Ochłonęłam. Naprawdę ochłonęłam.
No dobra, może nie do końca jednak. Ale to chyba nigdy się nie uda.
No bo trener z Austrii? Matko Bosko... Naprawdę poważnie rozważałam rzucenie tej roboty. Tylko do czego innego ja się nadaję? No... prawdopodobnie do niczego. Poza tym, czy gdziekolwiek indziej mogłabym obrażać moich współpracowników, a oni by się jeszcze cieszyli, że w ogóle zwracam na nich uwagę? No chyba tylko w wariatkowie, choć moje obecne towarzystwie wiele się od tego nie różni. Więc kwestia mojego potencjalnego przebranżowienia się rozwiązuje się sama. I pozostaje mi słuchać codziennie tego diabelskiego języka. Aczkolwiek przyznać muszę, że w wersji austriackiej i tak już brzmi trochę bardziej znośnie niż w niemieckiej. A może po prostu już się przyzwyczaiłam przez Krafta.
Poza tym współpraca układa się zadziwiająco pomyślnie. To znaczy między chłopakami a trenerem. Miszczu się nawet uśmiecha, Kot ma w kieszeni wygraną w Letniej Grand Prix, Piotrek zmienił tę swoją żenującą pozycję dojazdową i nawet mój brat, sierota jedna, skacze na w miarę cywilizowanym poziomie. Więc chłopcy są nowym trenerem zachwyceni. Ja się natomiast temu panu staram nie wchodzić w drogę. I niech on to uzna za objaw akceptacji.
Dzwonek do drzwi.
Już tyle razy w życiu słyszałam ten dźwięk, a jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby mnie ucieszył. Zazwyczaj zwiastuje głodnych darmozjadów. Cóż za pociągająca wizja. Odrywam się od mojego pasjonującego zajęcia i idę otworzyć.
Skrobot, no kto by się spodziewał.
- Boże, Mańka, co się stało?!
Kadrowa Matka Teresa jak zwykle na posterunku.
- Cebulę kroję, nie drzyj się tak - odpowiadam, ścierając rękawem strugi łez z twarzy.
- Aha... już myślałem, że coś się dzieje...
Zauważyłam.
- Dobra, po co żeś przylazł?
- Sprawę mam.
- Kurde, Skrobot, do rzeczy. Ja też mam dużo spraw na głowie.
- No dobra, a mogę chociaż wejść? - Kacper przestępuje z nogi na nogę.
- Jak musisz... - wzdycham i wpuszczam dziada. - Do kuchni chodź, bo tam mam robotę.
Biorę się z powrotem do krojenia cebuli, a Skrobot zasiada przy stole na przeciwko.
- Hmm... a co ty tu robisz?
No oczywiście, typowy facet. Żarcie zobaczył, to już inne sprawy ludzkości go nie interesują.
- Ruskie.
- Ooo... mmm...
- Dobra, dostaniesz. Tylko przestań mi tu mlaskać i się ślinić.
Skrobot jest szczerze oburzony, o ile dobrze widzę przez ten wodospad tryskający mi z oczu.
- Kurde, Mańka, serio? Ja się zastanawiam czy...
- Możesz przestać przynudzać?
Skrobot bębni palcami w stół
- A ty możesz trochę przyciszyć to radio?
Oho, dobry humorek.
- Co ci przeszkadza w Bruno Marsie?
- Nic mi nie przeszkadza, pod warunkiem, że się nie drze na cały regulator.
Wyłączam radio. Proszę bardzo, może się nie drzeć.
- Dzięki. Słuchaj... czy Horngacher z tobą ostatnio rozmawiał? W sensie tak o rodzinie, o życiu i w ogóle... Wiesz, tak jak jakiś psycholog.
- E, nie.
Nowy pan trener wprowadził zwyczaj spowiedzi z całego życia. Ogólnie chłopcy są zachwyceni, bo przecież oni uwielbiają się zwierzać, a jak jeszcze ktoś tego rzeczywiście słucha, to już w ogóle pełnia szczęścia. Mnie jeszcze ten zaszczyt nie kopnął, ale mogłabym się go zrzec. Nienawidzę się wyzewnętrzniać. Na mojej liście najmniej ulubionych rzeczy na tym świecie, opowiadanie o uczuciach wyprzedza nawet kraje braci niemieckiej.
A to o czymś świadczy.
- Aha... Szkoda.
No mnie tam niespecjalnie szkoda.
- Niby czemu?
- Bo hmm... byłem ciekawy, co ci powiedział.
- Tak? A tobie co powiedział?
- Mnie? - peszy się Skrobot. - No wiesz, takie tam pierdoły o współpracy i tak dalej...
Dlaczego to nie brzmi przekonująco?
- Coś kręcisz. Ale w sumie i tak mnie to nie interesuje, więc co za różnica.
Znów dzwonek do drzwi.
- Oho, znowu ktoś przylazł. Ja nie wiem, czy ludzie nie mają co robić? Weźże otwórz.
Skrobot polecenie wykonuje i za chwilę wprowadza do kuchni Maciejkę.
- Cześć, Marzenka - wita się Kocię, wielce rozemocjonowane. - Coś wam powiem... - robi pauzę, dla wzbudzenia naszego zainteresowania, ale bez specjalnego efektu. - Kuba się żeni! Będzie ojcem!
- A Kasia? - pytam automatycznie i tylko z pozoru zupełnie od czapy.
- Co Kasia? - nie rozumie Maciek, więc chyba można ją wykreślić z listy potencjalnych podejrzanych. Niby nie wygląda na taką, ale cicha woda... Poza tym ostatecznie i to Kot, i to Kot.
- A nie, nic. Zastanawiam się tylko, czy Kasia nie pozazdrościła tej jego dziewczynie - w ogóle wtf jaką Kuba niby ma dziewczynę? - no wiesz, ślubu.
- Czemu miałaby zazdrościć Asi ślubu z Kubą?
- Nie wiem, tak tylko pytam. Zresztą nieważne. Czy przyszedłeś tu tylko w celu ogłoszenia nam tej radosnej nowiny?
- Nie. Kacper, do ciebie przyszedłem.
- Zaraz, zaraz... - przerywam na chwilę krojenie cebuli. - Przyszedłeś do mojego domu, żeby porozmawiać ze Skrobotem? A nie moglibyście sobie rozmawiać w jakimś innym domu? No nie wiem, na przykład twoim? Albo jego?
- Ale przecież on jest tutaj...
Upośledzenie intelektualne Macieja daje o sobie znać w najmniej oczekiwanych momentach.
- I co z tego? Zresztą zaraz go wykopię, to będzie na podwórku. A ty co na to? Może byś się odezwał? - zwracam się do samego zainteresowanego, bo siedzi tylko i oczami przewraca.
- Co ja się będę odzywać, skoro ty sama robisz zamieszania za trzy osoby?
No ja po prostu nie wierzę.
- Dobra, ustalmy coś. Skoro jestem taka wredna, paskudna, zła i chamska, to po jaką cholerę ciągle do mnie wszyscy przyłazicie? Nowego trenera macie, on lubi, żeby mu się żalić. Chętnie was wysłucha i nawet doradzi, w odróżnieniu ode mnie.
- Ja się uchylam od odpowiedzi. Już ci kiedyś mówiłem - stwierdza Skrobot. Ale chuj wi, o co mu chodzi.
- A ja cię lubię - szczerzy się Koteł.
Dzięki serdeczne.
Wciąż jakiś rwący potok mi wypływa z oczu, już całkiem nic nie widzę i...
- Aaaaa!!! Kurwa! Auaaaaa!!!
Nienawidzę zapachu szpitali. Przyprawia mnie o mdłości i od razu czuję się chora.
A na dodatek przed chwilą próbowali ze mnie zrobić kalekę. No wielkie mi rzeczy, przecież ostatecznie sobie nie odcięłam tego palca. Fakt, że tryskało krwią jak z zarzynanego świniaka i trzeba to było szyć, ale żyję, nie? I tak uważam, że Kot zniósł to dużo gorzej.
- Kacper, dzwoniłeś do mojej mamy?
- Tak, już wróciła do domu i, z tego co mówi, Maciek więcej nie mdlał.
O, a więc dorosły facet zemdlał na widok krwi tylko dwa razy, w odstępie pięciu minut. Nawet jakimś cudem pawia nie puścił. Wspaniałe osiągnięcie. Powinien to sobie wpisać w CV.
- To co, wracamy?
- Wracamy. Nie lubię szpitali.
Trochę mi teraz głupio. Nie, żeby jakoś bardzo, ale jednak trochę.
- Kacperku, przepraszam cię bardzo. I za to, że rano byłam taka wredna i za to, że musiałeś się tu ze mną tłuc. Pewnie się jeszcze okaże, że ci tapicerkę w samochodzie obrzygałam krwią.
A Skrobot się uśmiecha, idąc do wyjścia. Nie ogarniam tego człowieka.
- No i z czego się cieszysz?
- Dawno tego od ciebie nie słyszałem.
- Czego? Przeprosin?
- Też.
- Też?
- Też - przytakuje, ale wyjaśnić nie raczy. Nie to nie, mnie to do szczęścia niepotrzebne.
Przechodzimy między samochodami na parkingu i pakujemy się do Audi Skrobota.
Niezły wóz, choć mojemu Seicento też nic nie brakuje. Wyznaję oczywiście zasadę, że najważniejsze w samochodzie jest to, żeby jeździł, ale mam wrażenie, że jeśli kiedykolwiek jakiemuś facetowi uda się mnie wyrwać, to tylko i wyłącznie na BMW. Przy BMW wszystkie Audi świata mogą się schować.
- A jak tam twoja dziewczyna? - pytam kulturalnie, co by nie siedzieć cicho jak cieć ostatni.
- Słucham? - Skrobot jest wielce zdziwiony.
- No ta... co była w Planicy - przypominam sobie jedyny fakt, który mi się z nią kojarzy.
- Planica była prawie pół roku temu - stwierdza Kacper i odpala silnik.
- Yyy... i co z tego? Czekaj... ona jakoś miała na imię...
- No z pewnością jakoś miała. I przyjechała raczej w charakterze koleżanki Kasi od Kota, niż mojej dziewczyny. Nie wiem, co wyście, baby, znowu wymyśliły...
No proszę, rozmowę chciałam podtrzymać, a wyszłam na debila. Tak to jest, jak się próbuje zadawać z osobniczkami swojego gatunku i się wysłucha niestworzonych historii.
- Okej, nieważne - ucinam temat i włączam radio. - Lubisz Guns N' Roses, nie?
Skrobot wzdycha.
- No przecież wiesz.
No wiem. Ale jakoś tak mi dziwnie nic nie gadać. I dziwnie też gadać, bo same bezsensowne pierdoły opowiadam.
Życie takie skomplikowane, delta taka ujemna.
- Jak palec? - pyta Skrobot.
- Dobrze. Spoko, to tylko palec. Ręki mi nie urwało.
- Nieważne. I tak się przejmuję.
I właśnie taki już jest ten Kacper.
- Może ja jednak zostanę w Polsce, trenerze. To i tak ostatnie zawody w lecie. Ten jeden raz sobie beze mnie poradzicie.
- Nie. Jedziesz z nami.
Aha. Od dziesięciu minut tłumaczę facetowi, że pewnie się do niczego nie przydam, bo mimo że to tylko palec lewej ręki, to jednak wskazujący i jednak, mimo wszystko, trochę mi te szwy i bandaże przeszkadzają. Ani nic dobrze nie posmaruję, ani sprzętu nie przygotuję, ani nic. Związek hajsy zapłaci za nocleg i żarcie, a ja tymczasem pojadę jak ostatni pasożyt, wrzód na dupie i hiena cmentarna. Nie, dzięki.
A może to bariera językowa i facet po prostu nie rozumie po angielsku?
- Dlaczego?
- Bo cię potrzebujemy. Dajesz chłopcom poczucie bezpieczeństwa, a i Kacper lepiej pracuje, kiedy jesteś obok.
Wielce interesująca teoria. Różowe jednorożce tańczą wokół tej wizji, puszczając tęczowe pawie.
Nie mogę się powstrzymać i parskam śmiechem. Tak jest, nawet Kruczkowi nigdy nie zaśmiałam się prosto w twarz, ale wystarczy, że pojawia się ktoś z nacji Krafta i takie rzeczy dzieją się same.
Trener wzdycha.
- Mania, jaką ty masz relację z Kacprem?
Oho, a więc zaczynamy tę słynną pogadankę psychologiczną na tematy osobiste. Cudownie. Już się nie mogłam doczekać.
- Dobrą.
- Nic byś w niej nie zmieniła?
Ja pierdolę.
- Nic.
- Mhm... - Trener przegląda jakieś papiery. - A wiesz, co on mi odpowiedział na to pytanie?
- Nie.
...i gówno mnie to obchodzi.
- Powiedział, że to, co on chciałby zmienić, nie ma znaczenia, jeśli ty nie będziesz chciała.
Zaczynam się czuć tak, jakbym czytała jakiś Titusowy wiersz.
- Eeee... aha.
- Powiedział, że cię kocha.
No... tak. Fajnie. Co mam teraz powiedzieć? Że to zajebiście i w takim razie niech się szybko oświadcza i będziemy żyli długo i szczęśliwie?
- Wie pan co? Już to gdzieś słyszałam. Tylko nie bardzo wiem, co mam z tą informacją zrobić.
- Okej. W takim razie zadam ci inne pytanie. Czy wyobrażasz sobie, żeby w pewnym momencie w twoim życiu nie było Kacpra?
Co za idiotyczne pytanie. Oczywiście, że...
O matko.
Oczywiście, że nie.
Nie mam zamiaru nic mówić. Bez przesady. Moja sprawa. Skubię skórkę przy paznokciu i czekam, co będzie dalej.
- Dobrze. Zostawmy ten temat. Powiedz mi coś o swojej bratowej.
Nie sądziłam, że to kiedyś nastąpi, ale naprawdę wolę już rozmawiać o Izunii niż o Skrobocie. Ale wciąż czuję się dziwnie. Boże drogi, świat się kończy.
__________
Zastanawiałam się, czy nie skasować tego rozdziału, ale wybiłyście mi to z głowy na Twitterze. I już sama nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Cóż, potraktujcie to u góry jako prezent świąteczny ;)
Dziękuję Wam pięknie za wszystkie cudowne komentarze, muszę też powiedzieć, że dyskusja o potencjalnych wyborach miłosnych Marzenki, która pojawiła się pod ostatnim rozdziałem, była absolutnie pasjonująca :D
Zdrowych, spokojnych Świąt Wam życzę, kochane moje!
Bardzo dobrze,że go nie usunęłaś. Jest super! No w końcu Mańka zrozumiała, że jednak zależy jej na Skrobocie. I pomyśleć, że trzeba było rozmowy z Austriakiem, żeby do tego doszła. :-P
OdpowiedzUsuńJa wiem, że nigdy jakoś specjalnie nie rozpisywałam się na temat Skrobota, no ale to jego przejmowanie się Mańką to po prostu cud, miód i orzeszki. Takiego Kacperka to ze świecą szukać :-P
I na koniec będzie zdanie petarda. Zauważyłam spostrzegawczość i logikę w zachowaniu Kota. Tak, dobrze widzisz. Chłopak wyraźnie zmądrzał po bliskim spotkaniu ze śmiercią (chodzi mi o Kraftową naukę jazdy). Spostrzegawczość, bo jednak zauważył, że Kacperkowi na Mance zależy. A logikę, bo skoro Kacper Manię kocha, to gdzie miałby być, jeśli nie u niej. No dojrzewa nam Kotek. Wiekopomna i wzruszająca chwila!
Ja Tobie także życzę zdrowych, wesołych i spokojnych Świąt, mnóstwa weny i pomysłów, a także wielu sportowych emocji, fundowanych przez naszych kochanych skoczków.
Pozdrawiam
Madźka :-*
Powiem Ci, że uzasadniłaś zachowanie Kota naprawdę przekonująco. Ale mimo wszystko nie jestem pewna, czy on sobie tak do końca zdawał z tego sprawę, czy raczej wyszło mu to podświadomie i przypadkiem :P
UsuńDziękuję za - jak zawsze - piękny komentarz! <3
Na początku myślałam, że określenie "Kadrowa Matka Teresa" wygrało ten rozdział, ale zapomniałam, że to Mańka i tu nie można sobie tak od razu stwierdzać co wygrywa rozdział, bo na końcu wychodzi na to, że takich rzeczy jest mnóstwo i ostatecznie ciężko stwierdzić, która rozbroiła mnie najmocniej. No bo na przykład później nastąpiła krótka wymiana zdań między Marzeną, a Maćkiem i prawie się udusiłam czytając ten fragment:
OdpowiedzUsuń"- Ale przecież on jest tutaj...
- I co z tego? Zresztą zaraz go wykopię i będzie na podwórku"
No cóż, role się trochę odwróciły, bo to Kacper musiał ją wywlec z domu i zawieźć do szpitala, a ona musiała się przed nim trochę uniżyć. Podziwiam go, że tak już któryś sezon z kolei się za nią ugania. Wytrwały facet.
Na szczęście nowy trener już zainterweniował w tej sprawie. Jedno pytanie i Marzenka uświadomiła sobie bardzo ważną rzecz. Jeszcze kilka takich Horngacherowo-Titusowych wierszy i może Mańka całkiem złagodnieje. Przynajmniej wobec Kacpra. Chociaż nie wiem czy będzie chciała na dłuższą metę słuchać kogoś, kto nie dość, że jest rodakiem Krafta to jeszcze jego imiennikiem.
Trochę się przeraziłam, że Horngacher będzie chciał wymienić go na kogoś innego i stąd takie pytania, ale chyba byś mu na to nie pozwoliła, co? :P
A wracając do Krafta - czy jego nieobecność w tym rozdziale ma coś wspólnego ze stanem, w którym podobno się znajduje? Słyszałam dziwne plotki :D
Trener z Austrii to jest rzeczywiście na początku musiało być coś poza siły Mańki, ale spoko, z czasem się trochę przyzwyczai. W końcu nie będzie miała wyjścia. A Kraft jest nieobecny i przemilczmy tę kwestię :P W końcu nieobecni nie mają racji ;)
UsuńOch ta Marzenka :D
OdpowiedzUsuńJeszcze nie wie co jej serduszko kryje :P
Może ona jeszcze nie wie, że Skrobot jest jej potrzebny ;)
Było by tak cudownie jak by uświadomiła sobie, że ze Skrobotem nie było by jej tak źle, ale mam wrażenie że Marzenka by się ze mną nie zgodziła xd
Również życzę wesołych świąt i pozdrawiam Dreams
Może nie wie, że jest jej potrzeby, może się kiedyś dowie, a może nie. Z Mańką nigdy nie wiadomo :D
UsuńMarzenka kontra Horni :O. No to będzie się działo, skoro zabrali jej nieszkodliwszego Kruczusia. Jakiegoś barbarzyńskiego języka będzie musiała w pracy używać, może do Krafta na korki powinna iść? Chyb prędzej rzuciłaby się pod ratrak, znając Mańkę.
OdpowiedzUsuń"Ja się natomiast temu panu staram nie wchodzić w drogę. I niech on to uzna za objaw akceptacji." - podsumowując XD.
Och, rozumiem Marzenkę. Ostatnio mam w domu tak płaczogenną cebulę, że zużycie chusteczek higienicznych wzrosło mi o 200%. Choć to może jednak moja grypa :P.
Skrobot na tym świecie kocha tylko dwie rzeczy: Mańkę i mańkowe jedzenie.
Czyli w sumie sama Mańka wystarczy XD.
BRUNO MARS NIGDY NIE JEST ZA GŁOŚNO! (Skrobot zarobił pierwszego poważnego minusa, o!).
"Nienawidzę się wyzewnętrzniać. Na mojej liście najmniej ulubionych rzeczy na tym świecie, opowiadanie o uczuciach wyprzedza nawet kraje braci niemieckiej." - to rzeczywiście o czymś świadczy! Ale przynajmniej zwierzają się Sztefciowi, nie Mańce, spokoju ma nieco więcej, nie?
CZY SKROBOT CHCE ZATRUDNIĆ HORNIEGO JAK SWATKĘ?!
Ktoś zginie. Albo Horni, albo Skrobot. A najpewniej obaj. Boleśnie.
Jeśli kiedykolwiek będę mieć kota (a wątpię) to nazwę go Maciej, na 100%!
Ej, Mania. To chyba logiczne, że jak chcesz pogadać ze Skrobotem, to prędzej spotkasz go u ciebie niż u niego. Więc prościej przyjść do Mańki niż do Kacperka XD. Easy!
Skrobot nie ryzykuje powtarzaniem swoich wyznań, tak? Może to i lepiej...
AUA! :<<<
SKROBOT BOHATER! SKROBOT SUPERHIROŁ! I padnięta Maciejka XD. Takie toto delikatne, no!
Przeprosiny od Mańki! Kredą w kominie zapisuj, Skrobociku! Zapisuj!
(jem u o tego "Kacperka" chodziło, czy co?)
Baby naplotkowały, żeby Mańce serce ruszyć (jej to by się rozrusznik przydał, a nie!), Skrobocik wolny niczym ptak! I troskliwy taki, no! Szipuję ich mocniej niż Karolinkowego Tolka, a to COŚ ZNACZY! I ja tu sobie żadnych platonicznych uczuć nie życzę! Choć Mańka przestałaby być Mańką chyba gdyby w relacji ze Skrobotem jakieś korki poczyniła...
Ech, jak żyć?
Mańka tu się od roboty wykpić próbuje, a Sztefan ja za uszy ciągnie by za wsparcie moralne (hahaha!) robiła. I jeszcze jakieś dziwaczne pytania zadaje, jakieś związki z Kacperkiem insunuuje, noż...! Jakim cudem trener nadal jest w jednym kawałku?
KACPERKU NA KRÓTKOFALÓWKI HOFERA, CZYŚ TYŚ SIĘ HORNIEMU Z CAŁEGO ŻYCIA WYSPOWIADAŁ? A TA PAPUGA WSZYSTKO MAŃCE POWTÓRZYŁA!!! A TO TAJNE PRZEZ POUFNE BYĆ POWINNO!
(Co z tego, że Mańka i tak to wie)
Mańka bez Skorbota? E-e, takie połączenie w przyrodzie nie występuje! To jak... Michi bez Krafta! Jak Wellinga bez Milki! Jak... Demon bez papryki! NO PO PROSTU NIE!
Wiesz, że zdążyłam już zapomnieć o Izuni? Właśnie, co u Kubackich?
(i co z domniemaną kocią ciążą, bo mi to umknęło chyba...?).
Dobra ten komentarz ma jakość ujemną, ale doczołgałam się, choć ciasto mnie za nogawkę ciągnęło, a pierogi za drugą. Endżojuj, jeśli jest co...
No i czekam na ciąg dalszy!
(właściwie, czy Ty planujesz jakiś koniec Mańki czy to takie never ending story? Bo jak coś, to chcę się odpowiednio psychicznie przygotować na ewentualny koniec - czytaj: tona chusteczek higienicznych).
Buziaczków moc i spóźnione wesołych świąt!
I niespóźnione hepi nju jer!
Obiecałam, że odpowiem Ci na pytania, więc odpowiadam:
Usuń1. Tak, Skrobotowi o "Kacperka" chodziło
2. Całkiem prawdopodobne, że się trenerowi z całego życia wyspowiadał XD
3. U Kubackich luzik, spoko i pełna sielanka oczywiście. Jakże mogłoby się inaczej pożycie z Izunią układać?
4. Kocia ciąża powróci w następnym rozdziale.
5. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że powinnam kiedyś to zakończyć, bo inaczej mi wyjdzie tasiemiec długości "Mody na sukces", ale na razie zupełnie nie jestem na to gotowa psychicznie XD
A tak w ogóle jeśli Ty tak bardzo szipujesz Mańkę i Kacpra, to czuję się zaszczycona i moje serce rośnie <3 Tylko nie wiem, co na to Marzenka :P
Ten Stefan to całkiem dobry psycholog! Ale może dzięki temu nasza Mania stanie się bardziej otwarta na Kacperka? Przecież on już dobrych kilka sezonów się za nią ugania, to musi być prawdziwa miłość. Cieszę się bardzo, że nie usunęłaś, że mogłam to przeczytać. I teraz czekam na jeszcze większą ilość Marzenki, Kacperka i trenera! :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńOj, ugania się, to fakt. Ale z marnymi efektami :P
UsuńJeśli Wy się cieszycie, że nie usunęłam, to ja też się cieszę! :3
Czy mi się zdaje, czy Mania po sezonie, jest jednak nieco łagodniejsza niż Mania w środku zimy? Widać wszystko co kojarzy się z Kraftem, budzi w niej potrzebę tworzenia dodatkowych barier. Może jakby Kacperek ją wywiózł do jakiejś Afryki to w ogóle zacząłby mieć szansę? Choć w Afryce też chyba jakieś kolonie niemieckie były i jeszcze usłyszałaby szwabski tuż po przylocie i po sprawie. Jeszcze zostaje Ameryka. Tam jest dużo cukru, Bruno Mars, a zniemczenie raczej znikome, więc szanse na rozpuszczenie Mani większe. Chociaż... Jej nigdy nie rozpuści się całkowicie, a w miłości się mówi, że wszystko, albo nic, nie?
OdpowiedzUsuńKurde gdybym ja się rozdziałem zajmowała, a nie prowadziła jakieś obserwacje całokształtu, to może te moje nieszczęsne komentarze miałyby jakiś większy sens. I przyzwoitszą długość. W sensie krótkość.
Żeby nikt nie spytał Mańki o wybór trenera spośród kandydatów. Ja się co prawda domyślam, jak wielu było chętnych, do spędzania całych dni i nocy, w otoczeniu naszej bardzo mądrej, wykształconej, mającej poważne zainteresowania kadry. No ale i tak ona powinna mieć coś do powiedzenia. Dużo więcej niż przykładowo taki Kot, który i tak będzie marudził.
Serio woli niemiecki według Autów, niż ten w czystej postaci? To mnie akurat zdziwiło, bo pomijając już nawet przezornie wątek Krafta, takie tyrolskie piskliwe trajkotanie, może się wydać męczące, tym bardziej po całym dniu zajmowania się problemami Murańki. Ale może to takie działanie wedle zasady 'lepszy stary, znajomy wróg, niż tajemniczy, obcy przyjaciel'. Po prostu cokolwiek by się nie wydarzyło, to na kimś kto jest rodakiem wiewióry nie da się już zawieść mocniej. Samo obywatelstwo wystarcza. Oczywiście dla Mańki, bo ja tam kilku jego rodaków kocham dość mocno i nie widzę jakiegoś narodowego podobieństwa:p
Co do psychiatryka, to często się boję, że ona tam trafi kiedyś, nie w roli personelu. Ale właściwie to chyba za bardzo nie pomoże. Bo jeszcze otworzy oczy i na łóżku obok znajdzie któregoś ze swoich ulubieńców. Oni są wszędzie i będą wszędzie. Aż chce się przytoczyć zdanie 'nie ma co uciekać przed swoim przeznaczeniem'.
Dom Manii to się serio robi jakieś przytulisko. Wredna rodzinka typu brat się z niej nabija, że ciągle jest singielką i próbuje jej męża szukać. A jak sobie wyobrazić jakiekolwiek życie małżeńskie, jak za jednym zamkniesz drzwi, a drugi Ci po sekundzie zapuka. W każdym razie Kacperek to chyba (pomijając nieszczęsne wątki damsko-męskie) najłagodniejsza opcja. Naje się jak każdy, ale przynajmniej można z nim po ludzku pogadać. I chyba musiał mieć naprawdę niewesołą minę po tej spowiedzi u Horngachera, skoro nie dosyć, że z miejsca go wpuściła do środka to jeszcze wyciszyła radio bez żadnych dodatkowych uwag.
Ale co tu się dziwić, że chłopcy tak polubili się z nowym szkoleniowcem jak daje im takie możliwości. Pewnie każdy długo przygotowywał się do swojego wyznania notując na kartkach ważne życiowe traumy typu 'dziesiątego lutego zgubiłem niebieską skarpetkę lewą w paski, a dwudziestego ósmego kwietnia prawą, zieloną w groszki. W międzyczasie zostałem ojcem jednego dziecka, ale to już nie pamiętam kiedy się stało'. W każdym razie trener robi Marzenie przysługę, chwilowo zastępując ją na stanowisku kadrowego terapeuty. Choć nie na długo bo przecież nie da rady dowieść jaki jest mianownik od dżdżu. Plus jak co pięć minut, któryś będzie przylatywał i wył, że o czymś zapomniał, aż w końcu Austriak zrezygnuje z tego pomysłu. Który nawiasem mówiąc ograniczył się chyba do kadry A, bo jakby Titus zaczął tłumaczyć swoją poezję na języki obce, to mielibyśmy raczej nic mniej nic więcej, tylko rezygnację na stanowisku szkoleniowca.
Czyli Kot, w sensie Maciej jednak nie będzie ojcem i w Planicy mieliśmy fałszywy alarm. Dla świata to i lepiej, dla niego może nie do końca, bo przecież wciąż jest wyłączony z konkursu na ojca roku i nie ma pretekstu w postaci rodziny, żeby Kraft się od niego odwalił. No chyba, że jakiegoś malucha adoptuje. A nie, wróć. Przed adopcją trzeba przejść testy osobowości...
Przyszedł do Kacpra w domu Marzeny. To już jest wyższa sztuka kalkulacji, bo aż tak często ona go nie wpuszcza. No, chyba że szukający pomocy Maciej znajduje go siedzącego jak ten pies na wycieraczce domu Kubackich. Ale jednak nie dowiedzieliśmy się z jak ważną sprawą, którą próbował zakryć rodzinnym szczęściem Kocur przyleciał. Może z żadną. Po prostu chciał zjeść obiad.
UsuńScena w szpitalu jest przesłodka. Już myślałam jakim cudem udało się im pozbyć Kota, żeby nie pojechał z nimi, ale widać Maciejka po prostu zwyczajnie zemdlała. Albo udawała, że mdleje, bo bała się, że będzie musiała ich odwieźć na ostry dyżur swoim Subaru i mu krew tapicerkę pobrudzi.
Audi dostaje każdy zwycięzca TCS. A zwycięzca TCS to w ostatnich latach prawie zawsze Austriak. Może stąd bierze się ranking aut według Marzeny. Bądź co bądź nie ma co ryzykować, że jej własny facet będzie się kojarzył z tym narodem. Kacperku musisz zmienić markę samochodu. Myślę, że w przypadku tej kobiety nawet mały fiat sprawdzi się lepiej. 'Właśnie taki już jest ten Kacper'. Tak dziewczyno. Nikt Ci go kochać nie każe, ale go doceniaj kurde, bo jest wspaniały. I jest wielce stały w uczuciach, że ciągle jest singlem, bo takiego to ze świecą szukać, więc laski mu chyba drzwiami i oknami do domu wskakują.
I końcówka. Kto by pomyślał, że Mania będzie kiedyś zawdzięczać Izabeli, uratowanie z opresji. Może obudzi się w niej rodzinna miłość, po takiej ofierze. Plus ja się mogłam domyślać, że Kot, Murańka czy Ziobro będą najszczęśliwsi na świecie ze względu na możliwość spowiedzi generalnej, ale że Kacper postanowi wziąć z nich przykład? Co to, to już nie. Chyba, iż zauważył, że trener to papla i zrobił to zupełnie celowo. Ciekawe czy wspomniał też o jej całowaniu się z rodakami Horngachera, bo mimo upływu lat ciągle w nim to siedzi... A nie. Wróć. Nie musiał. Przecież Kraft o tym wie, a więc niestety wie też raczej cała Austria. Nawiasem mówiąc, może to plotkarstwo to jakieś zboczenie narodowe?
Niech Marzenka nigdy się nie kończy.
Buziaki❤️
PS. Przepraszam za brak logiki, ale jest środek nocy.
PS2. Czy ja się kiedyś zmieszczę kurde w tym jednym komentarzu?
Mańka ty się po prostu przyznaj- lubisz tę robotę!
OdpowiedzUsuńŚwiat się chyba kończy- akceptacja nowego trenera i tego języka? Moc Krafta taka wielka?
Te skakajce mają chyba jakiś radar, przychodzą zawsze gdy jest jedzenie (albo zaraz będzie). I jaka Mańka łaskawa! Na ruskie zaprasza Kacperka! To już akt miłosierdzia jest. Takiego wrażenia nie zrobiłoby na mnie podzielenie się brokułową czy schabowym xD
Kacperek przyszedł na zwiady! :O Czy on myśli, że Stefan za niego sprawę załatwił czy raczej boi się efektów swojej rozmowy...?
Kupuję to logiczne wytłumaczenie Kota, to takie oczywiste żeby szukać kumpla u Mańki. Wyznanie Macieja powinno rozmrozić serducho a tymczasem Mania ma to gdzieś czy oni ją lubią czy nie. Tere fere. Ja wiem swoje, gdzieś tam na dnie Mańkowego serduszka jakaś nić sympatii do skakajców musi być.
Mam tylko jedno pytanie: Jakim nożem ona tę cebule kroiła? Tasakiem? Szpital przez cebulę... Talent Mańki wielki jest. Ale za to Kacper usłyszał od niej długo oczekiwane "Kacperku" więc dobrze wyszło.
Kacper musi zmienić samochód. Niech idzie z Kotem i Kraftem na jakieś zakupy ale bez BMW niech nie wraca (Czym będzie jeździł Kraft? Bo zaczęłam się martwić).
Dobra do spraw poważnych przechodząc: Mańka już wie. Wreszcie uświadomiła sobie, że Kacper to ktoś więcej niż dostawca wygodnych koszulek. Aż jestem ciekawa co ona z tym zrobi. Bo że wyżyje się na kimś to pewne :P
A ja się właśnie zastanawiałam, jak Mańka przeżyje Szwaba w sztabie. No bo przecież ona taka antyniemiecka i antyaustriacka (dla Krafta ukłon mały robić, ale – i to należy podkreślić – mały), a teraz od tego szwargolenia się nie uwolni. A tu proszę, taka Mania zadowolona, bo nieloty się okazały zdolnymi latawcami. I jak fajnie, że sezon powoli gonisz. :D
OdpowiedzUsuńNowy zwyczaj Horngachera brzmi przerażająco. Nie wygląda mi na człowieka, który lubi pierdzielenie o Szopenie, ale kto wie! Łeb ma na pewno nie od parady.
„Na mojej liście najmniej ulubionych rzeczy na tym świecie, opowiadanie o uczuciach wyprzedza nawet kraje braci niemieckiej.
A to o czymś świadczy.” – Ja nie wiem, czy istnieje sfera, w której Mańka z Tośką lepiej by się dogadały.
„- Co ja się będę odzywać, skoro ty sama robisz zamieszania za trzy osoby?” XDDDDDDDD SKROBOT W PUNKT.
Akcja z mdlejącym Kotem w ogóle mnie jakoś nie dziwi, ale to jego wina, bo to on zechciał się wywnętrzyć. Nikt go nie prosił o deklaracje! Ale to miło z Mańki strony, że się zmartwiła. Ale w największym szoku to ja byłam, kiedy czytałam Mańkowe przeprosiny. Może ta cebula ją odurzyła? Niech nam ona żadnymi Bawaria Motor Wagen oczu nie mydli, Skrobot ją wyrwie i swoją audicą. Ba, on by ją i na fiata 126p wyrwał, taka moja skromna opinia.
„Życie takie skomplikowane, delta taka ujemna.” – Rzycie, rzycie, jest nobelon...
„Różowe jednorożce tańczą wokół tej wizji, puszczając tęczowe pawie.” – Teraz już wiem, skąd Ci się to wzięło u mnie w komentarzu. XD Rozdział czytałam, jak był jeszcze ciepły, ale jakoś nie połączyłam wątków.
„- Powiedział, że to, co on chciałby zmienić, nie ma znaczenia, jeśli ty nie będziesz chciała.
Zaczynam się czuć tak, jakbym czytała jakiś Titusowy wiersz.” – Już to cytowałam Ci na Twitterze, ale muszę to powtórzyć, bo Miętus wielkim poetą był.
No i końcówka fenomenalna. Mańka chyba po samej sobie takich reakcji się nie spodziewała. A tu się jeszcze okazało, że Szwab dobre pytania zadaje. Aczkolwiek ja jestem zdania, że to niekoniecznie musi oznaczać miłość wielką i nieskończoną, bez przyjaciół wszak też sobie naszego życia nie wyobrażamy. Baaaaardzo bym chciała, żeby to była tró lof forewa, ale zdaję sobie sprawę, że jedyną rzeczą, którą Mańka kocha miłością nieskończoną, jest czekolada. I ewentualnie herbatka wiśniowa. O, i święty spokój. To aż trzy! Niestety, dla Skrobota miejsca nie ma.
Serce me pęka na tę myśl!
I dołączam się do prośby, nie kończy Ty Manieczki, bo co my bez tej małpiszonicy zrobimy?
I wybacz mi jakość tego komentarza, jest wprost proporcjonalna do mojego wyjałowienia umysłowego.
Całuski! <3
Oczywiście, że dodanie tego rozdziału to była dobra decyzja! No i ten, to, że Kacper powiedział, że naszą Manię miłuje... Kurde, ja jej nie ogarniam, Skrobot nie jest taki zły [zamieniam się w moją koleżankę na widok mojego kolegi. Kurde XD], niech ona go bierze, bo się ktoś w końcu nim zainteresuje i psia dupa. Ja im tak bardzo kibicuje, ale mam złe przeczucia. Mam wrażenie, że ty też im kibicujesz, ale przecież Wen wie lepiej -_- Weź chociaż na chwilę Manię nim zainteresuj, bo mi się Skrobocika żal robi. To nie po bożemu tak postępować. Chłopak się zakochał (co musiało być przy Mani wyczynem), a ona go olewa. Jak tak można? Otóż, tak N I E M O S Z N A!!! XD
OdpowiedzUsuńJa ją znajdę, a jak ją już znajdę, to potrząsnę nią mocno, co by się ogarnęła. No bo kurde, będę się powtarzać, ale szkoda mi Skrobota!
Bierz go, kobieto!
Szczęśliwego Nowego Roku :)
Buziam,
Monika Karolina xxx
Kraft to orzeł, król nart i duma skoczni. Marzeno zastanów się zanim wyjdziesz za zwykłego, prostego serwismana.
OdpowiedzUsuńAsieńko moja kochana, ja Cię z całego serca przepraszam. Nie wiem, jak to się stało, że dotarłam tu dopiero teraz. Tak czy inaczej, cieszę się, że nie usunęłaś tego rozdziału. Całe to opowiadanie jest takie... nostalgiczne. Przywraca wspomnienia. Nie wiem, może z wiekiem robię się coraz bardziej sentymentalna, ale miło jest tu wrócić.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Kiedy kolejny rozdział, życzę weny.
OdpowiedzUsuńwww.instagram.com/p/zdF1T6kVDu/?hl=pl
Jak oni bez Marzenki żyć nie mogą...
OdpowiedzUsuń