Kocham Turniej Czterech Skoczni. To jest najlepsze, co się mogło skokom przytrafić. Nie wiem o co chodzi, może o system KO. To podkręca atmosferę, choć nie tak jak jeszcze kilka lat temu, kiedy najlepsza dziesiątka Pucharu Świata nie musiała się kwalifikować i mieliśmy pary typu Małysz - Morgenstern. Ja to jednak jestem żądna krwi.
Leżę sobie na łóżku i czytam książkę. Cisza i spokój. Cudownie. Dawid poszedł na masaż, a reszta zgrai najwyraźniej jeszcze nie namierzyła, gdzie się mój pokój znajduje. A sztab to w sumie nie wiem, co robi, ale chyba mnie nie potrzebują, skoro nikt mnie nie woła. Tak to ja mogę pracować.
Aha, wykrakałam. Ktoś puka do drzwi. Jak to jest, że tylko pomyślę, że mam spoko robotę i zaraz coś mnie wyprowadzi z błędu. Albo ktoś. Zazwyczaj ktoś. Choć niewątpliwie nie jest to żaden z naszych skakajców, bo przecież oni nie umieją pukać do drzwi.
- Proszę! - krzyczę, jako że jeszcze nie zgłupiałam na tyle, żeby wstawać i robić za odźwiernego.
Yyy... chwileczkę.
W drzwiach staje Stefan Kraft, uśmiechnięty od ucha do ucha. Co on tu, kurwa, robi?
- Sześśś, Mania! Tęskniłem tobie!
Ja to naprawdę jestem szczęściarą. Stefan Kraft tęsknił mi. Coś takiego.
- Czeeeść - mówię przeciągle, podnosząc się do pozycji siedzącej. Zakładam książkę zakładką i odkładam biedulkę na szafkę nocną. Nie było nam dane spędzić romantycznego wieczoru we dwoje.
- Mania, widziełem Dawid na hol. Mówi mi w który pokój jesteś.
I wszystko jasne.
- Siadaj - pokazuję ręką w stronę krzesła, a przy okazji łóżka Dawida. Niech se wybierze, co mu pasuje.
- Mam coś dla ty - Stefan jednak podchodzi do mnie i wyciąga zza pleców najpiękniejsze tekturowe pudełko w kolorze majtkowego różu, jakie tylko istnieje. - Nie widziełem tobie na kwalifikacje, a ciałem dać tobie. Wisz, święta, to mam tuszo od sponsor.
Aha, czyli przyniósł mi mannery wyłącznie dlatego, że mu za dużo dali i nie potrafi ich sam z Hayboeckiem przejeść. Trudno, jakoś przeżyję tę ujmę na honorze.
- Dzięki. Coś jeszcze chciałeś czy to już wszystko?
- Ciałem mówić. Z ty dobry mówi się.
No proszę, może ja w takim razie powinnam wywiady przeprowadzać, skoro rozmówcy się tak chętnie przede mną otwierają. Co prawda nie za bardzo mnie obchodzi co właściwie mają do powiedzenia, ale odpowiedzi już bym słuchać nie musiała. Jest to jakiś pomysł, może się kiedyś przebranżowię.
Stefan siada na krześle i wzdycha.
- Chyba zakochałem.
No tak.
- A prawo jazdy zrobiłeś?
- Uczem się - Stefan kiwa z przekonaniem głową. - Dobry jedzie mi samochód. Ale powoli...
- To dobrze, na początku lepiej jeździć powoli.
- Nie, nie! Jecham szybko, ale powoli uczem. Yyy... lampa i te... znak... - Kraft pomaga sobie, machając rękami - one trudna jest pamiętać.
Chyba nie do końca rozumiem, co tak trudno jest pamiętać, ale tego drążyć nie będę. Trzeba się raczej zająć kwestią prędkości jazdy.
- A nie boisz się tak szybko jeździć? Możesz mieć wypadek i umrzeć - cóż, muszę z grubej rury.
- Eee... szkakam na narty, to nie bojem się szybko.
- A jak złamiesz nogę i nie będziesz mógł skakać?
Stefan aż się zapowietrza.
- Mania, to straszne!
- Tak, to straszne - kiwam głową z przekonaniem. Skoro wizja złamanej nogi przeraża go bardziej niż wizja śmierci, to możemy w ten sposób przeprowadzić rozmowę wychowawczą. - Lepiej jechać wolno i nie mieć wypadku, nie?
- Mhm... Och. Mania, ty jestem taka mądry! Powiem Michi, żeby mówił tobie jak ma problem.
No chyba sobie jaja robi w tym momencie. Kolejną sierotę mi chce zrzucić na łeb?
- Nie, to nie jest dobry pomysł. My się raczej nie znamy za dobrze.
- Źle znacie? Mogem lubi.. lub... ojej. Polska język jest trudna - Stefan wzdycha po raz kolejny. - Ja robię was przyjaciele, dobre? Jutro Michi szkaka ze Sztefan Hula, to możem chcesz mówić z onem potem? Michi jest zuper!
Tak. To jutrzejsze popołudnie mam już zaplanowane co do minuty.
Szczurowiewiórki mają chyba słabą pamięć. Albo jak są zajęte staniem na podium, to nie mają czasu na realizację innych postanowień. Nie wiem. W każdym razie rozmowa z Hayboeckiem się nie odbyła ani wczoraj po konkursie, ani dziś po kwalifikacjach. Trudno. Odroczymy nieco nawiązanie tej przyjaźni.
Wychodzimy wszyscy z pokoju trenera, jako że dziś sylwester i musiał się odbyć toast połową lampki szampana. O godzinie dwudziestej pierwszej. A teraz wszyscy siusiu, paciorek i spać. Klasycznie. Pewne zwyczaje po Kruczku zostały zachowane.
- Marzenka? - zagaduje Kot. - Czy ty już idziesz spać?
- Nie muszę. A właściwie nie mogę. Za to ty powi... - Aha, nie. W sumie to nie. Przecież się znowu nie zakwalifikował do konkursu.
- A możemy pogadać?
- Maciek! - woła go trener, zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć. Zdaje się, że chce mu sam przeprowadzić psychoterapię, bo wchodzą z powrotem do pokoju. Cóż, nie będę się wpierdalać między wódkę a zakąskę.
- To jak, Mańka, idziemy gdzieś? - oho, Skrobot włącza swoje cosylwestrowe jojczenie.
- Ty już do reszty upadłeś na głowę. Wystarczy, że w tamtym roku mnie wyciągnąłeś na fajerwerki.
- No i fajnie było, nie?
- Bardzo fajnie, ale rano ledwo się zwlekłam z łóżka. A poza tym mamy jeszcze robotę, nie wiem czy pamiętasz.
- Pamiętam, tak. Dobra, to przyjdź do nas za chwilę, bo wiadomo, że Dawid będzie chciał iść spać. A ja jeszcze tylko zadzwonię i też już idę.
Nie żeby coś, ale przed chwilą chciał spacerować, a teraz nagle musi do kogoś zadzwonić. Ale dobra, nie wnikam, faceci nie są logiczni.
Wracam do swojego pokoju. Co prawda mannery od Krafta już spacyfikowałam, ale wciąż mam jeszcze czekoladę, a ona też przecież nie zje się sama. Dawid siedzi na skejpie i ogląda jak Ania i Maniek śpią. No można i tak, choć sugerowałabym raczej, żeby poszedł w ich ślady, jeśli nie chce swoich sukcesów zakończyć na wygranych kwalifikacjach.
Staram się nie hałasować za bardzo, mimo że ten mój brat ma tu sporo sprzętu najebane, a moje łóżko jest dalej od drzwi. I wszystko super, świetnie mi idzie, tylko że zaczyna dzwonić mój telefon. Dawid szybko rozłącza rozmowę z domem, a ja mogę wreszcie przepchać się do łóżka, zahaczając o każdą torbę po kolei.
- Mogłabyś se ten swój telefon trzymać przy sobie.
Wiedziałam, że nie obejdzie się bez komentarza.
- Spierdalaj.
Patrzę na wyświetlacz. Serio?
- Kurwa, Skrobot, to już nie masz do kogo dzwonić, tylko do mnie?
- Mańka, uspokój się. Chodź na chwilę na dół, koło recepcji jest coś naprawdę godnego uwagi.
- Tak, pewnie fajerwerki, co?
- Jak będziesz komentować, zamiast się pospieszyć, to możesz w ogóle nie przychodzić, bo zaraz będzie po ptokach. Zaufaj mi, chcesz to zobaczyć.
Zaufać Skrobotowi. No cóż, ufam mu, ufam. Do momentu jak się do mnie nie zaczyna pchać z dziobem, ale to raczej nie tym razem. Przepycham się z powrotem między torbami Dawida, zbiegam po schodach na dół i od razu się orientuję, o co Kacperkowi chodzi.
Do dwudziestej drugiej jeszcze sporo czasu, a Kraft z Hayboeckiem są już ładnie zrobieni. Owinęli się jakimś łańcuchem, nie wiem czy go przypadkiem nie ściągnęli z tej choinki w korytarzu. Obaj trzymają w ręce po butelce szampana, śpiewają jakąś szwabską pieśń godową, niekoniecznie unisono, i wyraźnie są w tanecznym nastroju. Objęci są zdecydowanie zbyt ciasno jak na heteroseksualnych mężczyzn, a co w tym wszystkim najciekawsze, zbliżają się w stronę jemioły. Pani recepcjonistka doskonale się bawi, ja natomiast podchodzę do Kacperka, który czai się za filarem.
- Czy ty jesteś pewien, że ja chciałam to zobaczyć?
- Nie wiem. Ale wiem, że na pewno ja nie chciałem na to patrzeć sam.
- No faktycznie. Doskonały sposób na spędzenie ostatnich godzin roku. Patrz, dotarli pod jemiołę i wcale się nie całują.
- Rozczarowana jesteś? Jak chcesz, to możesz tam podejść i im to zasugerować. Tylko się nie zdziw, jak się nagle znajdziesz pomiędzy nimi.
- Ja nie wiem z czego ty się śmiejesz.
- Śmieję się, bo sobie wyobrażam, jak jutro wystąpią w konkursie.
Okej, teraz to i ja się śmieję.
- Jedno już mamy ustalone, Kraft Turnieju Czterech Skoczni nie wygra.
Nowy rok, nowa czekolada. I to by było właściwie na tyle, jeśli chodzi o moje postanowienia. Po co mi jakiekolwiek ambitne plany, skoro i tak wiem, że ich nie zrealizuję. A potem tylko blue monday i załamanie psychiczne. Ja się nie dam wciągnąć w takie gierki.
Natomiast Dawid być może postanowił, że przestanie z siebie robić pośmiewisko. I czasem na podium stanie. No dumna jestem normalnie. A Kraft ze swoim przyjacielem największym wyraźnie są dziś... niedysponowani. I jacyś tacy mało rozmowni. Ciekawe czemu.
Zbieramy sobie ze Skrobotem sprzęt, chłopcy jeszcze muszą zaliczyć wywiady, więc mamy całkiem sporo czasu.
- Myślisz, że Ryoyu wygra wszystkie cztery konkursy? - zastanawia się Kacper głośno.
- Myślę, że tak. Nie zna angielskiego albo nie chce znać, ma w głębokim poważaniu media i presję. Nasi jeszcze przez co najmniej pół godziny będą się produkować przed dziennikarzami, a on co? Pewnie już w drodze do hotelu.
- A konferencja prasowa?
- A czy ty musisz być taki mądry i obalać moje teorie?
- No sorry - mówi Skrobot nieuważnie i zaczyna coś pisać w telefonie. I tak pisze, pisze i pisze, a ja sprzątam.
- Ej, kurde - buntuję się wreszcie. - Może byś się wziął w końcu do jakiejś roboty.
- A tak, już.
- Z kim tak piszesz, że o bożym świecie zapominasz? - robię z siebie upierdliwą ciekawską ciotkę.
- Z nikim - Skrobot chowa wreszcie telefon do kieszeni.
- Akurat. Pewnie z Juleczką.
- To jest przesłuchanie czy co?
- Spokojnie, nie denerwuj się. Masz coś do jedzenia?
- Nie. Jedyne, co ci mogę zaproponować, to kawa z automatu.
- Ech... obejdzie się. Postaram się nie zemdleć z głodu - podejmuję bohaterską decyzję.
- Idź do Krafta po mannery - śmieje się Kacper.
- Nie mam ochoty gadać z Kraftem. Zwłaszcza takim wczorajszym.
Wchodzi Olek.
- O, dziennikarze cię już puścili?
- No wiesz, nie było specjalnie o czym gadać - uświadamia mnie Zniszczoł.
- W sumie racja. Ale Krafta i tak wyprzedziłeś.
- Nietrudno wyprzedzić kogoś, kto skacze na kacu.
- Wiesz, Ahonen to rekord świata na kacu próbował pobić...
- Tak. Ale on jest z Finlandii.
Cóż, niewątpliwie nie jest to uwaga bez związku z tematem.
- Dobra, pakuj się i przy okazji możesz zacząć pakować resztę. Bo zanim oni skończą te wywiady, to już będzie pora na dobranoc. A ja muszę jeszcze nadrobić obiad i kolację. Nie mogę sobie pozwolić na wychudzenie.
________
To z okazji Dnia Kobiet, dziewczęta. Chciałam cały Turniej Czterech Skoczni upchnąć w jednym rozdziale, ale raz że część austriacką mam ledwo zaczętą i nie byłoby go dziś, a dwa że ten rozdział wyszedłby cholernie długi. A ja nie lubię długich rozdziałów. Więc dzisiaj tyle. Przesyłam buziaki, tulipany i czekoladę do kompletu!
Powiem tak: Dobrze, że Kraft z Hayboeckiem nie znali/pamiętali tego zwyczaju z całowaniem się pod jemiołą. To by zrujnowało moją wyobraźnię :D
OdpowiedzUsuńHahaha... Kraft zdecydowanie wygrywa ten rozdział, z postaci drugo planowej stał się istną perełką tego opowiadania :D i jeszcze jego chęć zrobienia z Mańki i Michiego przyjaciół... bezcenne, brakło tylko tęczy i jednorożca :,D
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg i życzę dużo weny :*
Może nie mam humoru na żarty, ale i tak ten komentarz będzie zawierał pewną dawkę uwag szczurowiewiórczych. I może nie warto się już nawet oszukiwać, że śladową, bo w tym przypadku nie da się poprzestać na jakimkolwiek śladzie, gdyż gryzoń po prostu wypełnia to opowiadanie całym swym wątłym ciałkiem. A jak jeszcze doda się do tego komentarz autorstwa tak cudownej istoty jak Mania, to człowiek już tylko bije pokłony. Zresztą ostatnio stwierdziłam, że Mania definitywnie żyje już swoim życiem, bo jak po średniej w Seefeld (CZEKAM NA JEJ KOMENTARZ DO TEGO, PLUS NA „JA TEŻ MIEĆ MEDALA”) oglądałam wywiad z naszymi i Dawid mówił coś o siostrzeńcu, to zaraz mi się zapaliło takie, że przecież Marzenka dzieci nie ma i raczej nie planuje. Cóż. Niech Kubacki żałuje, że jego prawdziwa siostra nią nie jest. Dobra, to może słowo na temat rozdziału.
OdpowiedzUsuńUwielbienie dla TCS i wątki wiewiórcze są ze sobą tożsame jak dwie krople wody właściwie. Czy konkursy przebiegają po naszej myśli czy wręcz na odwrót to Srafciu zawsze jest na posterunku, gotowy się upić, albo zwymiotować.
Żarty żartami, ale Mania systemowi zawsze umie dogadać (ZGŁASZAM JEJ KANDYDATURĘ NA NASTĘPCĘ HOFERA!). Anulowanie PQ było najgłupszą rzeczą na świecie, bo raz że mało kto interesuje się teraz dziesiątką PŚ i w ogóle umie ją wymienić, a dwa zniszczono magię TCS. Dobra para właściwie nie ma szans się zdarzyć, chyba że kwalifikacje do GaPy przenieśliby na sam nowy rok. A w zasadzie... Wtedy też nie, bo gryzoń po prostu się nie zakwalifikuje, no. Ale, że przywołała akurat Małysz-Morgenstern? Trochę zaskoczenie, choć chyba jednocześnie i znak, że ona w głębi duszy wreszcie przetrawiła tą sytuację, którą trochę rozdziałów wcześniej miała za niezręczną i żenującą. Pierwszy pocałunek zawsze się pamięta, nawet jak został popsuty przez szczurowiewiórki podglądające ludzi po lasach.
Na miejscu Mani to gdybym mogła chwilkę książkę poczytać, to poszłabym zaraz sprawdzić, czy oni niczym się nie potruli. Albo lepiej zaraz pogotowie wezwała, tak na wszelki wypadek. Ale chyba przyjęła już zasadę, że złego licho nie weźmie. Lub raczej głupiego, bo oni pomijając wszystko mają mega dobre serduszka.
A szczurowiewiórki potrafią pukać do drzwi? To jest naprawdę szok, chyba że nauczył się w ramach nauki polskiego czytając komunikaty w miejscach publicznych. To by tłumaczyło dalszego raz w Zako tak stał i stał pod toi toiem, z miną pełną braku zrozumienia. No. W każdym razie był spokój i się zbył. Typowe.
Mówi ciałem, daje ciałem... Może na przykład przestałby w takim razie się odzywać, skoro jego ciało jest aż tak idealne w zastępowaniu ust? W każdym razie mannerki warte są każdej ceny i chyba Mania stosuje się perfekcyjnie do tej zasady. A przechodząc do wątku zakochania to ja czekam na Zakopane najniecierpliwiej w świecie, bo coś czuje, że szykuje się nam wątek roku. Ewentualnie zakończony Marzenką zmuszoną do odbierania wiewiórki z polskiego psychiatryka, bo kto nie wezwie policji, gdy rzuci się na niego jakiś dziwny karzełek z wyznaniem „ja kochać ty”?
Lampa była już synonimem prądu i zarazem braku prądu. Teraz służy za określenie szybkiej jazdy i wypadku drogowego... Należy chyba wysnuć tezę, że słowo to jest w dialekcie krafcim po prostu szeroko pojętą definicją nieszczęścia. Żywa antyreklama Obi, Castoramy czy innej Ikei.
„SZAKAM”. Głupio się przyznać, za pierwszym razem przeczytałam sikam. Ale jak to sformułowanie padło w kontekście, że Misiek robi to ze Stefanem Hulą. Nie. To byłoby nawet jak na wiewiórę za dużo wiewióry w wiewiórze. Lepiej jednak, żeby jego wyczynem lingwistycznym życia pozostał ten chór.
Mania narzeka, a spotkały ją dwa farty jednego dnia. Najpierw uniknęła szczurzych metod integracji (niech lepiej uważa, bo jeszcze gryzoń zacznie ich swatać, żeby chodzili na podwójne randki z nim i „piękna pani z trybuna”), a potem psychoterapeutycznej dyskusji z Kotem. Żyć nie umierać. I jeszcze wizja spacerku z Kacperkiem.
Plus ATRAKCJE TURYSTYCZNE DODATKOWE. Hotel pewnie już przyzwyczajony, przeżywa to co roku i kupuje tanie łańcuchy plus sztuczne drzewka bez bombek, skoro recepcjonistka bucha śmiechem, zamiast wzywać ochronę. I za cud należy uznać, że nikt w tym duecie nie uszkodził sobie żadnej części ciała, poza wątrobą. A ostrzeżenie Skrobota wyjątkowo słuszne, bo jakby się Mania w środku znalazła to wszystkie dwa pocałunki jej życia wydałby się jej nagle czymś strasznie romantycznym, w przeciwieństwie do tej traumy. Na dodatek przecież trzeźwa była, więc niech Kacper sobie tak nawet nie żartuje.
UsuńJuleczka to ta kumpela Izuni? Mimo, że uważam, że Mańka i Skrobot to przyjaźń życia i nie powinno się jej narażać dla relacji sercowych, to to by było bardzo niefajne rozwiązanie. Zdemolowałoby ich relacje na amen, bo dla brata wiele się znosi, dla kumpla już niekoniecznie. Szczególnie gdy laska tego kumpla byłaby mega zazdrosna, co przeniosłoby się na niepokój w rodzinie Kubackich... I jedna wielka lampa. Nie, nie i jeszcze raz nie.
A Stefan Kraft TCS nie wygra i skończmy tym optymistycznym akcentem xD
Może długi komentarz to nie był, ale wiedz, że to najlepszy możliwy prezent na dzień kobiet. Żaden facet by nie wymyślił lepszego niż Ty!
Buziaczki, milion całusków i niech kolejny rozdział tworzy się szybko, sprawnie i bez żadnej lampy❤️
Po przeczytaniu wielu rozdziałów, zdecydowanie za mało Macieja Kota. Odważny i dzielny człowiek. Bardzo go tu brakuje. Czemu ludzie nakręcają się Kraftem, jak mamy takie złoto we własnej kadrze?
OdpowiedzUsuńMendzę o komentarze, a sama jestem czytelniczką (okej, komentatorką) marnotrawną.
OdpowiedzUsuńNo to lecim!
Sam tytuł jest apetyczny... dzie moja setka na dobry sen? XD
SYSTEM KO TO NAJLEPSZA RZECZ EVER. Oczywiście tylko w TCS bo na stałe byłoby to nudne. I obowiązek kwalek ssie, te strcia tytanów były super!
Cisza? Spokój? Mania, ty może lepiej nie... No własnie. Wykrakałaś!
I to jeszcze Krafta wykrakałaś, no gorzej trafić nie mogłaś, no!
Dawid "długi ozor" Kubacki.
"Majtkowy róż" i "najpiękniejsze"? W jendym zdaniu? W USTACH MARZENKI?! Halo? Pogotowie?
A no tak. Słodycze. To wiele wyjaśnia. Alarm odowłany, uf!
W sumie praca dziennikarza to w sam raz dla Marzenki. Onie rzadko słuchają odpowiedzi, tak wałściwie...
System wartości Krafta jest widzę równie dziwaczny jak ten Hermiony XD
"Ja robię was przyjaciele", ale sprytnie wybrnął! Cóż, Mania chyba nie jest tą wizją zachwycona XD
Biedne te skakajce w sylwestra :( Zero zabawy :(
Biedny Maciuś, ale przynajmniej trener wyręcyzł ją w psychotereapeutowaniu :P
O, Skrobocik, tęskniłam! <3
Wait, czy to były te fajerwerki, gdy prawie do czegoś doszło? I był moment (tu chciałam użyć spejcalnego marzenkowo-kacprowego shipu, ale sobie uświadomiłam, że chyba żadne w końcu nie został oficjalnie nim mianowany! :O)
Dawidku, ale czmuż ty się tak denerwujesz? Widok dzieci powinien być kojacy, no nie?
"Zaufać Skrobotowi. No cóż, ufam mu, ufam. Do momentu jak się do mnie nie zaczyna pchać z dziobem, ale to raczej nie tym razem." #teamjemioła nie miałby nic przeciwko takiej zdradzie zaufania ^^
"Szwbaska pieśń godowa" w wykonaniu Kraftboecka, o mein gott.
Mania i Kacperek oraz loża szyderców... TAK MI RÓB ASIKU, TAK MI RÓB!
"Nowy rok, nowa czekolada. I to by było właściwie na tyle, jeśli chodzi o moje postanowienia. Po co mi jakiekolwiek ambitne plany, skoro i tak wiem, że ich nie zrealizuję." - to sem ja. 100% Oli w Oli.
Bo Kacperek to mądre stworzenie jest, ot co!
Kim do konia wafla była Juleczka? :O
Ahonen to Ahonen. I kropka.
O linię trzeba dbać, Mania dobrze prawi. A linia powinna być gruba i wyraźna, o!
Hm, wydawało mi się, że ten rozdział był dłuższy... To oznacza tylko, że pora pisać następny :P
A na poważnie, to jak zwykle śmiechłam mocno (co już Ci pisałam), życzę wenki i czekam (nie)cierpliwie na ciąg dalszy! Oraz zapraszam do siebie, bo - uwaga! - coś tam naskorbałam w międzyczasie. Szok, no nie?
Buziaki, E_A
Kraft z Hayboeckiem to para na jaką zasługujemy! XD
OdpowiedzUsuńA Manieczka to się chyba nam zaczyna w końcu robić zazdrosna o Skrobota
Kto z nas nie kocha Turnieju Czterech Skoczni? Cieplutko w domu, brzuszki pełne, a ty oglądasz swoich ulubionych sportowców w śnieżnej atmosferze, wcinając pierniki. Czy można chcieć czegoś więcej?
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, ale powinni rozdawać jakieś nagrody an fanfikszyn. W kategorii „Dialogi obcojęzyczne” powinnaś dostać złotą statuetkę z ważnością do odwołania. Sposób konstruowania zdań i cała kreacja Krafta za każdym razem tak mnie rozwalają, że nie umiem się nie śmiać na głos. A potem współlokatorki myślą, że coś mi się dzieje…
„Majtkowy róż”! <3
„- A nie boisz się tak szybko jeździć? Możesz mieć wypadek i umrzeć - cóż, muszę z grubej rury.
- Eee... szkakam na narty, to nie bojem się szybko.” PADAM NA GĘBĘ!
„Ja robię was przyjaciele, dobre? Jutro Michi szkaka ze Sztefan Hula, to możem chcesz mówić z onem potem? Michi jest zuper!
Tak. To jutrzejsze popołudnie mam już zaplanowane co do minuty.” Krafcik może niech nikogo NIE ROBI…
„- No wiesz, nie było specjalnie o czym gadać - uświadamia mnie Zniszczoł.
- W sumie racja. Ale Krafta i tak wyprzedziłeś.
- Nietrudno wyprzedzić kogoś, kto skacze na kacu.
- Wiesz, Ahonen to rekord świata na kacu próbował pobić...
- Tak. Ale on jest z Finlandii.”
Loffki!
Ciekawi mnie, że Skrobot tak niechętnie opowiadał o tym, z kim pisał. Gdyby to było Julka, to chyba by nie miał powodu, żeby zaprzeczać, prawda? Ja to nie wiem, byłby poszedł po rozum do głowy, to by był z naszą Manieczką, osobą dla niego najodpowiedniejszą, a nie z jakąś obcą paskudą, co to nawet nart nie umie dobrze posmarować, żeby Wiewiórowi narta dobrze popchała. Co ona w ogóle wie o życiu? I pewnie nawet czekolady nie je. Obrzydlistwo. I taka ona ma być z takim Skrobotem, który wagę wyrobów kakaowych zna doskonale? Cóż, mam nadzieję, że nie poznali się na Tinderze, bo jeśli tak, to trzeba by twórcom zgłosić błąd. Totalnie niedopasowanie.
Hopsam sobie dalej, zobaczymy, dokąd dzisiaj zahopsam.