piątek, 11 lipca 2014

19. Przyszli się wszyscy nażreć na krzywy ryj

- Nie! Nie i już. Czy to do cholery tak trudno zrozumieć?
Bo to już naprawdę jest przesada. Ja bym może nawet jakąś kieckę ubrała. No naprawdę. Byleby nie była za krótka, bez przesadnego dekoltu, odkrytych ramion i tysiąca innych mankamentów. Ja naprawdę nie mam wielkich wymagań. Nie lubię tylko debila z siebie robić. Ja rozumiem, że to jest jakaś, pożal się Boże, uroczystość, że się cała rodzina zjedzie i połowa znajomych, że nie bardzo pasuje w dresie, że Dawid by może chciał mieć ładnie gości ubranych...
Ale do jasnej cholery!
Ja nie cierpię tego babsztyla.
I co więcej - z wzajemnością chyba.
Z tym, że ja mam do tego powody.
Na przykład dziś wracam sobie do domu  z kolejnego durnego szkolenia, które nam związek funduje chyba tylko po to, żebyśmy przypadkiem nie mieli czasu wolnego, głodna, wściekła i zmęczona jestem. I kogo w drzwiach spotykam? Izunię naszą przepiękną, za rękę ciągnie Dawida i coś tam szczebiocze, że lecą ustalać szczegóły menu i że mam obiad w kuchni. Nie zdążyłam zapytać, kto robił, ale mam jak najgorsze przeczucia. I co? No oczywiście. Podnoszę jedną pokrywkę - jakieś brokuły w wodzie pływają, co w świecie modelek chyba nazywa się zupą, podnoszę drugą - o wielkie nieba! Mięso! Kurczak chyba. No tak. Ugotowany. Bo kto by robił kotlety, skoro można go ugotować. Do tego w misce jakaś sałata z ogórkiem. Boże drogi, ja sfiksuję. Jak tak będzie wyglądać to ich całe menu weselne, to ja już na pewno żadnej kiecki nie ubiorę. Ja się jeszcze raz poważnie zastanowię, czy w ogóle iść. Bo jak do tej pory jedynym, co mnie do tego skłaniało, była możliwość nażarcia się za free.
Dzwonek do drzwi. Ja błagam. Niech to będzie listonosz, a nie żadna znajoma osoba, która by jeszcze zobaczyła te herezje w garnkach.
Kurde. Titus.
- Cześć.
- Cześć, Marzenka. Mam sprawę. Bardzo poważną.
Już się boję tej jego sprawy. Może jemu też się zachciało ojcostwa?
Do kuchni go wprowadzam i herbatę robię, a w międzyczasie Krzysiu bawi mnie konwersacją. Jest równie interesująco, co na tym dzisiejszym szkoleniu.
- Mania, a masz może coś do jedzenia? Bo od tego gadania to ja się zawsze bardzo głodny robię.
O Boże.
- Delicje czy pierniczki?
- A ten... Obiad jakiś masz?
O Boże po raz drugi.
- Nie radzę. Izunia gotowała.
- A to źle?
- A chcesz zobaczyć?
- Chcę.
- To patrz - mówię i podnoszę pokrywkę znad tej pseudozupy.
- O kurczę! Brokułowa! Moja ulubiona - uśmiecha się szeroko Titus, a ja mam ochotę walnąć go w łeb trzymaną pokrywką.
- To smacznego. Możesz sobie to coś całe zjeść - informuję go. - Ja sobie już lepiej zrobię jajecznicę.
Krzyś nalewa sobie talerz i zaczyna opowiadać mi o swoim jakże ważnym problemie.
- Bo wiesz, ja ostatnio zacząłem czytać poezję...
O matko. Dobrze, że nic teraz nie piję, bo by się to chyba na jego twarzy znalazło.
- Tak?
- Tak. Ale to jest trudne. I ja potrzebuję twojej pomocy.
Ja się chyba zastrzelę. 
- Krzysiu, ja się znam na smarowaniu nart, a nie na poezji.
- Ale czekaj. Ja ci przeczytam.
I Titus wyciąga z kieszeni jakiś mały tomik, otwiera w zaznaczonym miejscu i zaczyna mi czytać. Nad tą zupą brokułową.

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska 
Miłość
Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledsza, 
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca, 
lecz widać można żyć bez powietrza!


Aha. Bardzo fajnie. I co?
- Mania, słuchaj, bo ja tej końcówki nie rozumiem.
- Przykro mi. Uważaj, bo sobie tę książeczkę utopisz w brokułach.
- Marzenka!
- Co? Czekaj, otworzę - bo dzwonek do drzwi się rozlega i zdaje się, że zaraz nam się kółko literackie powiększy. No chyba, że to listonosz.
- Cześć - w progu zastaję uśmiechniętego Skrobota. No tak. No przecież. Miał przyjść, mieliśmy te smary obgadać i oczywiście zapomniałam. Jak zwykle ktoś mnie musi odwiedzić właśnie wtedy, gdy mam najwięcej możliwości do kompletnego zbłaźnienia. Od zupy zaczynając, na wierszu kończąc. A może na odwrót.
- Chodź tutaj, mam akurat Titusa na stanie, może ty mu pomożesz.
- Stało się coś?
- Nie. Tylko popadł w jakąś paranoję i zaczął wiersze czytać.
Krzysiu oczywiście raduje się możliwością posiadania większego audytorium i odczytuje wiersz jeszcze raz, znów prawie mocząc go w zupie, o czym nie omieszka poinformować go Kacper.
- Mania - zaczyna z wahaniem - a to ty to gotowałaś?
- No chyba na mózg upadłeś! Najnowsze dzieło Izunii. Chcesz może chochelkę?
- Emm... Nie, dzięki. A tu co masz? O, jajeczniczka. Tym to bym nie pogardził.
Oczywiście. Przyszli się wszyscy nażreć na krzywy ryj. Czego ja się mogłam spodziewać.
- Dobra, masz pół, ale pod warunkiem, że Titusowi wytłumaczysz ten durny wiersz. Bo ja mam na poezję uczulenie.
- Może być. A herbatki mi zrobisz?
- A strzelić cię w łeb?
Ale jednak mu robię tę herbatę. Niech już ma.
Tymczasem Titus po raz trzeci czyta ten swój wiersz, a Kacper trawi go po cichu wraz z jajecznicą.
- No i co tu jest trudnego? - mówi wreszcie. - Ona go kocha, on sobie poszedł.
- Dzięki - burczy Krzyś. - Tyle to sam zrozumiałem.
- Ja też - dołączam się. - Może byś się wysilił, skoro mi już wyżerasz obiad.
- No ja tam nie jestem jakimś ekspertem - zastrzega Skrobot - ale mnie się wydaje, że ona myślała, że bez niego nie może żyć. A jednak może. Chociaż jest jej bez niego źle.
A jednak może. Chociaż jest jej bez niego źle.
- I co - to wszystko? - pyta zawiedziony Krzyś.
- No nie wiem, przecież mówiłem, że się za bardzo na tym nie znam - irytuje się Skrobot.
- To okej. Niech będzie. Ty to jednak mądry jesteś.
- Taa... Wszyscy tacy sami mądrzy jesteście.
- Co cię, Mania, ugryzło? - pyta Krzysiu.
- Titus, coś ty. Ona się przecież normalnie zachowuje - uśmiecha się zgryźliwie Skrobot.
- Spierdalaj.
- I na dodatek widzisz, jak się wulgarnie wyraża.
- Ja ci się wyrażę...
- O, dzwonek. Może ja otworzę? - oferuje swoje usługi Miętus.
- A róbcie, co chcecie. Już żeście się i tak prawie wprowadzili.
Zadowolony Krzysztof wprowadza mi do kuchni Izunię i Dawida.
- Cześć - uśmiecha się słodko panna Kasprzycka.
Skrobot już wyszczerz na twarz przybiera, już się chce podnosić, ale takim wzrokiem go piorunuję, że jednak siada z powrotem. Bo bez przesady. Co ona - królowa angielska jest?
- Kluczy nie łaska używać? - pytam grzecznie.
- Zapomnieliśmy wziąć.
- Aha. Super. A jakbym sobie poszła w pizdu, to byście pod drzwiami siedzieli?
- Nie. Wtedy byśmy pojechali do mnie - odpowiada Izunia.
- To szkoda, że nie poszłam.
- Marzena! - krzyczy Dawid, a Skrobot krztusi się herbatą.
- Tak?
- Ty już lepiej nic nie mów.
- Jasne. To lepiej wy powiedzcie, co załatwiliście. Będziemy sałatę i brokuły całe wesele wpieprzać? Co ci, Kacperku? Dusisz się?
- Ekhem - jęczy Skrobot i wychodzi do przedpokoju. I tak widzę, że się pajac ze śmiechu dusi.
- Brokuły są dobre - informuje nas Titus. - Ja tam je lubię.
- Będzie normalne jedzenie - zdradza się ten mój brat idiota.
- Czyli to, co ci narzeczona gotuje, nie jest normalne? Kacperku, nie wracaj ty tu jeszcze, bo nie daj Boże kogoś oplujesz herbatą.
- Dawidowi chodziło o to, że nie będzie dietetyczne - stwierdza Izunia, siadając mu na kolanach. -
Postanowiliśmy pójść ci na rękę.
- Aha. Mnie. Skrobot!
- Tak? - słyszę z przedpokoju.
- Chodź tu. Co wolisz: dietetycznego kurczaka czy schabowe jak Bóg przykazał?
- Schabowe.
- Dobra odpowiedź. Tak więc co mówiliście, że komu idziecie na rękę?
- Wszystkim - poddaje się Dawid.
- Kochanie! - Izunia jest wyraźnie oburzona, ale cóż ona może. Ten mój bliźniak niewydarzony przynajmniej raz w życiu świętą prawdę powiedział.
- No co?
- Ach... Nic. A właśnie - Izabela nagle zmienia front - Marzena, jak tam ci idzie wybór sukienki? Będzie dresowa?
Co za wredna... Co za... Zresztą dobra, bez wyrażeń.
- Nie. Mam w dupie sukienki. A twoja jaka? Z białej kapusty? 
- Zabawne. Nie. Z jedwabiu ekologicznego.
- Uff... Czyli jednak cię nie podmienili.
- Dziewczyny, dajcie już spokój.
Mediator się znalazł od siedmiu boleści. Czy jemu się wydaje, że jego siostra i jego narzeczona będą żyć w jakiejś cholernej symbiozie? Niech się cieszy, że z teściową się jej stosunki układają. 
- Dawidku, może wytłumacz swojej siostrze, że na nasz ślub powinna się ubrać elegancko.
- To prawda - wtrąca się Titus. - Ja sobie na przykład już kupiłem bardzo elegancki garnitur.
- Też mam sobie ubrać bardzo elegancki garnitur?
- Nie. Wystarczy, że na jeden dzień zrezygnujesz z tego cholernego dresu!
- Proszę bardzo. Ale nie ma opcji sukienki. Nie i już. Pierwszą i ostatnią w życiu miałam na sobie przy Pierwszej Komunii. Chyba wystarczy, nie?
Izunia jęczy, jakby ją ktoś bardzo w tym momencie skrzywdził, Dawid robi klasycznego face-palma, Titus, jak gdyby nigdy nic, kończy zupkę Izabeli, a Skrobot długo walczył ze śmiechem, ale chyba już przegrał. Bo się popłakał.
__________

Ciężka przeprawa z tą kiecką.

16 komentarzy:

  1. Mocny rozdział :D aż się popłakałam ze śmiechu

    OdpowiedzUsuń
  2. no ale w sumie po co jej kiecka, ja też kiedyś poszłam na wesele w jeansach, było mi najwygodniej ze wszystkich :) czekam co wywalczy

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zgadzam się z ich interpretacją wiersza :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże... Jak. ja się uśmiałam;) Dawno się tak Kochana nie zdarzyło.
    No bo nasz Krzysiu, który skradł całe show. Przecież ja już kilka rozdziałów temu po baby boom i wizji postrzelonego karabinem Krzysia Młodszego chciałam napisać Mani komentarz pocieszenie pod tytułem: nic gorszego się Ci już nie przydarzy, jak przejdziesz przez sezon ślubny, dziewczyno. A tutaj? Wchodzi taki, człowiek myśli, że albo się zakochał, albo zrobił komuś dzieciaka, albo oba naraz- wersja praktyczna, bo inaczej za tydzień by przyszedł z tym drugim. A tutaj Titus poetą zawodowym zostaje xD Dobra, komentatorem poezji, słowo "poeta" wypluję, zanim ku nieszczęściu Kubackiej okaże się prorocze. No i cóż, sama jestem dziwnym człowiekiem, który wiersze uwielbia, a nawet z prozą miesza, ale w tym przypadku... Chłopie:D I jeszcze Skrobot- habilitowany, najwyższy profesor polonistyki się włączył. Teraz taki aktywny, a biednego Krafcika uczyć to nie łaska, tak?
    No jasne, cały leniwy facet. A potem zupa kalafiorowa, Miętus zadziwiasz mnie, jak można jeść tyle zieleniny? Nawet ja jakiś barszczyk, pomidorówka, oczywiście rosół- i tyle z zupami.
    Ale hmmm... Takich chętnych jest mało, Krzysiu wolny, a Dawidek na wegetarianina się raczej nie zapowiada i jakiś ukryty pociąg do schabowego żywi? Przecież rodzeństwo bliźniacze nie może być aż tak różne genetycznie;p Więc może Titus zabierze z przed ołtarza tą nieszczęsną lalkę, ku dozgonnej wdzięczności Marzeny? Miałby narty najlepiej posmarowane że wszystkich.
    No a problemu sukienki to ja nawet nie skomentuje, bo to chyba zbędnę. Powiem tylko tyle, że nie wierzę aby Mania w tak honorowej sprawie, miała się ugiąć;p

    No i zapomniałabym o czymś jeszcze: " A jednak może. Chociaż jest jej bez niego źle.". Czy myśli Marzenki powtórzyły to nieszczęsne zdanie przez przypadek? No... Chyba nie. I raczej nie chodzi o biednego Skrobota, bo przecież bez niego to ona by może i chciała żyć, ale się nie da. To samo narodowa zgraja.
    Więc co? Czyżby w tym całym zamieszaniu, ciągle było miejsce na Morgiego?
    Kocham to. Kocham twój komediowo-życiowy geniusz i przestać kochać nie zamierzam.
    Buziaki i dużo weny;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle prawie płaczę ze śmiechu przy tych dialogach. Bo jak człowiek potrzebuje poprawy humoru to u ciebie znajdzie to na pewno :P
    Poezja nad zupą brokułową mnie urzekła, haha.
    P.S.
    Plus za ten wiersz.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jest wojna o kieckę i coś się świeci, że Marzenką ją przegra, ale nie martw się kochana Skrobotowi na pewno będziesz się podobać w sukience :D
    weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Co ona taka na tą kieckę uczulona?:D Nikt jej przecież nie kazał świecić tyłkiem ani dekoltem, więc niech nie marudzi, tyko się raz przeleci po sklepach i będzie mieć problem z głowy.
    Niekoniecznie jedwab ekologiczny, ale w ortalionik z trzema paskami też bym nie poszła ;D
    Pozdrawiam.
    [lucky--loser]

    OdpowiedzUsuń
  8. Problemy z kiecką... Niby jaka ona jest bądź też powinna być - każdy widzi (przynajmniej teoretycznie) i co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości, są za to liczne problemy występujące na wyłożonej kłodami niechęci drodze. I to w liczbie niebagatelnej. Dobór odpowiedniego stroju na uroczystości rodzinne chyba każdemu sprawia problem, ale co dopiero twierdzić o osobie, która tak umiłowała dresy, że nie widzi siebie w niczym innym plus może pochwalić się walniętą na punkcie dziwnie pojmowanej perfekcji szwagierką? ;D
    Krzysztof, poezja i rozkminy nad zupą brokułową podbiły me serce<3 Kto by przypuszczał, że taka ta Pawlikowska-Jasnorzewska skomplikowana.
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mówię Ci dziewczyno popłakałam się ze śmiechu czytając to opowiadanie :D Masz wielki dar do pisania. Tak się wciągnęłam, że nie całe dwie godziny i wchłonęłam te wszystkie rozdziały jak gąbka ;) Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na prolog na [intoxication01.blogspot.com] ;)
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    Czy ten komentarz w końcu się doda? Próbuję już chyba setny raz -.-

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciężka przeprawa to jest z tym blogiem. Przeczytać rozdział za jednym razem? Prawie niemożliwe ;D
    Ciekawy fragment z tą interpretacją. Mania wtedy o kimś pomyślała? O kim? O Morgim? A zupa brokułowa (i w ogóle brokuły) jest paskudna! Jak oni mogą to jeść?
    Jakoś nie mogę sobie wyobrazić Manii w kiecce. W butach na obcasie tym bardziej xD Jak ona to założy, to... będzie ciekawie :D I skoro ona chodząc w dresach podbiła tyle serc, to jak ubierze sukienkę, to może się nie odpędzić od adoratorów =D
    Rozmowy Marzeny z Izą, to prawdziwe mistrzostwo świata, chociaż czasami to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać xD
    To jest dziewiętnasty rozdział, a Kubaccy chyba po raz pierwszy się ze sobą zgadzają. Jestem pod wrażeniem ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziewczyno! Kocham Cię!
    Teraz Skrobot ma towarzystwo, bo i ja duszę się ze śmiechu :D
    Te dialogi <3 Ja wiem, że to nie ostatni rozdział przed ślubem, o nie! A jeszcze coś mi podpowiada, że Mańka drużbą będzie (ze Skrobotem albo Titusem xd) :D Niewyobrażalne!!! :D
    A w sukience? :) Tym bardziej :P I obcasy? O.o Weź, ona się prędzej zabije, niż przejdzie kilka metrów, a co dopiero potańczy? Ohoho, szykuje się niezłe wesele :D Z żarciem na czele :)) A przynajmniej Kacper popiera Marzenkę :D A Dawid się poddał- słabo troszkę, to widać po Izuni :)) A co ona taka złośliwa? Tyle złości w niej? :O Od kiedy to dogryza swojej "kochanej" bodajże bratowej :D No proszę -,- A dresowa sukienka byłaby całkiem spoko :D Bo czemu nie? :) A z kapusty jeszcze lepsza? :) Po pewnym czasie by jej nie było, hahahah :D
    Nie mogę sobie wyobrazić, jak opiszesz to wesele z bandą skoczków na czele!!! Ze śmiechu chyba pęknę :) Na samą myśl :)
    Titus i poezja? Oj, połączenie chyba może być niebezpieczne... Ale tłumaczy to on ma świetnych :D A obiadek jaki pyszny :) Ja bym kurczaczka chyba nie tknęła, bo ogólnie nie lubię :P A zupka, to czemu nie? Chociaż, może zawierać substancje odchudzające dla modelek... ;) Więc może lepiej nie... :D
    Ale dialogi to i tak mistrzostwo!!! ;D
    I jak tu się człowieku nie rozpisać? :D


    Zapraszam do siebie:
    http://ski-jump-love.blogspot.com
    Pozdrawiam i miłego wypoczynku ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. koooocham Twoje dialogi <3
    rozdział genialny! jeden z lepszych :))
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. na samym wstępie się powtórzę, że kocham Skrobota ;D całym swoim sercem! ale skoro nie dane mi będzie zobaczyć go w duecie z Marzenką, to chociaż się cieszę, że ją poparł w jakże ważnej kwestii brokuł i mięsa na parze ;D
    Krzysinek i jego poezja nad zupą <3 groteska w najczystszym wydaniu ;D odbiło mu na stare late i tyle ;D
    Na temat Izuni i Dawidka wypowiadać się nie będę, co by sobie nie psuć humoru ;D może jeszcze Kubacki zmądrzeje. ale wątpie ;D
    czekam na kolejny rozdział i zapraszam do mnie, również na blog piłkarski ;*
    http://partofyoursoul.blogspot.com/
    http://piecesofhersmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszam na nówkę! ;D
    [hiah-hiah]
    pozdrowienia! cmok! cmok! ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Izuni to by taka kiecka z białej kapusty pasowała XD
    U Kubackich w domu to się przez przypadek kółko literackie stworzyło XD

    OdpowiedzUsuń