nasmarowałam trzy tysiące par nart, wypiłam cysternę kawy, nie rozstając się ani na krok z prognozą pogody, a chłopcy w międzyczasie oddali w cholerę skoków i zdobyli łącznie jakieś pięćdziesiąt punktów. Dzięki za owocną współpracę. Na dobicie przeciwnika Hofer zaraz po tym maratonie wysłał nas wszystkich na koło podbiegunowe. Do Finlandii, znaczy się. Zdążyliśmy wrócić do domu na całe półtora dnia, więc spędziłam ten czas na robieniu prania na kolejny wyjazd, zajmowaniu się wieczorem Mańkiem, żeby jego stęsknieni rodziciele mogli wybyć do jakiegoś kina czy gdzieś, i zaraz potem znów praniem, bo mój mały ziomek raczył ulać wprost na mój ulubiony Skrobotowy podkoszulek. A bez niego nie wyobrażam sobie wyjazdu do Finlandii i Kazachstanu. Bez podkoszulka, a nie małego ziomka. Ani tym bardziej Skrobota. No dobra, bez tamtego ostatniego też sobie nie wyobrażam. Sama nie jestem niestety w stanie ogarnąć sprzętu tych wszystkich debili, No. A potem przylazł jeszcze Titus, ale szybko go spławiłam, bo walizka się sama nie spakuje. I tyle. Moje pasjonujące życie obfituje w takie emocjonujące wydarzenia.
Finlandia. Lubię ją oczywiście. Ale raczej w wersji emmm.... płynnej. I tylko takiej. Nie no, jasne, dzięki za świętego Mikołaja, renifery i te inne pierdoły, ale, jak słowo daję, przebywanie w tym kraju powoduje w człowieku nastroje depresyjne. Choć i tak wolę Finlandię od tych wszystkich Szwabolandii.
A propos. Kraft zachowuje się jakby obchodził jakieś święto narodowe albo inne urodziny, a to tylko Hayboeck wygrał trzy z trzech indywidualnych konkursów w Finlandii. Szanuję. Rzecz jasna Hayboecka, nie Krafta. Z tego wszystkiego Szczurowiewiórka nawet nie przeżywa aż tak bardzo faktu, że Kot postanowił, dla zachowania życia i samochodu, jednak zrezygnować z fuchy pana instruktora. Całkiem niezłą tymczasową wymówką było niezałapanie się do składu na Finlandię. W ogóle mogłabym podejrzewać, że specjalnie jeszcze gorzej ostatnio skakał, żeby mieć większą pewność, że się na jednych zawodach z Kraftem nie znajdzie, ale z drugiej strony przyjaciel jego największy, Piotrek Żyła, do Finlandii poleciał (Pietrek i Finlandia - to zestawienie nie może być dziełem przypadku), a dla niego Maciejka jest gotowa na wiele poświęceń. Wnioski są więc proste - Kot jest w chujowej formie niezależnie od okoliczności. Ale najwyraźniej nie w aż tak chujowej, żeby wycieczki do Kazachstanu nie zaliczyć.
No i faktycznie. Jakimś cudem kwalifikacje ta sierota wygrywa. Nie wiem i nie pytam jak to się stało. Po prostu mu narty przed konkursem porządnie smaruję, żeby był trochę mniejszy blamaż, jak się po raz kolejny potwierdzi, że nasi w kwali to może umieją, ale w konkursy na pewno nie.
Do blaszaka wchodzą Wolny ze Stękałą i szczerze mówiąc, to mi jakoś dziwnie. Nie umiem się przyzwyczaić do tych nowych. Taki Titus na przykład, może i debil patentowany, ale jednak znany i oswojony w miarę. A z tymi młodymi to się w ogóle nie da gadać. Zaraz się okaże, że jednak wolę, jak mi ktoś dwadzieścia cztery na dobę brzęczy za uchem jakieś farmazony. Ja się chyba naprawdę starzeję. Na szczęście zaraz po nich wbija Piotrek, więc się od razu jakoś bardziej swojsko robi.
- Cześć, Marzenka, hehe. Maciek to se chyba normalnie dzisiaj konkursa wygra.
Chyba nie. Ale nie będę mu burzyć marzeń. Kot sobie sam z tym poradzi.
- Ale fajnie se tak z wami gdzieś pojechać - szczerzy się Piotrek i ładuje swą dupę szanowną na ławeczce koło mojego stanowiska pracy.
- Przestań siedzieć na nocniku w trakcie dojazdu do progu, to może częściej będziesz się do busa kadrowego ładował.
- Yyy... że co?
- A widziałeś kiedyś z boku swoją pozycję dojazdową?
- A pewnie, że widziałem. Co żem miał nie widzieć.
- No właśnie. I jak ona twoim zdaniem wygląda?
- Oryginalnie - stwierdza z dumą Piotrek. Cóż, nie sposób się z tym nie zgodzić.
- Ty nawet bez tego jesteś wystarczająco oryginalny, więc może zacząłbyś skakać jak człowiek?
- Ale mnie się tak podoba - wyskakuje ze swoją żelazną logiką Piotrek.
- A stan konta po zajęciu czterdziestego miejsca w Kontynentalu też ci się podoba?
- Pfff... Nie tylko pieniądze się w życiu liczą...
- Nie no, jasne. A jak...
- Cześć, wszystkim - do środka wbija Skrobot, pieprzony promyczek słońca na tej kazaskiej ziemi.
Z kąta mruczą coś w odpowiedzi Wolny ze Stękałą, nawet głów znad tych swoich srajfonów nie podnoszą. Za to na Piotrka jak zwykle można liczyć.
- Cześć, Kacper. Marzenka mnie znowu terroryzuje, hehe.
- No świetnie. Skrobot, może byś się nartami zajął, a nie włóczysz się nie wiadomo gdzie i po co.
- Oj, kobieto. To brzmi jak tekst żony, z czterdziestoletnim stażem, do męża, który wraca do domu o drugiej w nocy. Gdzie twoja patelnia? I kiedy zapytasz czy byłem w pośredniaku?
- Uhuhu, dowcip ci się wyostrzył. Nie martw się, nartą mogę ci zasunąć lepiej niż patelnią.
- Co żeś Mania taka brutalna dzisiaj? - dopytuje się Piotrek, a Skrobot oczywiście spieszy z odpowiedzią.
- Dawno cię nie było, to zapomniałeś, że ona zawsze taka jest. Nic nadzwyczajnego.
- Racja - przytakuję - jak się dalej będziecie tak starać, mogę wejść na zdecydowanie wyższy poziom wkurwu.
- A ja żem kiedyś myślał, że to moja żonka ma charakter wybuchowy. Dobrze, że męża nie masz, Marzenka, bo chyba by długo nie wytrzymał.
- Te, specjalista do spraw rodziny, mam ci przypomnieć, czyje dziecko kostkę do kibla zeżarło?
- E, nie musisz, bo ja pamiętam. Moja córka przecież. Głupie te dzieci.
- Tak, inteligencję chyba po tatusiu odziedziczyła.
- Marzenka! - a tak, to oczywiście Skrobot się znów uaktywnia. - Piotrek, idź ty się już rozgrzewać. Kuba, Andrzej, tak samo! Hej, głusi? Wypad na rozgrzewkę.
Ciołki z wielkim bólem rozstają się z telefonami i idą za Panem Siedzę-Na-Nocniku, a Skrobot zajmuje swoje stanowisko i bierze się do roboty.
- Marzenka, nie naskakuj tak na Piotrka - mówi wreszcie. - Ja z nim ostatnio rozmawiałem i on się naprawdę przejmuje swoimi wynikami.
- No fantastycznie, że się przejmuje - zgadzam się. - Tylko gówno z tego wynika. Jakby w końcu zrozumiał, że szuranie dupą po rozbiegu zmniejsza jego prędkość o trzy kilometry na godzinę, to może cała Polska by na tym skorzystała.
- Marzenka...
- Kurde, Kacper! Przecież on ma taki potencjał!
- No ja wiem, że ty byś chciała pomóc, wstrząsnąć nim czy coś. Tylko że jak ty nim zaczniesz wstrząsać, on się weźmie i w sobie zamknie.
- To ja muszę chyba zupełnie przestać z nim gadać. Bo inaczej mi się coś wielce niestosownego wymsknie. Tylko w takim razie to ja niedługo będę musiała sama ze sobą gadać, bo tego urażę, tamtego przerażę, a jeszcze kolejnego zjem żywcem. Tych nowych debili to ja nawet nie biorę pod uwagę, bo oni tylko ze swoimi telefonami gadają, ale...
- Marzenka...
- Nie no, naprawdę. Weź mi zorganizuj jakiegoś podręcznego idiotę, do którego już przez tyle lat jestem przyzwyczajona, jakiegoś Ziobro czy innego Titusa, oni się tak łatwo nie urażają, za głupi na to są, bo inaczej...
- Wredna babo.
- Słucham? Ty też jakimś magicznym sposobem poczułeś się urażony? Przecież jeszcze nawet nie...
- Okres ci się zbliża?
Zastanawiam się intensywnie.
- Ty, wiesz, że całkiem możliwe? Ale w ogóle mógłbyś nie zmieniać tematu? Ja się naprawdę poważnie martwię o ogólną formę naszej kadry, co prawda w tym sezonie i tak się nic nie zmieni, ale obawiam się, że po sezonie i tak jedyne, co się zmieni to trener. A wyniki pewnie....
- Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę zamknąć ci usta.
- No jasne. Ja się mogę nie odzywać, ale czy naprawdę myślisz, że dzięki temu Piotrek albo Kamil, albo chociaż Murańka poczuje się nienękany psychicznie i będzie lepiej skakać? Bo mnie się wydaje...
- A mnie się wydaje, że potrzebujesz czekolady. Dużo czekolady i ewentualnie herbatę wiśniową. Ale co ja wiem o życiu.
- No... dobra. Możemy negocjować. Czekolada za milczenie. Powiedzmy pół godziny. Tylko jakąś dobrą masz załatwić. Ja jestem twarda zawodniczka. Byle Terravitą mnie nie spławisz.

Zawody w Polsce są o tyle pozytywnym zjawiskiem, że odbywają się w Polsce. Więc częściej słyszę język polski niż niemiecki, śpię w domu, a nie w hotelu i mogę być dobrą ciotką dla Mańka. Tyle z pozytywów. Z negatywnych spraw: trzy razy więcej nart do smarowania, trzy razy więcej debili, którzy szukają skarpetek albo potrzebują darmowej porady sercowej i trzy razy więcej żenujących dziennikarzy, którzy spodziewają się, że wyciągną ze mnie Bóg wie jakie newsy.  Skoczkowie tacy interesujący. Wow. Uszanowanko. Naprawdę nie sądzę, żeby czyjeś życie mogła ubogacić informacja, że żona zawsze pakuje Murańce na zawody Smectę. Zresztą jak się patrzy na jego minę przed skokiem, to w sumie nic dziwnego. Ale żeby to miała to być sprawa wagi państwowej to nie powiem.
Aha, z negatywów jeszcze. Jakoś tak zawody w Polsce mijają pięć razy szybciej od tych w Szwabolandii. I na dodatek zaraz po nich znowu do tejże Szwabolandii jedziemy. Ale jak już te frajerskie zawody odhaczamy - zostaje tylko Planica.
Tu jest cudownie. Wszyscy wszystko mają w dupie, świeci słońce i można się nażreć. Czy ja jestem w raju?
- Kiedy będą te kiełbaski? - nudzi Piotrek i jak urzeczony wlepia gały w grill. Bezpieczniej by chyba dla niego było, gdyby czasem takim wzrokiem swoją małżonkę obdarzał. Ale nie, tylko żarcie widzi, a Justyna stoi obok, kiełbasy odwraca i śliwowicę do kieliszków rozlewa.
- Jak się zrobią, to będą. Laski, chodźcie tu. Nam też się coś od życia należy.
Ja tam specjalnie nie oponuję, jak mi ktoś proponuję alkoholizację, ale widzę, że nie wszystkie na tyle zorientowane są. Kocia laska wykazuje w tym momencie poziom ogarnięcia Murańki.
- Ej, Kasia, chodź no tu!
- Co? - płoszy się dziewczę. - E, nie. Ja dziękuję.
- Marzenka, czy ona na pewno jest pełnoletnia? - pyta na boku Justyna.
- No chyba. Dwadzieścia lat ma. Czy tam dwadzieścia dwa. Nie pamiętam dokładnie, ale dwójka z przodu.
- To co ona taka dziwna?
- Oj, już jej daj spokój. Pijemy wreszcie?
Ale Justynie znowu się coś przypomina.
- A co z tą dziewczyną Skrobota?
To jest dopiero dobre pytanie.
- Co, co, co? - do akcji wkracza Ewa Kamila i ciągnie ze sobą Stefankową Marcysię. - Jaka dziewczyna Skrobota?
- A ja wiem? - wzruszam ramionami. - Przywiózł jakąś lasię ze sobą. Znaczy zdaje się, że ona razem z Kasią przyjechała.
- I już biedne dziewczę na swoją stronę przeciągnęła? A to cwaniara - Ewa robi zaciętą minę.
- Znaczy... jaką swoją stronę?
Dlatego właśnie zazwyczaj otaczam się facetami. No dobra, taką mam pracę, ale gdyby nie to, i tak wolałabym przebywać w męskim towarzystwie. Ich przynajmniej czasem rozumiem. A laski rzucają jakieś aluzje, ja nie czaję, rozmawiają o lakierach do paznokci, mnie to gówno obchodzi i umawiają się na wspólnego fryzjera, a ja sama podcinam moje kudły. Jak mi się przypomni. A czasem tępymi nożyczkami, jeśli innych nie znajdę. Nie nadaję się na kobietę i już.
- No, Marzenka... - mówi poufale Marcysia. - No przecież jeśli ta dziewczyna bierze się za praktycznie zajętego faceta, to co ona sobą reprezentuje?
Ja to chyba jestem sto lat za murzynami.
- To Skrobot był zajęty?
Po twarzach dziewczyn przemykają uśmieszki.
- Eee... coś w tym rodzaju - mówi wreszcie Justyna. - Jakby ci to powiedzieć...
- Ja wiem, jak to powiedzieć - przerywa jej Marcysia. - Marzena, on by dla ciebie na głowie stanął, gdybyś tylko kiwnęła palcem.
A. Aha. Dziękuję za informację, co mam z nią zrobić?
Znaczy nie no, dobra, ja wiem, że on miał wobec mnie jakieś dziwne zapędy, ale chyba mu już przeszło, nie? Zresztą skoro jakąś laskę sobie wziął do Planicy, to chyba nie ma już o czym mówić, prawda?
- Yyy... to może pijmy.
- Pijmy - zgadza się Justyna. - Za baby. Zwłaszcza te totalnie niedomyślne.

Koniec sezonu. Nie będzie za czym tęsknić, szczerze mówiąc. Poza trenerem, dla ścisłości. No bo przecież nie wiadomo, kogo Apollo sobie teraz wymyśli, czy nie uzna na przykład, że potrzeba nam świeżej myśli szkoleniowej z Rumunii. Albo innego Kazachstanu. No nie wiadomo. Po Apolloniuszu można się wszystkiego spodziewać, zwłaszcza od czasu, kiedy postanowił zrobić z siebie pajaca drugiego Ibisza, bo poleciał na laskę, która mogłaby być jego córką.
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że nie jest mi niemiła wizja kilku miesięcy bez latania jak kot z pęcherzem po krajach okupowanych przez brać niemiecką. Jak człowiek musi znosić Krafta praktycznie non-stop przez cztery miesiące, potem docenia takie drobne uroki życia poza sezonem.
No dobra, tym razem jakimś cudem udało mi się dopiąć torbę. Muszę to zaznaczyć na czerwono w kalendarzu. Albo nauczyłam się wreszcie składać ubrania, albo Skrobot zajebał mi kilka podkoszulków. Nie jestem jeszcze pewna, która opcja jest bardziej prawdopodobna. Zarzucam torbę na ramię i wychodzę z pokoju.
I równocześnie prawie rozdeptuję Kasię, która siedzi u mnie na wycieraczce. Czy jej się udzieliło jakieś upośledzenie umysłowe od Kota?
- Co ty robisz, dziewczyno?
- Martwię się - pada zwięzła odpowiedź.
- Świetnie, a czy musisz to robić pod moimi drzwiami?
- Nie... - Kasia podnosi się z podłogi - ale zastanawiam się, czy mogłybyśmy porozmawiać.
Nie dostrzegam tu żadnej logiki i nawet nie próbuję jej szukać.
- Mogłybyśmy. Tylko że jakby w przeciągu najbliższych pięciu minut powinnam stać przed hotelem.
- Ach, no dobrze... No bo... hmm...
- Mówisz czy nie? - ja przepraszam bardzo, ale ja mam już przed oczami tylko i wyłącznie wizję powrotu do domu i wakacji. A Kasia stoi i stęka, zamiast przejść do rzeczy.
- Bo wiesz, przytyłam ostatnio... Nigdy nie byłam może jakaś najpiękniejsza i...
- Weź ty Boga nie obrażaj, dziewczyno.
- Co? Aha, no dobrze. No i wiesz... - Kasia ścisza głos - spóźnia mi się okres. Co prawda czasem mam nieregularnie, ale jeśli już, to zawsze szybciej. A teraz jest już kilka dni po terminie i... nic.
Czemu mnie to śmieszy?
Może sam fakt, że Kot mógłby spłodzić potomka wydaje się wysoce niestosowny. Chociaż skoro nawet Murańka jest ojcem...
- Robiłaś test?
- Yyy... proszę?
Mam ochotę strzelić fejspalma.
- Ciążowy!
- A! Aha. Nie... Boję się.
Słodki jeżu na bananie.
- Czyli masz zamiar czekać aż brzuch ci urośnie do wielkości arbuza, żeby się upewnić?
- Nie no, ale... Marzena - Kasia podnosi na mnie załzawione oczy. - Przecież my się nie nadajemy na rodziców.
Przez grzeczność nie zaprzeczę.
- Murańka też się nie nadaje. A jest. I żyje. I, co dziwniejsze, jego dziecko też jeszcze żyje. Może to dlatego, że głównie Agnieszka się nim zajmuje.
Podziwiam tę dziewczynę. Mieć w domu dwóch Klemensów i nie zwariować? Przecież to brzmi prawie jak wizja Apokalipsy.
- Co mnie obchodzi Klimek... kiedy mam Maćka - Kasia macha zrezygnowana ręką. - On jest niestabilny emocjonalnie. Wystarczy, że fryzura nie chce mu się ułożyć, a on już wpada w otchłań rozpaczy. Wystarczy, że ktoś skrytykuje jego zdjęcie, a on ogłasza, że to koniec jego kariery, bo nie będzie się mógł już więcej pokazać publicznie. Wystarczy, że...
- Wystarczy. Słuchaj, nie mam czasu na gadanie o pierdołach...
- To nie są pierdoły! - oburza się Kasia.
- Owszem, dziewięćdziesiąt procent problemów Kota to są pierdoły. Nie on pierwszy i nie ostatni, który się na ojca nie nadaje.
- To nie tylko on. Ja też...
- Tak, wiem. Ty też się na matkę nie nadajesz. Ale jeśli się okaże, że zrobiliście sobie małego kiciusia, to mleko się już i tak rozlało, że tak sobie pozostanę przy tej uroczej przenośni, i trzeba będzie je jakoś posprzątać. A koty mleko lubią, więc Maciek ci pomoże.
Kasia patrzy na mnie jak na nienormalną i ja się jej wcale nie dziwię. Chyba się za dużo Titusa nasłuchałam. Jeszcze sama zaraz zacznę poezję tworzyć, nie daj Boże.
- Dobra, koniec tego, bo zaczyna mi na mózg padać. A poza tym mam zamiar dziś wrócić do domu busem, z całą kadrą, a nie na nogach, więc z łaski swojej zejdź mi z drogi, kobito. I do apteki idź. I test kup, potem go zrób, a potem podziel się z Kotem dobrą nowiną. Albo i nie. Zależy, co ci wyjdzie. I już nie jojcz, że ty na bycie matką nie jesteś gotowa. Maryja też nie była, a popatrz jak sobie poradziła. Nie zawsze z tego musi wyjść totalna katastrofa.
Chociaż z Kotem w roli ojca prawdopodobieństwo katastrofy jest jednak dość wysokie.
__________

Wracam po ponad miesiącu, wolę nawet nie sprawdzać, ile dokładnie czasu minęło. I wcale się nie zdziwię, jeśli zniknęli mi wszyscy czytelnicy. Bo to, co się ostatnio działo z moim pisaniem to jest jakaś kpina. W tym tygodniu udało mi się skończyć ten rozdział, nie wiem właściwie jakim cudem, ale jest. Co prawda dziś zaczął się nowy sezon, a ja Wam prezentuję zakończenie poprzedniego, ale obstawiam, że jeszcze ze dwa rozdziały i przejdę do aktualnego. Choć nie wiem, czy wen będzie miał akurat ochotę ze mną współpracować czy też nie. Marudny jak baba w ciąży. Albo z okresem. Dajcie znać czy ktokolwiek jeszcze tu zagląda. Buziaki! :*

13 komentarzy:

  1. Piękny wstęp, przejechali pół świata, lista zadań wykonanych nie mieści się na kartce A4 a oni: "zdobyli łącznie jakieś pięćdziesiąt punktów". Maniu tęskniłam.
    Hej Maniek! Bez takich! Brudzić to ty możesz łachy ojca swego a nie koszulki Kacpra, to świętość Marzenki. Do poprawki młody, następnym razem pluj na tatę.
    Nie no płaczę. Biedny Stefcio nic takiego nie zrobił Maćkowi na lekcji jazdy, że taką ucieczkę wybrało Kocię. Dobrze, że Michael odwrócił uwagę Krafta od samochodów. Musimy mieć na uwadze to, że Misiek wiecznie wygrywać nie będzie a wtedy zacznie się poszukiwanie następnego frajera do nauki :D
    Kurcze no... Zrobiło mi się żal Piotrka, Mańka go opierdziela na dzień dobry. Typowo... Zawsze możemy liczyć na księcia, który zamiast ratować z opresji damę ratuje Piotrka xD Witaj Kacperku, witaj dostawco czekolady :D
    Wara mi od Kacperka! On jest Mańkowy więc niech żadna nie próbuje się koło niego kręcić. Z Marzenką konkurować nie możecie i nie chcecie.
    Kasia w ciąży. Dziewczyny co tu się dzieje! Wszędzie ciąże... Zmowa autorek? :P
    Świat nie jest chyba gotowy na małego Kota. Dopiero przyzwyczajamy się do Dawida w roli ojca. Maciek to już za dużo. Koniec końców Kasia pewnie w ciąży nie jest. Tego ludzkość by chyba nie zniosła :D


    Jestem! Obecna! Ale twittery zdążyły Ci już o tym donieść :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Obecna jak zawsze ;)
    Marzenka jak zawsze błyszczy swoimi radami :)
    Mam nadzieję że dzidziuś się pojawi ;)
    Właśnie próbuje sobie wyobrazić małe kociątko :P
    Cieszę się że do nas wróciłaś.
    Czekam na nastepny.
    Życzę dużo weny ;)
    Pozdraiwam Dreams ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Otóż owszem, zagląda. Rozdział był super, chociaż fakt, że na początku się pogubilam w czasie. A zakończenie było takie Mańkowe i inne zarazem... Brat ojcem ma zostać? Niee. Jakoś sobie tego nie wyobrażam. Co oni wszyscy u ciebie wgl za dzieci się biorą?! Nie ogarniam.
    I kim jest ta lasia, co ją Skrobot przyprowadził?! Ja przepraszam bardzo, ale zglaszam sprzeciw!
    Pani Marszałek, informacja. Skrobot i jego serduszko wpatrzone mogą być tylko w Marzenkę!
    Dobra, za dużo debat XD
    Rozdział cudny i czekam na następny. Mam nadzieję, że pojawi się szybciej :)
    Buziam,
    Monika Karolina

    OdpowiedzUsuń
  4. Co to za pustki u Asika? Pff! nie znajo się, to nie czytajo! A mnie Mańka jak zwykle robi dzień (Mańka i Skrobocik, niech se nie myśli, że taka ważna, o!). Mam nadzieję, że nie obrazisz się za cytaty głównie, ale mózg mi zamarzł od tego śniegu i nie stać go na żadne wysiłki umysłowe :<.

    "a chłopcy w międzyczasie oddali w cholerę skoków i zdobyli łącznie jakieś pięćdziesiąt punktów."- to taka Mańkowa kwintesencja ostatniego sezonu XD.
    "wprost na mój ulubiony Skrobotowy podkoszulek. A bez niego nie wyobrażam sobie wyjazdu do Finlandii i Kazachstanu. Bez podkoszulka, a nie małego ziomka." - a bez Skrobota sobie wyobrażasz? Co ty byś bez niego zrobiła, Manieczko! Bez Skrbota, nie jego podkoszulka, oczywiście! No! kto by te wszystkie narty nasmarował!"
    "Finlandia. Lubię ją oczywiście. Ale raczej w wersji emmm.... płynnej." - A ja właśnie nie bardzo. Ale rozmiem Mańkę, rozumiem. Kto by z włąsnej woli jeździł do takiego wypizdowa... ale! Dla reniferów warto! I Mikołaja też!
    "Kot postanowił, dla zachowania życia i samochodu, jednak zrezygnować z fuchy pana instruktora." - czemu mam wrażenie że bardziej bał się o auto niż swój futrzasty zadek?
    "(Pietrek i Finlandia - to zestawienie nie może być dziełem przypadku)" - a ŻYŁA NADAL NIE DAŁ THOMASOWI FLASZKI!
    Ojej, czemu Marzenka tak niemiło dogaduje Piotrusiowi...? :< Aha, bo ona jest niemiła, zapomniałam XD Albo, przepraszam, sceptycznie nastawiona do życia.
    A Skrobocik widzę podziela moje zdanie w tej kwestii...
    "Nie martw się, nartą mogę ci zasunąć lepiej niż patelnią." - o proszę! Nie mówiłam?
    Karolina Żyła na zawsze już zostanie związana z tą kostka do kibla XD.
    "Okres ci się zbliża?" - borze, kocham Kacperka i jego znajomość mańkowego cyklu XD (nie wnikam, po co mu ta wiedza XD)
    "- Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę zamknąć ci usta" - tsaa, czekolada jaaaaasssssneeee... Już my wiemy, jak jej usta chciałeś zamknąć, Kacperku :P
    Ej! terravita jest dobra! jadłam ostatnio!

    " Skoczkowie tacy interesujący. Wow. Uszanowanko." - oj, Mania, Mania... fejmem jesteś, ciesz się. I myślę, że pozytywy górują nad negatywami ;)
    (wow, szybko przemknęłaś prze te szwabolandy. Widzę, że Mańka je z głowy wyparła XD)
    JAKA DZIEWCZYNA SKROBOTA?1 CO TO MA W OGÓLE BYĆ?1 KACPERKU TŁUMACZYĆ MI SIĘ TUTAJ NATYCHMIAST!
    OTP jest tylko jedno!!!
    (i co ta Kasieńka taka nieogarnięta jak Muraniek z rana?).
    "Nie nadaję się na kobietę i już." - Mańka to moja baba, ZDECYDOWANIE!
    "Za baby. Zwłaszcza te totalnie niedomyślne." - Eh, Marzenka to czasem mniej ogarnia niż Muraniek i cała reszta tej bandy. A przynajmniej w kontekście Kacperka. Weź ty se ją chłopie porwij i będzie po sprawie ;).

    "Albo nauczyłam się wreszcie składać ubrania, albo Skrobot zajebał mi kilka podkoszulków." - myślę ze ta drga, bo mogło mu braknać. A w resocjalizację Mani w kwestii składania ubran jakoś nie wierzę XD
    "Słodki jeżu na bananie." - nie wiem skąd wytrzasnęłąś to powiedzonko, al eje kradne!
    "Murańka też się nie nadaje. A jest. I żyje. I, co dziwniejsze, jego dziecko też jeszcze żyje. Może to dlatego, że głównie Agnieszka się nim zajmuje." - kwiiiiik!
    "Mieć w domu dwóch Klemensów i nie zwariować? " - KWIIIK! Klemensy jeszcze spoko, ale to DWA MURAŃKI SĄ!
    "Chociaż z Kotem w roli ojca prawdopodobieństwo katastrofy jest jednak dość wysokie." - to nie zabrzmiało optymistycznie XD. Mówiąc krótko, proszenie MAńki o radę, nie jest najlepszym pomysłem XD.

    Kwiknęłam mocno, i to co drugie zdanie. Kocham! Może dlatego, że skorbocik wrócił. A może dlatego, że to po prostu Marzenka.
    Amen, nie bij za ten komentarz, nie stać mnie na nic lepszego dziś niestety :<.
    Buziak! E_A



    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie to się cały czas wydaje, że Mańka i Tośka to takie duchowe siostry. Bo Tośki życie wyglądało podobnie – po przyjeździe do domu pranie i zajmowanie się uroczym szkrabem (w tym wypadku Tymkiem). No, tyle że jej szkrab za duży był, żeby ulewać, ale ulubiony artefakt (od pewnego momentu) też miała – kubek z Willingen. I co racja, to racja, Żyła i Finlandia to złe połączenie...
    „Cześć, Marzenka, hehe. Maciek to se chyba normalnie dzisiaj konkursa wygra.” – Usłyszałam Ferdynanda Kiepskiego XDDDDDD Ale z drugiej strony – to wcale nie takie dziwne skojarzenie, bo fleksję i składnię to Wiewiór ma prawdziwie Ferdziowską.
    „- Cześć, wszystkim - do środka wbija Skrobot, pieprzony promyczek słońca na tej kazaskiej ziemi.” – Jakbym Zniszczoła widziała.
    „I kiedy zapytasz czy byłem w pośredniaku?” – Trafiłam z Kiepskim w dziesiątkę! XD H5 ME!
    „(...) nartą mogę ci zasunąć lepiej niż patelnią.” – Powiedziane do Żyły – to znowu skojarzenie z Tośką. #sorrynotsorry
    I ja w tym momencie muszę przerwać swój ciąg cytatowy (bo nijak inaczej nie umiem skomentować powyższych fragmentów), żeby napisać:
    CO.
    TA.
    MAŃKA.
    ĆPAŁA.
    Mówi o Żyle, że ma potencjał. Po swojemu, czyli po wrednemu, ale jednak mówi. I nawet zła na tę jego pozycję (już nieistniejącą) jest. Czyli... że się martwi? Niby powinnam z doświadczenia wiedzieć, że takie bohaterki mają dobre serca, tylko pod naprawdę twardymi skorupami, ale jakoś mnie to dziwi. Ale w takim pozytywnym sensie.
    „Nawet nie wiesz, jaką mam ochotę zamknąć ci usta.” – Oooo, ja tu wyczuwam, że Skrobot miał ochotę zamknąć Mańkowe usta czymś lepszym niż czekolada, ale że Mańkę znał, to i dobrą kartą przetargową się posłużył. Taką, na jaką i Tośka by poszła, bo ją nie raz tak Stękała przekonał.
    SCENA Z DZIEWCZYNAMI!<3 Naprawdę nie potrafię jej opisać inaczej niż serduszkiem. To dowodzi, że kiepski ze mnie filolog. I ten toast Justyny! XD Nie bez powodu została Żyłową żoną!
    A SKROBOTA TOŚKA PRZEROBI NA MIELONKĘ! ZA TĘ DZIEWCZYNĘ!
    „Podziwiam tę dziewczynę. Mieć w domu dwóch Klemensów i nie zwariować? Przecież to brzmi prawie jak wizja Apokalipsy.” – XDDDDDDDDDDDD SAME.
    „Maryja też nie była, a popatrz jak sobie poradziła.” – PIEJĘ XDDDDDDDDDDDD

    Tak w kwestii formalnej – ogólnie chyba w tym sezonie odnotowuje się niższą aktywność w blogosferze (mam na myśli tę skidżampingową). Bo u mnie też jakiś spadek i niedola jedna wielka. Przepraszam, że tu tak późno przyszłam, ale myślę, że lepiej późno niż wcale. ;) Komentarz też jakości wstydliwej, a na swoje usprawiedliwienie mam jeno tyle, że dziś od rana sprzątałam na święta, więc w nagrodę robię prezentację na czwartek. Niech żyje magisterium!

    Ogólnie to mocno mi przykro (nadal), że Mańka traktuje Skrobota z taką butą, ale rozwiązanie takie, z oczywistych względów, zupełnie rozumiem. Że nie lubię, to sprawa zupełnie inna. Ale mi przykro było, jak Tośka źle traktowała Zniszczoła, bo ja sama chyba jestem takim Tęczowym Misiem (z postury i uwielbienia do przytulasków XD), więc. XD A jak się czyta cały ten rozdział, a zwłaszcza fragmenty Skrobotowe, do „The only exception” od Paramore (polecam!), to w ogóle się przykro robi. Bo pasuje (w pewnej części) do Skrobota. Ale ileż można czekać, aż druga strona nas doceni, prawda? A Mańka z tych raczej niedoceniających. Kto wie? Na razie dziewczyna nie reaguje nijak na Skrobotowe „rozterki serca”, ale może, kiedy wreszcie status tamtej się wyklaruje, Mańka ruszy makówką. Tyle że może być już za późno...
    Chociaż, jak znam Mańkę, nie liczyłabym – z całym szacunkiem. ;)

    Tyle ode mnie. Zabij mnie za ten komentarz po świętach, ale przed sesją, żebym jakoś godnie umarła, czy coś.
    Całuję!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co prawda jestem tutaj prawie od początku, ale to dopiero mój pierwszy komentarz (wstyd się przyznać) Czekałam, czekałam, aż się doczekałam. Trochę późno mnie tu przywiało, ale lepiej późno, niż wcale :)
    Rozdział świetny jak zwykle. Kocham Mańkę całym sercem!
    Życzę dużoo weny pod choinkę, bo dla mnie jesteś number one!
    Buziaki:* Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  7. Kraft jest w ciąży?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tam, nie wierzę. Mania by się z nim w życiu nie zadała na tym gruncie. Aż tak by miała dość?

      Usuń
  8. Gdzie tam, nie wierzę. Mania by się z nim w życiu nie zadała na tym gruncie. Aż tak by miała dość?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, hej:) No to może będzie krócej niż zazwyczaj mi się zdarza, ale staram się wyrobić przed jutrzejszym odcinkiem. Więc, nie byłabym sobą, jakbym się nie odniosła na samym początku króciutko do tych komentarzowych rewelacji dyskusyjnym. Kiedyś zrobili doświadczenie, że żaden facet nie urodziłby dziecka, nawet taki totalny maczo, bo nie znieśliby bólu. Więc co tu dopiero mówić o takim stworzeniu, które przypuszczam biegałoby i chowało się chociażby w lodówce, gdyby je mieli zaszczepić na grypę. No. Tyle w temacie. A gdyby to jednak Mania miała urodzić, czego nie widzę jeszcze bardziej, to za dużo ma istot bezmózgowych w ogół siebie, żeby jeszcze mieć jakieś w sobie. Co za dużo to niezdrowo. Taki mój głos w tej 'dyskusji'. Tylko...
    No właśnie, bo to całkiem niechcący zmusiło mnie do pospekulowania tu sobie trochę bardziej na serio. Pal licho farbowane wiewiórki, ale czy gdyby trafił się na serio super facet i to taki w jej stylu, bo co z tego, że Kacper jest super, jak ona go nie chce i zdania nie zmieni... Potrafiłaby z takowym być? Tak normalnie jak to para. I w ogóle potrzebowałaby takiej codzienności z drugim człowiekiem? Czy raczej jest zbyt zakorzeniona w swoim życiu, na które składa się leczenie cudzych problemów emocjonalnych, sercowych, plus niezidentyfikowanych? I dobrze jej tak jak jest? Naprawdę chyba nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. Niby Morgi swojego czasu ewidentnie ją zauroczył, ale można powiedzieć, że to się zdążyło skończyć, zanim się zaczęło, więc raczej nie zdążyła nawet snuć jakiś wizji przyszłości.
    I cholernie mnie ciekawi czy coś kiedyś zrobisz w tym kierunku, czy Mania Ci na to nie pozwoli i na zawsze pozostanie silną singielką z wyboru (bo przecież mogła mieć mężczyznę z czekoladą w pakiecie. A czekolada w pakiecie to +1000000000000 do prawdziwej, doskonałej, wyrozumiałej męskości). Ale ja to szanuję i zawsze tu pisałam, że nigdy nic na siłę.

    Popatrz, jedno,  bliżej niezrozumiałe zdanie o wiewiórce ktoś tu skrobnął, a mi to tak komentarz przedłużyło:D

    Na tym początku Manieczka wydaje się taka... Zmęczona rutyną? Tak. Nawet jej się to może przydarzyć. Ludzie mają ją za silniejszą od wszystkich dokoła. Myślą, że można przylecieć z każdą pierdołą, a ona ją rozwiąże, pocieszy, a przy okazji zdąży jeszcze posmarować miliony nart, załatwić kolację, zaopiekować się dzieckiem i przyjąć Titusa, na audiencję generalną. Niech się nie zdziwią jak ona się kiedyś zapakuje i wyemigruje do jakieś Brazylii czy innej Australii. Tak będzie spokój. I nikt nie będzie trajkotał po szwabsku. Ani uczył się polskiego.

    'Szanuję. Rzecz jasna Hayboecka, nie Krafta'❤️ Mowiłam już, że kocham tą kobietę, czy zapomniałam? Ja bym się na miejscu Maćka nie cieszyła tym spokojem, bo przecież Michi nie będzie wygrywał wiecznie, także szczurowiewiór popiszczy niczym hotka (zresztą on idealnie się przecież na hotkę by nadawał! ) przez jakieś trzy miesiące, a potem trzeba będzie mu znaleźć jakąś nową lampę czy inne pouczające zajęcia. A propos, Marzena powinna się cieszyć, że jeszcze jej nigdy w domu nie odwiedził. Jeszcze by przyjechał z walizką, stwierdził że Michael go już nie kocha, więc on się do niej wprowadza. I co by było?

    Po tych jej myślach na temat Macieja, to ja się coraz bardziej boję, jak jej psychika zniesie rozpoczęcie obecnego sezonu. Podejrzewam się, że może zacząć się martwić, iż oni jakiś niedozwolonych środków używają.
    Dziecko zjadło kostkę do kibla. No tak. Mniej bym się zdziwiła jakby ojciec zjadł. Serio niektóre geny bywają niebezpieczne. Trzeba się tylko modlić, aby ich dzieci w przyszłości prezentowały cech swoich matek. Bo przecież świat idzie do przodu, postęp i te sprawy, więc biedactwa nie przeżyją z tak odgórnym obciążeniem. I jeszcze całe życie będą się musiały do ojców przyznawać^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co się zmieni to trener'. Boże, ja twierdzę, że ona przełomu listopada i grudnia nie zniesie. A przecież wysiądzie jej serce znacznie wcześniej. Gdy Żyła zmieni swoją 'oryginalną' pozycję najazdową. Oryginalną. Jak oni potrafią wyjątkowo wszystko zmienić, żeby tylko wyszło na ich.
      Fragmencik o czekoladzie i herbatkach smakowych. Chyba to nie wymaga komentarza. I ja serio cieszę się tu takimi drobiazgami. Odkąd jestem pewna, że ona nie odwzajemi jego uczuć, to cholernie chce, żeby wróciły te ich idealne przyjacielskie reakcje, pełne ofiar w postaci jedzenia.

      'Naprawdę nie sądzę, żeby czyjeś życie mogła ubogacić informacja, że żona zawsze pakuje Murańce na zawody Smectę'. Cholera, czytałam to pierwszy raz jeszcze w listopadzie, a za każdym razem parskam śmiechem w sposób niekontrolowany. I ja myślę, że Mania mogłaby do jakiegoś kabaretu sprzedać takie newsy, a nie dziennikarzom. Czy ktokolwiek uwierzy, że skoczkowie narciarscy są aż tak ograniczeni emocjonalnie? Na boku. Przerażające że biedna dziewczyna ma wiedzę nawet na takie tematy.
      Ta laska Skrobota to jakieś alkoholowe żarciki, czy on serio myśli, że w Mani można tak głupawo zazdrość wzbudzić? Nie uważam żeby był do takiego stopnia tępy, choć od przebywania z tymi patyczakami, różne mogą się zmiany w mózgu robić. Ale gdyby to była prawda to na głupszą i działającą w odwrotny sposób do zamierzeń rzeczy, już chłopie wpaść nie mogłeś.

      Co do znoszenia wiewióry to w przyszłym sezonie pod tym względem też będzie jeszcze gorzej. Ale może Mańce uda się go zatargać z powrotem do fryzjera i rozkazać mu się na łyso zgolić. To już będzie lepsze i przynajmniej w twoim opowiadaniu Puchar Świata zostanie uratowany od zagłady, jaką jest farba na tym łbie.
      Maciek był zazdrosny, że nie ma szans z resztą matołów rywalizować o tytuł ojca roku i postanowił to zmienić? Może wcale nie odmówił Kraftowi jazd bo się bał o Subaru, tylko poczuł tą odpowiedzialność rodzicielską i postanowił jednak żyć. Bądź co bądź, gryzoń za niego rodziny nie wyżywi. Tylko chyba powinien te plany z drugą połówką jakoś uzgodnić, nie? Bo na mocno niewtajemniczoną wygląda.
      A Mańka niech otwiera ten żłobko-przedszkolo-szpital bo potencjalnych klientów coraz więcej.

      No udało mi się wyrobić. To czekać niecierpliwie na jutro i liczę, że komentując kolejny odcinek będę już w lepszym nastroju. Bo co jak co do Mani się na ponuro zabierać nie powinno.
      Buziaki ogromne:*

      Usuń
    2. Ludzie to jest komedia. Jęczycie o tego Kacpra, a Marzena będzie z austriakiem.

      Usuń
    3. I może jeszcze zasiedlą ziemię, będą płodni i im pięcioraczki wyjdą.

      Usuń