piątek, 24 lipca 2020

74. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni

Ostatni dzień roku.
Oj, działo się dzisiaj. Kwalifikacje się odbyły, prawie wszyscy zrobili mniej więcej co trzeba, tylko Jakub Wolny raczył skoczyć sto czternaście i pół metra i zająć zaszczytne miejsce pięćdziesiąte siódme. Za dużo się naprzebywał z Murańką. Nie jest dobrze. Zwłaszcza, że w Oberstdorfie Sepp mu walnął dyskwalifikacją. Oj, chyba chociaż jeden człowiek w naszej drużynie będzie dziś pił. Bo reszta to wiadomo - siusiu, paciorek i spać o dwudziestej drugiej.
Zdarzyła się sytuacja bez precedensu - mianowicie trafił mi się własny pokój. Ale najpierw musiałam sobie na niego poczekać pół dnia - tak jak i większość sztabów. Także na kwalifikacje owszem, pojechaliśmy, ale walizki zostawiliśmy na kupie w pokoju u Miszcza i Stefanka. I dopiero kiedy wróciliśmy okazało się, że jednak da się ludziom zorganizować miejsce w hotelu tak, żeby nie musieli spać na korytarzu. A drobne komplikacje, opóźnienia i stresy z nich wynikające? Cóż, to ta słynna szwabska organizacja, dokładność i punktualność. 
Jak już wreszcie rozlokowaliśmy się w cudem zdobytych pokojach, zjedliśmy kolację, przerobiliśmy papiery i wypiliśmy szampana u trenera, zrobiła się godzina prawie dziesiąta. 
Jestem cholernie zmęczona. Siedzę na łóżku i właściwie powinnam iść się kąpać, a tymczasem coraz bliżej mi pozycji leżącej. I zamknięcia oczu. Oby nie na zawsze. Jak to jest, że jak mam, kurde, święty spokój i pokój tylko dla siebie, to nawet nie mam siły, żeby się z tego ucieszyć. Jestem zniesmaczona ostatnim dniem tego roku.
Słyszę pukanie do drzwi. No błagam, co to ma być. Nie mam zamiaru się teraz jeszcze użerać z ludźmi. Może będę siedzieć cicho i udawać, że mnie nie ma? Niewątpliwie to żaden z naszych skoczków, bo oni nie potrafią zapukać do drzwi przed wparowaniem do pokoju, ale tak czy inaczej odmawiam...
- Mania?!
O, Jezus Maria.
Jak wiadomo w Sylwestra to się zawsze musi coś odpierdalać.
Dostaję nagłego zastrzyku energii i wpadam w... Nie no, nie w panikę, bez przesady. Marzena Kubacka nigdy nie panikuje. Ale nie wiem co robić. Choć właściwie i tak nie mam większego wyboru.
Po prostu wstaję z łóżka, przechodzę przez pokój, biorę głęboki wdech i otwieram drzwi.
I staję oko w oko z Thomasem Morgensternem.
- Cześć.
- A co ty tu robisz?
- Przyjechałem. Gdybyś odebrała ode mnie jakikolwiek telefon, wiedziałabyś wcześniej. A tak - masz niespodziankę.
To trochę brzmi jak wyrzut. Albo mi się wydaje. Przecież wysłałam mu wiadomość, nie? Aczkolwiek pewna irytacja z jego strony nie byłaby taka całkiem nieuzasadniona. No bo tak: łatwo wcisnąć kit, że się w Święta wyłącza telefon i spędza czas z rodziną, zwłaszcza ze szwagierką ukochaną, ale Święta po dwóch dniach się kończą i wtedy już trudniej się wciska kity. Z drugiej strony niemal od razu zaczyna się Turniej Czterech Skoczni, co też sprzyja twierdzeniu, że jest się okropnie zapracowanym i absolutnie nie ma się czasu na życie towarzyskie. Co akurat nawet nie jest kłamstwem.
Ale zobaczyć go szybciej niż w Innsbrucku to się nie spodziewałam.
Niespodzianka się udała aż za bardzo.
- No tak... a gdzie ty... skąd ty wiedziałeś... - plątam się. - Kraft ci powiedział, gdzie mam pokój?
- Owszem. A ja mam piętro niżej, więc chciałem cię zaprosić, ale Stefan się wygadał, że i tak jesteś sama, więc oto jestem. - Morgi wyciąga zza pleców w jednej ręce - szampana, w drugiej - dwa kieliszki. - Waszej wódki bym ci nie proponował, bo niewątpliwie bym poległ, ale z tym chyba możemy zaryzykować.
Cóż, miałam inne plany na ten wieczór.
- To jak - wpuścisz mnie?
A mam jakiś wybór?
Co mu mam powiedzieć - że nie, bo właściwie miałam iść spać? To mi jeszcze zaproponuje swoje usługi w tym temacie. Poza tym, nie ukrywajmy, chyba jestem mu winna tę głupią godzinę czy tam dwie rozmowy. On się stara, ja go zlewam sikiem prostym i nie potrafię wyjść z tej sytuacji z twarzą.
- Słyszałem, że mieliście dzisiaj niezłe atrakcje dodatkowe.
- A, tak - potwierdzam, siadając przy stoliku. Morgi zajmuje miejsce na przeciwko, a szampan pomiędzy nami. - Spędziliśmy pół dnia na korytarzu, mając w perspektywie spędzenie tam również nocy. Ale ostatecznie kiedy wróciliśmy z kwalifikacji, okazało się, że jednak wyczarowali nam pokoje.
- Czyli ominęło mnie najciekawsze.
- No nie wiem czy jest czego zazdrościć.
Chwilę rozmawiamy sobie o dzisiejszym dniu, w międzyczasie Morgi otwiera szampan i nalewa nam po kieliszku, a ja staram się ziewać jak najbardziej dyskretnie. Taki podział ról. Z jego słów wynika, że dotarł do Ga-Pa już dobrze po kwalifikacjach, co dosyć mocno mnie dziwi. Jaki ma sens przyjeżdżanie na skoki już po skokach? Zwłaszcza podczas Turnieju Czterech Skoczni, kiedy te kwalifikacje faktycznie mają jakieś znaczenie.
- To po co w ogóle przyjeżdżałeś dzisiaj? Nie wolałeś jutro prosto na konkurs? - pytam.
- No jak to - po co? - spogląda na mnie wymownie i uśmiecha się lekko.
Upijam łyk szampana. Spory łyk.
Już widzę, że dziś wieczorem rozegra się alkogra pod tytułem łyk za każdym razem, kiedy nie wiem co odpowiedzieć. To może być niebezpieczne, ale to może być również jedyny sposób na przetrwanie.
Tak sobie siedzimy, gadamy, nic specjalnie interesującego się nie dzieje. Szampana ubywa, czasu do końca roku też, tematów również.
- Sorry, ale ja sobie muszę wyciągnąć czekoladę - mówię nagle i sięgam do torby po milkę z orzeszkami i słonym karmelem.
Przełamuję egoizm i proponuję Morgensternowi, żeby się poczęstował, mając jednak szczerą nadzieję, że odmówi.
Odmawia. Uff. Sorry, chłopcze, ale nie weszliśmy jeszcze na etap dzielenia się czekoladą.
- A Stefan nie chciał tu przyjść z tobą? - przypomina mi się, że to od tego małego plotkarza Morgi dowiedział się, gdzie mam pokój.
- Oczywiście, że chciał.
- To jak go spławiłeś?
- Powiedziałem, że muszę ci tylko coś zostawić i wracam do siebie, bo na pewno jesteś zmęczona.
- Jaki ty jesteś przebiegły, no, no...
- A jest na ciebie jakiś inny sposób?
Milczę wymownie. I upijam szampana.
Niech on się już do mnie nie uśmiecha. Upasł się i to już na mnie zupełnie nie działa. Ani trochę.
No, może trochę.
I w sumie aż tak strasznie się nie upasł.
Ja chyba za dużo wypiłam.
- Nie chcę być niemiła, ale...
- Ale będziesz.
- Ale będę. Już późno.
Morgi zerka w telefon.
- No nie. Chcesz mnie w sylwestra wyrzucić o wpół do dwunastej? Tak się nie robi.
- Przecież i tak siedzisz tu już chyba dwie godziny. A ja jutro pracuję.
- I co - kaca się boisz?
- Nie rozśmieszaj mnie - prycham. - Zaśnięcia na stanowisku pracy się boję.
Thomas przez chwilę przygląda mi się bez słowa.
- Okej - mówi wreszcie. - Jak uważasz.
Obserwuję jak zabiera z powrotem to, co przyniósł, tyle że teraz butelka jest już pusta. W drzwiach zatrzymuje się jeszcze.
- Czyli co - dostałem kosza? - uśmiecha się z lekkim zażenowaniem.
Uuu... The shit is getting real.
- Pozostawię to pytanie bez odpowiedzi. Jesteś w miarę inteligentny, sam się domyśl.
Morgi ze śmiechem kręci głową.
- Ja się tak łatwo nie poddaję.

Nie jest źle. Dwa konkursy turnieju i dwa trzecie miejsca. Co prawda pewnie wreszcie się wszystko zjebie, ale jak na mojego brata to i tak zajebiste osiągnięcie. Oh wait, cały czas zapominam, że on jest przecież mistrzem świata. Wciąż trudno w to uwierzyć, mimo że prawie rok już minął. Od tylu lat byłam przyzwyczajona się do tego, że jest ostatnim nielotem, trudno tak w rok zmienić zdanie.
Kończą się kwalifikacje, nie bardzo podoba mi się forma tego całego Lindvika, bo kto mu właściwie dał prawo, żeby wyrastać na głównego faworyta turnieju. Z drugiej strony może to i dobrze, a nuż mu główka tego nie wytrzyma. Kraft też mógłby się nawet liczyć w walce o złotego gołompa, gdyby standardowo nie przejebał Ga-Pa. Co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas.
- Nie wiem, Marzenka, nie wiem - wzdycha nagle Pieter gdzieś koło mnie.
- Czego nie wiesz? - pytam Żyłę i mam nieodparte wrażenie, że wpada w nastrój filozoficzny.
- Czy wy macie tyle miejsca w domu, żeby złotego ptoka zmieścić.
- Już ty się o to nie martw. Lindvik wygra i nie będzie problemu.
- Ty to nigdy w tego Mustafa nie wierzysz. Nie, Mustaf?
- Co? - pyta Dawid, stawiając obok nas narty i przejmując ode mnie plecak z rzeczami.
- No że Marzenka nie wierzy żeś ty naumiany skakać.
- A kto by się tam przejmował tym co ona myśli.
- Zdziwiłbyś się ile osób.
- Zdziwiłbym się.
I tak sobie dalej uroczo konwersujemy, jak to na rodzeństwo przystało, w drodze do domku. Na miejscu spotykamy resztę stada, co prawda niepołączonego z nami więzami krwi (chwała Bogu), ale związanego być może jeszcze silniejszymi sznurkami. Stefanek z Kamilem dyskutują o pozycji najazdowej (jest to dyskusja z elementami pokazu), Kot przegląda się w lusterku (też jest to forma pokazu), a obok niego Szybki siedzi i kopie bezmyślnie w plecak. Dobrze, że chociaż w swój. Co prawda udało mu się dziś pokonać Sabyrżana Muminowa i Witalija Kaliniczenkę, ale wciąż do uzyskania kwalifikacji do konkursu ma się to tak jak Eskimosi do Afryki. Naprawdę trzeba się było więcej z Murańką zadawać. Ciekawe kiedy zacznie gubić skarpetki.
- Jezus Maria! - krzyczy nagle Piotrek, odskakując krok do tyłu. Ale spokojnie, nic się nie dzieje. To tylko Kraft przykleja swój nos do szyby i zagląda nam do środka domku. Pewnie mu się wydaje, że jest dyskretny.
Wzdycham i po prostu otwieram mu drzwi, już naprawdę nie udawajmy, że jeszcze kogoś to zaskakuje.
- Wszystko w porządku? - pytam.
- O, Mania, jak wiedziełeś, że jestem tutaj?
No tak. Czego się spodziewać po Szczurowiewiórce.
- Nieważne. Chcesz wejść do środka, czy tak sobie tylko patrzysz?
- Eee... ciałem mówić. Ale tutej. Tutej mniej człowieki.
Nie wiem od kiedy mu tak przeszkadza publiczna kompromitacja, ale okej.
Zakładam kurtkę i wychodzę na zewnątrz. Co tam, że mam robotę, przecież wiewiórcze sprawy ważniejsze.
- No to słucham.
- Chyba mam problem.
Kto by się spodziewał.
- Jaki problem?
- Z dziewczyna.
Kto by się spodziewał vol. 2.
- A możesz mówić trochę szybciej, bo ja naprawdę mam co robić.
- Yyy... Mogem. W Ga-Pa był... no wisz... przed nowy rok szampan. Ja i Michi pilimy dużo trochę. I piszem w internet z dziewczyna...
- Miałeś najpierw znaleźć samochód - przypominam.
- Ale pilimy! - tłumaczy Kraft. - I zapomniłem. I pisałem gupi rzeczy. I ona teraz... pisze do mi cały czas.
- I co? To źle?
Stefan czerwieni się i konspiracyjnie zniża głos.
- Mania... ona tyż wysyła foto... To nie jest dobra dziewczyna.
Chyba nie rozumiem. Albo nie chcę rozumieć.
- Jakie foto?
Szczurowiewiórka przybiera jeszcze bardziej buraczkową barwę.
- Yyy... no... - stęka. - Bez... ubraniów.
Fanka wysyła Kraftowi nudesy. W jakim świecie ja żyję.
- I... jak ja mam ci pomóc?
- Ja nie chcem, żeby ona tak robiła. Nie może tak być. Ja chcem dobra dziewczyna, a nie taka.
Proszę bardzo, Stefan Kraft szuka porządnej dziewczyny. Jak na razie idzie mu raczej średnio. Cóż, powodzenia.
- To napisz jej, że nie jesteś zainteresowany.
- Nie pomagało.
- To nic nie pisz. Może przestanie.
- Hmm... może.
- Albo ją zablokuj czy coś. Pewnie się da.
- Mhm... - Stefan chyba nie jest przekonany.
Przyglądam mu się chwilę. Stoi ze spuszczoną głową i minę ma jakby się zaraz miał popłakać. O co mu znowu chodzi?
- Ty jesteś smutny czy co? - pytam, bo jak zwykle trudno mi nadążyć za jego pokrętną logiką.
- Smutny. Tak. Bo czemu ona nie szanuje? To smutne.
O matko, znalazł się obrońca moralności. Niech on naprawdę nie próbuje zbawić całego świata, od tego to co najwyżej niestrawności można dostać.
- To może lepiej usuń konto z tego portalu. Po co masz być taki smutny?
- Nie! - oponuje gwałtownie. - Takie dobre pisałem o moja. Nie mogem tego zepsuć.
To ja już naprawdę nie wiem co on ma zrobić. Może niech jednak zapyta o zdanie kogoś kto ma jakiekolwiek kompetencje w kwestii nawiązywania kontaktów damsko-męskich.
- Dobrze, to zwołaj sobie znowu konferencję narodową, tym razem nawet Morgenstern jest na miejscu, nie będziecie się z nim musieli łączyć przez internet, i razem z Hayboeckiem i Schlierenzauerem na pewno coś wymyślicie.
- Mania, to jest dobra pomysł! - Stefan wydaje się pozytywnie zaskoczony. - Ty też możesz myślić do nas.
Ja raczej podziękuję za tę przyjemność. Raz mi się już trafiła. I to było o raz za wiele. Dosyć mam bydła w polskiej kadrze, nie będę też niańczyć austriackiej.

Sytuacja staje się coraz bardziej zabawna, ponieważ po drugim miejscu w Innsbrucku Dawid jest liderem turnieju. A teraz... czy ja dobrze widzę? A tak. Po pierwszej serii ostatniego konkursu również prowadzi. Zważając na to, że dojebał 143 metry, to nawet nie ma w tym nic dziwnego.
Poproszę o melisę.
Maciej Kot standardowo swój udział w konkursie zaznaczył tak, że w drugiej serii może się skupić wyłącznie na kibicowaniu. Podobnie zresztą Stefan Hula, że już nie wspomnę o Jakubie Wolnym, który wiadomo jaki wyczyn pokazał w kwalifikacjach. Zaraz dołącza też Piotr Żyła i grupa wsparcia robi nam się całkiem duża, także wydaje mi się, że zupełnie nie potrzebujemy już dodatku austriackiego.
Ale dodatek austriacki jest innego zdania.
- Ja stawiam na twojego brata.
O, naprawdę. Niech on się już tak nie podlizuje, bo jak Dawid spieprzy, to na nim wyładuję rozczarowanie i frustrację. Za to wzbudzanie nadziei.
Ale Pieter oczywiście tylko tego potrzebuje, żeby uruchomić lawinę.
- No nie? Manieczka, ty to byś normalnie mogła przestać takie oczy robić, bo go zabijesz zaraz wzrokiem. A co on powiedział takiego? Przecież, kurde, kto ma wygrać? No chyba nie Mariusz Ludwik. A Mustaf to on już tam dobrze wie, że oni wszyscy posrani i jak też takie oczy umie robić jak ty, a musi umieć, bo takie rzeczy to są rodzinne, już ja tam wiem, bo mam dzieci, to jak na nich się tak będzie gapić jak ty na Morgiego to oni normalnie w ogóle narty zapomną założyć. Ja żem to sobie już dokładnie obmyślił, bo ja to się znam na ludziach.
Ciekawa teoria, zważając na jego ostatnie perypetie małżeńskie.
- Cholera, jak ja się denerwuję... - kręci głową Małysz, podchodząc do nas. Wita się z Morgensternem i rozpoczynają pogawędkę w tym diabelskim języku. Jakoś tak zupełnie olewają fakt, że w międzyczasie zaczęli skakać zawodnicy z pierwszej dziesiątki. I skaczą jak nakręceni. Poniżej 130 metrów nikt nie schodzi.
Kraft przeskakuje Prevca. Zostało ich jeszcze trzech. Zaraz zwariuję ze stresu.
Małysz z Morgensternem jakby się obudzili, może dlatego, że Pieter ich szturchnął pod żebra tak, że ja sama bym się nie powstydziła takiego ciosu, i przenieśli swoją uwagę na wydarzenia na skoczni.
Lindvik przeskoczył Krafta. Zostało dwóch.
Zdaje się, że coraz więcej ludzi do nas dołącza, ale jakoś specjalnie nie rozglądam się na boki. Pewnie, w blasku zajebistości to się zaraz wszyscy będą chcieli ogrzać, ale przez trzydzieści lat to nikogo nie było, żeby się użerać z tym ciołkiem bosym, tylko siostra bliźniaczka od urodzenia...
Geiger przeskoczył Lindvika. Żołądek mi się właśnie wykręcił na lewą stronę.
No dobra. Masz minutę. Zadanie rozpoczyna się właśnie teraz.
Siada. Rusza. Wybija się.
O matko kochana!
Aaaaa!!!
Wrzeszczę jak opętana, bo co innego mogę zrobić. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni!
Wszyscy biegną do niego na zeskok, ale ja nie mogę, wmurowało mnie w podłoże.
Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni. To jest niemożliwe.
Kto jest kozacki? Dawid Kubacki.
- Czemu tam nie biegniesz? - pyta zdziwiony Morgi, ale ja tylko kręcę głową, zasłaniając usta dłońmi. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni. To jest jeszcze bardziej niemożliwe niż jak został mistrzem świata.
Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie wiem, kiedy przeprowadzają mnie na dekorację. Dosłownie. Skrobot prowadzi mnie pod rękę, bo sama nie mogę iść. Jestem w szoku. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni. To nie jest normalna sytuacja.
- Trzymaj mnie, Kacperku. Trzymaj mnie mocno.
- Taki mam zamiar.
Geiger, Lindvik i Kubacki. I złoty orzeł. Tylko go nie upuść, ćwoku, bo wstyd rodzinie na cały świat zrobisz. I czek, ale nie sądzę mimo wszystko, żeby te dwadzieścia tysięcy franków szwajcarskich miało jakiekolwiek znaczenie w tej sytuacji. Może jutro nabiorą znaczenia. Teraz liczy się tylko złoty gołomp.
Już hymn grają, a on jeszcze ten łupież trzepie.
Boże, nie wierzę. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni.
Teraz to już naprawdę powinnam przestać mu ubliżać. No ale bądźmy poważni. Jeszcze by zapomniał, że siostrę ma.
A tak się składa, że ją ma. I jestem nią ja.
Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni.
__________

Co Wam mogę powiedzieć? Dawno mnie tu nie było, a i teraz co do jakości rozdziału mam sporo zastrzeżeń. Cóż, macie troszkę zimy w środku lata.

10 komentarzy:

  1. CZEKAŁAM NA TEN RODZIAŁ, TYLE CI POWIEM, O.
    A #teamJemioła jest wdzięczny za danie kosza Morgiemu.
    Proszę, dziękuję, smacznego i dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedziałam, że zrobię, to zrobię. Nie trzeba mi co miesiąc przypominać XD.
      Nie no, kocham Manieczkę z całego serduszka, a że się neico ogarnęłam życiowo i pisarsko, a przede wszystkim zobaczyłam, że moja lista rozdziałów nieprzeczytanych zaraz dobije do liczby dwucyfrowej to uznałam, że czas na mnie.
      I oto jestem. Cała na biało (na czarno w sumie, ale pal licho).

      A teraz część merytoryczna (gut dżołk).
      Ja to się zastanawiam co to będzie, jak będziesz na bieżąco z Pucharem Świata, bo ja tu widzę tylko pół roku obsuwy. Nieźle!
      Jakub Wolny wierzy w odwracanie tabeli i chciał być na czele. A Muraniek na wszystkich ma zły wpływ. Zwłaszcza na skarpetki. Swoje i cudze. A Seppowi miarka w rzyć i tyle (to za Andżeja!).
      O, pokój. A to dziwne!
      Bajzel u Niemiaszków? Ale jak to tak?
      I co to za spanie w Sylwestra?
      O nie! Udawaj martwą! Nie ma cię.... Ech. Jak śliwka w kompot, no jak śliwka w kompot!
      Niespodzianki nie som fajne.
      Mania się całkiem niezła w tych wymówkach robi. A jaka wiarygodna! Tylko brać i się uczyć!
      A to opijus! Halo! Mania jutro musi pracować! Co to za podjazdy sabotażowe?!
      Wybór jest zawsze - kopa w rzyć i do widzenia, ale zdaje się że Mania na przestrzeni tych 70 paru rozdziałów wyhodował sobie jakieś maniery (dziwne) i jednak jakoś tak nie bardzo wypada.
      On nie na skoki przyjechał, ino dla Manieczki, no helloł!
      No mówię przesz, ej!
      Na trzeźwo może i się da, ale bez czekolady to już nie. Mówiłam od zawsze, że Mania to mój człowiek jest! Ale dzielić się z chłopem tym brązowym złotem to już przesada, halo!
      MANIA ODSTAW TEN KIELISZEK, ŻEBYMI Z TEGO DZIECI NIE BYŁO!
      Mania zawsze jest niemiła, nic dziwnego. I wszyscy się przyzwczaili. Jak się nie podoba to wypad.
      Misiu, ty to jeszcze nie wiesz, co to znaczy dostać kosza od Mani. Kacperek wie. Bo i na kosza trza zasłużyć #teamJemioła


      Też zapominam, że jest mistrzem świata, piąteczka, Mania.
      (to nie złośliwe, po prostu jestem przyzywczajona, ze Kamil zgarnia wszystkie medale XD).
      Czy Kraft był kiedyś tomny na GaPa?
      Odpowiedź: nie.
      Jacy oni są dla siebie milusi, ojej! (żart).
      Mania to umie tych naszych oróło podsumować. A Kubuś pilnuje tyłów, ot co! (coby skarpetek nie ukradli)
      Kraft XD
      ZAbawne jest to, że jak nie mówi po polsku to jest całkiem ogarnięty. A jak mówi, to mu się iloraz inteligencji nagle zmniejsza, dziwne.
      Uuu, jakaś tajemnica!
      O jaaa, Szczurowiewióka załatwiła se po poijaku nudesy :O. Się porobiło XD
      Ojej. Ale to z tym nieszanowaniem się to było jakieś takie urocze jak na Krafta.
      Mania - etatowa niańka skakajców. A AUTów winni jej płacić ekstra XD


      Tego TCSu na trzeźwo się nie da, cza się meliską ratować!
      Maciej skoczył tyle, co kot napłakał. Znamienne.
      Oni wszyscy chcą być świadkami tej wielkopomnej chwili, a nie na jakichś riplejach oglądać!
      Pietrek to ma rację. Mustaf też ma mordercze spojrzenie przesz!
      Co to za Prevca przeskakiwanie?!
      Ło panie, Mania się cieszy, kto to widział! Ale dobra, anleży mu się, w sumie chyba troche go jednak kocha ta siostra niewdzięczna, nie?
      O, Skrobot. Wincyj proszę.
      Mania chętnie ten czek przytuli. Choć część pewnie na pieluchy dla Ani pójdzie :P.
      Obelgi zostać muszą. Coby plama nie odbiła.
      Ej, czemu powiedziała to 4 razy? To jakoś tak... ani 3 ani 5 ni w kij nie w oko?

      Dopsz, lecę dalej. Za błędy przepraszam, nadal nie mam sprawnej klawiatury :<

      PS: Teraz widzę, że czytała, co to wgl ma być za czytanie bez komentowania? Wstyd!

      Usuń
  2. Oj tak dla ochłody to ta zima w lecie bardzo przydatna. Co di trunku który przyniósł ze sobą Morgi to miał rację, jak by pili wódkę to Marzenka na pewno przepiła by go z 5 razy, to się ma po prostu we krwi :P
    Śmiać mi się chciało z Krfcika laska mu przysyła foty a on zamiast ją zablokować to się zastanawia czy można ją zmienić i umoralnić :,D

    OdpowiedzUsuń
  3. MARZENA! No kobieto, nie tak żeśmy się umawiały! Morgiego tak spławiać :(( toć to tak nie przystoi XD a Kraft to jak zawsze wjeżdża na pełnej xDDD na niego to rady nie ma, wieczny imbecyl


    Oj warto było czekać na rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przez to swoje roztargnienie i brak czasu ostatnio zapomniałam, że miałam skomentować!!

    Jakże mi jest smutno, że Marzena tak spławia Morgiego. On się biedny tak dla niej stara, a ta... Ach, no szkoda gadać. Dlatego trzymam mocno kciuki za jego wytrwałość i cierpliwość. Niechaj ten trud się opłaca. Tylko Mania powinna pamiętać, że każda wytrwałość i cierpliwość ma swój kres. Żeby nie było za późno!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Ci powiem, że od początku czytałam to z takim 'oj Manieczka, oberwie Ci się' i ewidentnie się jej oberwie w tym komentarzu. Uwielbiam kobitę, za ten jej charakterek, ale czasami mogłaby sobie poczytać jakąś Jane Austen czy inną niepoprawną autorkę romantyczną i się poinspirować. Albo posłuchać 'Marry you' skoro chciała kiedyś wyjść za Bruno Marsa. Zawsze inspiracja do mini ckliwego porywu serca. Zawsze zostaje jeszcze pooglądanie ze szczurowiewiórką telenoweli brazylijskich, tam to się dużo dzieje. I jeszcze są tureckie, myślę że Krafcia by wciągnęły te klimaty xDDDD A Mańkę trzeba tak tyci tyci tyci zmiękczyć. Ale o tym za chwilę.

    Zawsze to piszę jak jest tu sylwester w GaPa, święta i takie tam. Kocham jak ta historia po prostu sobie biegnie równolegle do naszego życia, wchodzi w nie i się zespala. To jest po prostu opowiadanie, które będzie żyć tyle ile my. Pokończymy studia, zajmiemy się pracą (liczę, że nawet moje skończą się przed Mańką :P), część z nas założy rodziny, a Ty ją będziesz sobie na boczku kontynuować, zgoda? Nie wyobrażam sobie innego wariantu.
    W każdym razie rozkminiałam jak Mańka przeżyje ostatnią wiosnę. Ciekawe gdzie ją złapie ta paskudna kwarantanna. I z kim znając jej szczęście. Wyobraźmy sobie na przykład te dwa miesiące izolacji w małym mieszkanku w towarzystwie wyłącznym szczurowiewiórki... I lepiej sobie nie wyobrażać. Choć w zasadzie... Mogłaby na przykład jakoś odłączyć się od kadry, wylądować w Austrii i nie móc wrócić do Polski na Wielkanoc przez zamkniętą granicę. Na pewno wybrałaby inną opcję niż krafcia nora. Jakiś ratunek helikopterem przed niedziałającymi pociągami i samolotami... To by wymagało porządnej porcji wdzięczności. Tak. Widzisz, wszystko wykorzystam, aby wiernie forsować opcję austriacką, nawet pandemię. Ale może wreszcie się zabiorę do rozdziału, bo dziś wyjątkowo coś nawet jak na siebie tą część bredząco-maślano-maślaną komentarza przeciągam.

    U nas w kadrze co roku ktoś się musi napić za wszystkich i w tym padło na Kubusia. Nie ma Murańki, Titusa i innych Krzysiów to ktoś musiał ich godnie zastąpić i wznieść toast za powodzenie całej ekipy. A nie każdy team ma takie odważne jednostki jak Austria, które następnego dnia idą na skocznię, więc trzeba było się poświęcić. Pięćdziesiąte siódme miejsce nie jest najgorsze, zawsze na pewno jakiś Kazach czy inny Estończyk jeszcze pozostał z tyłu. A zawsze to lepiej niż gdyby przelatywał przez barierki na Bergisel. Mania miałaby nowe skojarzenie życia z Innsbruckiem. A myślę, że wszystkie przemyślenia cmentarne, tudzież hity z roku pańskiego 2k17 w zupełności jej do szczęścia wystarczają.

    Dobra, to teraz moment na burę i domagam się dla Manieczki co najmniej szlabanu na czekoladę smaków wszelakich. Kobito no! Przychodzi Ci facet, gentleman który umie pukać, cierpliwy, nie narzucający się przez całe święta... Jeszcze z dobrym szampanem. Chroni Cię przez ewentualnościami typu wieczór z Kraftem, albo słuchaniem wyznań Kota o bikini. A tu co? Żadnej wdzięczności. Ja wiem, że to Marzenka, więc nie proszę o żadne sceny plus osiemnaście (naprawdę nie widzę Mańki w scenie plus osiemnaście i to są chyba sprawy nie do przekroczenia dla mojej ograniczonej wyobraźni xD), ale noooo. Jakiś grzeczny a solidny całus by mu się należał. Albo chociaż romantyczne trzymanie za łapki. Patrzenie głęboko w oczy, w tle ogień w kominku, MOŻE BYĆ NAWET TA FELERNA JEMIOŁA NA SUFICIE CZY INNEJ LAMPIE. Ale trochę wdzięcznej czułości Manieczko. Ten ślub naprawdę idzie unieważnić. Swoją drogą ostatnio ktoś przy mnie przy stole gadał o jakimś unieważnionym małżeństwie, że teraz te procedury kościelne podobno uproszczone, a ja zaraz o Twoim Morgim pomyślałam. WIDZISZ JAK TO OPOWIADANIE ROBI NA PSYCHIKĘ? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego przyjechał dzień wcześniej? A dlaczego trawa jest zielona, a po poniedziałku jest wtorek Marzenko? Pewnych pytań się nie zadaje. No na pewno chciał posiedzieć z Kraftem na portalu randkowym, wiesz? Chociaż swoją drogą może to by nie było takie złe dla dobra szczurowiewiórki, bo widać jej połówek przyjacielskiej pomarańczy nie sprawdził się jako przyzwoitka portalu randkowego. Ale nie o szczurowiewiórkę nam chodzi, prawda? Ona i tak rozpieprzy każdy potencjalny związek swoim pierwszym SZEŚŚŚC PIENGNA.
      To nie jest tak, że nie ma o czym rozmawiać, tylko Mania go spławia i jest niechętna na ciekawe rozmowy. On by znalazł setki i tysiące dobrych tematów. Ale uważam, że mądra jest jego taktyka otwartych kart. Wprost nie kluczy, tylko stwierdza, że chyba dostał kosza. Mańka nie przepada za podstępami i krętactwem, więc zdecydowanie z nią tylko tak. Jasno, prosto i z uczuciami na ręce. Niech się wykończy tym swoim sikiem prostym i skończy go olewać. Czy to prosto czy krzywo czy faliście xD

      GaPa to o wiele fajniejsze Vegas niż to przereklamowane amerykańskie coś. Albo właściwie po jaką cholerę GaPę Vegas nazywać. To jest po prostu GaPa, dużo od niego lepsza, sylwestrowa, tcsowa i jemiołowa <3
      Czy to był polski portal randkowy? Bo jak tak i on napisał to swoje POROZMAWIAĆ CIAŁEM to cóż... Dostał tylko to o co prosił. Ewentualnie administrator serwisu przeniósł jego konto na... Nieco inny rodzaj strony o tematyce spraw damsko-męskich. A ze wiewiór się nie spostrzegł to pozostał aktywnym użytkownikiem, żywo konwersując CIAŁEM. Byle by po tych sylwestrowych trunkach sam żadnych specyficznych fotek nie wysyłam. NIEEEEE. To by było złe. Bardzo, bardzo, bardzo złe xD
      I generalnie wiemy, że z twarzą wiewiórki jest... Nie najlepiej. I generalnie wzbudza dość skrajne uczucia i emocje. Ale żeby przestraszyć Pitera Żyłę to już naprawdę... Niepokojący znak i chyba jakieś pole do przemyśleń. Ortodonta i takie tam niby niewinne a owocne kroki.
      Jego przemowa obrońcy moralności i ambasadora szacunku kobiet do samych siebie chyba wygrała ten rozdział w sposób bezdyskusyjny. A debaty dyskusyjnej austriackiej kadry narodowej (a dokładnie tego co zostało tam dobre i PRAWDZIWIE AUSTRIACKIE, chwała Ci że nie włączasz tych wszystkich wymoczków do fabuły xd) ja chcę być świadkiem. Naocznym być nie mogę ale Mańka może, więc błagam wbrew jej chęciom ześlij ją w sam środek tego zgromadzenia (zanim nadejdzie marzec i stanie się ono nielegalne).
      ‘'Jak się będzie na nich gapić jak Ty na Morgiego”. Każdy widzi, każdy wie, a ja po prostu dla odmiany cicho i w głębi serca zaserduszkuję to zdanie. Mogę?

      Jej brat mistrzem świata. Jej brat wygrał cztery skocznie. Może niech zacznie w niego wierzyć zanim zostanie mistrzem olimpijskim, co? Bo myślę, że on jest na dobrą sprawę do tego zdolny. Tak po cichu i bocznymi ścieżkami. Swoją drogą Dejvi tak długo dojrzewał do bycia w tej czołówce i wielkich tryumfów jak Mania do życia uczuciowego. To pamiętne znoszenie go na boki jest idealną metaforą. Ale proszę, przestało go znosić pod trzydziestkę ale jednak. Złoty orzełek mówi sam za siebie i w jego przypadku nie można już rzucić wytłumaczenia, że skocznia normalna ale konkurs popierdolony. Więc może tak rodzinnie w kwestii nieczułego serducha panny Kubackiej też jeszcze jest nadzieja. Myślę, że Frau M. brzmi fajniej niż ta panna. I nie nosiłaby jednego nazwiska z Izunią. Patrz ile pozytywów jej wyszukałam. A tak już stricte żeby pełnić rolę dobrej i kochającej dumnej siostry, to ona powinna pokochać Austrię. Wszystkie sukcesy życia brata jakby nie patrzeć miały miejsce na tej ziemi.
      No nic Asik. Uwielbiam to. I pisz. A ja zawsze tu przybędę. Po czasie, w kiepskiej formie i w ogóle, ale jestem i będę. Bo życie może sobie być jakie chce, ale Mańka to po prostu TRZON. Dawne dobre czasy i wszystko co najlepsze.
      Uwielbiam vol 2 <3


      Usuń
  6. Nie jestem jakaś lotna umysłowo, ale może spróbuję coś sklecić, bo nie chcę zostawiać tego rozdziału bez komentarza.
    Zacznijmy od GaPy i chciałoby się powiedzieć, że w sylwestra, to zawsze musi się coś odwalić, ale w sumie było wyjątkowo grzecznie. Nawet bym powiedziała - ZA GRZECZNIE! Eh Manieczka, Manieczka, sama siebie próbujesz oszukać, że ten facet Cię nie rusza, że się upasł, że w ogóle to najlepiej, żeby znikł z Twojego otoczenia, a jednak nie do końca Ci to wychodzi :P Nawet jeśli on powoli zaczyna w to wierzyć, chociaż cieszę się na jego postawę pod tytułem: "Ja się tak łatwo nie poddaję" :D Tak trzymaj, Morgi, tak trzyma, bo ta baba uparta jak osioł, który alkoholem próbuje wytłumaczyć rozmyślanie o Tobie i fakt, ze trochę jednak ją ruszasz, ale jak to mawiają; pijany człowiek-szczery człowiek :P Poza tym fakt, że Manieczka ewidentnie woli go unikać, kryć się przed nim, niż jakoś naprawdę brutalnie i ostatecznie zakończyć to wszystko znaczy, że chyba wcale nie chce tego kończyć :P
    I tylko w jednej kwestii mogę się z nią zgodzić: "Jaki ma sens przyjeżdżanie na skoki już po skokach?" Tzn wiadomo po co on przyjechał, skoki to w jego wypadku tylko wymówka, ale i tak :P
    No dobrze, idę dalej.
    Ehhhh jestem chyba jakaś za słaba emocjonalnie, żeby chociaż porządnie ochrzanić Manieczkę za traktowanie biednego Morgiego, no :P Niech to doceni i przemyśli, bo nastepnym razem mogę juz nie być taka wyrozumiała :P
    Obijałam się z tym komentarzem, więc już trochę upłynęło od czasu, jak czytałam go pierwszy raz. Także teraz sobie tak czytam, nastawiona już na te łezki ze względu na wygraną Dawida i och ach, a tu przeciez jeszcze scena z Krafciem!!! Jejku jak ja mogłam zapomnieć o scenie z Kraftem-obrońcą moralności! (a tak po drodze, to nie mogę sie zdecydować czy docinki Kubie mnie bawią, czy mi go jednak szkoda :P Chociaz wytłumaczenie, że się z Murańką za długo zadawał, chyba do mnie przemawia :P Zadawanie się z Murańką każdemu by zaszkodziło!)
    No dobrze, wróćmy do mojego ulubieńca (hihi :P) Krafciu to jest trochę jak moje "ukochane seriale" - człowiek myśli, że już bardziej nie są w stanie go zaskoczyć (w dodatku nie do końca można się zdecydować czy pozytywnie czy nieco mniej :P) a tu NIESPODZIANKA!
    Także Krafciu czerwieniący się na wspomnienie nagich zdjęć fanki rozłożył mnie na łopatki i myślałam, że już nic tego nie przebije, a tu się okazuje, że Krafciu chciałby taką dziewczynę NAWRACAĆ! W sumie to naprawdę urocze. Tylko trochę się obawiam co to jego narodowe zgromadzenie naobraduje w tej kwestii! (obraz rumieniącego się Krafcia na samo wspomnienie tych fot jest rozbrajający, ale właśnie sobie wyobraziłam zGreda, który będzie musiał obejrzeć te foty, żeby odpowiednio się przygotować do narady... heheheeee :P)
    Ehhhh, Krafciu, Krafciu, człowiek chce się skupić na poważnych sprawach, a ten i tak kradnie cały rozdział swoimi "problemami" <3 Kocham typa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze chyba czas w końcu na to uronienie łezki. I prawdę mówiąc, nie bardzo umiem to skomentować. Powiem tylko, że przy drugim czytaniu też mi się łzy w oczach kręcą. Zarówno ze względu na samo zwycięstwo, jak i na reakcję Marzenki. Bo ja jakoś tak jestem bardzo wyczulona na rodzinne relacje, a relację Mani z Dawidem po prostu uwielbiam, bo umieją sobie dogryzać, złościć się na siebie, ale właśnie w takich chwilach widać, jak ta bliźniacza miłość jest silna, jak mocno im na sobie zależy.
      Dlatego kocham tę końcówkę zarówno ze względu na sam fakt zwycięstwa Dawida, jak i reakcję Marzenki (a że jeszcze przy okazji przewinął się tak Morgi... :P). Pewnie to samo mówiłam po rozdziale ze zdobyciem Mistrzostwa Świata, więc chyba teraz pozostaje pozostawić wszystko w rękach prawdziwego Dawida, żebym mogła te same słowa powiedzieć kiedyś pod reakcją Marzenki na zdobycie przez opowiadaniowego Dawida Pucharu Świata :D
      Dlatego nie masz wyjścia, musisz pisać Marzenkę conajmniej do chwili, kiedy Dawid koło medalu i Złotego gołomba postawi Kryształową Kulkę :P (a może jeszcze złoto ZIO :P)
      No nic, kończę ten raczej marnej jakości komentarz i zacieram łapki na dzisiejszy rozdział :D
      Nowy rozdział Manieczki i skoki.... takie dni to ja lubię :D (chociaż wolałabym nie miec rozpierdzielu emocjonalnego i być w Wisle, ale nie można miec wszystkiego wiec cieszę się na to zestawienie :D)

      Usuń
  7. A ja już ten rozdział czytałam…

    No dobrze, zaczynamy od Morgiego, niechże Ci będzie. Nie jest najgorzej, ale żeby tak wyrzuty robić? Mańce? Daj jej spokój, chłopie, ona jest zarobiona, a nie tam jakieś helikoptery. A tak alkogra… naprawdę wydaje się niebezpieczna. Bo jak Mani puszczą hamulce?

    „Odmawia. Uff. Sorry, chłopcze, ale nie weszliśmy jeszcze na etap dzielenia się czekoladą.” – A z Kacperkiem się dzieli. #TeamJemioła 1 : 0 #TeamHelikopter.

    No cóż, podoba mi się, że Mańka dala mu kosza, ale już mniej, że do niego to nie dociera. No i Kraft -obrońca moralności, czemu mnie to tak bawi?
    Aczkolwiek nic nigdy nie przebije jego polszczyzny. To jest absolutny diament.
    A teraz to mnie ten Morgi denerwi. Brr, po co on się pcha, gdzie go nie chcą? Manieczka, warknij no na niego!

    „Dosłownie. Skrobot prowadzi mnie pod rękę, bo sama nie mogę iść. Jestem w szoku. Mój brat wygrał Turniej Czterech Skoczni. To nie jest normalna sytuacja.
    - Trzymaj mnie, Kacperku. Trzymaj mnie mocno.
    - Taki mam zamiar.” – On jest absolutnie najwspanialsiejszy.

    Oj tak, Kubacki wygrał Złotego Wróbla… nawet Tośka by zaniemówiła z wrażenia.

    Przywołujesz dobre wspomnienia tymi rozdziałami, o kurde!

    OdpowiedzUsuń