piątek, 24 marca 2017

50. Nie widział ktoś mojego dziecka?

Kto mógł wygrać kwalifikacje w piątek trzynastego? No kto? Ja przesądna nie jestem, ale w tym wypadku naprawdę mogła być tylko jedna opcja. Kto natomiast mógł zająć odpowiednio przedostatnie i przed-przedostatnie miejsce, wyprzedzając taką gwiazdę skoków jak Witalij Kaliniczenko? Tutaj odpowiedź również nasuwa się sama, ale w tym przypadku akurat niezależnie od daty. Tak jest, Krzysztof Miętus i Klemens Murańka. Poziom umysłowy podobny, poziom skoków podobny. Jednym słowem dno.
Jesteś sobie w Polsce, skaczesz dwa kilometry od własnego domu rodzinnego, myślisz pokażę wreszcie rodzicom, że nie jestem aż takim nieudacznikiem, lecz niestety życie brutalnie weryfikuje twoje nadzieje. Okazuje się, że jednak jesteś aż takim nieudacznikiem. No offence, ale może to te inicjały mają wpisane w DNA jakieś upośledzenie. KM i KM. To nie może być przypadek. Cudowne Dziecię jeszcze jakimś cudem dorobiło się potomka (strach pomyśleć jak to się stało), ale Titus to już zupełnie nic w życiu nie osiągnął. Chociaż nie, wciąż przecież ma szanse zostać kolejnym wieszczem i pisać ku pokrzepieniu serc. Albo ku zbiorowemu facepalmowi społeczeństwa. Albo ku jakimś innym dziwnym reakcjom. Tak czy inaczej skoki niech raczej zostawi. Chociaż z drugiej strony między innymi dzięki takim elementom jak Titus mam jeszcze robotę. Kurde, to jest bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać.
Tymczasem smaruję narty Piotrka, a Skroboty w kącie domku mocują się z wiązaniem Miszcza.
- Weź ty się ogarnij!
- Przecież dobrze robię, o co ci chodzi?
- Tak, a jak potem wyjebie na ryj przy lądowaniu, to czyja to będzie wina?
- Patrz tutaj...
- Kurwa!
- Ej, gdzie z tym? Przecież to trzeba tak... patrz...
- Gówno prawda!
Stroną bardziej ekspresyjną w tej rozmowie jest ewidentnie Kamil. Czy on ma jakiś kompleks czy co? Rzuca się jak dzika świnia. O ile zakład, że Kacperek dobrze mówi?
Wkraczam do akcji, bo tak być nie będzie.
- Panowie, czy ja mam wam pomóc?
- Marzena, wytłumacz mu, że jest debilem - emocjonuje się Kamil.
- A jest?
- Jest!
- Pojebało - burczy tylko Kacper i wyciąga Twixa. - Marzenka, chcesz jednego?
Pytasz dzika czy sra w lesie.
- A ile lat się znamy?
- No... będzie z piętnaście. Jak nie więcej.
- To co zadajesz takie idiotyczne pytania?
- Racja - przyznaje Kacper. - Masz.
- Dzięki.
- Halo! Możecie się później zająć rozdziałem pożywienia?!
Eee... nie?
- Co ty taki nerwowy, chłopie?
Odpowiedzi brak.
- Kosza dostał - śmieje się Kacper i rozsiada się na ławce między kombinezonami, torbami i całym tym majdanem.
- Takie zabawne?! Ty dostajesz codziennie od piętnastu lat!
Przepraszam, czy ja mam to odebrać jakoś personalnie?
Kacper aż odkłada batona. Nie to nie, będzie więcej dla mnie.
- Możesz nie łączyć swoich żenujących podrywów z...
- No z czym?! Jesteś zakopany po uszy we friendzonie!
Ej, dobra, bo ja się zaczynam dziwnie czuć.
- Co cię to, kurwa, obchodzi?! - warczy Kacper, kopie jakąś nartę i wychodzi, trzaskając drzwiami.
Chyba mi się odechciało jeść.
- Okej, wiesz już co z tym wiązaniem? Bo ja nie mam zamiaru ryzykować życia Mistrza Świata tylko dlatego, że wy mieliście kaprys się pokłócić.
Kamil bierze głęboki wdech i zaczyna mi tłumaczyć i pokazywać, co i jak.
- Kacper ma rację. Zrób, tak jak on chciał - mówię tylko i wychodzę na zewnątrz, bo mam na razie serdecznie dość widoku wszystkich Skrobotów świata.
- Sześśś...
Serio? Życie mnie dziś nie kocha.
- Widziem dziś taka piengna dziewczyna!
Przynajmniej teraz mogę mieć pewność, że nie o mnie mowa.
- I co?
- Nic - Kraft wzrusza ramionami. - Chyba kocham... eee... jak to się mówi?
Zbliżają się ciężkie chwile.
- Zakochałeś się?
- Ja! Zakochałeś! Taka piengna... - mówi rozmarzony. Tak jest, mam właśnie przed oczami połączenie słów Kraft i rozmarzony. Naprawdę nikomu nie polecam.
- Rozmawiałeś z nią? - pytam, bo jeśli i tak musimy prowadzić tę żenującą rozmowę, to przynajmniej szybko i w miarę bezboleśnie.
- Nie - ze Stefana uchodzi powietrze. - Bałem... eee, nie... wstydziłem.
I bardzo słusznie. Każdy z czymś takim na głowie powinien się wstydzić. Choć i tak widzę, że przezornie ubrał czapkę, gdyby jednak miał zamiar ruszać na dalsze podrywy.
- I co teraz?
- Może wygram i wtedy będę odważny!
Ja rozumiem, że jemu się wydaje, że wykupił jakiś talon na pierwsze miejsca w Wiśle, ale bez przesady, dziś Kamil wygra. O ile oczywiście nikt mu nie rozwali tych cholernych wiązań.
- No. Z pewnością. A jak ci idzie jazda samochodem?
- Eeee... dobrze. Szuper. Ale idę już. Muszę szybko. Michi szczeka na mnie!
Mam nadzieję, że to tylko próbka doskonałych umiejętności Stefana w języku polskim, a nie faktyczne określenie aktualnego zajęcia Hayboecka. Ale w gruncie rzeczy - wszystko mi jedno. Niech na siebie szczekają, jak mają taki kaprys. Niech się nawet pozagryzają. Przynajmniej będzie święty spokój.

Śmieszne rzeczy się dzieją w tej Wiśle, ale jak długo Kamil wygrywa, tak długo prezydent może nas zapraszać na śniadania, narty Cene Prevca skakać bez właściciela, a Schlierenzauer się uśmiechać. Tak jest, wróciła gwiazda numer jeden i od piątku zdążyła rozesłać światu więcej uśmiechów niż przez całą dotychczasową karierę. Chyba go podmienili. No nie wiem, ale dziwnie się poczułam, kiedy przyszedł się ze mną przywitać między rozmową z Małyszem a Kasaim. Był... miły. I od razu miałam przed oczami scenę przenoszenia go w łóżku o drugiej w nocy. Wtedy też był miły. Bo spał. Nie wiem, czy uda mi się przywyknąć do takiej wersji. Dlaczego Austriacy są tacy trudni? Jak się do jakiegoś przyzwyczaisz, to się nagle zmienia. Tylko Kraft zawsze jednakowo upośledzony. A, no i jeszcze nasz trener. Też nie ma w zwyczaju zrzucać maski Grumpy Cata. Może on ma jakiś paraliż twarzy i nie może się uśmiechać?
O, tak jak teraz.
- Gdzie jest Kacper?
A skąd ja to mam wiedzieć? Co ja jestem? Jego prywatna niańka? Zawody się skończyły, sprzęt popakowany, może kulturalnie postanowił odwiedzić dom rodzinny? Albo na spacer poszedł? Albo leży najebany w rowie? Dorosły jest, nie trzeba go pilnować.
- Nie wiem.
- Coś się z nim dzieje niedobrego.
Tak, na mózg mu się rzuciło. Albo na serce. A może na oba. Ciężka choroba.
- Czy ja bym mogła już sobie pójść?
W tym momencie drzwi do domku otwierają się z hukiem i do środka wpada Mlemens Kurańka.
- Nie widział ktoś mojego dziecka?!
Zazwyczaj poszukiwał skarpetki, ale widzę, że wszedł na wyższy level niedojebania.
- Eee... nie.
- Bo Aga kazała mi przypilnować Klimka i ja się bardzo starałem, ale przyszedł Titus i zaczęliśmy gadać... no i dziecko nagle zniknęło.
Dlaczego mnie to nie dziwi?
Murańka zagląda pod ławkę, trener robi minę zdezorientowanego Grumpy Cata, więc uspokajam go, że nic się nie dzieje, ot, zwyczajna, codzienna paranoja, i że może już iść, a my sobie poradzimy. Bo przecież oczywistym jest, że Cudowne Dziecię tę swoją nowinę ogłosiło w języku polskim, mając w głębokim poważaniu trenera Austriaka. Zresztą Murańka i tak innych języków nie zna. Jak rozdawali mózg, on stał w kolejce po skarpetki.
- Tutaj go nie ma - stwierdza wreszcie. - Chyba muszę szukać dalej.
Nie no, po co? Niech nie szuka, może to dziecko jacyś dobrzy ludzie znajdą, przygarną i na coś porządnego wychowają. Jeszcze się okaże, że mu ojciec przysługę wyświadczył.
- Agnieszka też szuka?
- N-nieee... Nie powiedziałem jej jeszcze.
Aha.
- Nie powiedziałeś jej, że zgubiłeś dziecko?
- No nie... Jakoś tak wyszło... No bo ona się będzie na pewno złościć! - Klimek przestępuje z nogi na nogę.
Witki mi opadły.
- Czyli masz zamiar błądzić jak - nomen omen - dziecko we mgle, bo boisz się swojej żony?
- Eee... - Murańka robi jeszcze głupszą minę niż zazwyczaj. Zapewne nie zrozumiał mojej wypowiedzi.
- Dzwoń do Agnieszki.
- Ale Marzenka...
- Dzwoń!
- Ale...
- Dzwoń i powiedz co żeś nawywijał!
- No... dobra... - wyciąga telefon i z miną męczennika czeka na połączenie. - Aga? Wiem, że już jesteś w domu... i ja też niedługo przyjdę... tylko no... Klimek... ten... mi się zgubił... Co?! Jak to? Niemożliwe! Okej. Tak. Wracam. Tak. Ja ciebie też. - chowa telefon do kieszeni. - Marzenka, nie uwierzysz! Agnieszka zabrała Klimka do domu.
Uwierzę. Oczywiście, że uwierzę. Czy jest na tym świecie jakiś inny człowiek, który mógłby odwalić coś takiego? O ile zakład, że Aga go poinformowała o tym, że zabiera ich pierworodnego, a on po prostu tego faktu nie zarejestrował?
- Wiesz co, idź ty już do tego domu. I podziękuj żonie, że jeszcze się z tobą nie rozwiodła.

Niedzielny poranek w domu Kubackich. Dziwny, bo wszyscy są, choć to środek sezonu. Co prawda rodzinne śniadanie nie jest do końca rodzinne, bo Dawid z Izunią nie raczyli zejść na dół i do nas dołączyć, ale może to i lepiej. Przynajmniej nie zwrócę od razu wszystkiego, co zjadłam.
- Mania, am! - żąda Maniek, więc ładuję mu widelec do buzi. Jestem stęsknioną ciotką, proszę bardzo, mogę mu trochę matkę pozastępować. Ale musi się przypominać. Najlepiej werbalnie i wprost, bo ja w zgadywanie dobra nie jestem. Gdybym jakimś cudem miała kiedyś jakiekolwiek dzieci i pamiętała o ich karmieniu tak samo jak pamiętam o podlewaniu kwiatków, powinnam im raczej od razu pogrzeb organizować zamiast chrzcin. Aczkolwiek z Mańkiem zadziwiająco dobrze się dogaduję. Może dlatego, że oboje lubimy jeść.
- Lufka niam!
Tak jest, wszystko się zgadza. Cwany jest, bo kaszki nie chce, ale parówka to mniam.
Kroki na schodach. Oho, para królewska się obudziła.
- Dzień dobry - rozsyła promienne uśmiechy Izabela, stając w drzwiach kuchni, a za nią pojawia się rozczochrany łeb Dawida. Boże drogi, jak można tak wyglądać?
I właściwie z jakiej racji oni są tacy zadowoleni z samego rana? Ustalili kwestię zwiększenia ilości potomstwa? A może od razu przeszli do działania? Nie, dobra, nie chcę o tym myśleć.
- Dzień dobry, siadajcie. Zaraz wam wszystko przygotuję - włącza się oczywiście moja mama, bo ma naturę typowej babci i zaraz by wszystkich faszerowała żarciem. Akurat mnie to nie przeszkadza.
- A nie, dziękuję - Iza podchodzi do szafki z herbatą. - Ja na śniadanie nie lubię jeść mięsa, zrobię sobie sałatkę.
- Ale my jemy parówki - wyprowadzam ją z błędu. - Tam nie ma wcale mięsa. Same zmielone ścięgna i kości. Może się jednak skusisz?
- Eee... - Izunia robi głupią minę. - Wybacz, Marzena, ale ja chyba nie do końca rozumiem twoje poczucie humoru.
I na tym polega twój problem, bejbe.
- To nic. Ja na przykład nie rozumiem twoich nawyków żywieniowych.
- Ale to nie jest nic trudnego! - rozpromienia się królowa. - Mogę ci...
- Nie trzeba - uciszam ją stanowczo, bo nie mam zamiaru psuć sobie apetytu z samego rana.
Iza wydaje się być nieco rozczarowana, ale szybko pociesza się herbatą z rumianku czy czegoś takiego i zaczyna przegryzać ten napar bogów jakąś sałatą. Dawid opada na krzesło z westchnieniem człowieka ciężko doświadczonego przez życie i sięga po bułki.
- Am! - zaznacza swoją obecność przy stole Maniek.
- O, właśnie - przypomina mi się. - Może byście się zajęli swoim dzieckiem?
- Marzenka - wzdycha mama. - Dawid wrócił na chwilę do domu, dałabyś im się sobą nacieszyć.
Cóż, ja też wróciłam na chwilę do domu, to taki drobny szczegół, a jakoś potrafię wstać o normalnej porze i zauważam obecność Mańka. A jestem tylko jego ciotką. Czy ten mój brat jest pewny, że chciałby kolejne dziecko? Może by się najpierw obsługi pierwszego nauczyli.
- Pojedziemy dziś na skocznię, kibicować tatusiowi - rozpromienia się Izunia, całując Mańka w głowę. Jak ja się cieszę, że nie będę mogła koło niej stać. Nawet wizja totalnego zapierdolu jest bardziej kusząca.
W uroczej, rodzinnej atmosferze kontynuujemy śniadanie, choć w momencie, kiedy Izabela zasiada na kolanach Dawida i zaczyna go faszerować sałatą, kończy się moja cierpliwość i tolerancja. Zjedzony posiłek niebezpiecznie cofa mi się w stronę przełyku, decyduję się więc udać do swojego pokoju. I tak długo wytrzymałam i wykazałam się zadziwiającą kulturą osobistą. Wyrobiłam limit bycia miłą dla Izunii na najbliższe trzy lata.
W połowie schodów zatrzymuje mnie dzwonek do drzwi. Nie powiem, żebym specjalnie marzyła o wizycie jakiegoś osobnika o IQ mniejszym od Mańka (bez urazy dla Mańka), ale na to się zanosi. Wracam się na dół i nawet za bardzo nie wyklinam całego świata. Ty też bądź bohaterem w swoim domu. Otwieram drzwi i moim oczom okazuje się Krzysiu Biegun. A zaraz potem podstawione mi niemal przed twarz pudełko ciastek. Widzę, że ktoś tu się uczy podstawowych zasad obsługi mnie.
- Cześć, Marzenka. Proszę. To dla ciebie.
- Dzięki - przejmuję pudełko jednym wprawnym ruchem. - Co chcesz?
- A skąd wiesz, że...
- Dobra, dobra. Właź. Kto ci podsunął pomysł z ciastkami?
- Bo mama zawsze mówi, że to nieładnie tak iść w gości bez zapowiedzi i nic ze sobą nie wziąć. Bo gospodarz może być nieprzygotowany - tłumaczy Krzyś, wchodząc za mną po schodach. - Więc pomyślałem sobie, że wezmę ci ciastka. Bo muszę z tobą porozmawiać.
Chwila, czy ja właśnie zostałam nazwana gospodarzem? Tego jeszcze nie było. Chyba pasowałoby to określenie umieścić gdzieś między wredną babą a słoniem. Bo niby jeszcze człowiek, ale już rodzaj męski.
- A o czym musisz ze mną porozmawiać? - pytam, zasiadając na łóżku i kopiąc krzesło obrotowe w stronę Krzysia.
- Noooo... - Biegun robi się cały czerwony i w końcu zaczyna przypominać kwintesencję samego siebie. Bo jakoś do tej pory był zadziwiająco wygadany. - O Carinie.
Ach tak. Pora na kolejne wyznania z cyklu Trudne życie u boku mistrzyni olimpijskiej.
- Słucham - mówię tylko, bo aktualnie moją uwagę absorbuje w dziewięćdziesięciu procentach otwieranie pudełka.
- Bo wiesz... Ona jest taka ładna... i mądra... i zdolna... i w ogóle... No i dlatego ja muszę z nią zerwać.
Aż przerywam moje działania. Chyba czegoś nie rozumiem. Albo ja tu jestem debilem, albo on.
A ja się bynajmniej osobą bezmózgą nie czuję.
- Rozwiń to, bardzo cię proszę.
- Marzenka... przecież wiesz... - Krzyś przybiera poufały ton. - Zdobyła mistrzostwo olimpijskie i...
- Ale co w tym złego?!
- Nic, to jest super! - zapewnia mnie solennie Biegun. - Tylko, że ja mistrzostwa olimpijskiego nie mam...
No nie da się ukryć.
- ...i dlatego nigdy nie będziemy do siebie pasować!
Chwila... łączę wątki.
- Czyli twoim zdaniem mistrzyni olimpijska może być w związku tylko z mistrzem olimpijskim, tak?
- Nie no... niekoniecznie z mistrzem olimpijskim. Ale wiesz... z kimś, kto coś w życiu osiągnął.
I tym sposobem Krzyś elegancko sam sobie pocisnął. A niby taki nieudacznik.
- Czujesz się przy niej głupi?
- Eee... właściwie nie. Tylko ja sobie myślę... - Krzyś otwiera szeroko oczy - ale nie śmiej się ze mnie... że ona zasługuje na kogoś lepszego.
Ludzie, kurwa, co z wami jest nie tak? Skoro jesteście ze sobą szczęśliwi to po cholerę na siłę szukać problemów?
Raz-dwa-trzy-cztery-pięć-sześć-siedem-osiem-dziewięć-dziesięć.
I jeszcze głęboki wdech. Tak dla pewności, że mu zaraz nie przyłożę krzesłem.
- Krzysiu, odpowiedz mi na jedno pytanie.
- Dobrze - kiwa głową to dziecko do życia nieprzystosowane.
- Gdybyś był mistrzem olimpijskim, a Carina by nie była, to zostawiłbyś ją?
- Oczywiście, że nie! - krzyczy Krzyś oburzony.
- No właśnie - mówię tylko i zabieram się za jedzenie ciastek. - Chcesz?
- Nie, dzięki... - odpowiada, zamyślony.
Nie to nie. Ja sobie jem, a Krzyś siedzi i dokonuje chyba jakiejś aktywności umysłowej. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo wyczytuję z jego twarzy spory wysiłek.
- Czyli uważasz - mówi wreszcie - że nieważne, że nic w życiu nie osiągnąłem?
Mniej więcej.
- Przecież nie kocha się kogoś dlatego, że ma dobry czas na setkę albo zna się na fizyce kwantowej, nie?
- No właściwie... Jejku, Marzenka, to wspaniałe! - rozpromienia się Krzyś. - Dziękuję!
Ależ doprawdy nie ma za co. Za ciastka mogę nawet czasem udzielić jakiejś życiowej porady. Nawet w tematyce zupełnie mi obcej.
- To ja już pójdę. I zadzwonię do Cariny. Powiem jej, że ją kocham.
I po bólu. Niech sobie żyją długo i szczęśliwie. A ja sobie zjem jeszcze kilka ciastek.
__________

Pięćdziesiątka stuknęła. Jejku. Nawet mi przez myśl nie przemknęło, że tyle to może trwać, kiedy zaczynałam. Czy to już ten moment, kiedy powinnam zacząć Was zapewniać, że nie przekroczę setki? XD
Wiem, że ten rozdział jest słaby i że na miano pięknej okrągłej pięćdziesiątki nie zasługuje. Ale lepszy już nie będzie. Przepraszam. I przy okazji dziękuję. Dziękuję, że jesteście, że czytacie, że komentujecie, że się upominacie o nowe rozdziały, a nawet mnie w tej kwestii szantażujecie :D To dla mnie naprawdę bardzo dużo znaczy.
I na sam koniec zapraszam Was do ankietki na dole ;)


31 komentarzy:

  1. Przepraszam, co tu się dzieje? Czemu Krafcior sie... eeeee zakochuje??? I JAK MOŻNA dać kosza Skrobotowi Juniorowi??? No jak??? Czy ta istota była glupia czy slepa???
    Ja wiem ze rozdzial mial wiele inych, waznych aspektow, ale no ten...
    ALE JAK MOZNA??? TOZ TO SKROBOT JUNIOR!!!
    A jak ten Kraft zagada do tej dziewoi i sprobujesz tylko to jakos rozwinac w te strone o ktorej pisalas na tt, to Ci walne!

    Ok juz sie zamykam. Kiedys przybede z czyms sensownym 😆

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak mało zmutowanej wiewiórki. :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja może zacznę od wymienienia cytatów przez które płakałam ze śmiechu :P
    - "Pytasz dzika czy sra w lesie"
    - "- Kosza dostał (...) Takie zabawne?! Ty dostajesz codziennie od piętnastu lat!"
    - "Jesteś zakopany po uszy we friendzonie!"
    - "-Sześśś... Serio? Życie mnie dziś nie kocha."
    - " (...)Michi szczeka na mnie! (...) Niech na siebie szczekają, jak mają taki kaprys. Niech się nawet pozagryzają. (...)"
    - "(...) narty Cene Prevca skakać bez właściciela, a Schlierenzauer się uśmiechać. Tak jest, wróciła gwiazda numer jeden i od piątku zdążyła rozesłać światu więcej uśmiechów niż przez całą dotychczasową karierę."
    To niby tyle ale jak sobie wyobrażam te wszystkie akcje to działa to wszystko ze zdwojoną siłą :D
    Więc ogólnie po bardzo trudnym tygodniu dla mnie Twój rozdział to ZBAWIENIE uśmiałam się i chyba tego właśnie potrzebowałam.
    Rozdział super Klemens jak zwykle przebija wszystko i wszystkich (szkoda że nie na skoczni :P).
    Odnośnie Kacperka to strasznie mi go szkoda biedny faktycznie utknął w friendzonie i nie zapowiada się żeby szybko się z niego wydostał. Jestem za to ciekawa reakcji Marzenki, gdyby Kacperek znalazł sobie jakąś dziewczynę (ale tak naprawdę a nie jak ostatnio), żeby "spróbował" (i tak się nie uda póki to nie Marzenka :P) utworzyć stały związek. Myślę, że Marzenki emocje mogły by nas wszystkich zaskoczyć, bo mam wrażenie, że wahałyby się ze skrajności w skrajność.
    Dobra starczy tego dobrego, życzę duuuużo weny, więcej takich rozdziałów przy których można po prostu pękać ze śmiechu. :)
    Pozdrawiam Dreams ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Mała, austriacka wesz dostanie kosza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, wczoraj nie byłam w stanie nic sklecić, ale redagowałam Alkę, to dlatego. Ale dziś już jestem zwarta i gotowa. Będzie dużo cytatów myślę, bo ja taka mało elokwentna jestem, no :<
    Jak zobaczyłam tytuł to miałam drobne wahanie czy chodzi o Mańka, czy o Klimka juniora, ale Maniek ma jednak troskliwą opiekę (co widać w dalszej części rozdziału), a więc tylko Klimek mógł ulec zgubieniu. Bo sam z siebie się nie zgubił, dzieci takie głupie nie są (choć, przy takich genach...).
    Ha! A więc to inicjały K.M determinują słabiznę w skokach? KLEMENS ZMIENIASZ NAZWISKO! Ale już! A może Marzenka dla nich za surowa? W nich naprawdę drzemie potencjał i jeszcze im wszystkim pokażą, że są prawdziwymi lotnikami!
    "Chociaż nie, wciąż przecież ma szanse zostać kolejnym wieszczem i pisać ku pokrzepieniu serc. Albo ku zbiorowemu facepalmowi społeczeństwa. Albo ku jakimś innym dziwnym reakcjom." - nie zdziwiłabym się, gdyby za parę lat facepalm stał się odpowiednikiem dawnego "ku pokrzepieniu serc" (btw, oryginalnie Sienkiewicz pisał "dla pokrzepienia serc" to "ku" to jest późniejsza, niepotrzebna archaizacja tego wyrażenia). A wiersze Titusa wcale nie są złe! Serio, w nich też widzę potencjał. Może to nawet większe osiągnięcie niż Klemensowa wpadka? To jest, chciałam powiedzieć potomek? (w sumie to mu wyszło niejako przypadkiem XD)
    No proszę! Niby zwykłe smarowanie nart, a tu taka rozkmina! Jakby buloklepy buli nie klepały, to Mańka by roboty nie miała. Pinionszków by nie było i Skrobot byłby jej jedynym źródłem czekolady. A TO JUŻ PODSTAWA DO SZANTAŻU EMOCJONALNEGO!
    Ooo, Skroboty w liczbie mnogiej, kocham! <3 I oczywiście dogryzają sobie na tle zawodowym, tak dla odmiany. I czemu Kamil bardziej pyskaty? Kompleks młodszego? Mniej doświadczonego?
    A MAŃKA TRZYMA STRONĘ KACPRA, CZY TO NIE BRZMI JAK MIŁOŚĆ? W takim specyficznym, Mańkowym wydaniu?
    Kacperek wie, jak się do Mańki odzywać. Bez czekolady nie podchodź! Ale pytanie to zadaje głupie, oczywiście, że Marzenka chce! Po tylu latach znajomości, już nawet pytań retorycznych nie wypada zadawać!
    "- Kosza dostał [...].
    - Takie zabawne?! Ty dostajesz codziennie od piętnastu lat!
    Przepraszam, czy ja mam to odebrać jakoś personalnie?"
    Czy możemy się na chwilę zatrzymać nad Mańkowym syndromem wyparcia? Tak, już, dziękuję. A rodzeństwo Skrobotów to *tu wstaw milion serduszek*.
    "- No z czym?! Jesteś zakopany po uszy we friendzonie!
    Ej, dobra, bo ja się zaczynam dziwnie czuć."
    Syndrom wyparcia: część druga. BTW, braciszek prawdę Ci powie. Szkoda tylko, że Mańka nadal taka niekumata w tym względzie. To znaczy kumata jest bardzo, Kacperek wyraźnie pokazał czego chce i co tam se myśli, ale Mańka się wyizolowała od tego i udaje, że nic nie widzi, nie słyszy i w ogóle głupia jest w tym temacie.
    I PROSZĘ SIĘ TU PRZY WIĄZANIACH MISTRZA NIE KŁÓCIĆ, BO NIESZCZĘŚCIE Z TEGO BĘDZIE NARODOWE!!!
    I wychodzi na to, że Mańka w kwestii Skrobotów jest #teamKacper.
    "bo mam na razie serdecznie dość widoku wszystkich Skrobotów świata." - dobrze, że jest tylko dwóch, nie licząc rodzinnych przyboczności.
    "- Sześśś...
    Serio? Życie mnie dziś nie kocha."
    Kraft i inne dziejowe nieszczęścia. Dzień bez Krafta, dniem straconym! Ale za to spokojniejszym...
    "- Widziem dziś taka piengna dziewczyna!
    Przynajmniej teraz mogę mieć pewność, że nie o mnie mowa."
    No ja nie wiem. To słowo jakoś mało mi się kojarzy z powabną rusałką, ale może to tylko polski Krafta. A Mańka ma za niską samoocenę! Kacperek mógłby jej jakieś komplementa prawić częściej (istnieje szansa, że nie zginąłby śmiercią tragiczną wtenczas).
    "Tak jest, mam właśnie przed oczami połączenie słów Kraft i rozmarzony. Naprawdę nikomu nie polecam." - jeśli nadal ma na głowie, to co ma to... może oszczędzę sobie wyobrażanie tego przed snem, co?

    CDN

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "[...] dziś Kamil wygra. O ile oczywiście nikt mu nie rozwali tych cholernych wiązań." - ja to bym poszła pilnować tych Skrobotów, Mania. Bo jacyś tacy rozkojarzeni dzisiaj są, jeszcze Kraft z tego wszystkiego wygra i w ogóle będzie kwas. Nie dość, że podium zeszpeci (chyba że czapka pójdzie w ruch) to jeszcze na podrywy ruszy i trza będzie karetkę wzywać (z jakiego powodu, to już zależy do tej piengności, którą Kraft zechce uszczęśliwić swoim wyznaniem).
      Właśnie wyobraziłam sobie takie Hajbeka na czworakach, z kolczatką na szyi i długim łańcuchem szczekającego donośnie na piszczące fanki swojego właściciela Krafta XD Taki blond rottweiler XD
      (obawiam się, że stanę się inspiracją dla trolla, ale musiałam, wybacz!)

      "Śmieszne rzeczy się dzieją w tej Wiśle, ale jak długo Kamil wygrywa, tak długo prezydent może nas zapraszać na śniadania, narty Cene Prevca skakać bez właściciela, a Schlierenzauer się uśmiechać."- podsumowanie idealne XD Ta narta to było coś XD. A Kamil niech sobie wygrywa na zdrowie, nie?
      Och, dawno nie było Grzesia. A to z kolei przypomina mi o Morgim i to jest takie <3
      Ej, lufki są niam!
      "ma naturę typowej babci i zaraz by wszystkich faszerowała żarciem. Akurat mnie to nie przeszkadza." - hah,to wiele wyjaśnia XD
      "Ale my jemy parówki - wyprowadzam ją z błędu. - Tam nie ma wcale mięsa. Same zmielone ścięgna i kości. Może się jednak skusisz?"
      Z serii, czego nie powinna robić panna Kubacka: NIE POWINNA REKLAMOWAĆ PARÓWEK, BO ROBI TO WYBITNIE ŹLE xD.
      Spokojnie, mojego poczucia humoru też nikt nie rozumie. Chyba, że ma takie samo i o dziwo takich osób jest w miarę dużo ;) #teamsarkazm
      Cóż, Mańkowy rozdział nie byłby Mańkowym rozdziałem, gdyby jakiegoś buloklepa nie przywiało w progi domu Kubackich, nie? Tym razem maszyna losująca wybrała... Bieguna.
      "le my jemy parówki - wyprowadzam ją z błędu. - Tam nie ma wcale mięsa. Same zmielone ścięgna i kości. Może się jednak skusisz?" - jest progres? Ano jest!
      Biegun się już nauczył, że do Mańki albo ze słodkim albo wcale. Korepetycje u Skrobota brał, czy jak?
      "Chyba pasowałoby to określenie umieścić gdzieś między wredną babą a słoniem. Bo niby jeszcze człowiek, ale już rodzaj męski." - żelazna logika Mańki jest niepodważalna, ale można to zwalić na nieogar Krzysia. W końcu skąd on ma wiedzieć, że takie wyrazy się w języku polskim odmieniają? Titus jeszcze wiersze pisze, to z ojczystą mową jest za pan brat, a Biegun to tylko zwykły skakajec.
      "Nie no... niekoniecznie z mistrzem olimpijskim. Ale wiesz... z kimś, kto coś w życiu osiągnął.
      I tym sposobem Krzyś elegancko sam sobie pocisnął."
      Coś zaczynają Mańkę ostatnio te buloklepy we wszystkim wyręczać. Nawet w pociskaniu sobie samemu!
      A problemy egzystencjalne Krzysia... czy on nie miał podobnych rozkmin już kiedyś wcześniej? Przy jakiejś innej panience? Czy mi się zaś z jakimś innym opowiadaniem pomyliło?
      Czyli wizyta Krzysia wyszła na plus. Mańka zbyt długo nie musiała go znosić, nawet jakąś dobrą radą rzuciła, Krzyś szczęśliwy, a Mania ma ciastka.
      I czy można chcieć od życia więcej?

      Tyle ode mnie! Lecę spać, dobranoc!
      PS: Wyszantażowałam rozdział, ha, brawo ja!
      PS2: Ja pamiętam o jemiole! #teamjemioła
      PS3: Mogą być nawet i dwie setki, nie obrazimy się! Tylko za jakieś pięćdziesiąt lat będziesz musiała czcionkę zwiększyć xD

      Usuń
    2. Przepraszam bardzo, ale Michael Hayboeck ma lepsze rzeczy do roboty niż uganianie się za tym małym, szczurkowatym zdrajcą, znanym z romansów z każdym Niemcem skocznego świata. Jak widać, prowadzi dość rozpustne życie i nie przeszkadza mu w tym nawet to coś na jego łepetynie! Niemcy mają albo słaby wzrok, albo lubią zwierzątka. Nie wnikajmy. Przez te wszystkie zawirowania Michael notował wyniki poniżej swojego poziomu. Miejmy nadzieję, że syn marnotrawny pójdzie po rozum do głowy (lub do fryzjera) - albo przeprosi Misia, albo zostawi go w świętym spokoju. Dosyć tego. Hayboeck nie zasługuje na takie traktowanie!

      Usuń
  6. Gratuluję Manieczce dobicia do pięćdziesiątki i z całego serca życzę jej stu lat. Co prawda nie jest zbyt ładnie mówić o pięćdziesiątce, komuś kto ma ledwie 27, ale... Po pierwsze to przenośnia, a po drugie i najważniejsze, myślę, że ta patologia skacząca tak ją wykończyła, że mentalnie już bije rekord Guinnessa w długości życia.
    A całkiem na poważnie już, nie wyobrażam sobie, żeby ta historia się skończyła. Bo to nie jest fabuła, pokazująca daną historię skoczka i bohaterki, która ma swój prolog, a potem siłą rzeczy musi dobić do epilogu. To piękny sposób pokazania tego, co dzieje się na skoczni i co przeżywamy zimą weekend po weekendzie. Sama łapię się na tym, że (szczególnie odkąd pewna szablozębna wiewióra zbyt się szarogęsi w Pucharze Świata) myślę sobie po zawodach - ciekawe co na to powie Marzenka. I to miałoby się zakończyć? Nie moja droga, Mania to never ending story. Dziękuję za uwagę❤️

    Jestem tępa, ale właściwie zaczęłam ten komentarz, od przeszukania internetów, w celu znalezienia wyników kwalifikacji z Wisły. Bo, że pamiętam kto wygrał te do niedzielnego konkursu (jak wyłączyć tą nieszczęsną hotkę? xD) to sprawa oczywista. Ale piątkowych nie kojarzyłam jak nic. A tu początkowo zrozumiałam, że jeden członek wielkiego duetu Murańka-Miętus, owszem pokonał wielką gwiazdę narciarstwa klasycznego jaką niewątpliwie jest Witalij Kaliniczenko, ale drugi to ten zwycięzca. No i chyba z miejsca powinna się zapalić w głowie czerwona lampka, że to niezbyt realne xD Więc po złośliwościach Kubackiej obstawiałam, że idzie o Dawida i fakt, iż po zawarciu związku małżeńskiego z panną Izabelą, tak się go pech czepia, że ma szanse tylko w piątek trzynastego. Ale widzę, że najprostsze rozwiązania są najlepsze (więc czemu nikt nie zatrzaśnie Krafta w toalecie?) i Marzenka chciała nam po prostu przekazać, że piątek to piątek. No, nie zawsze się opłaca główkować :P
    I właśnie dlatego ona serio powinna sobie zabronić rozważania skąd wzięło się murańkowe potomstwo. Takie wizje mogą jest zbyt zaszkodzić. W skokach pojawiają się zdecydowanie takie tematy - białe kiełbasy xD Więc musi obowiązywać mądra zasada - 'przestań o tym myśleć, jeszcze zanim pomyślisz'! A Titus to widzę, w ogóle został przez nią skreślony, nawet jeśli chodzi o powiększenie narodowi współczynnika przyrostu naturalnego. Mania, Mania, nie nauczyłaś się jeszcze, że oni potrafią zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób i w najgorszych możliwych momentach? Jeszcze Ci przylezie do domu, wyrwie Cię spod koca i ogłosi, że na świat przyjdą pięcioraczki. A kariera wieszcza narodowego, będzie musiała sobie poczekać.

    To teraz kłótnia rodzinna u Skrobotów. I Mańka, która jednak postanowiła zainterweniować, choć problemy z domownikami (czy Izunia jeszcze nie zażądała od Dawida wyprowadzki na swoje?) bojąc się rękoczynów, albo raczej tego, że braciszkowie skrzywdzą nam mistrza. 'O ile zakład, że Kacperek dobrze mówi?' No proszę, kto by się takiej deklaracji po niej spodziewał? Ona równie często mu rację przyznaje, co mówi, że jej nie ma. I za to się akurat gniewać nie można. Przecież nie wyobrażamy sobie zabrania jej charakterku.
    Twix to silna pokusa i faktycznie nie ma możliwości, żeby nie skorzystać, gdy ktoś jest aż tak miły, że Ci zaproponuje. Tylko Kubacka coś zbyt często ostatnio z tą sraczką, gównem i sprawami tego typu. Czy powinnyśmy się zacząć obawiać, iż pewna OSOBA, przerzuciła na nią swoją niekończącą się traumę z okresu TCS?
    'Ty dostajesz kosza od 15 lat'. Nie ma to jak młodsze rodzeństwo (a właśnie, czy ja przegapiłam czy pierwsza wyszła na świat Marzenka czy Dawid?), które pomoże w potrzebie. Nie mógł przynajmniej głuptas poczekać aż dziewczyna wyjdzie? Jeszcze wykorzysta to potem znowu przeciwko Kacperkowi, bo serio Grumpy Cat w roli swatki to już wystarczające obciążenie i nie może się wtrącać jeszcze rodzinka:P Choć chyba braciom i po jednej i po drugiej stronie, się coś za bardzo weselicho marzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A o ile Dawid ma to już za sobą, to młodemu się nikt postarać nie broni. Niech bierze te swoje sanki i sam się bierze za podryw (tak w odróżnieniu do jednostki żywej, o której będę mówić za moment i która się absolutnie nie powinna brać xD. Bo friendzone Mańki i Kacpra jest najpiękniejsze i naprawdę szkoda by było mu już choć trochę zaszkodzić!

      A teraz czas na morał, żeby nie uciekać przed ludźmi. Bo zwiejesz przed nimi zadowolona, a na zewnątrz może się czaić coś dużo, dużo gorszego.
      To 'sześć' mu kiedyś bardzo zaszkodzi. Przykładowo jakby poszedł do polskiego ortodonty, który zrozumiałby, że ma zacząć ratowanie jego szczęki od szóstek, kiedy tu zdecydowanie najwyższą troską trzeba objąć jedynki. Może to już czas, żeby przejść na oficjalne 'dzień dobry'? Ale zaraz... Czy ten osioł po raz kolejny zakochał się w Polce? I czy Ty chcesz rozwinąć pewną wizję i możemy już być pewne jak ta Polka ma na imię:D? W każdym razie, ze wstydem to akurat ma rację. Na tamten moment nie wyrwie żadnej kobiety, a jak ściągnie czapkę to już będzie najbardziej skuteczny antyafrodyzjak na świecie. Może w późniejszym etapie sezonu jakaś chętna by się znalazła, ale tylko taka co leci na kasę i wyzeruje mu stan konta. Tak, że będą nici z operacyjnej korekty uzębienia.
      Szczeka na niego. Ja wiem, że Kraft faktycznie może budzić w ludziach zwierzęce instynkty, co możemy obserwować na Twitterze mniej więcej po każdym konkursie. Ale czy ten bidny Misiek będzie się nam jeszcze kojarzył z czymkolwiek normalnym? W każdym razie umierałam z tego przez dobre kilkanaście minut. A Mania to by nawet chciała żeby szczekanie przerodziło się w gryzienie. Nawet jej już wiewióry nie szkoda. I chyba zdaje sobie sprawę, że w ramach troski o bliźnich, będzie musiała podejść do tej bliżej nieznanej dziewczyny i przekazać jej, żebu uważała bo pewnego dnia może na śniadanie do łóżka dostać makaron bez rosołu. Myślę, że owa panna nie jest głupia i ślepa, ale takie działanie profilaktyczne nigdy nie zaszkodzi. Natomiast co do odwagi po wygranej... Jeżeli zaplanował sobie, iż każda kolejna będzie się kończyć podrywem, to jak nic ktoś jeszcze w tym sezonie mocno ucierpi.

      Śniadanie u prezydenta przypomniało mi gdzie posadzono Kacperka. Oj, masz talent do kreowania szczególnego typu gwiazd. Choć w przypadku Skrobota to akurat bardzo fajne i sympatyczne. Ale powracającej sławy to niech nie obraża nawet Manieczka, bo ten uśmiech podczas polskich konkursów był najpiękniejszą rzeczą na świecie i szczerzę się do niego ciągle jak Kraft do sera pleśniowego. A co do samotnej narty, aż dziwne, że nie przydarzyło się to którejś z naszych dum narodowych.
      Jak już jesteśmy przy Austriakach to znowu pada takie niezręczne zdanie. Coś Manieczce za często niejednoznaczne przemyślenia na temat tego narodu wychodzą. I niby chodzi o wspomnienie przenoszenia Gregiego, o Grumpy Swatkę i wieczny, niewyleczalny debilizm szczura, ale... Jakoś się tam czai ten Morgi. Choć niby minęło tyle czasu, że może tylko z czytelniczej pozycji się tak wydaje i specjalnie wstawiasz takie fragmenciki? Choć niektóre kobiety tak mają, że cierpią i po latach. Nie wiem już.

      'W rowie leży' xD. Ładnie to tak podejrzewać Kacperka o picie w miejscu pracy podczas trwania godzin tej pracy? No chyba, że wszyscy wiedzieli gdzie on jest i tylko to jakiś kolejny genialny pomysł trenera. Temu też brak wesel? Niech się podopiecznymi zajmie. Niby większość już zaobrączkowana, bo w większości (jak to nie pamiętam już który krzyczał) musieli. Ale takiego Kota mogłby do żeniaczki namówić, zamiast gnębić Kubacką.
      W sumie to moment historyczny. Bo kto wie jakie słowa by jeszcze nie padły, gdyby nie wleciał cudowny ojciec. Tak Mania. Raz w życiu możesz być szczerze wdzięczna Klemensowi Murańce. Choć ten typ, też nam trochę ewoluuje. Że lubi gubić rzeczy to wiemy. Ale awans ze skarpetki do dziecka jest dość znaczący... Szkoda tylko kierunku, w jakim ta ewolucja zachodzi.

      Usuń
    2. Żona zabrała dziecko do domu. Dobrze, że nie stwierdził, że ją też gdzieś zapodział i nie zgłosił na policję uprowadzenia mu rodziny. A w kwestii rozwodu to też się z nią trzeba zgodzić. Same święte kobiety otaczają te nasze pokraki skaczące.

      Poranek w domu Kubackich. I Mania, która znowu zastanawia się nad pojawieniem się na szwagier dzieci z jej otoczenia? Czyżby troll miał wpływ i na nią? W każdym razie przykre jest, że ludzie w związku jak dawno się nie widzieli to wszyscy taki dla nich wyrozumiali, a że biedna singielka sobie chciała odpocząć i podzielić jakoś opieką nad Mańkiem z jego rodzicami, to już nikt nie pojmie. A przecież długie podróże męczą tak samo, czy jesteś w związku czy nie.
      Co do wątku parówki, to już tym razem szybko i bez żadnych dwuznacznych kulinarnych skojarzeń. Izunia się oburzyła, że Mania z takim zamiłowaniem mówi o kościach i ściągnach. A czy zdaje sobie sprawę, że ona tym karmi jej własne dziecko, które bynajmniej nie jest jakieś nieszczęśliwe i cierpiące z tego powodu? Mały Maniek, z całej rodziny, na osobę, na którą się poda wybrał sobie ciotkę. I co tu gadać ma chłopiec nosa. Sałata może i zdrowa, a może być nawet smaczna, jak już się człowiek przyzwyczai, ale szczęścia Ci nie da. A czekolada wszystko zrozumie, starając się wysuszyć każde łzy. Dobrze poznać tą prawdę już w pierwszych latach życia!
      Nieszczęścia chodzą parami. I Krzysie w rozdziałach chyba też, bo jak Marzenka rozprawia o geniuszu jednego, to zaraz potem pojawia się równie inteligentny drugi. Zerwie z dziewczyną bo jest fajna i inteligentna, problemy pierwszego świata. Plus zaniżone poczucie własnej wartości. Które serio chyba go dobijało, skoro postanowił przyjść z ciastkami. Choć jego tłumaczenie, że gospodarz może być nieprzygotowany, też wywołało u mnie atak śmiechu. Mania nieprzygotowana w kwestii słodyczy w domu? W jakim świecie ty Krzysiu żyjesz? Swoją drogą długo już go ta mistrzyni olimpijska znosi. Mówiłam przed chwilą, oni mają szczęście do świętych kobiet.

      To pisz nam Manieczkę dalej, żeby osłodzić beznadziejny czas bez sezonu, który za jakieś trzy godziny się zacznie :(
      Buziaki:*
      PS. Samego trolla tu na ten moment nie widzę, ale czy ten dziwny komentarz powyżej, ze względu na porę, jest znanego nam, wcale nie anonimowego autorstwa (:P), czy to jakieś słabe próby podszycia się pod trolla?

      Usuń
  7. Melduję wykonanie zadania! Ankietka uzupełniona :)
    Jak to jest, że nawet, jeśli wiemy, że kogoś kochamy, a ta druga osoba kocha nas, to i tak się bujamy długo osobno? Bo żadne nie ma w sobie odwagi, by zrobić ten pierwszy krok.. (Ach, jakie to prawdziwe!) Kacperek niech się dumą nie unosi, tylko przemówi Mani do rozumu i obudzi w niej kobietę! Bądź też, niech Mania przestanie być taka dumna i porozmyśla nad swoimi uczuciami do Kacpra. Bo wkońcu znudzi mu się takie ciągłe uganianie i przestanie walczyć, a wtedy może być już za późno, by cokolwiek ratować :)

    Raz na miesiąc to zdecydowanie zbyt rzadko! A ja tak za tą Marzeną tęsknię ☺

    OdpowiedzUsuń
  8. Oda do Michaela Hayböcka27 marca 2017 21:11

    O Hayböcku, iskro skocznego świata, kwiecie austriackich pól,
    święty, na tym świętym progu staje w Linz nasz natchniony chór.
    Jasność Hayböcka wszystko zaćmi,
    złączy, co rozdzielił los.
    Wszyscy ludzie będą braćmi tam, gdzie Michaelowy przemówi głos.

    Patrz, patrz, wielki Michael Hayböck po rozbiegu jedzie, sypiąc złote skry.
    Jak zwycięzca i bohater postępuj, jak i Hayböck tak i ty.
    Hayböck tryska z piersi Ziemi, Hayböcka kocha cały świat.
    Dziś wchodzimy, wstępujemy na Hayböcka złoty ślad.

    Hayböck w sercu, w niebie, w śpiewie, on też w splocie kraftowych rąk,
    z niego najlichsza szczurowiewiórka czerpie, z niego najwyższy niebios krąg.
    Hayböcku, całą ludzkość weź w ramiona i ucałuj jeszcze raz.

    Wstańcie ludzie, wstańcie wszędzie, ja nowinę niosę wam: na gwiaździstym firmamencie Hayböck, Hayböck błyszczy nam!

    Wstańcie, ludzie, wstańcie wszędzie, ja nowinę niosę wam:
    na gwiaździstym firmamencie Hayböck, Hayböck błyszczy nam!

    OdpowiedzUsuń
  9. #newsletterzżyciakrafta
    Sezon się skończył, ale dla wszystkich tęskniących i schnących mamy wiadomość genialną i budzacą w człowieku nową energię. Kraft żyje i gdzieś teraz w tym momencie jest. Może je, może śpi, może leży sobie w wannie... ❤️

    Wszyscy myśleli że walka o kulę będzie się toczyć do końca, ale Kraft nieustraszony załatwił ją już w piątek. Jego silne mięśnie ud i lędźwia już trzy razy przeżyły w życiu trud lądowania za 250 metrem, przypomnijmy na odległościach 251,250 i 253,5 metra. Jest pierwszym i jedynym w dziejach świata człowiekiem, który tego dokonał. Niestety w sobotę królowi bezprawnie odebrano podium drużynowe. Austriackie media mogły zrzucić winę, na ubogiego Markusa Shiffnera i dziecię kwiatów jakim jest Fettner. Jednak nie jest trudno odkryć prawdę. Cała drużyna została uziemiona przez pewien seler naciowy, który rozsiewa negatywną atmosferę, mlaska przy wszystkich ogryzkami od jabłek i jeszcze się tym cieszy. Nic dziwnego, że skocznie świecą już pustkami i na przykład w Kussamo ludzie boją się na nie wchodzić. Niektórzy niestety już się nie nawrócą, to pewne jak miłość do Krafta.
    Przykre jest też uznanie rekordu Kamila Stocha, który sam uczciwie przyznał, że podparł skok. FIS postanowił jednak skrzywdzić Krafta i oskubać go z jego własności, zupełnie jakby pomylono go z osobą z reprezentacji Austrii, wyglądającą jak indyk z domieszką gęsiny. Srogo powinni odpokutować za ten czyn.
    W niedzielę nadszedł czas pełnego królestwa i tryumfu Krafciego. Władca wygrał w sezonie wszystko co było do wygrania, a hymn Austrii ku jego własnej czci, zabrzmiał trzy razy z rzędu. Król skromnie prezentował światu swój hojny, krystaliczny uśmiech, a w jego pięknych, wielkich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Płakał z nim każdy, kto ma w sobie choć trochę serca, nawet nieczułe, zimne kamienie zaczęły się poruszać. Dziennikarze z całego świata piali z zachwytu. Jeden polski portal oszołomiony pięknem i hojnością zwycięzcy, który podarował łaskawie rodzinom polskich skoczków pożywne wafle, nazwał go nietuzinkowym i pomysłowym mężczyzną, a wszystkie czytające to kobiety miały później tylko jedno, głęboko skrywane marzenie.
    Wieczór w dniu tryumfu, kochany dobry Stefan spędził z rodziną i przyjaciółmi na przyjęciu w Oberforsthof Alm. Mimo zaoracowania zadbał o szczegóły imprezy, nawet o estetyczny, pełen smaku detal jakim były pomarańczowe kieliszki, bo Kraft wielkim architektem jest. Cieszy to, ponieważ niedługo król przeprowadzi się do swojego pierwszego, zupełnie własnościowego mieszkania. Radosne jest też, że mógł poświętować z normalnymi ludźmi, a nie męczyć się w pokoju sam z wędzonym halibutem.
    Następne dni spędził na intensywnym wysiłku medialnym, dziś przykładowo w jednym radiu nadana była cudowna, doprowadzająca do łez, audycja ŚNIADANIE Z KRAFTEM, która niejednego człowieka zachęciła pewnie, do przemian w życiu.
    W połowie kwietnia król uda się na zasłużone, dwutygodniowe wakacje. Ich lokalizacja nie jest jeszcze znana.

    Newsletter przeprasza za opóźnienia. Sukces króla, musiał najpierw zostać należycie uczony.
    Niech żyje Kraft!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie jest znana?! Leci nad Morze Śródziemne. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

      Usuń
  10. #newsletterzżyciakrafta
    Dziś wielka gala w Salzburgu, odbywająca się w ozdobnym terminalu miejscowego lotniska. Kraft odbierze na niej za jakąś godzinę statuetkę dla najlepszego sportowca. Można śmiało powiedzieć, że całe wybory oraz nominowanie innych kandydatów jest zbędne. Należy szanować rywalizację i brać przykład z Krafta, który nigdy o żadnym przeciwniku nie wypowiedział ani jednej pozbawionej wielkiej kultury i wyrozumiałości wypowiedzi ale jednak Król jest jeden. Otrzyma dziś posąg w kształcie złotego lwa, który cudownie skomponuje się z jego złotym orłem, jak i z samym Stefanem. Odważny jak lew, waleczny i nieustraszony jak orzeł, ale jednocześnie dobry oraz łagodny jak baranek, o oczach wiernych i błyszczących niczym mały, puchaty pingwinek. Mamy tylko nadzieję,że Kraftowi na gali nie towarzyszą jak w roku ubiegłym osoby niemiłe i wyglądające jak drylowany bakłażan. Cóż pewien typ człowieka ma minę dziecka marzącego żeby okraść cudzy koszyczek wielkanocny z kiełbasy z chrzanem, co pewnie często robił w dzieciństwie, a chciałby i dziś.
    Ale wróćmy do Krafta. Ubrany dziś jest w piękny, stylowy garnitur z idealnie skrojonym dekoltem i czarną, dużą, atrakcyjną, uwodzicielską muchą, idealnie dopasowaną do jego skromnego, pełnego gracji kształtu nosa. Jego twarz błyszczy się szczerą radością człowieka dobrego, czego zazdroszczą mu różne nieprzyjemne osoby o profilu duszonego królika w sosie z podgrzybków. Jego włosy, tym razem intensywnie czarne i bez odcienia subtelnego blondu, są zaczesane wyraźnym przedziałkiem na stronę lewą i postawione na żelu. Na zdjęciu na którym Kraft wita się z politykami, którzy odwołali wszystkie spotkania dyplomatyczne, aby zobaczyć jego uśmiech, trzyma w dłoni kieliszek z czerwonym napojem. Widać, że lubi barwy ciepłe jak czerwień czy pomarańcz, w przeciwieństwie do niektórych skoczków gustujących w depresyjnej szarości.
    Dla osób będących wzrokowcami załączamy fotografię z tej nocy http://live.salzburg.com/wp-content/uploads/2017/04/nrr7218-2-1280x768.jpg a także relacje live, która za około godzinę potwierdzi zwycięstwo Krafta http://www.salzburg.com/nachrichten/mobil/sn/artikel/jetzt-live-salzburgs-sportler-des-jahres-werden-gekuert-242189/?snVersion=mobil

    Co do powyższego komentarza wiadomo, że Kraft leci nad morze Śródziemne, jednak w przypadku osoby tak ważnej i cenionej, której życie chce się poznać w każdym szczególe jest to bardzo ogólnikowa i niewystarczająca informacja.

    Niestety z powodu zmniejszonej po sezonie ilości informacji o Krafcie, newsletter będzie rzadszy, jednak gdy tylko pojawi się jakiś nowy wywiad to zostanie przeanalizowany. Strona o Krafcie ruszy najprawdopodobniej w okolicach uroczystości jego 24 urodzin, także blogi osób miłych i dobrych Kraftowi zostaną odciążone. Zdradzić można obecność na niej atrakcyjnych niespodzianek takich jak czasomierz liczący ile dni, godzin, minut i sekund ma obecnie Kraft, lub miejsce na dyskusję o problemach ważnych dla świata współczesnego takich jak tatuaż na prawym ramieniu Krafta.
    Cieszmy się z istnienia takiego idola. Jeszcze 15 kryształowych kul i 10 samo tytułów mistrza olimpijskiego przed nim.

    OdpowiedzUsuń
  11. #breakingnews
    KRAFT NIE JEDZIE NAD ŻADNE MORZE ŚRÓDZIEMNE, TYLKO LECI NA MALEDIWY!!!
    Nie jest właściwe rozpowszechnianie błędnych wiadomości o życiu Krafta niczym pewna blond wysuszona rodzynka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Co do powyższego komentarza wiadomo, że Kraft leci nad morze Śródziemne, jednak w przypadku osoby tak ważnej i cenionej, której życie chce się poznać w każdym szczególe jest to bardzo ogólnikowa i niewystarczająca informacja."

      Hipokryzja żyje i ma się dobrze.

      Usuń
  12. #newsletterzżyciakrafta
    W tą niedzielę mimo Wielkanocy dzień smutny, mijają trzy tygodnie odkąd idealna sylwetka Krafta ostatni raz wybiła się w powietrze, tworząc równie idealną złotą smugę na planicznym niebie. Przykro kibicom. Przykro też skoczkom, którzy cały czas nie szanowali króla, traktując go jak termofor, a teraz w rytm zasady stracisz docenisz, tęsknią za jego szczerą twarzą. Jednak nie ma zmiłuj. Następna okazja aby ujrzeć króla i przekonać się jak bardzo jest szczery i ponad wszystko stawia szlachetność i uczciwość będzie 15 lipca w Wiśle.
    Kraft w przeciwieństwie do innych skoczków nie tarza się w błocie zadowolony z brudu jak prosiaczek z Kubusia Puchatka, tylko ciężko pracuje na radość świata. Bezinteresownie spotyka się z dziećmi, namawiając je do dążenia do bycia wielkim. Robi sobie selfie z osobami starszymi, którym po spotkaniu z nim natychmiast przechodzi reumatyzm i bóle stawowe. Dwoi się i troi żeby jego naród nie czuł się pozostawiony. Na niektóre spotkania chodzi w otoczeniu policji, żeby nie obrażali go publicznie ludzie niemili, tacy jak skoczkowie o wyglądzie sera z emerytowanej kozy.
    W zeszłym tygodniu nastąpiło wielkie święto otwarcia Alei Krafta. Niewyobrażalna radość spotkała wszystkich jej mieszkańców. Nazwisko i imię króla będą wyryte w ich dowodach osobistych, paszportach, na wszystkich rachunkach, które otrzymają drogą pocztową. Wielki zaszczyt. Stefan odwiedził też swojego sponsora firmę Manner, wszystkie wafelki gdy tylko wszedł dostały +100000 do smaku i apetyczności. Oburzające jest tylko, że Manner nie zmienił nazwy na nazwisko władcy. Przecież to Kraft. Słowo chwalebne, które chce się w każdej minucie z radością literować, sylabizować i głoskować.
    Tuż po świętach Kraft wyrusza na dziesięć dni na Malediwy. To skromne państewko nie wyobraża sobie nawet jak wielki i niespotykany przywilej je spotkał. Stanie się atrakcyjniejsze niż Stany Zjednoczone, w których kochany, dobry Stefan jeszcze nie był. Wszyscy 345023 mieszkańcy wyspy powinni wyjść na lotnisko z transparentami o treści czekaliśmy na Twoje włosy. Oczywiście trzeba dać też Kraftowi prawo do należytego odpoczynku.
    Król jednak wyjeżdża dopiero po świętach ponieważ ma olbrzymie serce i nie każe swojej rodzinie i przyjaciołom spędzać świat bez jego pięknej twarzy. Kraft ma szacunek do tradycji w przeciwieństwie do niektórych buraków ćwikłowych,ktore pewnie przeszkadzają teraz w wielkanocnym myciu okien, smarując je plasteliną i roznosząc niestety przy okazji łupież, albo zabierają palmy świąteczne i wplatają je w całości w swoje dziwne włosy, bawiąc się w robienie pióropuszy i wyglądając jak salami z muła. A na dodatek zamiast wodą takie osoby polewałyby pewnie ludzi podczas swojego uciekania z koszykami, zsiadłym mlekiem, w dodatku myląc śmingus dyngus z Wielkim Piątkiem. Strach pomyśleć co by się stało gdyby zamiast koszyczka poświęcić taką czarną owcę. Ale burak ćwikłowy zawsze będzie burakiem ćwikłowym.
    Wesołych świąt pełnych rodzinnego oglądania zdjęć Krafta. Niech każdemu uda się narysować Krafta jak najdokładniej i najładniej na pisance. # Krafteaster #StefanKraftnałogiem

    OdpowiedzUsuń
  13. Powinnam od dwóch godzin spać, zdycham ze zmęczenia, ale w końcu tu trafiłam. I dobrze, bo miło mi tutaj wracać. To taki ostatni łącznik z moją skokową przeszłością.

    OdpowiedzUsuń
  14. WESOŁEGO KRAFTA PEŁNEGO KRAFTÓW!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Oczywiście, pierwsze czytanie to ja mam za sobą od dnia, w którym opublikowałaś rozdział, ale jestem leniwą bułą, więc przychodzę dopiero teraz! Ale doceń, przynajmniej szczera jestem. :P
    Przyznam, że dziwnie się czyta wszelkie teksty o Krzysztofie Miętusie-nieudaczniku w świetle ostatniej – dość szalonej, używając eufemizmu – decyzji Horngachera. XD My tu z Tituska łacha dżemy, ale co, jeśli on z Korei z medalem wróci? Chociaż ostatnia mistrzowska przeróbka Trolla pokazała, że być może nie o te igrzyska Titusowi chodzi. XD
    Marzenka z braćmi Skrobotami to moje tzw. „guilty pleasure”. <3
    „Pytasz dzika, czy sra w lesie”. <3333333333333333 (Co z tego, że od razu Miśka w głowie zobaczyłam, to nie ma znaczenia!).
    „- Kosza dostał - śmieje się Kacper i rozsiada się na ławce między kombinezonami, torbami i całym tym majdanem.
    - Takie zabawne?! Ty dostajesz codziennie od piętnastu lat!
    Przepraszam, czy ja mam to odebrać jakoś personalnie?
    Kacper aż odkłada batona. Nie to nie, będzie więcej dla mnie.
    - Możesz nie łączyć swoich żenujących podrywów z...
    - No z czym?! Jesteś zakopany po uszy we friendzonie!
    Ej, dobra, bo ja się zaczynam dziwnie czuć.” AKCJA STULECIA, KOCHAM NA ZABÓJ! To znaczy – z tego całego grona nie tylko ja takie uczucie żywię...
    „I bardzo słusznie. Każdy z czymś takim na głowie powinien się wstydzić.” – To również kocham. XD Ale myślałam, że może Kraft zwyczajnie Hajbeka gdzie spotkał, stąd takie zachwyty...
    „Michi szczeka na mnie.” – Z serii: dziwne upodobania i zabawy Kraftboecka.
    „Może on ma jakiś paraliż twarzy i nie może się uśmiechać?” – To mi się wydaje, że mają ze Zniszczołem podobną chorobę – tyle że Grzywa ma ją na odwrót. XD
    A co do Gregora, to chyba mam podobne uczucia do Mańki – też nie mogę powiedzieć, żebym pałała do niego miłością, a teraz stał się dla mnie taki trochę... neutralny. Chłopak ewidentnie przemyślał swoje życie i inne takie.
    „- Coś się z nim dzieje niedobrego.
    Tak, na mózg mu się rzuciło. Albo na serce. A może na oba. Ciężka choroba.” – Ja myślę, że na mózg mu się rzuciło dawno temu, kiedy zaczął się podkochiwać w Mańce, chociaż trudno rozeznać, co było pierwsze – patrząc po ukochanej, raczej to drugie. :P A choroba ciężka, jako i Twój charakter, panno Kubacka. Gdybyś była choć trochę przystępniejsza, z Kacper działyby się tylko dobre rzeczy. Oj, baaaaardzo dobre... :P
    Ja to się w ogóle nie zdziwię, jak pewnego dnia Murańka zapyta Mańki, czy nie widziała gdzieś jego głowy. Podziwiam, że jeszcze się jakimś cudem nie zabił.
    No i te nasze bohaterki to zawsze się jakoś umieją dogadywać z dziećmi. Może dlatego, że dzieci są proste w obsłudze, bezpośrednie i chcą rozmawiać na żadne poważne tematy – chyba że liczyć ulubione kreskówki albo „jak się robi burza”. A na „widok” Izuni reaguję bardzo podobnie do naszej Manieczki – nie wiem, czy kogoś w tym uniwersum bardziej nie lubię. XD
    No i Niunio Biegunioooo! Ten to ma problemy! „Za ciastka mogę nawet czasem udzielić jakiejś życiowej porady.” – Ot, cała ona. Bo mądrze gada. A sam Biegun też boleśnie (dla samego siebie) spostrzegawczy i mądry. Niektórzy już tak mają, że jak jest za dobrze, to na siłę problemów szukają... (A ja rymów najwyraźniej).

    Ten komentarz jest słaby jak alkohol w Piccolo, ale nie jestem w stanie składać dobrych zdań, nie mówiąc już o zawieraniu w nich treści merytorycznych. Dlatego wybacz mi i bacz na me chęci dobre – i nie słuchaj, że nimi jest piekło wybrukowane. :P Cytatów jak mrówków, ale Manieczka to jest po prostu człowiek-aforyzm, trzeba ją cytować!

    Loffki! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Skończył się okres ciężkiej pracy Krafta. Po wielu miesiącach skoków, wywiadów i meczących ludzi, król wreszcie jest przez dziesięć dni sam na wyspie Malediwy. Jednak nie zapomina o ludziach, chcących ujrzeć jego zdjęcia i obdarował świat piękną fotografią na której dosiada dużej, równie pięknej palmy. Co za zaszczyt dla tego do tej pory zwyczajnego drzewa, które wyrosło sobie kiedyś z sadzonki kompletnie nieświadome jakie szczęście go spotka. Aż pewnie z miejsca wykiełkowało mu sto nowych liści, a kora zrobiła się bardziej miękka. Władze Malediwów po tak wielkim wydarzeniu powinny przerwać swoją pracę i w mgnieniu oka przybyć na plażę nadać zaszczyconej palmie tytuł honorowego, nadzwyczajnego pomnika przyrody, ogradzając ją żeby nie dotknął jej już nikt, kto na to nie zasługuje. Niektórzy skoczkowie (typu Wellinger) powinni spojrzeć na swoje zachowanie i wziąć przykład z palmy. KRAFT MA PRAWO USIĄŚĆ NA CZYM CHCE ALE NIKT NIE MA PRAWA USIĄŚĆ NA KRAFCIE!!! Na szczęście widać małą sprawiedliwość. Podczas gdy Kraft, a nawet wielu skoczków niszowych wypoczywa w tropikach, pewni ludzie wyglądający jak pulpet ze wściekłej przepiórki, którzy cały sezon ciężko grzeszyli krzywdząc Krafta, mogą zamiast w gorących oceanach wykąpać się teraz co najwyżej w lodowatej wodzie z rynny. Cóż, nie ma nadziei dla osób, które otwierają usta, jakby do osiemnastego roku życia latały boso po polach pszenicy trzymając w buzi gryzaczek w kształcie różowej, piszczącej krowy. Zresztą pewnie tak było. I jeszcze takim pozwala się biec w maratonie we Wiedniu. Pewnie organizatorzy liczą, że pobity zostanie rekord świata, bo inni uczestnicy tak szybko będą uciekać przed tym jajkiem z kipiejącym żółtkiem.
    Ale wróćmy do Krafta, który wozi dookoła kuli ziemskiej swoje włosy, na których pasma tworzą aureolę. Niedawno w prasie pojawiło się wiele wybitnych artykułów o jego dobroci. Opowiadają jaki on romantyczny, delikatny czuły i dobry. I jaki kochany dla swojej dziewczyny, która pewnie w ogóle nie śpi ani nie je, tylko myśli czym zasłużyła sobie na skarb, którego zazdroszą jej oficjalnie wszystkie kobiety świata. Może być coś piękniejszego niż wiedzieć, że twoje przyszłe dzieci będą mieć 50% cech ideału. Wiadomo, że chciałoby się 100 ale Krafta trzeba szanować i nie można go próbować sklonować.
    Co do innych informacji ważnych dla ludzi kochających króla to nowe mieszkanie Krafta ma 92 metry oraz 60 metrowy taras. Jaki skromny jest Stefan, który nie chciał zbudować zamku choć byłoby go na to stać. W dodatku ostatnio wspaniałomyślnie oddał na akcję charytatywną swoją prawą nartę. Należy liczyć, że w nowym domu będzie mu przytulnie, a pewne osoby nie staną nawet na wycieraczce, bo pewnie kochany by je wpuścił bo przecież Kraft jest niepielęgnujący urazy.
    Newsletter ostatnio bardzo krótki, ale niestety ciekawych artykułów i informacji mało, a nie wolno sobie samowolnie wymyślać i rozpowszechniać informacji o Krafcie.

    #StefanKraftnałogiem #bokochamykrafciewłosy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wy serio musicie pokazywac wasza glupote wrodzona?

      Usuń
    2. Dobrze �� mówisz

      Usuń
  18. https://m.facebook.com/skijumpingpl/photos/a.264630870216956.86743.116258275054217/1802866459726715/?type=3&source=48
    No to sto lat :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziś jest czas radosny wielce,
    Kraft i jego wielkie serce,
    rok kolejny już istnieje,
    a wspaniałe jego dzieje.

    O trzynasty piękny maju,
    czy ktoś mieszka w Paragwaju,
    czy też chodzi po pustyni,
    czy się bawi na Sardynii,
    wie iż dzień ten najważniejszy,
    bo Kraft w sercu zawsze pierwszy.

    Niech szanują wszystkie dziadki,
    wujki, ciotki oraz matki,
    jego uśmiech przeserdeczny,
    ułożony no i grzeczny.

    Niech kochają go kobiety,
    omijają blond kotlety,
    Niech mu domek stroją róże,
    z dala się trzymają burze.

    Niech wspaniałe jego włosy,
    co na myśl przywodzą kłosy,
    przy zwycięskim hymnu dźwięku,
    w wrogach stos wzbudzają leku.

    Niech nie trapią go hejterzy,
    ludzie skąpi i nieszczerzy,
    bo marnować jego śmiech,
    to popełniać ciężki grzech.

    Niech trofea kryształowe,
    same wchodzą mu na głowę,
    wygraną pogania wygrana,
    a medale łyk szampana.

    Niech dla niego słońce świeci,
    niech się o nim uczą dzieci,
    a bezbożne blond ziemniaki,
    wreszcie czeszą swoje kłaki!

    STO LAT DLA STEFANA❤️❤️❤️❤️❤️
    #foreverkraft #StefanKraftnałogiem


    OdpowiedzUsuń
  20. #breakingnews
    KRAFT NIEDŁUGO ZACZNIE STUDIA WYŻSZE. JAKI ON JEST MĄDRY PRACOWITY I SUMIENNY. TRZEBA BRAĆ PRZYKŁAD.
    Z tej okazji już niedługo kolejne odcinki newslettera, jeśli autorka nie ma nic przeciwko, bo przedłuża się niestety termin odbioru zamówionego szablonu na stronie o Krafcie.


    newsletterkraaaaf@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Niecierpliwie czekam na coś nowego! ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie mam spory kryzys, więc nie mogę niczego obiecać :(

      Usuń
  22. Ale Kamil podsumował Kacpra XDD
    no mówiłam, że się Mania z Mańkiem będą super dogadywać <3

    OdpowiedzUsuń