piątek, 10 lipca 2015

26. Wchodzisz czy tylko wietrzysz?

Czasem zastanawiam się, czy ktoś, kto zabiłby Hofera naprawdę zasługiwałby na dożywocie.
Ja rozumiem, że może jakieś prace społeczne, bo to niby człowiek i tak dalej, ale bez przesady jednak. Bez przesady.
Kwitnę pod skocznią już trzecią godzinę i nic. Prędzej uwiędnę, niż ten konkurs się uda rozegrać. Ja wiem, że Turniej Czterech Skoczni to jest prestiż, że staniki latają, że pasowałoby jednak go walnąć na czterech skoczniach, ale jak na tego pizdzielca, wielkiego ojca dyrektora i osobę decyzyjną patrzę to mnie po prostu szlag jasny trafia. Teoretycznie to jest Oberstdorf a nie Kuusamo i wiatr powinien oscylować raczej w granicach dwóch metrów na sekundę, a nie ośmiu, ale - taddam - niespodzianka. Fajnie. Czy ja mam jeszcze palce?
- Kacperku, czy ty mi jesteś w stanie stwierdzić, ile tu jest na minusie? - pytam Skrobota, który też tu chce koło mnie skisnąć.
- Nie wiem, ale obstawiam koło dwadzieścia. I piździ - informuje mnie, naciągając czapkę na uszy.
- Poprawna odpowiedź - mruczę. - Nie no, zrobię mu krzywdę, jak słowo daję.
- Nic z tego nie będzie - stwierdza Kacper autorytatywnie, stając za mną i przytula mnie. - A my się zamienimy w dwa bałwany.
- Na pewno nie gorsze niż Hofer.
- Fakt.
Mija piętnaście minut.
Fajnie jest, stoimy.
Mija kolejne piętnaście minut.
I jeszcze.
Koniec. Że co? A więc Bóg jednak istnieje.
I ja nie jestem mściwa, ale mógłby już zabrać Hofera do siebie.
Chociaż nie, do nieba to on na pewno nie trafi.

Jakie to jest proste. Wystarczyło, że przestaliśmy całe niedzielne popołudnie pod skocznią, a już konkurs może się odbyć w poniedziałek. Zastraszająca logika (wiadomo czyja).
Trolololo, Stefanie Krafcie, jeśli Kamil przez ciebie nie przejdzie do drugiej serii, to urwę ci jaja. O ile jakieś masz. Występu mojego brata to ja nawet nie komentuję. Już jakiś czas temu przestałam dla własnego (i jego przy okazji też) zdrowia psychicznego. Po co się ma człowiek denerwować. Jak się ktoś urodził ułomny to już taki zostanie.
- Hej, Mania! - słyszę nagle, zupełnie niespodziewanie i już wiem, że to bardzo źle. Bo na takie szoki to człowiek powinien jednak mieć chwilę, żeby się przygotować.
Odwracam się i staję twarzą w twarz z Morgim.
Ten sam uśmiech ma, cholera jasna.
- A ty co tu robisz, dezerterze?
- Ej, ej - śmieje się. - Uważaj na słowa, mała.
- Nie denerwuj mnie, bo mnie już wystarczająco Kraft zdenerwował - burczę, spoglądając na wykaz Lucky Looser'ów. Kamil trzeci.
- Daj spokój, Przecież Stoch bez problemów przejdzie do drugiej rundy.
- Niech tylko spróbuje nie przejść, to Kraft za to głową zapłaci.
- Wyobrażam to sobie. I nie chciałbym być w jego skórze.
Patrzę na zeskok. No dobra, jest czwarty, ale jeszcze tylko Ammann albo Prevc więc okej.
CO TO MA BYĆ?!
Simi właśnie wylądował nosem po ziemi.
Po śniegu właściwie.
Co nie zmienia faktu, że już se wygrał Turniej Czterech Skoczni.
- Szkoda gościa - wzdycha Thomas.
Dobrze powiedziane.
A tymczasem Stefan po pierwszej serii prowadzi. A Kamil dwunasty.
Ma Kraft szczęście.

Druga seria to są niezłe jaja. Nie jestem wredna, wcale a wcale, ale jakoś niespecjalnie martwi mnie fakt, że Kamil po tych swoich 131 metrach pnie się w górę, głównie kosztem Austriaków. Każdy wie, że z tego narodu wyszły tylko dwa osobniki, które toleruję. No dobra, Hayboeck się bujnął przed Kamila. A niech ma. W końcu to laska Krafta.
I uwaga, proszę państwa, niezłe jaja. Zwycięzcą konkursu w Oberstdorfie zostaje Stefan Kraft, kurdupel mojego wzrostu, rozmemłany psychicznie. Jak się okazuje, niezły przychlast z niego jest, ale skakać umie. Aż mi głupio, ale chyba naprawdę będę mu musiała pogratulować. Boże drogi, do czego to doszło.
- No i co to miało być? Łajza jestem po prostu - słyszę Piotrka gdzieś koło siebie. Odwracam się, patrzę, a on sam sam do siebie gada.
- Emm, Piotruś, czy ty byś może chciał o czymś mi opowiedzieć?
- Co? A nie, Mania, nie zawracaj se głowy. Do żonki se zadzwonię, to mi od razu będzie lepiej, nie? - śmieje się i idzie dalej. To jest po prostu cudowny człowiek.
Za chwilę podchodzi Ziobro.
- Wiwianka jest chora - wzdycha.
Muszę przyznać, że ta mała odwala aktualnie bohaterską robotę, bo sprawia, że jej ojciec bardziej interesuje się jej stanem zdrowia niż swoją chujową dyspozycją. A naprawdę miałby czym się interesować. 
- I co ja ci na to poradzę?
- No... nic.
- No nic. Świetna odpowiedź. Jasiek, ona tam Angelikę ma. A ona prezentuje wyższy poziom intelektualny niż ty, więc naprawdę możesz się przestać martwić i zacząć skakać.
- Mhm... - Ziobro nie wydaje się przekonany. - Cóż, skoro tak mówisz...
- Nie wiem, o co chodzi - do rozmowy nagle dołącza się Skrobot. - Ale jak Marzenka coś mówi, to znaczy, że tak jest.
- No dobra - zgadza się wreszcie Jasiek. - Niech wam będzie. Zadzwonię do nich.
- Koniecznie - mruczę. - Coś się dzieje, Kacperku?
- Nie. Po prostu uciekłem przed Kraftem. Biega wszędzie i cię szuka. Cztery razy mnie już pytał, czy na pewno cię nie widziałem.
- Aha - uśmiecham się. - Nie widziałeś mnie.
- Bo ja wiem, czy ty chcesz z nim gadać? Mańka, ty musisz sama rozwiązywać te swoje austriackie problemy.
- Ja nie mam żadnych...
- Tak, tak. Wiem.
- Skrobot, co ty mi insynuujesz? - wkurzam się wreszcie, bo każdy ma jakieś granice przecież.
- Daj spokój, Manieczka. O, Kraft idzie. To ja może spadam.
Pewnie. Najłatwiej tak. Najpierw mnie wpienić, a potem zwiewać. Kolejny tchórz pierdzielony.
- Sześśś, Mania - melduje się Stefan i szczerzy wszystkie zęby.
Straszny głupek z niego, ale co tam, przynajmniej dziś ma prawo. Zwycięzców się nie sądzi i tego typu pierdoły.
- No cześć - ewidentnie mnie bawi to oczekiwanie na twarzy Krafta. Oj no dobra, dobra, dał czadu, niech mu będzie. - Muszę ci powiedzieć, że jestem z ciebie dumna.
Czy mnie się wydawało, że on wcześniej wszystkie zęby wyszczerzył? Pomyłka. Teraz to są wszystkie. Albo i jeszcze więcej.
- Super, nie? Pomyślałem sobie, że co mi szkodzi, pokonam jednak Michiego. I tak mi wychodziło, że żółtą koszulkę będzie mieć, a tak to przynajmniej Gosia zobaczy, co straciła. Dobrze, nie?
Oj, Boże, Boże. Ta dziewczyna go pół roku temu zostawiła, a on dalej swoje. Gosia zobaczy, Gosia się dowie, Gosia będzie zazdrosna...
No na pewno.
Tak samo, jak była do tej pory.
- Stefciu - klepię go po ramieniu. - Daruj sobie tę laskę. Bo już mi się rzygać chce, jak o niej słyszę.
- Hmm... No co prawda nie jest taka fajna jak ty... - w głowie mi się zapala jakaś czerwona lampka, odsuwam się krok do tyłu i patrzę podejrzliwie. - Ale spokojnie. Ja wiem, że ty jesteś zajęta i mi to wcale nie przeszkadza.
Aha. Nie przeszkadza mu.
- Jestem zajęta?
- No... Tak.
- A przez kogo, jeśli można wiedzieć?
- Przez tego twojego z trudnym nazwiskiem... No wiesz. Ale nie martw się, ty jesteś dla mnie jak siostra i ja się będę bardzo cieszyć jak...
- Kraft!
- Tak?
- Chcesz coś jeszcze dodać do swojej wypowiedzi?
- W zasadzie tak. Bo jak...
- Idź stąd. Bardzo cię proszę.
- Czemu? - oczy ma jak dwie pięciozłotówki.
- Bo cię sama odprowadzę. A tego nie chcesz.
- Chyba to nie jest właściwa odpowiedź na moje pyt...
- Do widzenia!
- No to pa... - mruczy Kraft i idzie sobie gdzieś, co mnie już niespecjalnie interesuje.
Ciśnienie mi skoczyło. Nawet kawy już nie potrzebuję.
Zbieram się i idę w stronę naszego domku. Trzeba się ogarnąć i spadamy do Ga-Pa. Przydałoby się wyprzedzać chociaż Koreańców w następnych konkursach (patrz: Jan Ziobro), a chętnych na poinformowanie, jak to zrobić jakoś nie widzę. Oj, nie będzie spania aż do Nowego Roku.
- Mania!
No żesz ja pierdzielę. Ciśnienie mi do dwustu dojeżdża zapewne.
- Tak, Morgi?
- Co ty zrobiłaś Kraftowi?
- Ja? Nic. Przecież Kamil przeszedł do drugiej serii. I to z dość satysfakcjonującym wynikiem, powiedziałabym.
- Ale... On przecież sam mówi, że już go nie lubisz i coś tam.
Ja pierdolę...
- Powiedz mu, że żartowałam, okej? I jeszcze powtórz, że jestem z niego dumna. A te swoje teorie to niech se w dupę wsadzi.
- To też mam powtórzyć? - upewnia się ze śmiechem Morgi.
- A nie... nie musisz.
- No dobra. Wpadniesz do nas później?
- A czy ty przypadkiem się za bardzo nie przyzwyczajasz? - pytam, otwierając drzwi do naszego domku. - Nie jesteś już w drużynie narodowej, kolego.
- E tam.
- No naprawdę merytoryczna wypowiedź.
- Bo mnie wybijasz z tematu.
- To moja specjalność.
- Mogę się ewentualnie z tym stwierdzeniem zgodzić. To jak?
- Za trzy godziny jedziemy dalej, więc...
- Wchodzisz czy tylko wietrzysz? - krzyczy na mnie Skrobot ze środka.
- Już! - wrzeszczę do niego, a potem zwracam się znów do Morgiego. - No sam widzisz, w tym interesie nie ma warunków do życia towarzyskiego.
- Zazdrosny ten twój Kacper - uśmiecha się Thomas.
A ja autentycznie nie wiem, co odpowiedzieć. Takie sytuacje w moim życiu mogę policzyć na palcach jednej ręki i właśnie oto jedna z nich nastąpiła. I najgorsze jest to, że czuję, po prostu czuję, że jestem czerwona. I powód tego jest dla mnie całkowicie niezrozumiały.
__________

Ja pierniczę. Nie zdążyłam jeszcze dobrze ponadrabiać Waszych opowiadań, a już z powrotem jestem w czarnej d...
I tak strasznie dziwnie czyta się coś, co się pisało prawie rok temu ;)

8 komentarzy:

  1. dzisiaj trafiam na twojego bloga i tak mnie wciągnął, że zamiast pomóc w domu siedziałam przed laptopem i jak głupia cieszyłam mordę. Masz mnie! Czekam na następny rozdział oby szybko

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochanie!
    Ty wiesz, że ja Cię kocham, ubóstwiam i w ogóle, więc nawet ledwo żywa napiszę ten komentarz.
    Bo ogółem rzecz ujmując, to ja myślę, iż Mania niedługo będzie wiedziała, dlaczego zrobiła się czerwona :D A skoro każdy coś sugeruje, to jestem przekonana, że coś z tego wyjdzie w końcu. Bo przecież wyjść musi ^^
    I jest Morgi! <3 Tego faceta też ewidentnie kocham.
    Miałam coś jeszcze napisać, tylko już nie wiem co... a, no tak! Kraft. Czyżby podkochiwał się w Mańce? Mania to..., Mania tamto... sama już nie wiem. Taka ta sytuacja między nimi (przynajmniej z jego strony) była dosyć dwuznaczna..
    Buziaki, skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowite opowiadanie trzymaj tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Żal mi Stefcia ;( biedny szukał Mani i szukał, nie zdążył się rozgadać a ta mu każe iść sobie dalej. Jak ona zacznie go "przepraszać" to pewnie wkopie się w dodatkowe lekcje języka z Kraftem. Może mu w końcu wyjaśni, że zamiast się przywitać jak człowiek wyskakuje z liczbami (czego ja oczekuje, jemu to do głowy nie wejdzie nigdy) xD
    W tym odcinku relacja Kacper-Marzena była bardzo słodka, stoją sobie razem, przytulają się i narzekają na wszystko. Pewnie zaraz Mańka tę całą słodycz zepsuje ;D
    Jakoś tak krótko dzisiaj czy ja chce więcej i więcej...?
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę... aż mi brak słów :D
    Może to i lepiej, bo akurat mobilnie jestem. Wiesz, że uwielbiam to opowiadanie :*
    Mania ma taki a nie inny charakter no ale cóż. Ja bym tam chyba Kacpra brała :D ale nie jestem Manią. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja kocham tą kobietę. To znaczy Ty wiesz już wszystko na ten temat, ale jak przypomnę to się chyba nie obrazisz, co? Sam nagłówek o Hofferze mnie powalił, bo kurde... No ona dobrze mówi, to jest człowiek chyba. Ale nie wiem czy pod czyimś adresem poleciało więcej gróźb karalnych w ostatnim czasie. Jak mi już przypomniałaś co się działo w Oberstdorfie, to najśmielej w świecie mam prawo stwierdzić, że nie;D Ale przecież ja nie o Hoferze, bo po cóż on komu tylko o chłopakach. Kraft miałby coś do Marzenki? Nie, w życiu bym o tym nie pomyślała, przecież on jest taki młodszy braciszek właśnie. A młodsze braciszki mają to do siebie, że nie mogą stać się dorośli, przynajmniej w oczach starszych sióstr. No i znając Morgiego, to upewnienie nic tu nie da i sirocie powtórzy wszystko. Wiesz... Zastanawiałam się czy rozważasz opcję, w której znowu coś mu trzaśnie w łeb i sobie przypomni co było przed Kulm. Na ten moment liczę, że to się nie stanie, bo chyba... Mania powinna bez zawirowań poczuć się kobietą. A mimo moich długotrwałych oporów, no... Jak odpowiednia osóbka jest obok to nie ma co zwlekać i rozkładać wszystkiego na małe cząsteczki.
    Zapomniałam dodać, że "laska Krafta" wywołała we mnie atak gdy czytałam pierwszy raz, z colą w ręku na boku;p
    Kubacka rządzi♥ I Ty, bo przecież ona sama by się do życia nie powołała.
    buziak i powodzenia cokolwiek tam się dzieje;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Kraft tutaj zawsze wywołuje u mnie napad śmiechu. Gość jest tak pocieszny, że powinni go na jakiś terapiach puszczać w ramach odstresowania. Ale z drugiej strony nie dziwię sie Mani, że cierpliwość traci. Stefcio na pewno na dłuższą metę to uciążliwe stworzenie.
    Poza tym relacja Mania-Kacper to jedna z moich ulubionych na blogach.
    Także czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. <3 <3 <3 i ma o co być zazdrosnym Mania!
    A Krafta to aż mi się szkoda zrobiło, on z tym swoim malutkim rozumkiem chciał dobrze Xd to, że trafił na czuły punkt Marzeny to inna sprawa

    OdpowiedzUsuń