piątek, 4 września 2015

29. Dali ci może ciastka?

No i stało się niemożliwe.
Kraft wygrał Turniej Czterech Skoczni.
Czy w tej sytuacji powinnam czuć się dumna z powodu, że wybrał mnie na swojego prywatnego psychologa?
Eee... nie.
I już dobra, skupię się na tym, a nie na występach Fairalla i Ammanna, które nawet ciężko skomentować. Bo Nick to ja nie wiem, czy do skakania wróci, a Simi ostatnio robi telemarki twarzą po zeskoku. O gustach się nie dyskutuje.
Ale swoją drogą mina Hayboecka po tym jego finałowym skoku mnie zabiła. Niby taki szczęśliwy, pierwszy konkurs w karierze wygrał, ale jak ogarnął, że Turniej o sześć punktów z Kraftem przegrał, to trochę mu mina zrzedła. Biedaczysko. Niech się nie martwi, Stefan go i tak kocha. A w tych okolicznościach to chyba nawet jeszcze bardziej.
Za chwilę się zaczyna ta impreza Morgiego, co na nią nie pójdę, bo mam dużo roboty. Czy jakoś tak to szło. Nieistotne, chyba po prostu nauczyłam się wiarygodnie kłamać, co może i nie jest powodem do dumy, ale mam to w... no w głębokim poważaniu.  Bo umiejętność chyba całkiem przydatna.
Chowam sobie sprzęty w naszym domku, wzdycham lekko nad moją marną egzystencją, a nagle wbija Olek Zniszczoł.
- Cześć, Mańka.
- No siema. Zdajesz sobie sprawę z tego, że mówisz mi dziś cześć po raz czwarty?
- Tak? Aha. A ty zdajesz sobie sprawę z tego, że pół internetów ze mnie leje? A już na pewno całe polskie.
Cóż, to było do przewidzenia. Jak się chce nieudolnie naśladować Loitzla z Zakopanego albo Ito z Sapporo to takie są skutki. Swoją drogą jak on do konkursu ostatecznie wszedł to dla mnie pozostanie zagadką na wieki wieków amen.
- No dobra, ale patrz, jaka popularność.
- No dzięki. Zawsze kurwa marzyłem o tym, żeby cały świat oglądał, jak wywijam orła na belce startowej.
- Wiesz, niektórzy wolą pokazać dupę. Albo cycki ewentualnie.
- Cycków nie mam, to nie pokażę.
- A dupę?
- A dupę mam. Ale też nie pokażę.
- No to nie pozostaje ci nic innego jak wypierdzielanie się na belce.
- A czy ja mówię, że chcę być popularny?
- No trudno. W takim razie zdobyłeś popularność niezamierzoną.
- Fajnie. Dzięki za wsparcie. Na ciebie to zawsze można liczyć, Marzena.
- Zawsze do usług. Masz coś do żarcia?
Olek się na mnie patrzy jak na osobę nieskalaną inteligencją.
- Skąd ja ci wezmę żarcie podczas zawodów?
- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale już jest po zawodach. Od dobrych piętnastu minut.
- Dobrze, przepraszam. W takim razie po zawodach też nie mam żarcia.
- A idź ty. Na was to nigdy nie można liczyć - burczę, ubierając czapkę. - Idę coś upolować. Pilnuj interesu.
- Upoluj Krafta - słyszę na pożegnanie. - Będzie miał Mannera za zwycięstwo.
Hmm, hmm... Widzę, że Olek się wybija ze swoim IQ ponad przeciętną grupy. Dobrze wiedzieć, w razie czego. Potulnie stosuję się do jego zaleceń i znajduję Krafta.
- Cześć, jak się czuje najnowszy zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni? - ja cisnę po angielsku, nie będę tego biedaka stresować polskim, bo w tych emocjach to już całkiem nic nie zrozumiem z jego wypowiedzi. A jak jeszcze zacznie zjadać końcówki (czyli zawsze) to żegnaj próbo porozumienia.
- Widziałaś? Jeszcze trochę, a by mnie Michi wyprzedził. Ale by było!
No rzeczywiście. To by była wprost niepowetowana strata dla światowych skoków.
- No jak to, gniewałbyś się? Przecież wy się przyjaźnicie, nie?
- No tak, oczywiście - Kraft wypina dumnie pierś. - A tym większa satysfakcja jest, jak się wygra z przyjacielem. I to wiesz, nie takim przeciętnym, tylko takim super extra. Jak Michi.
Panie Boże, to naprawdę brzmi gejowsko.
- Fajnie. Dali ci może ciastka? - przechodzę do rzeczy, bo mnie w żołądku naprawdę nieźle ssie.
- Dali. A ja dałem Michiemu.
Strzelam sobie z otwartej dłoni w czoło.
Ała.
- No dobra. To ten. Brawo, Stefan. Muszę ci powiedzieć, że naprawdę niezłą robotę odwaliłeś. Ale teraz wybacz, oddalę się, bo mi się już chyba żołądek przyssał do nerek.

Pakujemy się do busa. I jazda do domu. Potrzebuję domu po przeżyciu dobrych kilku dni w państwach niemieckojęzycznych. To są naprawdę ciężkie nacje. Świat się powinien składać z samych Polaków i Czechów. Z nimi się przynajmniej można dogadać. Ty mówisz po polsku, oni po czesku, a i tak się rozumiecie. Bajka.
Takie przemyślenia nachodzą mnie tym częściej, im więcej czasu spędzam z Kraftem. I im mniej z Morgim. Jednak przeżycia dotyczące jednostki naprawdę mogą wpływać na postrzeganie całej grupy ludzi.
Dobra, koniec, bo się zaraz w jakiegoś filozofa zamienię.
A to już by było naprawdę nieszczęście.
I w tym właśnie momencie przed moimi oczami pojawiają się obiekty moich przemyśleń. Oba.
I to nie pierwszej trzeźwości. Również oba. Czy raczej – obaj.
- Sześśś, Mania – zaczyna Kraft. - Jest fajnie, ty nie idziesz?
Stara się biedaczek z tym polskim bardzo, ale dzięki Bogu musimy przejść na angielski, bo Morgenstern nic nie zrozumie.
- Nie wiem czy zauważyliście ten cudowny, piętnastoletni pojazd, który ma mnie zabrać do domu razem z całą drużyną. W trybie now.
- Ale Mania, to nic nie szkodzi. My cię potem dostarczymy do Polski. Helikopterem nawet jak chcesz.
Wyrywać laski na helikopter. Boże drogi. Starzejesz się pan, panie Morgenstern.
Zaczyna się darcie z busa. Wszyscy się zapakowali i tylko na mnie czekają. Jak wszyscy obecni na skoczni i przed telewizorami na Schlierenzauera na belce, który jednak decyduje się nie skakać, bo mu się kombinezon rozpiął. Albo mu się pogoda nie podoba. Albo coś. Biedaczek w sumie. Sport zimowy sobie niestety wybrał. Czasem pada śnieg. Albo wieje.
- Juuuuż! - wrzeszczę na wszelki wypadek.
- To jak? - pyta Morgi, absolutnie niezrażony atmosferą daleką od relaksacyjnej. - Wszyscy już są. I naprawdę dobrze się bawią.
- To idźcie się bawić z nimi – radzę im uprzejmie.
- Mania... - zaczyna jojczenie Kraft.
- Nie mam czasu. I radzę to sobie zapamiętać na przyszłość. Bo szybko mieć nie będę.
__________

Jeden z krótszych rozdziałów. I jeden z gorszych. Po takiej długiej przerwie - takie coś. Aż mi wstyd. Ale cóż poradzę, wen mi się bardzo zbuntował przy tym Bischofshofen. Może też nie lubi Austrii. Jak Mańka.

12 komentarzy:

  1. Nie nie nie. Ja protestuję. Mania nie nie lubi Austrii, tylko krajów niemieckojęzycznych ;) Chociaż ty w sumie ją najlepiej znasz :D Kraft i jego 'sześśś' jest takie słodkie :') I te wywody jego co do przyjaciół, ahhh :p W ogóle to myślałam, że przekupią ją jakoś i zawiozą na Kulm (kolejny kraj niemieckojęzyczny xd) i że będzie chciała się przelcieć z Morgim helikopterem (jak to brzmi O.O). Ciekawi mnie tylko jedno- czy Mańka poszła do Michiego i wzięła od niego Mannery xD
    Czekam na kolejny, jest świetnie, tylko krótko ;) Weny i powodzenia na studiach (jeśli poszłaś :D) ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Na studia poszłam - a właściwie dopiero pójdę w październiku ;)

      Usuń
  2. Krótszy, ale Bożusiu, Marzenka tu była tak typowo-marzenkowo sarkastyczna, więc nie jest gorzej! Jest bardzo, bardzo dobrze :D Olek ty się chłopie nie martw, ludzie to tak dla beki, a ciebie i tak lubią! No i jeszcze jedno małe pytanie: Gdzie jest Skrobot? Jedyne, czego mi tutaj brakowało to właśnie jego nieudolne, ale skuteczne zaloty do Mani!
    Jezu, ten mój komentarz to jakaś masakra...

    http://zalegly-kurz.blogspot.com/
    http://platki-sniegu.blogspot.com/
    http://goodbye--to--yesterday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och no, nie mogę przecież do każdego rozdziału Skrobota wciskać. Kraft to co innego XD poza tym nieudolne te jego starania są na pewno, ale czy skuteczne, to nie byłabym taka pewna :)

      Usuń
  3. No ja bym lotu Morgokopterem nie odmówiła! Aj weź, Mania, taka oferta! :< No cóż, ale jej awersja do wszystkiego co austriackie to w sumie wszystko wyjaśnia. No bo np. Taki Hoffer. Albo Stefan. Chociaż Stefan = Mannery, a Mannery są pyszniutkie, a też austriackie... To bardzo skomplikowane. Anyway, jak on mógł oddać Michiemu wafelki?! Że niby taka nagroda pocieszenia za to drugie miejsce, tak? Ugh. Gejoza. G-e-j-o-z-a.
    No i Olkowe pisiont groszy. Pamiętamy. [*]
    Rozdział krótszy ale i tak poprawił mi humor, więc nieważne, że Marzenka jest długa czy krótka, zawsze mnie rozweseli. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, relacja Kraft-Hayboeck należy do co najmniej dziwnych. A Mannery są austriackie, ale to się nie liczy. Słodycze mogą być z absolutnie każdego kraju. Bo to słodycze ;)

      Usuń
  4. Podryw na helikopter;p Na mnie by to nie podziałało bo ja cierpię na zaawansowany lęk przed wszystkim co samolot przypomina. I na Mańce wrażenia tez nie zrobiło, przynajmniej wyraźnego, choć raczej ze znacznie mniej idiotycznych przyczyn. Wiesz, że już zapomniałam o olkowych wyczynach z Bischofshofen? Kolejnym urokiem tej historii jest to jak bardzo jest na rzeczywistości oparta i takie drobne, skoczkowe ciekawostki wracają do człowieka.
    A co do Krafta, to jak na siebie zachowywał się po zwycięstwie dość powściągliwie. O ile on w ogóle zna takowe słowo. Lepiej w sumie go nie uczyć tak bogatych w polskie głoski słów, bo ja ciągle mam w pamięci jak jakiś tam chór próbował podziwiać. Angielski w kontaktach z nim jest zdecydowanie lepszym językiem. Nawet gdy obok nie ma Morgo.
    Tylko Mania powinna go w łeb walnąć ( w sensie to małe, czarne i wielkookie od rosołu). Bo ona z nim rozmawia, męczy się nieodpłatnie, a ten kurde do Michiego z wafelkami poszedł, niewdzięcznik. Oj, nieładnie. Ja to bym w ogóle im nieproszona do pokoju weszła i zabrała. Pamiętam ile to ostatnio na mannery wyrzuciłam na stacji benzynowej w Austrii. Szczególnie na cytrynowe. Więc dobry wafelek wart wysokiej ceny, zgodzę się z Olkiem.
    Pisz nadal tak cudownie. Buziak <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chór wiecznie żywy haha ;)
      Ale też uważam, że wafelki należą się absolutnie Mańce. Tak to jest się spodziewać wdzięczności od facetów!

      Usuń
  5. nie ma to jak wywijanie orła na belce startowej, czyn, który pomoże stać się popularnym ;D jak dla mnie to lepsze niż pokazywanie dupy i cycków. zreszta, każdemu się może zdarzyć ;D właśnie, a propo pokazywania to wtracę swoją refleksję na temat WaG's a konkretniej tych co są modelkami. czy tym piłkarzom to nie przeszkadza, że dupy i cycki ich lasek oglada cały świat? ;D oj dobra, wiem, że odbiegam, poprawię się ;D
    Mańka to jest Mańka, co by tu dużo mówić, charakter ma cudowny jak dla mnie. uwielbiam takich ludzi ;D a co miałoby się tyczyć imprezy no to cóż, ja tam bym się helikopterem przeleciała, nie ważne z kim ;D i oj tam zaraz podryw no bez przesady ;D miły chciał być ;D dobra kończę, bo ja po nieprzespanej nocy to ja sama nie wiem co ja pisze ;D trzymaj się ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też rozwalają WAGsy 'zdobiące' co poniektóre okładki. Tak jak ostatnio Celia Krychy na CKM bodajże. Jakby to chociaż było jakieś estetyczne. A to jest sam kicz. Sam goły kicz.

      Usuń
  6. Stefcio i Michi nie powinni spędzać tak dużo czasu razem bo po pierwsze dziwnie to wygląda a po drugie ciastka Mańce przez nich uciekają.
    Daj mi Kacperka w następnym rozdziale bo za nim tęsknie ;)
    Lot helikopterem z Morgim? Na jej miejscu też bym nie miała na to czasu. To dla Marzeny bardziej niebezpieczne niż Stef i jego umiejętności językowe ;P
    XYZa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoczko, Twoje tęsknoty rozwiążemy Kacperkiem w następnym rozdziale ;) obiecuję!

      Usuń