Matko kochana, jak ten Niżny Tagił wygląda. Nie jestem tutaj pierwszy raz, ale wciąż się nadziwić nie mogę, że czas się tu zatrzymał ze czterdzieści lat temu.
- To co, idziemy zwiedzać te no... zabytki? - śmieje się Piotrek, ukradkiem zerkając w swoje karty.
Znowu grają w tego pokera. I znowu pod moim nosem. Że też im to jeszcze nie zbrzydło. Bo mnie i owszem. Z początku to była nawet niezła komedia, te ich poważne miny i próby przechytrzenia wszystkich pozostałych błyskotliwych mężczyzn z towarzystwa, ale ileż można. To jeszcze tylko gra na gitarze i łapanie pokemonów mają podobne powodzenie wśród polskich skoczków. Swoją drogą ciekawe, że każdej z tych czynności przewodzi zazwyczaj Piotr Żyła. Pszypadeg? Nie sondze. Im głupsza aktywność życiowa, tym większe prawdopodobieństwo, że Pieter zechce ją podjąć.
Za to tym razem na przykład Skrobot postanowił olać pokera. Ciekawe jakie ma ważniejsze zajęcia. Mam pewne podejrzenia i nie jestem pewna czy chcę sprawdzić ich słuszność. Wychodzę jednak na korytarz, cudem unikając zabicia się na wywalonych na pół pokoju nogach tych ciołków, i idę do pokoju Skrobota. Już mam pukać do drzwi, ale w ostatniej chwili się powstrzymuję. No bo, kurde, co jeśli on faktycznie siedzi na skejpie z Juleczką. Wejdę tam i co? I wyjdę?
Ugh... Sterczę pod tymi drzwiami jak ostatnia idiotka i gorączkowo szukam jakiegoś pretekstu. Boże, do czego to doszło. Przecież to jest nienormalne, żebym ja nie mogła sobie tak po prostu posiedzieć ze Skrobotem. Tylko że chyba faktycznie nie mogę.
Dobra, bez przesady. W końcu tylko się z nim spotyka, a nie kupiła go sobie na wyłączność, prawda?
Pukam do drzwi i czekam na zaproszenie. Wchodzę do środka. No i oczywiście. Skrobot rozwalony na łóżku z laptopem.
- Przeszkadzam?
- Nie, nie... To znaczy akurat rozmawiam... ale coś się stało?
- Nie, nic. Jak jesteś zajęty, to przyjdę później.
- Okej.
I tyle. Żadnego Siadaj, skończę tę durną rozmowę później albo Poczekaj chwilę, właśnie zrywam z Julką.
Nie to nie. Znajdę se inne towarzystwo.
Wychodzę z powrotem na korytarz. Mam ochotę komuś wpieprzyć, ale to przypadkowa zbieżność. Ot, dawno nie stosowałam przemocy. A czasem może się powinno. Tylko jak znokautować kogoś, kto właśnie znajduje się trzy tysiące kilometrów stąd?
A propos odległości...
Co jakby tak dla odmiany spróbować pogadać z kimś, kto prawdopodobnie się z tego ucieszy? Nawet jeśli tylko przez telefon?
Właściwie mam komórkę w kieszeni. Właściwie mogłabym napisać. Albo i zadzwonić. Ale może jednak lepiej po prostu iść do Krafta i spędzić ten wieczór w towarzystwie jego i jego najulubieńszego kolegi, i popracować nad tym jego profilem na portalu randkowym.
Jestem tchórzem. Oraz frajerem. I naprawdę wybieram opcję numer dwa.
Chyba wszystkie reprezentacje są zameldowane w tym samym hotelu, co sprzyja zawieraniu nowych znajomości, a tymczasem wszyscy nasi zawodnicy siedzą w moim pokoju. Także tak. Będę pierwsza odważna i pójdę do jaskini lwa Austriaków.
Trafiam bez problemu, bo Kraft zdążył mnie już od rana trzy razy poinformować gdzie znajduje się jego pokój oraz jak do niego dotrzeć.
Szybko przekonuję się, że moja decyzja była błędem. W pokoju Stefana Krafta siedzi nie tylko on sam i jego współlokator, ale także Gregor Schlierenzauer. To zauważam na pierwszy rzut oka. A zaraz po tym jak Szczurowiewiórka z uśmiechem od ucha do ucha i wielkim zaaferowaniem usadza mnie na krzesełku koło stolika, na którym leży otwarta paczka Mannerów, dostrzegam też, że znajduje się tam również laptop. A z laptopa gapi się na mnie Thomas Morgenstern.
No to są jakieś jaja.
Od kiedy niby Schlierenzauer i Morgenstern są w stanie przebywać ze sobą (w pewnym sensie) w jednym pomieszczeniu? Tak, wiem, że mniej więcej od czasu zakończenia kariery przez Thomasa oraz Wielkiej Przemiany Gregora, ale chyba nie zaczęli się nagle przyjaźnić, prawda? Czy może coś mi umknęło?
Także tak. Zasiadłam na tym krześle i tak sobie siedzę. I nawet nie sięgam po wafelki.
- Hej - mówię w przestrzeń, bo tak jest jakby bezpieczniej. - Co was tutaj tak dużo?
- Pomagamy Stefanowi - informuje mnie Schlierenzauer.
- Wszyscy? - upewniam się. - A w czym właściwie?
- No, Mania, jak to, nie pamiętasz? - włącza się Kraft. - Przecież miałem założyć konto na tym portalu...
- Aha, i co? Sam nie potrafisz przeczytać instrukcji czy jak?
- To nie jest takie proste jak się wydaje - oburza się Szczurowiewiórka. - To trzeba przedyskutować.
No oczywiście. Aż trzeba w to włączać człowieka, który siedzi trzy tysiące kilometrów stąd.
- A ty co - też im pomagasz? - odważam się wreszcie zwrócić prosto do Morgensterna.
- Mhm. Mniej więcej. Co u ciebie słychać?
O, Jezu... Trzeba było siedzieć u siebie i ciupać z tymi półmózgami w karty.
- A... jakoś leci. Zajęta jestem ostatnio... bardzo.
Tak, i z tego zajęcia aż przyszłam pozawracać dupę Kraftowi. Kurwa, to nie ma sensu. I Morgenstern też prawdopodobnie zdaje sobie z tego sprawę.
Nic mi na to nie odpowiada, ale po chwili widzę, że wymieniają ze Schlierenzauerem jakieś dziwne spojrzenia i miny. I chyba się im wydaje, że są dyskretni. Wolę się nie zastanawiać co to wszystko znaczy.
- Czy chciałabyś się może czegoś napić? - pyta mnie Hayboeck i na moment aż mnie zatyka z wrażenia. Bo to naprawdę brzmi kulturalnie. Nie sądziłam, że tego typu doświadczenie spotka mnie w kręgu skoczków narciarskich. A zwłaszcza w kręgu znajomych Stefana Krafta. Do którego to kręgu sama się zaliczam.
- Nie, dzięki. Ja tak tylko na moment wpadłam. Chciałam sprawdzić jak sobie radzi Stefan, ale skoro tyle osób mu pomaga, myślę, że ja już nie będę potrzebna.
- Nie, Mania, zostań!
Kurwa. Niech se ta Wiewiórka złamie zęby na jakimś twardym orzechu i przestanie wreszcie gadać.
- Właśnie, właśnie - Stefana popiera Schlierenzauer. Od kiedy mu tak niby zależy na moim towarzystwie? - Powiedz z perspektywy dziewczyny czy umówiłabyś się z gościem, który ma taki profil?
Podsuwa mi pod nos telefon i generalnie ja z góry mogę odpowiedzieć, że nie, nie umówiłabym się. Z nikim. To po pierwsze. A po drugie jakoś trudno mi uwierzyć, że Schlierenzauer sam od siebie nie wie co zrobić, żeby dobrze wypaść przed dziewczyną.
Ale jednak biorę ten telefon i zaczynam czytać. Chyba z ciekawości.
Dane osobowe wpisali prawidłowo, najwyraźniej Kraft nie ma zamiaru podszywać się pod kogoś innego choć może powinien, ale nazwiskiem się tutaj nie chwali, więc trochę anonimowości zachowa. Potem trochę innych pierdół, między innymi o tym, że Stefan gustuje w dziewczynach i inne tego typu informacje, a następnie jeszcze zainteresowania. No, ciekawe jakież to. Skoki narciarskie, piłka nożna, gotowanie, moda. Zwłaszcza te dwa ostatnie. Hej, napiengna ugotuję ci makaron bez rosołu i wystylizuję twoją fryzurę na borsucze gówno.
I co ja mam powiedzieć?
- No i jak? - dopytuje Schlierenzauer. - Umówiłabyś się z takim facetem?
- Eee... nie wiem.
- A z jakim byś się umówiła? - kontynuuje przesłuchanie. Morgenstern z ekranu zaczyna coraz głośniej pokasływać.
- A co cię to tak interesuje?
- Aaa... - Gregor drapie się po głowie. - A nic. Tak tylko pytam.
Aha. A ten Morgi to nagle gruźlicy dostał po prostu. Zupełny przypadek. Zaczyna mnie to wszystko bawić. Czym ja się niby tak stresowałam?
- Thomas, przyjedziesz do Klingenthal? - pytam nagle Morgensterna.
Robi zdziwioną minę i chyba próbuje rozgryźć o co mi właściwie chodzi.
- Przyjedź - mówię z przekonaniem. Niech ma coś w rodzaju prezentu na Mikołajki.
- Okej - uśmiecha się. - Będę na pewno.
Hayboeck ze Schlierenzauerem szturchają się łokciami, Kraft zażera się wafelkami. Morgenstern suszy zęby, a ja nie za bardzo wiem, co robię. Trzeba się zająć czymś na czym się znam.
- Stefan, podziel się jedzeniem - żądam i właściwie równocześnie sięgam po Mannery.
Jeszcze nie wiem co zamierzam zrobić, ale to nie jest odpowiedni moment na tego typu rozważania. Staję oto przed okazją nażarcia się słodyczy za darmo i naprawdę wstyd, że dopiero teraz się za to zabieram. Lepiej późno niż wcale.
Gregor Schlierenzauer chyba źle się czuje. To znaczy jego zachowanie wskazuje na coś zupełnie innego, z tym że jest to stan mocno odbiegający od normy. Bo po pierwsze zajął dziś czwarte miejsce, co mu się nie zdarzyło od baaardzo dawna, po drugie wczoraj ewidentnie starał się robić dobry pijar Morgensternowi, co nie zdarzyło mu się nigdy, a po trzecie właśnie stoi sobie z Kamilem i Dawidem, i ucinają sobie przyjacielską pogawędkę, a ich śmiech to chyba w hotelu słychać. Swoją drogą chciałabym do tego właśnie hotelu się teraz udać, ale nieee... Skoro możemy poczekać na piętnastą turę transportu, to przecież po co się pospieszyć i zdążyć na wcześniejszą.
Może bym poszła ich pogonić, ale jakoś tak obecność Schlierenzauera mnie powstrzymuje. Wystarczy, że spędziłam z nim piątkowy wieczór, sobotniego już nie muszę.
Tak więc stoję i jak ten cieć pilnuję im bagaży, co sprawia, że zyskuję kolejną rolę w tej kadrze i zastanawiam się, gdzie właściwie podziała się reszta naszych. I czy przypadkiem nie pojechała już do hotelu. O, jeszcze jeden na pewno z nami został.
- Marzenka, czy ty gdzieś widziałaś Mu... - zaczyna Szybki, podchodząc do mnie z telefonem w ręce, po czym zerka w tym kierunku co ja i dokańcza - o, tam są. Chwila... czy oni rozmawiają z Gregorem?
Kuba wyraźnie się ekscytuje, jakby co najmniej było czym.
- Co ty się tak podniecasz, Schlierenzauera nigdy nie widziałeś? - rzucam znudzona, naciągając czapkę na uszy, bo znowu zaczyna się pizgawica.
- Nie no - Kuba próbuje głupawym uśmiechem zakryć speszenie. - Po prostu on jest taki wybitny i...
- Kamil też jest i co? Rumienisz się na jego widok jak nastolatka?
- Kurde, Marzenka, czemu ty musisz zawsze wszystkich pozbawiać jakichkolwiek powodów do radości w życiu?
- Błagam cię, nie mów mi, że Gregor Schlierenzauer jest twoim powodem do radości w życiu.
Szybki rzuca mi spojrzenie przepełnione politowaniem.
- Idź se zjedz czekoladę lepiej.
Ale się to wyszczekane zrobiło...
- Bardzo bym chciała, ale zostawiłam ją w hotelu. A ty idź i ich pospiesz, skoro tak pałasz chęcią zobaczenia Schlierenzauera.
- Aha, już wiem - Kuba wygląda jakby mu się jakaś lampka zaświeciła w głowie. - Jesteś zazdrosna, że wczoraj spędziliście taki przyjemny wieczór, a dziś w ogóle na ciebie nie zwraca uwagi.
Teraz to mnie wcina.
- Za dużo przebywasz z moim bratem, to po pierwsze. A po drugie skąd wiesz? Znaczy skąd wiesz o wczoraj?
- Stefan Kraft bardzo lubi wypowiadać się w języku polskim na różne tematy - Kuba szczerzy się od ucha do ucha.
Ach, oczywiście.
- Cóż, gdybyście nie grali znowu w tego cholernego pokera, nie musiałabym uciekać z własnego pokoju. O czymś jeszcze opowiadał?
- Pytał Maćka jakich środków do pielęgnacji włosów używa.
Słodki jeżu na bananie.
Nawet nie mam siły na to odpowiedzieć. Ale chyba robię wymowną minę.
- Wiesz, ja się kiedyś zastanawiałem jakim cudem wy się tak bardzo zaprzyjaźniliście. Bez urazy, ale no... jak to się stało?
No jak? Przez Morgensterna oczywiście. I trochę też przez przypadek.
- Nie ma o czym opowiadać. Każdy popełnia w życiu błędy. Przypominam ci, że ty na początku swojej przygody w kadrze A trzymałeś się Murańki.
Kuba się śmieje.
- Ale to jest mój kolega przecież. Nie olewa się kumpli, choćby nie byli za bardzo błyskotliwi.
- Sam widzisz. Dobrze, idź pospieszyć szanownych panów, bo ja bym chciała wrócić do hotelu przed północą. Możesz sobie od razu wziąć autograf od Gregorka.
- Mogę - zgadza się Kuba. - Chcesz też?
- Obejdzie się.
Idzie. Autografu nie bierze, za to robi zdjęcie. Będzie wnukom pokazywał czy tam laski na to wyrywał. Nie wiem, nie interesuje mnie to specjalnie. Grunt, że wywiązuje się z zadania i rzeczywiście przyspiesza proces przeniesienia siebie i bagaży na postój autokarów. To mi na ten moment w zupełności wystarcza do szczęścia.
Im jestem starsza, tym mniej wymagam od życia.
__________
Z dedykacją dla Stelli, gdyż rozdział zawiera gigantyczne wręcz ilości Gregora. Niech się dobrze bawi w tej Austrii (i ona, i on).
Uuuuuu.... teraz to chyba znalazłam potwierdzenie że Mania jest zazdrosna "Żadnego Siadaj, skończę tę durną rozmowę później albo Poczekaj chwilę, właśnie zrywam z Julką." nawet jeśli nie chce się do tego przyznać to jednak pomyślała o tym :P
OdpowiedzUsuńMania robi postępy nie wiadomo czy świadomie, ale chcąc nie chcąc to w sumie zaprosiła faceta na randkę i baaaaaaaardzo jestem ciekawa co się wydarzy na tym spotkaniu :D
O w mordę jeża... chyba mnie tu długo nie było. Nawet nie chyba! A tu się jakieś Julki porobiły i Mańkowe dylematy natury, hmm... jakby uczuciowej? Obiecałam, że nadrobię i słowa nie zamierzam łamać. Jeszcze nie teraz to zrobię, ale miejmy nadzieję, że wkrótce.
OdpowiedzUsuńA Kraft to lepiej niech nie opowiada nic nikomu po polsku. I się zawiodłam na Jakubie, że sobie idola takiego niewydarzonego wybrał. Nie jest tajemnicą, że nie przepadam za Schlierenzauerem i zdania chyba nie zmienię. XD W każdym razie jestem nadal #TeamKacperek i niech ta cała Julka spada na drzewo banany prostować!
Co nadrobienia. Zdrowia, siły i weny życzę. W razie, gdybyś czuła potrzebę, żeby ponarzekać, zawsze jestem!
Loffki!
*do nadrobienia i to ja, tosiaczkowa byłam, tylko mnie się tu konta przełączać nie chcą. Niech to gęś kopnie.
UsuńNo dobrze, bo znów tylko obiecuje i obiecuję (i czasem się kajam) a i tak nic z tego nie ma, a Manieczka zdecydowanie zasługuje na uwagę. Szczególnie że dzieją się takie fajne rzeczy. To znaczy wolałabym, żeby to przełamanie się do Morgo nastąpiło już dwa rozdziały wcześniej i niekoniecznie za zasadzie: matko, przecież to idiota, czego ja się bałam, ale dobre i to :D
OdpowiedzUsuńNo ale dobrze, od początku (czyli od wiadomego rozdziału).
Odkąd tylko Morgo znów się tak nam tu zaczął kręcić, wkradać w życie Manieczki miałam nadzieję na jakieś takie bum. Jednak przede wszystkim tym jego pojawieniem się przypomniałaś mi, jak ja ich razem uwielbiam. Kacperek jest fajny, ale jak dla mnie między nim a Manieczką nigdy nie będzie takiej chemii jak między Manią a Morgim (zresztą już się chyba na ten temat rozpisywałam :P). W każdym razie marzyłam sobie o jakiś romantycznych perypetiach pomiędzy tą dwójką, ale w sumie się ich nie spodziewałam, a tu proszę, jednak zdecydowałaś się to zrobić i po prostu uwielbiam tę scenę z wyznaniem Morgo. Coś mi świta, że chyba na nią narzekałaś, a moim zdaniem jest po prostu idealna. No naprawdę IDEALNA! Bo jest taka własnie w ich stylu i w pewnym stopniu tak nawiązuje do tego, co stało się w przeszłości (ah te drzewa i pocałunki :D). Morgo może i się denerwuje, a jednak (jako jeden z nielicznych nie boi się Manieczki) po prostu wypala co myśli i, że tak to dosłownie ujmę, odważnie sięga, po to, czego pragnie, a pragnie Manieczki. Manieczka udaje, że jej to nie rusza, a nie oszukujmy sie, Morgo zawsze ją ruszał. Zresztą sama przed sobą ma tyle szczerości, żeby przyznać, że się okłamuje.
No i jeszcze ten słup... zawsze mówiłam, że Manieczka to ja, bo mam niemal 99% pewności, że gdyby mi mój wymarzony (hehheeee, ze tak wyprzedzę fakty i przypisze Morgiemu bycie wymarzonym dla Manieczki :P) chłop wyznał coś takiego, to bym ze stresu zachowała się jak Mania, a sekundę później narobiła sobie siarę wywalają się albo na coś wpadając.
No ale dzięki temu słupowi zaczyna się ta część którą kocham w tym rozdziale najbardziej. Bo zrzucenie bomby to jedno, ale to jak oni później o tym rozmawiają to jest mistrzostwo. Tak wiem, że później Mania go zacznie unikać, ale na tę chwilę idealnie widać, że pomimo skrępowania, niepewności, odrzucenia, oni wciąż potrafią ze sobą rozmawiać, żartować i być tak mega, mega cudowni razem! No po prostu kocham ich takich całym swoim serduszkiem i dlatego uważam, że miedzy Manią a Kacperkiem nigdy nie będzie takiej chemii, bo uczucia Kacpra jedynie krępowały Manię, a uczucia Morgo po prostu zwalają ją z nóg :P
No dobrze, ale Manieczka oczywiście nie byłaby sobą, gdyby po prostu poddała się temu wszystkiemu (i nie oszukujmy się, nie kochałybyśmy jej tak bardzo gdyby nie miała tego zadziornego charakterku. Nawet jeśli tutaj ta zadziorność poniekąd wynika z pewnego strachu). Dlatego po odcinku z morgowym wyznaniem zaczyna się odcinanie Morgo (na szczęscie dośc krótkie :P)
No dobrze, to na chwilę ja też zostawię tego biednego (odrzuconego i olewanego :() Morgiego i powiem, że na początku byłam zła, że rozdzieliłaś Krafcia z jego najpięgną! Jednak akcja z zakładaniem profilu randkowego mnie rozwala, więc niech im będzie. Niech Stefciu wciaż szuka swojego uczuciowego szczęscia w życiu (a z w końcu dojdzie do wniosku, że to szczęście daje mu tylko jego najlepszy przyjaciel). No i przy okazji to zakładanie profilu pomogło Mani się przekonać, że nie taki Morgi straszny, jak jej się wydawało :P (miałam zostawić Morgiego w spokoju :P hehe nie da się. Przecież nie będę skupiac się na zGredzie :P Zostawię tę "przyjemność" Stelli). W każdym razie wiewiórek sobie bardzo do serca wziął stworzenie profilu idealnego, skoro aż tyle osób zaprzągł do pomocy.
UsuńNo dobra, jednak poświecę moment zGredowi i powiem, że jego "dyskrecja" mnie powala... Chociaż z drugiej strony, kto przy zdrowych zmysłach wpadłby na to, że zGredzio chce pomagać Morgiemu w czymkolwiek. Ehhh życie się zmienia i nawet zGredziu się zmienia... Szok! Co nie zmienia faktu, że mógłby ciut popracować nad dyskrecją :P
A Misiek proponujący Manieczce coś do picia był przesłodki <3
No i ciekawi mnie, oj bardzo ciekawi o co chodzi Manieczce z tym zaproszeniem Morgo do Klinge, bo znów nie wierzę w jakieś amory. Chyba ze znów nas zaskoczysz, na co bardzo liczę :D Dlatego bardzo ładnie się dopraszam nowego rozdziału :D
A teraz chwila ciszy dla gustu Kuby... Serio, serioooooo GREGOR? Kubuś idź może się walnij w łeb, co? Bo ewidentnie coś ci się tam zle poustawiało! GREGOR? Powód do radości? Wspólne zdjęcie... dziecko drogie! Swoja drogą bardzo lubię relację Kuby z Manią. Chyba najbardziej z Polskich zawodników (no może poza Dawidem, ale to jednak bliźniak więc rządzi się to innymi prawami). Niby gówniarz ale ma najlepszą gadanę i umie nieźle odparować Manieczce. Gdyby nie # teamMorgo forever to chyba naprawdę bym zaczęła przekonywanie Cię do opcji małoletniej :P ale sorry Kubus, bądz sobie zabawnym, wyszczekanym małolatem, ale do Morgo nie masz startu! Szczególnie jak twoim powodem do radości w życiu jest Gregor. GREGOR!!! Niemniej jednak, upraszam o jak najwięcej wspólnych scen Manieczki i pana Jakuba.
No dobrze, to jeszcze na koniec jedna rzecz, która nie daje mi spokoju.Bo z jednej strony wszystko pięknie, Morgo wyznał uczucia, Manieczka wciąż udaje twardą i niewzruszoną, ale każdy wie jak to tam naprawdę jest. W dodatku postanawia się przełamać i z nim spotkać. Miodziooooo! Ale czemu, u licha, tak drażni ją związek Kacpra z Juleczką? Chcę wierzyć, że to zwykła przyjacielska zazdrość, bo przecież wcześniej miała zawsze całego Kacperka tylko dla siebie, a teraz musi się nim dzielić z dziewczyną, ale jednak trochę stopień tej zazdrości mnie niepokoi. Przepraszam #teamjemioła ale ja tego nie widzę. Naprawdę nie widzę i już kiedyś o tym pisałam, ale jakby wyszło, że Kacper wciąż ma coś do Mani a Juleczka to tylko sposób na wzbudzenie zazdrości, to Kacper całkowicie straci w moich oczach. Jak dla mnie on i Mania to najcudowniejsi w świecie przyjaciele i choć zawsze uważałam, że najlepsze związki to te, rodzące się z przyjaźni, w tym przypadku uważam, że lepiej jak zostaną przyjaciółmi. Szczególnie że Morgo to tez w sumie coś, co rodziło się z przyjaźni (a przy okazji zrodziło przyjaźń z Kraftem XD). Dlatego Kacperku bądz sobie szczęśliwy z Juleczką, a Manieczka niech nie bedzie zazdrosna :D
Ok, kończę już to coś, co udaje komentarz i bardzo przepraszam zarówno za jego jakość jak i za czas, jaki musiałaś na niego czekać.
Teraz proszę o nowy rozdział, który postaram się skomencić szybciej (bo lepiej juz raczej nie umiem)
To tytułowe 'lepiej późno niż później', skojarzyło mi się z końcem takiego romansidła jednego, gdy para bohaterów po kilkunastu latach kluczenia i mijania się wreszcie zostaje parą. Ale może nie będę tu tworzyć porównań, bo po pierwsze nawet nie jestem do końca pewna tytułu, a po drugie oni tam byli najlepszymi przyjaciółmi, co raczej skłaniałoby do wykorzystania porównania przez team jemiołę, niż przeze mnie i opcję, którą tu (i nie tylko tu) Ci uparcie forsuję. I w sumie wiesz? Cieszę się, że mogę już to robić tak otwarcie, bo ten jego 'comming out' że ciągle coś do niej ma, jakby otworzył mi furtkę. Bo wcześniej (nie ukrywajmy przez większość opowiadania) też miałam gdzieś z tyłu główki, że bym tego chciała. No ale była jakaś barykada w kwestii 'Mańka i żonaty'. Jakby zasady życiowe Mańki spływały na czytelnika tak, że nawet nie śmiałby sugerować, że mogłaby je złamać, mimo że w przypadku innej bohaterki, choć w realu nie popieram oczywiście tykania żonatych, nie miałabym specjalnych oporów. W każdym razie to taki dowód jak ona mocno oddziałuje na psychikę. W taki sposób wiążący psychikę z serduchem. No. Liczę, że zrozumiałaś coś z mojego pieprzenia i wiesz o co idzie (i co mówiłam już nie raz, a powtórzę jeszcze jakieś sto tysięcy) xD. W każdym razie chciałam jeszcze o tytule. Nie należy się nimi u Ciebie zwodzić. Czasem zwiastują coś przełomowego w wątku uczuciowym, a koniec końców okazują się cytatem ze szczurowiewiórki. I niby człowiek już wie, żeby niczego się nie spodziewać, a jednak ciągle to robi. Jesteś mistrzynią wodzenia za nos. Wcale nie potrzebując do tego jakiś kryminałów, pikantnych romansów czy innych gatunków pisanych, które się schematycznie kojarzą z intrygami. Dobra, wracam do rzeczy. Może napiszę dziś choć jakieś dwa zdania na temat xD
OdpowiedzUsuńPoker, gitara... Przynajmniej nie wyrzucają papieru toaletowego przez okno. W gruncie rzeczy oni bardzo spokojne rozrywki mają. A że Mani się zachciało czegoś mniej schematycznego to wiedziała gdzie się udać. Ale najpierw musiała pomyśleć o Juleczce. I w sumie to jest dość ciekawe co się dzieje w jej główce, aczkolwiek ciągle twierdzę, że chodzi o mocno siostrzaną zawiść. Bo nie oszukujmy się, Izunia jej życia nie ułatwia i chyba utrwaliła już w mańkowej głowie jakiś schemat postępowania obronnego. A Julia jest dość podobna, choć zdaje się być jeszcze bardziej puściutka. Więc mechanizm się włącza. No. Psychologiem nie jestem, ale to mi jakoś ładnie pasuje. Choć nie wykluczone, że po prostu tak bardzo posyłam marzenkowe serce w tą stronę świata w którą zawsze posyłam własne, że zwyczajnie interpretuję fakty na korzyść stronnictwa (patrz jak Ty ludzi podzieliłaś xDDDDD) do którego należę. Natomiast Aika poruszyła nam ciekawy temat, w kwestii tego jak jest z samym Kacprem. Czy przysłania Julką tęsknotę za nieosiągalnym, czy na prawdę zmienił gust o 180 stopni. A jeszcze wracając do Mańki... Może za bardzo przed chwilą próbowałam ją zinterpretować, a jej rozważania to zwyczajnie tą jej charakterystyczna urocza złośliwość. Coś jak uwagi o srających kotach, czy inne które jej się czasem zdarzają xD
TAK MANIA, POGADAJ PRZEZ TELEFON Z KIMŚ KTO SIĘ UCIESZY. MOŻESZ NAWET GADAĆ CAŁĄ NOC. ALBO W OGÓLE ZREZYGNOWAĆ Z TEJ RZECZYWISTOŚCI SIECIOWEJ I WRESZCIE SIĘ TYM HELIKOPTEREM PRZELECIEĆ. Zrobiłaby to no. Jak się krępuje, że jeszcze nie daj Boże (z jej punktu widzenia, bo z naszego to daj) doszłoby do jakiś całusków na wysokości, to niech wezmą gryzonia jako przyzwoitkę. Raz się przyda.
UsuńOj tak. Mężuś i Morgi w jednym pomieszczeniu, we mnie też budzą dziwne odczucia. No bo jak. I nie oszukujmy się, tęskno za mężusiem sprzed wielkiej przemiany. A że była tak wielka, że Mania o niej mówi z wielkich liter to o czymś świadczy. No. W każdym razie niech oni się lepiej nie zaprzyjaźniają i Krafciem plus Kluską vol 2 nie zostają. W końcu Marzenka ma te traumatyczne wspomnienia z przenoszenia łóżka i tych spraw, więc nie wiem czy chciałaby żeby Gregi był częstym gościem w jej domu. PATRZ, MYŚLĘ PRZYSZŁOŚCIOWO NAWET KOSZTEM MĘŻUSIA. TAKIE POŚWIĘCENIE TO POWINNAŚ DOCENIĆ PLANUJĄC DALSZĄ FABUŁĘ.
Profil randkowy to czuję, że będzie tu kilka dobrych rozdziałów robić furorę. A może nawet przejdzie do historii jak prawo jazdy (apropos jak doskonalenie umiejętności kierowcy?). Skoro aż czterech doradców, w tym jedna kobieta i doradca online musiało się zebrać. Ale i tak czuję, że Wiewiórczasty postawi na swoim i ostateczny opis swojej postaci stworzy sam. Albo odpisze mu jedynie jakaś zdesperowana samotna emerytka. Leciał chyba jakiś program Sanatorium Uczuć czy coś w ten deseń w jedynce. Może by się nadał. I zawsze jest jeszcze ten cały Ślub od Pierwszego wejrzenia. Tam już wszystko opłacone, więc kobieta nie może uciec sprzed ołtarza. Nawet jak domniemany małżonek dojrzewa jak ser pleśniowy i nie daje się namówić na wizytę u ortodonty choć bardzo by się mu przydała.
Tekst o kulturze był wybitny. W ogóle uwielbiam jak Marzenka przeżywa te swoje chwile szoku pod wpływem jakichkolwiek przejawów dobrych manier czy ludzkich odruchów wśród skakajcowatych. I jeszcze to przerażenie, że znalazła się wśród szczurowiewiórczych znajomych. Nie tylko znajomych kochana. Jesteś w gronie jego najbliższych przyjaciół, łamanych przez powierników, łamanych przez doradców życiowych.
'Jeszcze nie wiem co zamierzam zrobić, ale to nie jest moment na tego typu rozważania'. Ten test i jeszcze zaproszenie na Mikołajki do Klingenthal. Ja nie wiem, trochę mnie to napawa nieśmiałymi nadziejami, ale przecież równie dobrze ona może rozkminać czy zjeść Mannery czy Milkę, albo którego z reprezentantów naszego kraju zabić pierwszego po powrocie do pokoju. Więc jednak nie będę się jakoś tak szczególnie napalać. Co nie zmienia faktu, że czekam, czekam, wysyłam wenę i co mi szkodzi się połudzić. Do trzech razy sztuka, może trzeci pocałunek w życiu Marzenki nie zakończy się spoliczkowaniem jednostki współcałującej xD A tak jeszcze do końca tej sceny to przeczytałam, że Kraft suszy zęby, a nie Morgenstern. I już myślałam, że szczurowiewióra włożyła sobie suszarkę do włosów do jamy ustnej xD Nie widzę co prawda żadnej celowości takiego zachowania, ale jaką celowość możemy upatrywać u kogoś kto wykopuje papier toaletowy przez okno? W każdym razie wyobraziłam sobie go jak suszy te kły suszarką, która jednocześnie go parzy i powiem Ci że pierwszy raz chyba się dziś uśmiechnęłam. Chwała Ci Asiku za to :D
Ja chyba odwołam tą helikopterową przyzwoitkę, wiesz? Jak on całej skocznej rodzinie w niecałą dobę, zdążył sprzedać nawet newsa, że Mańka spędziła wieczór z Gregim. A że robili za jego doradców randkowych to już oczywiście nie uzupełni, nie? Po co dodawać taki szczegół xD W każdym razie niech się cieszy, że mu się zdjęcie udało, bo na Kulm na przykład Greg nie wyszedł do kibiców nawet na chwilę. W zamian mam co prawda zdjęcie z Kluską, ale to raczej marne pocieszenie xDDDD Więc niech się Kubuś cieszy, że on nie musiał sobie szukać takich mini substytutów xd
Ten komentarz jest żenująco niskich lotów. Mam nadzieję, że wszystko co złe minie i będzie mnie stać na lepsze. A na razie powiem Ci że Manieczka w tych okropnych czasach izolacji, jest jak narodowe epopeje pisane ku pokrzepieniu serc podczas zaborów.
Uwielbiam. I wiesz #teamhelikopter. Ja chcę tu opis jakiegoś lotu. Może być na przykład w burzy, ekstremalne przeżycia zbliżają. Tylko jednak raczej bez naszego Srafcia xD
Buziaki Asik <3
Obiecałam poprawę i znowu się nie poprawiłam. Ale chyba i tak nie ma tak źle jak ostatnio, jeśli chodzi o przerwę w komentowaniu. Myślałam, że nie było mnie tylko pod ostatnim rozdziałem, ale nie. Nie było mnie pod dwoma ostatnimi, a to jest trzeci, pod którym zabrakłoby mojego komentarza jakbym się w końcu nie ogarnęła. No ale się ogarniam i przybywam z paroma słowami.
OdpowiedzUsuńTrochę byłam zawiedziona, że Mańka liczyła na to, że Kacper zrywa z Julką.
Na szczęście poszła po rozum do głowy i zdecydowała się iść pomóc temu Kraftowi. Nie wiem czy "pójść po rozum do głowy" to dobre określenie na to, że z własnej woli wybrała towarzystwo Krafta, no ale wiadomo, że nie to było tam najważniejsze. Co nie zmienia faktu, że nie mogę tego przemilczeć.
Na usta ciśnie mi się jedno:
O
MÓJ
BOŻE
XD
Ta narodowa mobilizacja przy tworzeniu Kraftowi konta na portalu randkowym mnie znokautowała XD Musiałam przeczytać ten fragment dwa razy żeby skupić się na najważniejszym wydarzeniu tego rozdziału, które miało tam w międzyczasie miejsce, a mianowicie na tym, że Marzena i Thomas się umówili. Aaaaaa!
W pewnym momencie pomyślałam sobie, że podczas gdy Kacper i Thomas się biją, do akcji wkracza Gregor, ale przeanalizowałam tę wesołą posiadówkę jeszcze raz i to szturchanie się łokciami z Hayböckiem, kiedy Mańka poprosiła Thomasa żeby pojechał do Klingenthal chyba wyklucza tę teorię. Gregor chyba po prostu bawi się w swatkę.
Jako jedna z przedstawicielek Teamu Morgenstern (czy my mamy jakąś wyszukaną nazwę jak Team Jemioła? Bo w sumie dopiero niedawno się dowiedziałam, że nie jestem w tym sama i się nie orientuję XD) piszczałam z ekscytacji przez pół rozdziału. Drugie pół się martwiłam, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta, ale już obaliłam tę teorię, więc teraz chodzę jak na szpilkach czekając na następny rozdział. Na szczęście to już jutro. Mam nadzieję, że kwarantanna będzie sprzyjać temu, że tym razem mój komentarz pojawi się w miarę szybko.
Ta narada w teamie austriackim wygrała wszystko XD chłopy to się do podrywu zbierają jak sójka za morze XD Ale bardzo dobrze, wszystko powoli, spokojnie i w końcu Morgenstern dopnie swego :) mam nadzieję XD
OdpowiedzUsuńWidzę, że Wiewiór wali z grubej rury, prychnęłam już przy pierwszym zdaniu (dobra, w rzeczywistości trzecim, ale nie bądźmy takimi biurwami, dobrze?).
OdpowiedzUsuń„Ugh... Sterczę pod tymi drzwiami jak ostatnia idiotka i gorączkowo szukam jakiegoś pretekstu. Boże, do czego to doszło. Przecież to jest nienormalne, żebym ja nie mogła sobie tak po prostu posiedzieć ze Skrobotem. Tylko że chyba faktycznie nie mogę.
Dobra, bez przesady. W końcu tylko się z nim spotyka, a nie kupiła go sobie na wyłączność, prawda?
Pukam do drzwi i czekam na zaproszenie. Wchodzę do środka. No i oczywiście. Skrobot rozwalony na łóżku z laptopem.
- Przeszkadzam?
- Nie, nie... To znaczy akurat rozmawiam... ale coś się stało?
- Nie, nic. Jak jesteś zajęty, to przyjdę później.
- Okej.
I tyle. Żadnego Siadaj, skończę tę durną rozmowę później albo Poczekaj chwilę, właśnie zrywam z Julką.” – Haaaa, Team Jemioła striking again! Tak, tak, Manieczka, może i ten Morgi Ci zawrócił w głowie (dość brutalnie i dosłownie nawet, bo przywaliłaś czołem w słup), ale w Twoim serduszku dawno kto inny jest. O.
„Wychodzę z powrotem na korytarz. Mam ochotę komuś wpieprzyć, ale to przypadkowa zbieżność. Ot, dawno nie stosowałam przemocy. A czasem może się powinno. Tylko jak znokautować kogoś, kto właśnie znajduje się trzy tysiące kilometrów stąd?” – Och, oczywiście, że to przypadek. To wcale nie jest tak, że jesteś zazdrosna. Pff, co to za dyrdymały!
Z dwojga złego chyba wolę, jak Mańka jest z Kraftem, wtedy żaden romans z kimś niepożądanym jej nie grozi – chyba że ostrzy sobie pazury na Hayboecka, ale nie sądzę.
O matko, a jednak się Gwiazda Zaranna zjawia! Wolałabym, żeby to był Lucek, ale cóż… Ale aż się prawie zakrztusiłam wodą: „Hej, napiengna ugotuję ci makaron bez rosołu i wystylizuję twoją fryzurę na borsucze gówno”. DOŚĆ.
W sumie cieszę się na myśl o tej ich randce. Jestem gotowa, by przyjąć wszelkie dawki Kacperkowej zazdrości.
A Konik Polny jest u Ciebie absolutnie kochany i wspaniały, i kocham jego rozmowy z Manieczką. Cześć mu i chwała, że jest.
O, konkursy w Rosji! Będzie się działo? Oj, będzie!
OdpowiedzUsuńJakie, Pietrek, kurna, zabytki?!
Piotrek, główny wodzirej w dziwnym hobby polskich skakajców? Zaskoczeni? Bo ja wcale!
CZY MANIECZKA JEST ZAZDROSANA O KACPERKA?! #teamjemiołalert!
A tak. Była jakaś Julka-plujka. Meh.
JAK SKROBOT NIEDOSTĘPNY?! HALO, TO INTEGRALNA CZĘŚĆ OSOBOWOŚCI MANI! Mania ma pierwszeństwo przed wszystkimi panienkami, ot co! Choć z prawa pierwszej nocy chyba raczej nie skorzysta...
Ależ ona zazdrosna, aż świszczy!!!
Marzenko, co ty wyczyniasz za babskie wygłupy? Toć to do ciebie niepodobne! Tomaszkiem się będziesz załaniać, no wiesz? Tak go wykorzystywać, biadaczka?!
O, jednak Kraft wygrał... Hm, tylko czy to faktycznie dobrze o niej świadczy?
O borze zielony i szumiący. Zdążyłam zapomnieć o istnieniu Schlieiriego! Serio! Szejm on mi!
Czy do założeni profilu na tonderze czy czym tam naprawdę potrzeba czterech chłopa i Manieczki? Jeśli to Kraft, to pewnie tak. I miła Mania zawsze miła.
Jest zajęta więc szuka towarzystwa Krafta... Taaaa, śmierdzi to na kilomtr. Albo jest chora. A najpewniej jedno i drugie.
Zaliczasz się do kręgu niewychowanych kumpli Krafta, ale bądżmy szczerzy, Mania. Do nadobnej damy to ci daleko XD
Biedna Manieczka. Ale profil Stefana całkiem spoko, choć nie mój typ :P
Morgi, co to za kasłanie? Może syropek trzeba łyknąć, hm?
PROSZĘ MI TU NIE PRÓBOWAĆ PODHCODZIĆ kCPERKA Z TAKIEJ DZIWNEJ STRONY. MORGENSTERNEM GO DRANIC, NAPRAWDĘ mANIA?1
Dopiero teraz pożera manerki? Chora, czy jak?
Co tu tak dużo Gregora, hm? I czemu w tak dobrym humorku?
Rolą Mani jest wysysanie pozytywnej energii z otoczenia, Kubusiu. Taki jej los, ot co! W przeciwieństwie do Kacperka. dlatego idealnie się uzupełniają #teamjemioła
Ale Szybki jej pojechał...! Ale faktycznie gwiazdorzy nieh idzie po snicersa.
Stefan cwizył swój polski na Kubie? Biedaczysko. Właśnie,,, jak do tego doszło, ni wim. Nikt chyba nie wie. NAwet Kraft.
Ej, ja chyba ten rozdizał czytałam! Dziwne...
Naprawdę, bo autograf paniętam! I dedykaję dla Stelli! Ech, skleroza.