Kamil wygrał Raw Air. Czy ktoś jest zdziwiony?
Oczywiście nie, więc możemy przejść dalej. Czyli do Planicy. Która w tym roku będzie absolutnie przepiękna. Z wiadomego powodu.
Wieszam pranie, jako że zaraz będzie się trzeba pakować od nowa, ale już ostatni raz w tym sezonie, więc jakoś tak mi smutno. Bo tak świetny rok olimpijski pewnie już nigdy się nie powtórzy. Rozmyślam sobie na poważne życiowe tematy i w pewnym momencie dociera do mnie, że słyszę jakiś płacz. Z łazienki. Ktoś pewnie stanął na wadze i się załamał.
A nie, bo w domu jestem tylko ja i Izunia. Jej to nie grozi. A mnie to zwisa i powiewa. Gdybym oczywiście w ogóle wpadła na tak idiotyczny pomysł jak stanięcie na wadze. A nie zdarza mi się to. Dla utrzymania dobrego samopoczucia.
Ostrożnie pukam do drzwi, bo nie wiem, czy mi zaraz nie da w zęby za naruszanie jej prywatności, ale jakby nie było, to jednak kobieta życia mojego brata (Boże kochany) i matka mojego jedynego bratanka (Boże kochany), więc jakoś tam z nią jestem powiązana. Żadna z nas z tego powodu nie tryska szczęściem, ale tolerujemy się.
- Zajęte - mówi, ale słychać, że aż spazmów dostała.
- Wiem przecież. Co się dzieje?
Cisza. Po jakichś dwóch minutach otwiera drzwi.
- Myślałam, że poszłaś wieszać pranie na polu.
Jakby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie. A, dobra, łapię. Myślała, że będzie mogła ryczeć, bo nikt jej nie usłyszy.
- Poszłam, ale musiałam wrócić, bo zaczęło padać.
- Aha.
Zawsze się nam świetnie rozmawiało.
Izunia bierze głęboki wdech i wyciąga przed siebie jakiś termometr.
A nie, to nie jest termometr. Ja się na tym nie znam, ale dwie kreski to chyba oczywisty wskaźnik.
- Jesteś w ciąży, tak?
- Tak - pociąga nosem Izabela.
- I to jest aż tak straszne?
- Trochę - odpowiada w tonacji pytającej.
- Bo co? Przecież już raz byłaś.
- No właśnie!
Następne pięć minut schodzi jej na wytłumaczeniu mi, że Dawid ją już od dłuższego czasu namawiał na drugie dziecko, ale ona chyba nie chce, bo przecież jest modelką, a ciąża zostawia taki ślad na ciele.... i tak dalej, bla, bla, bla. Ale właściwie, żebym sobie przypadkiem nie myślała, to ona chciałaby drugie dziecko, tylko nie teraz.
- A kiedy? - pytam więc.
- No.... później.
- Ile później? - naciskam. Może i się znęcam, ale i tak nie może mnie już bardziej znienawidzić znielubić. To co mi szkodzi.
- Mmmm... Nie... nie wiem dokładnie. Po prostu później.
- Tak to sobie możesz odkładać w nieskończoność. A Maniek za chwilę będzie mieć trzy lata. To już chyba czas najwyższy na rodzeństwo, nie?
- Wiesz co, Marzena, nie obraź się, ale chyba nie jesteś specjalistką w tym temacie - mówi tylko Izunia i wymija mnie.
Właściwie to ma rację.
Cholera, naprawdę ma rację.
I w sumie to oczywiste, a jakoś mną wstrząsa.
Gówno wiem o życiu.
Co roku to samo. Niby super, że Planica, ale trochę boli, że koniec sezonu. Choć zajęliśmy dziś czwarte miejsce w drużynówce, to lepiej kończyć tę imprezę, jak tak strasznie poziom nam leci w dół. A Austria była szósta. Przynajmniej w gazetach będą mieli o czym pisać, odmieni im się trochę, poszukają teorii spiskowych i te sprawy.
Czasem mi się zdaje, że mam jakiś uraz do dziennikarzy. Może to przez tego pana z TVP. Widzę, że się na mnie gapi, a co gorsza dzierży w dłoni mikrofon, więc spieprzam jak najszybciej do jakiejś bezpiecznej przystani.
Najbliższą bezpieczną przystanią okazuje się Stefan Kraft.
To jest jakiś nieśmieszny żart.
Na dodatek Stefan Kraft próbujący rozmawiać z moim bratankiem.
To jest jeszcze bardziej nieśmieszny żart.
Nie wiem, gdzie się podział Dawid, nie wiem, gdzie się podziała Izunia, ale chyba nie kochają swojego dziecka. Owszem, Kraft czasem, mimo wszystko, stara się zachować jakieś resztki godności i udawać normalnego człowieka, ale średnio mu to wychodzi. Na przykład podobno dlatego na urodziny wręczył mi własnoręcznie zrobioną laurkę, gdyż nigdzie nie mógł znaleźć gotowej kartki.
No. Z pewnością.
Patrzę, jak on trzyma to biedne dziecko i mogę tylko Bogu dziękować, że jakoś mu jeszcze nie wypadło z rąk.
- Cześć, co wy robicie?
- Mania! - woła Maniek i macha do mnie.
- Mania! Sześśś! - woła Stefan i na szczęście nie macha do mnie. - Rozmawiamy.
Słodki jeżu na bananie.
- Tak?
- Tag! Sprawiam czy umim mówić dobry polski. Jak dziecie rozumi, to chyba dobry.
- A rozumi? Yyy... rozumie?
Czy ja też już zaczynam kaleczyć język ojczysty przez tę sierotę?
- Tag! - Stefan kiwa energicznie głową. Borze, jeszcze mi jakieś wszy wytrzepie na dziecko. - Mówimy o biedronka. Pacz, Mania, tu jest biedronka.
- Nie ma - protestuje Maniek.
- O, prawda - przytakuje Stefan zdziwiony. - Chyba poleciła. Zrób papa biedronki.
Maniek posłusznie robi papa i zaczyna oglądać kudły Krafta wystające spod czapki. No, dziecko, ja ci się nie dziwię, że nie rozumiesz, o co w tym zjawisku chodzi. Każdy, kto próbował pojąć to rozumem, poległ.
Mam zamiar przejąć mojego bratanka, ale nagle z przerażeniem ze zdziwieniem odnotowuję, że wygląda na całkiem zadowolonego. Może lubi wiewiórki. A może po prostu prezentują ze Stefanem ten sam poziom rozwoju mowy w języku polskim. Albo rozwoju intelektualnego.
- Gdzie poszedł Dawid? - pytam, bo chciałabym mu jednak wytłumaczyć, jaki jest głupi, że zostawia syna z tego typu stworzeniem.
- Eee... nie wiem.
- Nie mówił, gdzie idzie?
- Nie był tutaj - stwierdza Kraft zdezorientowany, a mnie się zaczyna palić w głowie czerwona lampka.
- Maniek, z kim się wcześniej bawiłeś?
- Z ujkiem Maśkiem.
No jasne. Kto inny poza Piotrkiem mógłby być takim debilem?
- A poszukamy wujka Maćka?
- Tak! - zgadza się, więc przejmuję go z rąk Krafta, który wydaje się naprawdę niepocieszony takim obrotem spraw. Trudno, jak chce dziecko, niech se zrobi własne.
Idziemy sobie między stolikami, próbujemy wszystkiego po kolei... dobrze, że Izunia tego nie widzi, bo by zeszła na zawał... i wreszcie dostrzegam Kota. Ach, tak. Wszystko jasne. Chciał sobie pograć na gitarce z Piotrkiem i z trenerem, więc wcisnął dziecko komukolwiek. Dosłownie.
Dobra, niech se grają. My sobie zjemy jeszcze kiełbaskę. Podchodzę do naszego stolika, mówię przepraszam do jakiegoś chłopa, który się za bardzo rozpycha jak na mój gust. Chłop się odwraca i już wiem, że to był błąd. Oto mój ulubiony reporter.
- O, pani Marzena - mówi, po czym zerka na Mańka. - Ładne dziecko.
Kurwa, serio?
- Nie moje - odpowiadam na odwal się, ale najwyraźniej pan dziennikarz traktuje to jako zaproszenie do rozmowy.
- No tak, tak. Pani, zdaje się, bardzo ceni sobie niezależność.
Nawet pan nie wie, jak bardzo.
Choć nie wiem, co to ma do rzeczy.
- Owszem - kroję kawałek wiejskiej i wręczam Mańkowi. - Jedz. Później pójdziemy po ciastko.
Tak trzeba żyć.
- Pomyślałem sobie - ciągnie pan reporter - że znamy się już tyle czasu, że może przeszlibyśmy na ty.
Ożeż w mordę, cóż za plot twist. Jestem pod wrażeniem.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł - mówię, usiłując nalać sobie Pepsi. Ale z dzieckiem na ręce nie jest to najłatwiejsze.
- Może pomóc? - proponuje pan upierdliwiec.
- No dobra - zgadzam się, bo ostatecznie honoru mi przez to nie ubędzie. Normalnie po prostu odstawiłabym Mańka na ziemię, ale tu jest tyle ludzi, że jeszcze by go gdzieś wcięło i potem szukaj takiego koleżki u Austriaków. Albo Norwegów. Albo Bóg wie gdzie jeszcze. To przecież rozstroju nerwowego można dostać.
- Pićko! Mania, mogę też pićko?
- To chyba nie jest najzdrowsze picie dla dziecka... - mówi ostrożnie pan reporter. No shit, Sherlock. Lej jak masz lać, a nie wygłaszaj opinie pedagogiczno - dietetyczne. Jak się raz na rok napije, to go chyba nie zabije. Izunia mu nigdy tego nie da spróbować, więc od czegoś w końcu ma się ciotkę.
- Marzenka, tu jesteś!
O, proszę, nadchodzi mój książę na białym koniu. Tylko że nie ma konia. I nie jest księciem. Ale to bez znaczenia, bo wykorzystam go do uratowania się przed tym natrętnym chłopem raz na zawsze.
- Cześć, Kacperku - uśmiecham się słodko i... no nie mam specjalnego wyboru, żeby to wyszło wiarygodnie. Daję mu buziaka. W usta.
- Ujek Kacpel! - cieszy się Maniek. - Co ta Mania lobi?
Skrobot unosi brew, rzuca krótkie spojrzenie na pana reportera i uśmiecha się przebiegle.
- Manieczka mnie po prostu bardzo, baaardzo lubi - obejmuje mnie w pasie, właściwie razem z nogami Mańka, i całuje w szyję. No, kurwa, bez przesady. Ale co mam zrobić. Sama zaczęłam tę szopkę, to muszę to teraz kontynuować. - Dzień dobry, tak właściwie. Pan wybaczy, ale przy tej kobiecie zapominam o całym świecie.
Poeta się znalazł, cholera jasna.
Pan reporter ma minę absolutnie nietęgą.
- To zrozumiałe. Yyy... proszę, Pepsi nalane.
- Dziękuję - mówię, ale wcale nie mam się jak napić, bo mnie przecież Skrobot dalej tak ściska, jakby dziewczyny nigdy nie miał. Ludzie kochane, nie musi się aż tak wczuwać.
- A pan już kiedyś był w Planicy? - zagaduje.
- Tak, muszę przyznać, że to naprawdę piękne miejsce.
- Nie tak piękne jak moja Marzenka.
Kurwa, serio?!
Pan reporter uśmiecha się jakoś niewyraźnie, nie wiem, czy ma ochotę popukać się w czoło, czy co, ale ja z pewnością mam. No ale to niewykonalne, bo nie dość, że trzymam na rękach dziecko, to jeszcze jestem zapięta w ludzki kaftan bezpieczeństwa.
- Cóż, miło było... i tego... - męczy się pan dziennikarz. - Ja już pójdę, bo, prawda... obowiązki służbowe...
Coś tam jeszcze mruczy, ale kto by go słuchał. Kiedy oddala się na bezpieczną odległość, daję Skrobotowi do zrozumienia, że może już zabrać łapy.
- Jak to, kochanie, coś się stało?
- Skrobot, spierdalaj. Dziękuję ci uprzejmie za pomoc, ale przedstawienie skończone - daję mu z łokcia tej mniej uwięzionej ręki, bo inaczej się tego ćwoka chyba nie da odkleić.
- Auuuaaa... tak mi się odwdzięczasz za moje poświęcenia? - Kacper masuje się w okolicy żeber.
- Boś się tak strasznie nacierpiał przez te ostatnie pięć minut. Widziałam, jak ci było ciężko.
- Mania, czemu bijesz ujka, jak później dałaś mu buzi? - zastanawia się Maniek.
- Wcześniej - poprawiam go.
- Ale później też możesz - szczerzy się Skrobot.
- Chciałbyś.
- Wiadomo. Maciek, co tam jesz?
- Kiejbasę - odpowiada dziecko. - Mania mi dała.
- Bo Mania jest kochana.
- Tak - zgadza się mój mały ziomek. - Mogę pićko?
- Masz - wręczam mu kubek. - Pan dziennikarz specjalnie dla ciebie nalał.
- Pan był miły - ogłasza Maniek.
- Ciekawe, czy Mania jest tego samego zdania...
- Grabisz sobie tak, że...
- No już, już, bo ci żyłka pęknie. A co my tu jeszcze mamy? - Skrobot przenosi swoje zainteresowanie na stoisko z żarciem. - Szybki! Jest karkówka na tym grillu?
- Jest! Chcecie?!
- Chcemy? - Kacper zwraca się do mnie.
- Spierda...
- Mańka, już drugi raz mówisz tak brzydko przy dziecku. Chcemy! O, jest wódka.
- Wódka jest obrzydliwa - mówię.
- Tak - kiwa głową Skrobot. - Pijesz?
- Tak. Ale wiesz co, przejmij ode mnie Mańka, bo zaraz mi ręce odpadną.
Ledwo wręczam dziecko Kacprowi, nadchodzą Dawid z Izunią. Chyba odbyli jakąś ważną rozmowę. Chyba nawet wiem na jaki temat. Jak zaraz ten mój brat idiota zacznie rozgłaszać światu, że zostanie po raz drugi ojcem, to się powieszę. Już raz tę wiochę przerabialiśmy w Planicy.
- Cześć - szczerzy się Dawid, obejmując ciasno Izabelę. - Mamy dobre wiadomości.
Jedno zdanie później Skrobot wciska Mańka Izunii i miażdży w uścisku mojego brata. Coś on ma dziś dobry dzień na zgniatanie Kubackich. A ja przyglądam się Izie. Uśmiecha się. Delikatnie, ale chyba szczerze.
- Kochanie, mamusia ma w brzuchu dzidziusia, wiesz? Będziesz mieć braciszka albo siostrzyczkę.
- Ooo - Maniek robi wielkie oczy. - A jak on tam wszedł?
Iza się śmieje, a Dawid mówi:
- Tatuś go tam zapakował. Tatusiowie są bardzo sprytni.
Borze szumiący, co za debil.
- Dobra, chodźmy dalej - ciągnie Izę za rękę. - Muszę się pochwalić reszcie.
Wiedziałam, że tak będzie. Typowy samiec. Izunia już ma iść, ale w ostatniej chwili odwraca się.
- Dzięki. Chyba miałaś rację.
Heh. Jeśli dobrze rozumiem, to przekonałam ją do tego, że ciąża to nie koniec świata. Zawsze to jakieś osiągnięcie. Większe niż wszystkie razem Titusa w skokach narciarskich.
- Co do czego miałaś rację? - dopytuje się Skrobot.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Nie interesuj się. Już i tak się za bardzo dziś wkręcasz w naszą rodzinę.
- No heloł, sama mnie zaprosiłaś.
- Możemy już nie wracać do tego żenującego incydentu? - wzdycham.
- Sama do niego wróciłaś.
- Kurwa, Skrobot!
A ten się śmieje.
- Dobra, napijmy się wreszcie - proponuje.
I w końcu się zgadzamy w jakiejś kwestii.
__________
Przedstawiam Wam kolejny durny rozdział tej durnej historii XD I przy okazji zapraszam na nowe opowiadanie, które zaczęłam pisać po Mundialu. Jeśli ktoś lubi czytać o futbolu, zachęcam. Komentarze oczywiście mile widziane - i tu, i tam.
"Jedz. Później pójdziemy po ciastko." Czyli jak pocałować Skrobota przy dziecku, które wszystko rozpowie.
OdpowiedzUsuńNo taki ich urok i natura. Ja bym widziałam następny rozdział z początkiem w Planicy jak się Kubaccy chwalą nowinkami, a Maniek mówi, że "ciocia Mania dała buzi ujkowi Kacprowi" XDDD
Czekam aż coś z nich będzie. Chyba musimy poważnie porozmawiać, bo Mania się zdecydować nie może XD już ja jej przemówię do rozsądku. Taki fajny chłopiec, a ona się zastanawia... Łap póki jest, dziewczyno XD
A tak słowem podsumowania, Kraft oczywiście skradł moje serca, Skrobot i Maniek też, o ciąży się domyśliłam :P, a Pan Redaktor powinien mieć chyba nieco częściej jakiś swój epizod.
Czekam na następny i życzę dużo weny (biegam w podskokch w kółko i rozrzucam ci kwiatki nad głową),
Monika Karolina xxx
Uwielbiam tę historię. Marzenka, skoczny cyrk, no i oczywiście Kraft z tym swoim "Tag!", które mnie rozwala za każdym razem. Chyba nigdy już nie spojrzę na niego w ten sam sposób. Co mi tylko mignie jego zdjęcie w internetach, to już mi się facjata śmieje, bo przypominam sobie te jego cudowne umiejętności językowe!
OdpowiedzUsuńMarzenka, przyznaj się, czy ty na pewno w usta Kacpra całować musiałaś czy to tylko taka wymówka sama przed sobą? Ech, kiedy ona się w końcu zorientuje, że lubi go dosyć mocno i to bynajmniej, nie jako kolegę! Sama kiedyś przyznała, że nie wyobraża sobie, żeby jego nie było i podkoszulki jego nosi i no jakaś niezdecydowana ta nasza Mania. Kacprowi się znudzi takie długie czekanie i jeszcze jakąś inną dziewczynę sobie znajdzie i wtedy dopiero Marzena, by na oczy przejrzała. Przecież taki Kacperek to idealny chłopak, dba o nią, troszczy się, opiekuje i martwi. Tylko niech w końcu ta Marzenka się ogarnie, bo inaczej będziemy rozmawiać!
Ja również domyśliłam się, że Izunia i Dawid drugie dziecko zmajstrowali. Ciekawe jakie imię wybiorą, bo skoro Maciek już jest, to oby im do głowy jakiś Piotrek nie wpadł (jeśli to będzie chłopiec), no bo Maciek i Piotrek to tacy bff, i kto wie co sobie Izunia wymyśli!
A co do pana redaktora - precz! Niech idzie Szczęsnemu mikrofon polerować, a od Marzenki się odwali! Choć w sumie dzięki niemu możemy poczytać o słodkich scenkach z Kacprem. Gorzej tylko jak Mania serio się nim zainteresuje i Kacperka odrzuci już całkowicie... Koniec spekulacji, bo zaraz Ci jakieś złe pomysły podsune.
Dużo weny życzę i żeby Marzenka współpracowała tak jak dotychczas, bo naprawdę ta historia to cudo!
No i ten... #teamSkrobot
Dziękuję Ci za ten piękny komentarz, naprawdę poprawiłaś mi humor! <3
UsuńNie umiem pisać pięknych, długich komentarzy, zaznaczę jedynie swoją obecność. Wiedz, że od tego opowiadania jestem równie uzależniona jak od Cavaniego. Czekam na kolejny świetny rozdział. K.R
OdpowiedzUsuńDziękuję! Uwierz mi, że każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny <3 A drugi rozdział u Cavaniego pojawi się w przyszłym tygodniu. Z góry zapraszam ;)
UsuńDobra, zabieram się za komentarz zanim zjem naleśnika. To znacznie zwiększa szansę na to, że nie zasnę zanim go nie skończę. Inspiruję się Manią, w kwestii tego że na wszystkie problemy – bo niechciany sen to w końcu też problem – należy zaaplikować sobie jedzenie. Choć zaraz... Właśnie skojarzyłam co ja zamierzam komentować... Więc nie, naleśnik nie będzie potrzebny, nie da się zasnąć umierając ze śmiechu xDD
OdpowiedzUsuńDobra. Ale zanim przejdę do szczurowiewiórczych umiejętności niańczenia dzieci (lub ich braku), to chciałam napisać coś nieco bardziej na poważnie. Tak mi się narzuciło po obserwacji jak Mania podchodzi do zwycięstw Kamila. W typowo manieczkowy sposób. Stało się a teraz idziemy dalej. Spokojnie i nieco sceptycznie. Ale jednak dobrze wiemy, bo czasem nam pokazujesz, że jak słucha polskiego hymnu na ważnych imprezach to się wzrusza. I chwała Ci za to, że wcale jej nie przerysowałaś. Jest silną kobitą, ma poważne umiejętności przywódcze i radzi sobie w trudnym zawodzie pracownika przenośnego zoo. Ale ma też takie różne czułe momenty. I ja wiem jaka jest konwencja tego opowiadania. Raczej nie chodzi tu o rozwiązywanie poważnych dylematów, wielkie postanowienia i sens życia, tylko o uśmiech na twarzy. Więc dochodząc do sedna, gdybyś ją przerysowała i przekolorowała nikogo by to specjalnie nie uraziło. Ot co, taka rola komedii. Tym bardziej wyjątkowy jest fakt, że tego nie zrobiłaś. I w tym zabawnym światku, ona stoi po środku i jest całkiem realna. Jest normalną osóbką, która chce osiągnąć cel. Tylko że własną drogą. I jeszcze nie do końca wie jaki. Dobra, starczy xD
Zgodzę się też z faktem, iż wagę wynaleziono trochę po nic. Serio, nawet odchudzanie jest fajniejsze bez wagi. Po prostu trzeba o siebie dbać, a patrzeć na skutki można raz na miesiąc. Choć Mani w ogóle nie polecam. To by się równało zerwaniu z czekoladą, czyli na dobrą sprawę doszczętnym popsuciem jej relacji z Kacperkiem. Każda więź kręci się wokół czegoś konkretnego, co ją spaja i pozwala aby przetrwała różne burze. I tu właśnie tym kluczowym ogniwem jest czekolada. Albo prościej słodycze pojęte ogólnie. Ewentualnie z herbatką wiśniową.
Widzę, że tolerowanie Izuni stało się już faktem dokonanym i przetrawionym. Ale nie zaszkodzi tego zawsze przypomnieć. I tak się biedna pospieszyła z tym jedynym bratankiem. A chwilę później okazało się, że to pierwszy... Kto wie czy nie z wielu. Dawidek wydaje się wyjątkowo zainteresowany dużą rodziną i widać udaje mu się Izunie z kilkuletnimi przerwami przeciągnąć na swoją stronę. Byle tylko zajęci nowym potomkiem nie wynajęli Krafcia jako stałej opiekunki do Mańka. Nie wątpię, iż szczurowiewióra wyjątkowo chętnie przyjmie tą ofertę pracy w stylu 'my Mania razem teraz mieszkać', ale lepiej nie niszczyć potencjału nowych pokoleń xD
No i to stwierdzenie o byciu nie w temacie jest wyjątkowo niesprawiedliwe. Bo kto przepraszam bardzo wyniańczył kupę cudzych dzieci. Woził do szpitala ojców, pilnował niemowlęta przed zagładą pod nieobecność mam, przyjmował zgłoszenia o zaginięciu potomstwa które wcale nie zaginęło, słuchał o ciążach, ostatecznie nieistniejących... Mania ma o wiele większe doświadczenie od niejednej matki pięcioraczków xD Ci którzy pozornie nie mają własnego życia najwięcej słuchają o życiu innych. Więc paradoksalnie są wyjątkowo zaznajomieni z problemami ludzkimi.
Austria była szósta xD
Wiem, że ona ma wstręt do Austrii w każdej postaci, ale nie byłabym sobą gdybym nie nadmieniła, że to już nie jest Austria. W sumie od lat.
Dobra zaczynajmy bekę, bo coś za bardzo dziś smutam i filozofuję jak na tą historię.
Bezpieczna przystań xDDD Wokół wzburzone morze, a tylko mała wiewiórka stanowi stały ląd xDDDDDD Piękna metafora. I powodująca, że zaczynam się już bać tego dziennikarza, bo kurde Mania szukająca Srafcia (a dokładnie Mania niechcąca jeść, a szukająca Srafcia) jeszcze się w tym opowiadaniu nie zdarzyła.
Choć i tak to wiewiórka zaczyna rozmowę tradycyjnym sześśśśććććć, więc w zasadzie nic nowego miejsca nie miało. No... Może poza jednym twierdzeniem, które zbiło mnie z tropu. Czy Mania mogłaby opisać jakaś taką sytuację, w której ten stwór udaje normalnego? Zamawiam taką próbę, bo nie potrafię sobie przypomnieć xD Dobra. Ważne, że dziecie rozumi. Nawiasem mówiąc moja klawiatura w telefonie bardzo nie lubi dialektu krafciego i zawsze uporczywie poprawia mi go na poprawną polszczyznę. Zero szacunku dla odmienności kulturowej :P
UsuńAle proszę, dziecko szczęśliwe. A to liczy się chyba najbardziej przy poszukiwaniu niani, więc mimo całokształtu postawy życiowej, można by powiedzieć, że wiewiórka sprawdziła się w swojej roli. Biedronka co prawda uciekła (może przyleciała w nadziei, iż borsucze gówno jest gniazdem mszyc i doznała zawodu?), ale Maniek bawił się już całkiem nieźle.
Maciej za to bardzo chyba próbuje pomóc gryzoniowi odnaleźć się w społeczeństwie. Jak nie za kierownicą go sadza to wprawia w kontaktach z dziećmi. Może znowu ma w drodze jakiegoś domniemanego potomka i to dla siebie szuka pomocy. Zatrudnienie Krafcia byłoby totalnie w jego stylu. Takie oszczędne xD
A Mańka zwiała z deszczu pod rynnę. To znak, że nie wolno rezygnować z tego co już się zaczęło. Nawet dla kiełbasy (białej xD). I ciastka. Miała okrzyczeć Kota za brak odpowiedzialności i przekładanie gitary nad rozwój psychiczny imiennika, to powinna to zrobić. Wtedy uniknęłaby dziwnej prośby o przejście na Ty, powiązanej z komentarzami o jej niezależności. Tudzież sugestią, że Maniek może być jej. Może się niech jeszcze pan super dziennikarz spyta czy Krafta czasem nie urodziła? xD
Jak książę na białym koniu może nie mieć konia ani nie być księciem? Z całym szacunkiem, ale to coś w stylu rosołu z makaronem tylko bez rosołu. I żeby zaraz w usta Kacperka całować (mogłabyś jeszcze aby usatysfakcjonować team jemioła dodać, iż jakaś nieproszona dekoracja świąteczna tam się pałętała. A propos borsucze gówno przypomina trochę zwiędniętą jemiołę, ale teraz nie o tym xD).
Aaaa. Bo tak patrzę, że bez słowa zostawiłam JAK CHCE MIEĆ DZIECKO TO NIECH SOBIE ZROBI WŁASNE. MAŃKA. SĄ RZECZY Z KTORYCH SIĘ NIR ŻARTUJE!!!
Widać, że pan dziennikarz serio jest wyjątkowo obrzydliwy. Bo żeby tak ryzykować i to przy Mańku? Powie Kotu i zaraz cały skoczny świat będzie wiedział. I padnie jakieś 'dlaczemu ja nie być zaprosnientym na śluba ty'.
I żarty żartami. A dziecko już ma objawy kraftyzmu. Takie mylenie wcześniej z później... XDDDDDDD
No nic. Buziaki ❤️
Ej, ale powiedz czy pan Redaktor to ten, który ostatnio komentuje skoki! Nowak chyba?
OdpowiedzUsuńNie, nie znam żadnego pana Nowaka :D
UsuńNie, absolutnie nikt nie jest w szoku, że Kamil najdalej wypedałował sobie na tym Rowerku.
OdpowiedzUsuńKurde, ta Izunia to nie ma jednak racji. Według mnie Mańka nie gada od rzeczy. Myślę, że w przyszłości Izunia przyzna jej rację, bo gdyby wróciła do pieluch za np. 5 lat, to by się wkurzała, że znowu od nowa. A tak wyjdzie z pieluch raz na zawsze.
Uuu. Nie, Kraft nie jest w żaden sposób przystanią, a już na pewno nie „bezpieczną”. Borze, a na dodatek Kubacki mu wręczył dziecko! (Jednak Kot, no tak). Czy on ma w ogóle godność i rozum ludzki? I podzielam Maniusiowe (w sensie te od młodego) zdziwienie sianem na łbie Krafta.
„Może lubi wiewiórki”. XDDDDDDDDDDD
„A może po prostu prezentują ze Stefanem ten sam poziom rozwoju mowy w języku polskim. Albo rozwoju intelektualnego” – Ty weź Mańka nie obrażaj, dobre?
„Trudno, jak chce dziecko, niech se zrobi własne” – Dobrze Ci radzę, Mania, przemyśl to. Jeden Stefan Kraft to za dużo dla tego świata… a co dopiero dwóch podobnych!
„- Pomyślałem sobie - ciągnie pan reporter - że znamy się już tyle czasu, że może przeszlibyśmy na ty.
Ożeż w mordę, cóż za plot twist. Jestem pod wrażeniem”. W dupę węża, też jestem w szoku!
Marzenka, Marzenka, Marzenka… Jaka Ty naiwna jesteś. Przecież my i tak wiemy, że Skrobot JEST Twoim księciem na białym koniu. Ślepy by zauważył…
BUZIAK W USTA, JGQWAVADQTDQV!
POCAŁUNEK W SZYJĘ, AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
„Dzień dobry, tak właściwie. Pan wybaczy, ale przy tej kobiecie zapominam o całym świecie”. To nie wymaga komentarza.
„- Nie tak piękne jak moja Marzenka”. XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD SKROBOT ZNISZCZYŁ SYSTEM.
„- Mania, czemu bijesz ujka, jak później dałaś mu buzi? - zastanawia się Maniek.
- Wcześniej - poprawiam go.
- Ale później też możesz - szczerzy się Skrobot”. JEJU, KOCHAM, KOCHAM!!!
Konwersacja o sprytnych tatusiach świetna! Tylko Kubacki mógłby tak wyjaśnić swojemu dziecku, na czym polega rozmnażanie.
„Dzięki. Chyba miałaś rację”. HAAAA!
Tsaa… Ja myślę, że sama nieprzerwana obecność Mańki w kadrze to większe osiągnięcie niż Titusa w skokach. Zresztą każde osiągnięcie jest większe niż Titusa w skokach…
No i tego. Skrobot się od Kubackich nigdy nie uwolni, niech nawet nie marzy. Zwłaszcza, jak już poślubi Marzenkę. O! #rzekłam
Wybacz, że ten komentarz taki beznadziejny, ale wracam do wprawy. To musi trochę zająć i wymaga ofiar. Przykro mi, ale padłaś jedną z nich.
Aha, zapomniałam powtórzyć, jak przy każdym komentarzu. Czytam od razu, tylko komentuję z DROBNYM poślizgiem. Zresztą Ty wiesz. My tak mamy. XD
Piszże tam, a nie!
Nadrobiłam wszystkie rozdziały i aż mnie zatkało z tych wrażeń. Nie będę wszystkich rozdziałów komentować, skupie się na tym co się tutaj powyżej działo, ale od teraz na pewno na bieżąco będę śledzić Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńKrafta uwielbiam całym swoim serduszkiem i tak jak jakieś dwa sezony temu, patrzeć na tę szczurkowatą facjatę nie mogłam, tak teraz go uwielbiam. I Twoja w tym zasługa jakaś tam jest, bo ja wiem, że to wszystko wymyślone i Twoja wyobraźnia tylko, ale co Stefcio gdzieś mi mignie w Internecie to od razu przypominam sobie jego umiejętności językowe, a w głowie słyszę twarde i tak bardzo niemieckie TAG! że już bardziej się nie da.
Mańka lubi Kacpra i to mocno, więc niech w końcu zluzuje majty i sama się do tego przyzna!!! A tego redaktora nieszczęsnego (hehe dobrze, że nie Szczęsnego hehe) w diabli niech pośle raz na zawsze, bo on mi tu przeszkadza i zaburza całą aurę pomiędzy Skrobotem a Marzenką. Choć z drugiej jednak strony dzięki niemu był mega uroczy buziak pomiędzy naszymi głównymi bohaterami, więc uwaga, zmieniam zdanie. Jeśli to dzięki temu dziennikarzynie Mania z Kacperkiem mają się do siebie zbliżyć, to niech pojawia się w każdym rozdziale, a co!
Tak jak ktoś wyżej skomentował - też od razu pomyślałam, że znając izuniowe pomysły drugiego dzieciaczka Pjoter nazwie, no bo Kot i Żyła i w ogóle i hehehe...
Powodzenia w dalszym pisaniu, czekam na następny rozdział, a za te dotychczasowe 59 dziękuję, bo naprawdę humor człowiekowi poprawiasz i od razu jakoś tak lżej się robi.
O, a tego chyba nie czytałam! Szok, no nie?
OdpowiedzUsuńZa to triumfujący Kamil to nic dziwnego. Przynajmniej o wstatnim seoznie. Brak jedgo zwycięstwa byłby dziwny, to fakt.
No, dla takiej Planicy to warto marznąć cały sezon! <3 No ale sumteczek trochę, faktycznie. Choć kto wie, co będzie później, hm?
"Ktoś pewnie stanął na wadze i się załamał." - śmiechłam mocno.
Filozofia wagowa Mańki totalnie do mnie przemawia!
Marzenka tę Izunie chyba jednak trochę lubi. Trochę ponad poziom "tolerowania".
(a w ogóle to znowu mam ochotę połowe rozdziału wypunktować najlpeszymi cytatami, ale chyba nie wypada, co?)
I boli mnie to "na polu", no ale szanujmy regionalizmy, niech będzie.
Coś się im nie klei ta konwersacja, fakt. Ale to nic nowego, nie?
Skąd wiedziałam, że chodzi o ciążę? Czy kobieta rycząca w klopie zawsze oznacza to samo? A może to ja i moje parapsychologiczne zdolności, hm?
Ech, ten modeling jej na mózg (hehe, co niby? Pardon, to było wredne) padł. Ale nie jej jednej, w sumie.
Jak to Mańka nic nie wie o rodzeństwie? Halo?A Dawid? To co? Pies?
(choć Mania go czasem faktycznie tak traktuje)
Nie zgadzam się z tą opinią. Jeśli ktoś coś wie o życiu to właśnie Mania. Albo, tak jak powiedziała - nikt tak naprawdę nic o tym życiu nie wie. Ot, po rostu trzeba je jakoś przeżyć. Najlepiej, jak się potrafi.
I jak to Maniek ma już trzy lata?!
Skoro czwarte miejsce to spadek formy... Ale, nie obyło się bez drobnej szpilki wbitej w ego Krafta.
A kto nie ma urazu do dziennikarzy, hm? Zwłaszcza w szeroko pojętym szołbiznesie?
Kradt i bezpieczna przystań? Przepraszam, ksztuszę się krupniokiem, send help!
Biedny Maniek, skrzywi go to bezpowrotnie! Biedne, porzucone przez rodziców dziecko! Może go jeszcze Mańce pod opieką zostawili, hm? Tłumaczenie!
Jak to: nie mógł znaleźć kartki? Ech... niepozbierane to prawie jak Muraniek.
"- Mania! - woła Maniek i macha do mnie.
- Mania! Sześśś! - woła Stefan i na szczęście nie macha do mnie. - Rozmawiamy."
Ta scena ewidnetnie potwierdza teorię, bodajże Karoliny, że Kraft wykazuje się mentalnością przedszkoalaka. Może dlatego uda mu się dogadać z młodym.
Widzę, że Mani się udzieł ten kraftowy polski. Ups.
Faktycznie się dogadują! Może Kraft znalazł właśnie nowego najlpeszego przyjaciela? Tylko... Jak w ogółem Maniek trafił w jego, pożal się Boże, ręce?
Wujek Masiek ma przerąbane. I to srogo.
Mańka, ty mu lepiej dziecka nie życz. Chcesz skazać niewinne stworzenie na takiego ojca? I jakąś niewinną dziewoję na taki duet? Choć skoro dała się przelecieć Kraftowi, to ma na co zasłużyła.
(udzielił mi się humor Mańki, pomocy! To zaraźliwe jest!)
Dieta Mańki dla trzyletniego dziecka XD. Cóż, młody przynajmniej zdrowy będzie. I żadnych alergii nie podłapie.
A Maciek ma szczęście, ze przeżył. Niech lepiej zagra jakieś ładne dziękczynienie z tej okazji.
No i się Mania nie wywinęła. Co oni ją tak dręczą? I jeszcze dizecko w to wciąga, nieładnie, panie redaktorze, nieładnie!
...czy on ją próbuje poderwać?! Halo, gdzie jest Skorbocik, gdy jest potrzebny?!
HALO?!
H A L O ? ! ?
Maniek by oddreptał do jakiś obcych skakajców, a jeszcze by go ktoś rozdeptał i nieszczęście by było. Ale ej, czy Mania nauczyła się DELEGOWANIA ZADAŃ?!
Panie redaktorze, pan się nie wtranżala w wychowanie dziecka. Bo Marzenka jak się odwinie, to ino roz. Przecież ciotki są od rozpieszczania, no nie?
No i jest Kacperek! Amen, Alleluja! On ma ósmy zmysł, czy zamontował Mańce w staniku jakiś nadajnik, hm? Bo to aż podejrzane, że tak zawsze się zjawia w odpowiednim momencie, no nie?
...
...
...
...
...
...czy ktoś może w końcu przyjść i mnie ocucić? A zaraz potem Kacperka, bo on chyba też zaraz padnie z wrażenia.
Ja wiem, że to na pokaz, dla zbycia tamtego gostka, no ALE PRZECIEŻ ONA GO WŁASNIE POCAŁOWAŁA.
I to na oczach dziecka!
(co było głupie, bo teraz młody wszystki wypaple. To znaczy rodzicom, ale jak Dawid sie dowie, to równie dobrze mogłaby to ogłosić przez gigafon)
CDN
Bez przesady? Mania, tyś pierwsza zaczęła! Mierz się z konsekwencjami!
UsuńA w ogóle to #teamjemioła otwiera szampana. Jeeej! <3
Skrobot, ja cię uwielbiam, ale zaraz przeholujesz, dzień dobroci dla zwierząt się skończy i wylądujesz w zaspie z butem MAńki w rzyci.
Jasne, Kacperku. Poświęcenie.
JAAAAAANSEEEE.
"- Mania, czemu bijesz ujka, jak później dałaś mu buzi? - zastanawia się Maniek.
- Wcześniej - poprawiam go.
- Ale później też możesz - szczerzy się Skrobot."
Kocham tego dzieciaka (i Kacperka też). I czemu on jest wujek, a do Manieczki on po imieniu gada?
Ich rpzegadywanki + Maniek w komplecie <3 <3 <3
Czekam tylko aż ktoś powie im, że do twarzy im z dzieckiem (po czym zginie śmiercią tragiczną).
Jak to się mówi, wódka nie musi smakować...
Hm, czyżby Planica była miejscem ogłaszania dobrych wieści? (co w sumie... by się zgadzało z moim własnym osobistym zamysłem XD).
Ten to się naściska tych Kubackich, no normalnie jak wygrany los na loterii XD
"- Ooo - Maniek robi wielkie oczy. - A jak on tam wszedł?
Iza się śmieje, a Dawid mówi:
- Tatuś go tam zapakował. Tatusiowie są bardzo sprytni.
Borze szumiący, co za debil."
Brzmi jak dobry plan uświadamiania dzieci >.<
Manieczka ma sukces pedagogiczny! No skoro z Titusem się nie udało... XD
Jak nie wiesz jak zamknąć komuś usta, to go pocałuj. Ewentualnie zaproś na wódkę. PS: to pierwsza sprawdza się głównie w relacjach damsko-męskich, drugie jest znacznie bardziej uniwersalne!
Okej! Nadrobiłam! Brawo ja, czy coś. Jeszcze muszę ogarnąć Twoje wattpadowe tworzy, ale to już chyba nie dzisiaj. Dziś się jeszcze swoją własną twórczością muszę zająć.
No więc teraz z czystm sumieniem mogę powiedzieć, że czekam na kolejną Mańkę! :D