piątek, 8 stycznia 2021

78. Po moim trupie

Nastąpiła pewna zmiana w przygotowaniach do sezonu. Mianowicie zamiast kadry A i B mamy jedno wielkie Stado Narodowe, w którym każdy łoś, co choć trochę potrafi podskakiwać ma szansę szlifować swoje umiejętności pod kierunkiem czesko-polskiej wizji trenerskiej. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że wszystkie Murańki, Stękały i inne Wąski widzę codziennie, zamiast raz na dwa miesiące. I że im narty muszę smarować. I innym dziwniejszym nawet. I że w tej sytuacji pracuję już non stop nie z jednym Skrobotem, ale z dwoma. Podobno od przybytku głowa nie boli. Ale to się jeszcze okaże.
Pojawiła się też oczywiście kwestia mycia rąk co pięć minut, noszenia w kieszeniach po pięć maseczek i takie tam inne pierdoły. Spoko, jeśli wytrzymuję w towarzystwie Murańki, to jakoś zniosę też maskę na ryju.
Czas ogólnej kwarantanny światowej minął mniej więcej tak jak się spodziewałam. Czyli jako dawka świętego spokoju, której potrzebowałam, przerywana jednakowoż epizodami terapii na odległość. Z czasem Kraftowi jakoś przeszła panika, ale dla odmiany uaktywnił się Morgi. Bo przecież to takie straszne, że musi siedzieć gdzieś w Alpach w ciszy i spokoju, od czasu do czasu latając sobie helikopterkiem. No tortura po prostu. To zupełnie oczywiste, że trzeba w tej sytuacji zawracać komuś dupę trzy razy dziennie.
Po czym teraz nagle od tygodnia nie daje znaku życia. To ja już nic nie rozumiem.
Nie to nie, ja się pierwsza odzywać na pewno nie będę. Niech mnie cmoknie w... Albo lepiej nie.
Ale jakby się przypadkiem zabił w tym helikopterku swoim, to nawet bym nie wiedziała. Nie no, dobra, Stefan by mnie powiadomił, nie ma obaw. Przełożyłby mi informację z niemieckiego na krafci.
Czyli okej. Można się zająć pracą.
A jest się czym zajmować. Trzynastu chłopa na każdym treningu, nie licząc oczywiście drugie tyle sztabu szkoleniowego. Ja naprawdę nie wiem jak ja to wytrzymuję. Ale z babami chyba nie wytrzymałabym tym bardziej. 
- Marzena?
- No co? - burczę, bo już mi kręgosłup odpada z wysiłku, a trzydzieści pięć stopni w cieniu również nie sprzyja mojemu samopoczuciu.
- Ja bardzo doceniam walory wizualne - mówi Skrobot drugi (Skrobotem numer jeden zawsze będzie Kacperek). - Ale weź ty się może trochę odziej, co? 
Skrobot pierwszy podejrzanie kaszle, oczywiście kryjąc śmiech, i mu się wydaje, że robi to dyskretnie.
Spoglądam na siebie w dół. No cóż, faktycznie koszulka na ramiączkach już tak zjechała, że zaraz zostanę w wersji topless.
Generalnie jestem, jak powszechnie wiadomo, zwolenniczką moich podkoszulków Skrobota, ale przy tej temperaturze człowiek czasem sprzeniewierza się życiowym zasadom.
- Wielkie mi rzeczy - mówię, przywracając się do porządku. - Boście niby kawałka cycka nigdy nie widzieli.
- My jak my. Ale ile tu młodzieży się kręci...
Gdyby powiedział to Kraft, pewnie uwierzyłabym mu, że się przejmuje deprawacją nieletnich. Jako że mówi to Kamil Skrobot, prycham tylko pod nosem.
- Młodzież na plaży też już kiedyś była. I w internecie zapewne również.
- Wiesz, plaża, a takie niespodziewane...
- Mhm - przerywam mu wynurzenia. - Ewidentnie komuś słoneczko przygrzało jeszcze bardziej niż mnie.
- Kacprowi? Eee... chyba nie. Chociaż taki cichy siedzi... Czekaj, może ci gorączkę zmierzymy... a jak to jakiś covid czy coś...
- Weź spierdalaj - śmieje się Kacperek.
- A, już wiem. Bo on się zawstydził jak ci się...
- Zamknij. Się - mówię głośno i wyraźnie, gdyż przed oczami pojawia mi się wizja, której pragnęłabym nigdy więcej nie widzieć.
Tak, dotyczy pewnej kościstej modelki.
- To nie było miłe.
- To nie miało być miłe.
Po narty do naszego plenerowego biura przychodzi pierwsza grupka małolatów, których jeszcze kiepsko rozróżniam. Oj tam, dopiero trzy miesiące z nimi trenujemy.
- O widzisz, w ostatniej chwili zdążyłaś - brnie w tę żenadę Kamil.
- Już się tak nie przywiązuj do tematu. Pierwszy i ostatni raz to widziałeś.
- Nie no, zdarzyło mi się już kie...
- Zamilcz. Proszę. Chyba się już naprawdę dawno z nikim nie umawiałeś.
- Skąd wiesz? - Skrobot drugi jest wyraźnie zaskoczony.
- Tak mi jakoś przyszło do głowy. Kacperku, weź no coś zrób z tym swoim bratem, bo pierdolca z nim można dostać.
- No widzisz? A ja się z nim od dzieciństwa męczę.
- Chcesz się licytować? 
- Że niby chcesz pobić tego tu idiotę Mustafem? - Kacperek kiwa głową i rzuca mi wiele mówiące spojrzenie. - Mańka, proszę cię, nie bądź śmieszna.
- Po pierwsze ja się z moim bratem muszę męczyć dłużej niż ty ze swoim, ponieważ już od życia płodowego, więc choćby z tego względu mam gorzej - zauważam. - A po drugie to ty na to w ogóle źle patrzysz. Dawid jest twoim kumplem, więc nie możesz być obiektywny.
- Dzięki, Marzena. Myślałem, że my też się kumplujemy - wtrąca się Skrobot numer dwa.
- Ja z tobą? - upewniam się. - No tylko się nie popłacz. Z tobą to by może nawet było okej, ale ja nie mogę non-stop prowadzić rozmowy z podtekstami seksualnymi. To mi szkodzi na inteligencję. No ile można.
- Jak byś się chciała przekonać ile, to...
- I o tym właśnie mówię. Weź ty się puknij w łeb. Nie! Stop! Odwołuję to słowo - przykładam ręce do twarzy i zaczynam się śmiać wbrew własnej woli. - Ty mi naprawdę niszczysz mózg.
Moja praca z dnia na dzień robi się coraz trudniejsza. Ile razy mi się wydaje, że to mało prawdopodobne, tyle razy życie wyprowadza mnie z błędu.

Letnia Grand Prix w Wiśle. Same orły przestworzy przyjechały, więc to doskonały moment, żeby zająć trzy miejsca na podium. I żeby Apolloniusz mógł dumnie wypiąć pierś i ogłosić światu, że jesteśmy super, bo nie dość, że potrafimy zorganizować zawody w czasie pandemii, to jeszcze je zdominować. No naprawdę, jest co dominować, jak tylu zawodników przyjechało, że nawet nie trzeba było kwalifikacji rozgrywać. I niby zawody bez kibiców, ale wiadomo jak jest. Sektor leśny, jak się bawicie?
Zbieramy się powoli do dzisiejszego skakania, ale czasu jeszcze sporo. Także łażę sobie, powoli się rozkładam ze sprzętem i przy okazji patrzę co te sieroty robią. Kamil z Dawidem się opalają, bo przecież czemu nie, mój brat się tak przeuroczo opala jak świnia na różowo, to aż żal nie skorzystać z okazji. Anżej z Wąskiem jakieś tik toki nagrywają, czy jak się to gówno nazywa. Szybki jakąś laskę bajeruje. Chwila, chwila, od kiedy on ma dziewczynę? Jak te dzieci szybko rosną.
A propos. Tutaj znów te młodzieńce, które nie do końca rozróżniam. Ten to jest chyba jakiś Marek czy Jarek... czy jak mu tam. A, cholera, jakie to ma znaczenie. Kto wie, czy nie zrezygnują ze skakania zanim się nauczę ich imion. Nie będę sobie bez potrzeby pamięci RAM nimi zaśmiecać.
O, tego znam. Cudowne Dziecko Polskich Skoków dyskutuje energicznie z małżonką. Chwila, chwila... albo to ciąża spożywcza... albo niespożywcza. Chyba raczej ta druga. No cóż, powodzenia. Ciekawe tylko jakie imię tym razem wymyślą. Klemens junior już jest. Klemens junior junior? Jakoś bardzo bym się nie zdziwiła.
Nagle słyszę jak ktoś mi chrząka za plecami. Już mam opierdalać, że co to ma być, czasy covidu, a tu jakieś pokasływania w kark, ale odwracam się i doznaję małego szoku.
Maska, bo maska, ale nawet mimo tego jakoś trudno nie poznać. Morgenstern we własnej osobie. W krótkich gaciach, w podkoszulku i oczywiście z nieodłączną czapką Red Bulla. Powinien se jeszcze dziurę w masce wyciąć i przez słomkę pić ten napój zwycięzców. 
Stoję i nic nie mówię, bo się zastanawiam, skąd on się właściwie tutaj wziął, jak przeciśnięcie się przez granice do najłatwiejszych zadań aktualnie nie należy.
- Cześć, Mania. Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. 
- Bo się zastanawiam co ty tu robisz.
- A przyjechałem sobie z ekipą telewizyjną. Dobrze czasem robić za eksperta.
- I ja cię przez dwa dni nie widziałam? Jak to możliwe? - pytam podejrzliwie.
- Cały czas kręciłem się w strefie mediów.
No cóż, jest to jedna ze stref, którą staram się omijać szerokim łukiem.
- Nie brzmi to specjalnie przekonująco, ale okej.
- No bez przesady, nie doszukuj się spisku.
Niech on się tak głupio nie śmieje pod tą maską.
- A dziś się nie musisz meldować na stanowisku telewizji?
- Muszę. Ale za chwilę dopiero. Mam dla ciebie propozycję.
Nie lubię tego typu wstępów.
- Już się boję.
- Niepotrzebnie. Rozmawiałem z Maćkiem Kotem. I słyszałem, że potrzebujesz towarzystwa w najbliższym czasie.
O nie. Nie wierzę. Zabiję tego Kota. 
- Źle słyszałeś.
- Chciałem ci zaoferować swoje usługi. No nie bądź taka nieczuła.
Flirtów mu się zachciało, czy co? W maskach to se możemy najwyżej pofiltrować. Powietrze.
- Nie trzeba.
- Nalegam.
- Odmawiam.
- A ja jednak będę próbować. Potrafię być bardzo przekonujący.
Po moim trupie. Naprawdę tego tylko brakowało, żebym się z Morgensternem po weselach szlajała. Po moim trupie.

Kot postanowił dokonać zaślubin. Cóż, gratuluję. Ale naprawdę nie musiał mnie na tę uroczystość zapraszać. Zwłaszcza, że zawęzili podobno listę gości z jakichś trzystu do stu pięćdziesięciu, a i tak znalazłam się w gronie tych szczęśliwców.
I na dodatek zaproszona z osobą towarzyszącą. Znaczy generalnie zawsze takie zaproszenia są z osobą towarzyszącą, tylko że zazwyczaj żadnej nie biorę.
Dopóki się sama nie wprosi, jak widać. I jest bardzo upierdliwa. Upierdliwy, znaczy się. 
Nie wiem, co mu tak zależało. Przecież on nawet tańczyć w ogóle za bardzo nie potrafi. 
Ale zgodziłam się dla świętego spokoju, bo naprawdę dawno nikt mi tak głowy nie suszył. Nie wiem czy mu się wydaje, że to będzie dobra zabawa czy co?
Mam tę jedną, jedyną, zawsze tę samą sukienkę, którą nabyłam na ślub Dawida i dopóki się w nią mieszczę, chyba już do końca życia będę w niej występować. I w płaskich butach, bo jeszcze tak bardzo na mózg nie upadłam, żeby próbować zakładać coś w rodzaju szpilek. Malować też się nie będę, bo po pierwsze: nie chcę, po drugie: nie umiem, po trzecie: nie mam czasu na takie pierdoły.
Wciąż uważam, że ten dekolt mógłby być mniejszy, no ale co ja mogę. Skrobot mi przecież wtedy w sklepie tak tę sukienkę zachwalał, że się w końcu zgodziłam.
Jezu, ja jestem chyba bardziej podatna na wpływy, niż mi się wydaje.
Thomas przyjechał wczoraj wieczorem, ale kazałam mu spać w hotelu, bo bez przesady. I dopiero dziś pojawił się w moim domu, wciśnięty w garnitur, z uśmiechem przyklejonym do gęby, wzbudzając oczywiście niezdrowe zainteresowanie mojej mamy. I Izabelii przy okazji. Słyszałam jak trajkotały w spiżarni, jakby co najmniej było o czym. Ciekawe czy jak bym z Kraftem szła na to wesele, to też by się tak emocjonowały.
Z dwojga złego Morgenstern się przynajmniej prezentuje w miarę jak człowiek. Jeszcze by to coś pod brodą mógł zgolić, bo wiadomo jak to wygląda, no ale nie przesadzajmy z tymi wymaganiami.
Zabawne to w sumie, bo w kościele wszyscy twardo w maskach siedzieli, za to na sali już koronawirus nie działa. No ale, cholera, jak wódkę pić w maskach. To jest nie do pogodzenia. 
Proszę, proszę, Kacperek odstawiony jak stróż w Boże Ciało. Nic dziwnego. Juleczka by się przecież z byle kim nie pokazała. Pinda jedna, też ma czerwoną sukienkę. Ja przepraszam bardzo, innych kolorów w sklepie nie było? Czy może Skrobot gdzie nie pójdzie, to tylko czerwone sukienki wybiera?
Ugh.
Czas się napić. Po raz kolejny. Zwłaszcza, że siedzę koło Izunii. A naprzeciwko siedzi Juleczka.
Maciej Kot ze swoją już małżonką mają jakieś dziwne poczucie humoru.
Morgenstern bardzo jest chętny do przebywania na parkiecie, ale tak szczerze mówiąc, to go wiele w tym Tańcu z gwiazdami nie nauczyli. Tylko że mam do wyboru albo siedzieć w towarzystwie rozmiar XS, albo uciekać do strefy orkiestry. Chyba nietrudno zgadnąć co wolę.
Aha, a przede wszystkim to wolę szybkie tańce. A kysz, a kysz wolnym.
- Mówiłem ci już dziś, że pięknie wyglądasz?
No właśnie. Do tego typu wypowiedzi skłaniają melodie, do których nawet emeryci nadążają nogi przestawiać.
- Jakie czterdzieści trzy razy.
- Prowadzisz rejestr?
- Mniej więcej.
Jezu, gdzie ja się mam patrzeć? I gdzie on tę rękę... przecież to łaskocze.
Ja się nie czuję komfortowo w tego typu sytuacjach.
- Głodna jestem - informuję. - Chodźmy coś zjeść.
Wracamy w stronę stołu, ale jeszcze zanim zasiądę, widzę jak towarzystwo po kilku głębszych doskonale się bawi i spija sobie z dzióbków w niektórych przypadkach dosłownie. Szanujmy się, to nie jest miejsce, w którym Marzena Kubacka mogłaby normalnie spożyć posiłek.
- O, Mańka, jak to jest możliwe, że ja jeszcze z tobą nie tańczyłem dzisiaj? - reflektuje się Kacper na mój widok. - Chodź! - wstaje i podchodzi do mnie. Thomas rzuca mu dziwne spojrzenie, ale nic nie mówi. Informuję więc, że zaraz wracam i idę ze Skrobotem. Jedzenie musi poczekać, może się towarzystwo akurat w międzyczasie gdzieś rozejdzie.
- Julka nie będzie zazdrosna? - upewniam się.
- No coś ty, ona taka nie jest.
Może i nie. Nie wiem, bo mnie jakoś nie zachwyca wizja nawiązania z nią bliższej znajomości.
Całe szczęście, że orkiestra gra już inną piosenkę, bo kolejnych obłapywań w talii bym chyba nie przeżyła. I potem następną piosenkę. I jeszcze jedną. I jeszcze ze dwie.
- Dobra, koniec. Mam jakieś granice kondycji - śmieję się. - Idę na zewnątrz, muszę złapać trochę powietrza.
- Okej, potrzebujesz bodyguarda? - pyta Skrobot.
- Dam se radę. Nie będę nadużywać cierpliwości Julki.
- Oj, Mania, Mania... - wzdycha Kacper. - Ona naprawdę nie jest taka zła jak ci się wydaje.
- Nie taka zła to też średnio sympatyczne określenie, ale skoro tak mówisz - wzruszam ramionami, idąc w stronę drzwi.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. Jesteś uprzedzona i tyle - irytuje się nagle Skrobot. - Do Izy zresztą też.
- Daj mi spokój, okej? Idź tam do niej i zakończmy tę bezsensowną rozmowę.
Oto jak w trzydzieści sekund można przejść od tańca do prawie że kłótni.
Skrobot wraca do stołu, ja wychodzę na zewnątrz i idę za budynek, nieco w dół po schodkach. Siadam na ławce przy małym oczku wodnym. Byłoby całkiem ciemno, gdyby nie to, że ktoś rozmyślnie poustawiał latarnie.
Kurwa no. Może i jestem uprzedzona. Właściwie na pewno. Ale, do cholery, nikt mi nie każe lubić wszystkich typów ludzi na tej ziemi. Albo którychkolwiek. 
Powinnam chyba zostać pustelnikiem. Ani ja bym wtedy nikogo nie wkurwiała, ani mnie by nikt nie wkurwiał. Ale chyba nie potrafiłabym się przerzucić na wpierdalanie trawy i korzonków. Ach tak, bo jestem do nich uprzedzona.
- Czemu tak tu siedzisz po ciemku?
O matko, prawie zawału dostałam. Czy Thomas Morgenstern mógłby najpierw uprzedzać, że się zbliża?
- Powiedzmy, że się zmęczyłam. Albo że mi się chce spać. Wszystko jedno.
- Jeśli chcesz, możemy stąd już jechać - proponuje Morgi, przysiadając się do mnie.
- Nie, jest okej. Trochę chłodno, trochę ciemno, ale na pewno lepiej niż w środku.
Thomas nic nie mówi, tylko ściąga marynarkę i przykrywa mi nią plecy.
Nie wierzę. Nie wierzę, że naprawdę biorę czynny udział w takiej scenie. Jak żywcem wyjętej z jakiejś durnej komedii romantycznej. Ale przynajmniej faktycznie jest cieplej.
- Jak chcesz, mogę też włączyć latarkę w telefonie - ofiaruje ciąg dalszy pomocy Morgi.
- Nie trzeba - kręcę głową ze śmiechem. - Powiedz tylko która jest godzina.
- Piętnaście po pierwszej.
Tak wcześnie, a ja już mam dość? Schodzę na psy. Na kocim weselu. Hehe cóż za wyborny żart.
To się chyba jednak nazywa starość.
- Czemu tak nic nie mówisz? Aha, wiem. Na pewno się zastanawiasz czy przyjąć moje zaproszenie. Podpowiem ci: przyjmij.
- Dziękuję za podpowiedź.
Okej, może i tydzień wakacji w górach jakbym co najmniej mieszkała gdzie indziej to nie jest żadna wielka rzecz. Ale to brzmi jakoś... zobowiązująco. Znaczy dla mnie. I pewnie tylko i wyłącznie dla mnie. Tak, tak, siedziałam kiedyś przez podobny czas u Krafta w domu i dobrze było. Ale no. No po prostu nie.
- Trudno się teraz wyjeżdża za granicę - rzucam od czapy.
- Dobra wymówka - przytakuje Thomas. - Ja się tylko czasami zastanawiam... czy ty mnie w ogóle choć trochę lubisz.
O, Jezu, nie. Nie wchodźmy na taki grunt. To jest tak strasznie żenujące. 
- Nie pij więcej, co?
- Serio. Czasem sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Wywracam oczami.
- Powiedzmy, że... plasujesz się na liście wyżej niż... Murańka.
Czy ja to naprawdę powiedziałam?
Jeśli wcześniej siedzieliśmy i gapiliśmy się na to oczko wodne, a i tak robiło się niezręcznie, to co dopiero teraz, skoro Morgi aż się odwraca i zagląda mi prosto w twarz.
Patrzy przez jakieś trzy sekundy i wreszcie lekko się śmieje.
- Mania, ty jesteś niesamowita - kręci głową.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę.
- I piękna. I taka... wyjątkowa. Niesamowita.
No już starczy, bo się zarumienię.
- Ciekawe czy dostałbym w pysk, gdybym spróbował cię teraz pocałować.
- Lepiej nie sprawdzaj - sugeruję, ale Thomas najwyraźniej ma moje sugestie w głębokim poważaniu. Dotyka mojego policzka i przybliża się coraz bardziej. 
- A jednak zaryzykuję - szepcze, a potem delikatnie mnie całuje.
W końcu to skoczek, ryzyko ma we krwi.
__________

Wbrew pozorom aż tak wiele nie piłam przy pisaniu tego rozdziału XD

18 komentarzy:

  1. Ja... nie wiem co powiedzieć. Bo się uśmiałam, ale potem... odjęło mi mowę. Ja przepraszam, ale składniejszy komentarz muszę odłożyć na potem.

    I PO CO JA TEN GŁOS SWÓJ W ANKIECIE MARNOWAŁAM. CZUJĘ SIĘ OSZUKANA. ZWROT PIENIĘDZY ALBO CIĘ ODFOLLOWUJĘ NA WATTPADZIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miałam iść spać, ale se spojlera strzeliłam I PODPISUJĘ SIĘ OBIEMA RĘCAMI!

      (dała mu chociaż w psyk? Kacperek dostał, o ile dobrze pamiętam!)

      Usuń
    2. Dobra, czas na mnie!
      W sumie dziwne te zmiany, ale mnie się tam podoba koncepcja Stada Narodowego. Dla Mańki to ednak większy natłok matołów na metr kwadratowy niż jest w stanie znieść.
      Ojejku, podwójan dawka Skrobotów! Choć ja tam bardziej Kacperka lubię, ale i tak! <3
      Ano tak wirusowe udogodnienia, meh. Już się tak przyzywczaiłam, że dziwi mnie, że kiedyś nas to dziwiło, eh.
      Mania też się na pracę zdalną przerzuciła? A Morgi coś pdoejrzanie cicho siedzi, co tu się kroi, hm?
      Język krafci XD
      No ja nie wiem, czy z babami byłoby gorzej... oni prawie jak baby, a nasze dziołszki takie mało irytujące dla Mańki by były mam wrażenie.
      Kacperek numerem jeden, aaaaaa! <3
      "moje podkoszulki Skrobota" XDDD
      Mania deprawująca skokową i nie tylko młodzież, jakoś wcale mnie nie dziwi...
      Skorbot drugi jakiś takir ozochocony dziwnie... Może to nie Morgiego się ten KAcperek obawiać powinien, tylko brata swego osobistego wyrodniego? (jak już się swoją Juleczką znudzi, czy coś)
      Ach to rodzeństwo, świat by bez nich byłby mniej kolorowy.
      Nadmiar seksu naprawdę obniżą IQ, to nie żąrt! To nie są ćwiczenia!

      CZemu ta Mania w nich w ogóle nie wierzy? :<
      Sektor leśny, jak zawsze obecny! (bawimy się dobrze!)
      Dawid to tak pod sponosora - na różowo, Mannerki zobowiązują!
      Wolny już nie taki wolny, co?
      Mania i jej pragmatyzne pdoejście do zapamiętywania imion,... tak trzeba żyć!
      A no tak, Klemens znowu zostanie tatusiem... hm, czy on już przynajmniej jest dorosły?
      A jego skąd tu przywiało? Bo czym to wiemy, wiadomo że helikopterem.
      Kot ploitkara pierwszej wody. Ktoś zdziwiony? Bo ja nie.
      Ależ piękna gra słowna z tym filtrowaniem XD

      Kot się ustatkował, kto to widział. Katastrofa, świat się kończy.,
      Coraz mocniej utwierdzam się w przkeonaniu, że Mania to moje ukryte alter ego. Ale chyba każda babka ma w sobie taką Marzenkę. Choć moja nie chowa się jakoś głęboko XD
      Kraft na weselu? O mateńko, nie chcę o tym myśleć.
      Są rzeczy ważne i ważniejsze... wódeczka jest ważniejsza XD
      No to Mania ma doborowe towarzystwo przy stole... A Kacper z tymi czerwonymi sukienkami coś sobie rekompencuje, czy jak?
      (dopóki występuje w duecie z Juleczką, jakoś mój pzooim sympati do niego spadł o jakieś 20%... but still better than Morgi)
      (żeby nie było - ja tam Morgo lubię, ale jednak #TeamJemioła)
      Koniec dygresji nie do końca na temat.
      Mania została osaczona w tańcu, NIEDOBRZE.
      Kacperek rychło w czas, no!
      Oj Mania Mania.... cza było brac KAcperka jak był chetny. A teraz co? Jakimiś Juleczkami się martwić musisz, coby ci oczu nie wydrpały... nawet jeśli nie są takie złe.
      Ona to się umie z każdy,m o w szystko pokłócić, ech.
      Mania nawet sobie umie łądnie pojechać. Do siebie samej też pewnie jest uprzedzona...
      On się jej naprzykrza! to nękanie jest!
      Zoologiczne żąrty, hehe.
      Bo Krat to Kraft. A Morgi to... nie Kraft.
      To nie sztuka być wyżej na liście preferencji Mani niż Muraniek. Jkaby powiedziała "wyżej niż czekolada" ooo to to już by była miłość.
      Ale wkomplementy to ty nie umiesz Morgi.
      A SKOROBOTA TO ZBIŁA ZA TAKIE OBŁAPIANIE (jakieś milion rozdizałów temu)
      (ps: po to szukałam, bo nie byłam pewna jak Kacperkowe całowanie się zakonczyło dla jego twarzoczaszki)
      No i co ztego wyniknie, no co?

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAA!
    TAK JEST KURWAAAA! XDDD
    MORGI MORDO MOJA 💗
    Boszuuu leśny jak mi się gęba cieszy XD
    Maseczki, mycie rąk non stop, ehhhh ta nasza covidova codzienność ;')
    A Mańka jak to Mańka, wymiata jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro TO powstało prawie na trzeźwo, to nie chcę wiedzieć, co mogłoby powstać, gdybyś puściła wodzę fantazji. Albo... Może i chcę wiedzieć? :D
    Brawo, Morgi! Skoro nie można po dobroci, to trzeba trochę sprytem, trochę podstępem ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. PO MOIM TRUPIE. Cóż, wiele rzeczy może się dziać po trupie. Ale po moim własnym na pewno ktokolwiek obrazi ten odcinek, czy cokolwiek mu wytknie bo to jest geniusz, majstersztyk i wszelkie dobra razem wzięte. A już o tej karuzeli emocji nie mówię, bo po drodze miałam przynajmniej kilka momentów zwątpienia. I nagle taka radocha i stosy serduszek serduszkujących. No. Sorry team jemioła, bo dużo bardzo fajnych osób do niego należy, ale wybór jest OCZYWISTY. Manieczka i Morgo razem na zawsze. Mogą latać helikopterem, jeździć autami dla Kamila po zeskoku itp., itd. Mogą nawet dziergać skarpetki Murańce. Ja się dostosuje, byle byli razem. Amen. Widzisz, ja nawet tytuły u Ciebie lubię rozważać. Ale dobra, bo było założenie, że masło maślane i podnietę osoby (nie)pijanej, zostawiamy na twittera, a tu poważnie i na temat. Zwłaszcza, iż wiele innych smaczków tu się podziało, zanim doszło do punktu kulminacyjnego.
    Stworzenie stada narodowego powinno zapewnić Mańce podwyżkę. Nie dość, że dodatkowy Skrobot i to jeszcze taki mniej taktowny i w przeciwieństwie do stonowanego Kacpra wszędzie wciskający podteksty seksualne, to jeszcze o połowę więcej problemów niedorzecznych na co dzień. W sumie w kadrze A wszyscy już żonaci (albo rozwiedzeni) więc problem CO ODPISAĆ/JAK WYRWAĆ/ CZY UBRAĆ KOSZULKĘ Z HOT DOGIEM CZY SWETER W MOPSY NA RANDCE i tym podobne, ograniczał jej się do szczurowiewiórki. A teraz przychodzi młodzież, więc to wszystko też wraca. Jeszcze brakuje żeby Titus został zapasowym serwismanem, czy asystentem fizjoterapeuty (jak online ta fizjoterapia teraz to nawet on da radę xD) i nawijał jej o gramatyce. A propos dawno go nie wspominała. Niech się zainteresuje, może chłopak na przykład poszedł na polonistykę. Podrzuciłaby mu wybitny temat do pracy dyplomowej – i wszyscy chyba wiemu o kim jako o tym temacie mówimy Xd Tekst o Murańce i maseczce powinnam zostawić do skomentowania Aice na wyłączność, bo to ewidentnie jej kawałek podłogi, więc napiszę tylko, że w kontaktach z cudownym dzieckiem ta maseczka też jest kluczowa. I nie chodzi mi bynajmniej o uniknięcie zakażenia covidem, którego owo dziecię jednocześnie ma i nie ma, a o prozaiczny fakt, że w maseczce możesz sobie parsknąć śmiechem, popluć się czy wyszeptać słówko na literkę ‘K’ gdy o trzeciej w nocy musisz szukać brudnej skarpetki i nikt tego nie widzi. Taka czapka niewidka w kontakcie z jednostkami ułomnymi. Ok, lećmy dalej. Szczurowiewiórka zaadaptowała się do covida? No cóż, w sumie ona ma dość małe wymagania życiowe. A jeśli siedzi cicho i nie panikuje, to niech Mania uważa bo może bawi się w małego samouka i na przykład czyta Pana Tadeusza czy inny Potop. Wyobraź go sobie jak staje na krześle i deklamuje jakiejś kolejnej najpięgnej ‘Litwo ojczyzno moja’. Choć nie wiem co by zrobił z tym słowem ‘ojczyzna’ trochę to trudne. I jeszcze by bidok został aresztowany za obrazę narodu polskiego. Albo zwyzywany w sieci i by dostał depresji, że kraj najlepsiejszej pszyjacielki go nie kocha. W końcu to szczurowiewiórka o wrażliwym sercu. Dobra, Krafciu Krafciem, wszyscy kochamy (oczywiście mniej od Aii, bo będzie zazdrosna :P), ALE DOCHODZIMY DO MOMENTU, W KTÓRYM JESTEŚ NIEZNOŚNA ASIK, BO PIERWSZY RAZ W TYM ROZDZIALE POCZUŁAM NERWICĘ. Odzywał się, helikoptem proponował i w ogóle jedno wielkie awwww i stos serduszek mniejszych i większych, a nagle przestał. Człowiek zaraz ma czarne wizje przed oczami w takich sytuacjach kobito. No wiesz ‘musisz się wreszcie nauczyć, że miłości nie wolno odrzucić’ i te sprawy. Zaraz się zaczęłam cykać, że się zniechęcił, albo podsumowując 2020 dowalisz nam grobowym newsem w stylu, że wrócił do żony, czy że przyplątała się jakaś wredna lala wystrojona jak Murańka na dożynki w karczmie Stękały. Ale Bogu dzięki to tylko moje czarnowidztwo.
    ‘Przełożyłby mi informację z niemieckiego na krafci’ – muszę zacytować. Tak po prostu bo to zdanie roztapiające serduszko. Swoją drogą to fenomenalny dialekt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz jak wiele języków łączy, a jeszcze ciągle przecież aktywne słowotwórstwo w nim działa. Tylko geniusz mógł taki stworzyć xD I ja nie wątpię, że powiadomiłby ją o katastrofie. Tak samo o tym, że Morgi wziął go do Lidla i kupili kiełbasę. Albo że rozjechał mu mrówkę przed domem i teraz biedny gryzoń musi pogrzeb urządzać i wieńce pleść. Także trzeba być spokojnym. Mańka mając taką wierną bratnią duszę nie straci żadnego info z życia SWOJEGO JEDYNEGO SŁUSZNEGO LUBEGO.
      MOJE podkoszulki Skrobota. Dobrze to nazwała. Kocham tą kobitę za to jak sobie w kaszę nie daje dmuchać. Choć byłabym spokojniejsza, gdyby jej Skrobotem numer jeden został jednak książę na sankach. Raczej nie poleci na chłopa, który wszędzie widzi dwuznaczności, a wręcz przeciwnie – mogłaby zobaczyć jakim Morgi jest na jego tle gentelmenem. Więc domagam się częstszego przebywania Kamila S. z kadrą A i nie chodzi mi o naszego mistrzunia (choć Kamil jako Stoch też może mieć zbawienny wpływ, bo z Ewką są tak super, że Marzenka mogłaby podpatrzeć jaki cudowny jest związek gdy trafi się na tą jedną jedyną osóbkę (albo ją wreszcie wpuści do serca, jeśli już dawno się trafiło :P). Ale topless to ona niech lepiej nie lata. Jeszcze się jakiś kolejny napalony dziennikarzyna czy inny kamerzysta napatoczy i Thomas będzie musiał zamiast dostać grzecznie w pysk, sam komuś w niego dać :P
      ‘nie mogę ciągle prowadzić rozmów o podtekście seksualnym’ – no właśnie o tym mówię. Po przeprowadzce do Austrii nie będzie musiała, pan gentelmen poczeka nawet do ślubu. Co najwyżej Krafciowi co nieco potłumaczy, bo kto wie czy nie pojawi się jakaś najpięgna o wątpliwej kondycji moralnej, nie zwiedzie naszego małego obrońcy niewieścich cnót na manowce i nie sprowadzi na świat szczurkowiewiórczątek. Myślę, że tego ostatniego warto jeszcze przez jakiś czas uniknąć. Zwłaszcza, że u gryzoni to zwykle ciąże mnogie są i to w miotach bogatych ilościowo. Hmmm… Zwykle robię to na koniec, ale chyba już w tym momencie czas zaznaczyć, że nic nie piłam przed przystąpieniem do tego komentarza XD
      Klemens junior, junior. No trafiła jak wiemy, ale zawsze to jeszcze mogła dziewczynka być. Klemensa? Klemisława? Klemina? Na pewno by jakąś oryginalną formę wymyślił i zawsze by było urozmaicenie. Swoją drogą… Skakajce są jacyś dobrzy w dziewczynki, prawie same córeczki im się rodzą, a tu proszę. Murańka zgarnął monopol na chromosom Y.
      Skąd on się tu wziął? LICZY SIĘ, ŻE TU JEST MAŃKA. Nieistotne czy przybył pociągiem, czy podkopem podziemnym, czy teleportem powstałym w skarpecce Murańki zasypanej smectą (to się do mnie przykleiło jak dojrzewający ser, chóR i makaron bez rosołu chyba xD). A w ogóle to zawsze mógł przylecieć własnym środkiem transportu jako człek wielce obrotny. Proszę docenić jego helikopter. Ciężkie czasy, a tu można sobie przelecieć nad tą całą pandemią, bezpiecznie, w ciepełku i trzymając się za łapki. No czegóż więcej chcieć? Ja skromnie stwierdzę, że bym niczego nie chciała, choć samolotów nie toleruję. A Mańka lotniczej fobii nie ma, po świecie się włóczy całym, więc tym bardziej.
      Maciej Kot to Maciej Kot. Jak wiemy jednostka budząca uczucia specyficzne i dość beznamiętna. Ale proszę, przydać światu się potrafi. Była taka dziecinna przyśpiewka ‘gdy Ci kot przebiegnie drogę, nie myśl, nie myśl, że to pech, Kot Ci szczęście przynieść może, jeśli tylko tego chcesz’. Tak mi się przypomniało i wpasowało w temat. NO BO PRZYNIÓSŁ PRZECIEŻ, CHOĆ MAŃKA NAWET TEGO NIE CHCIAŁA. I w ogóle pewno by poszła sama na to wesele. Niby smutno, ale jak na jednym się już z Kraftem było… A STOP, TAMTO SIĘ NIE LICZY, BO ŚLUB JEST NIEWAŻNY, TRZEBA TYLKO TĄ NIEWAŻNOŚĆ SFORMALIZOWAĆ.
      Dobra, lecimy do kocich zaślubin, bo ten komentarz zaczyna osiągać kuriozalne rozmiary to raz, a dwa przydałoby się pouczyć ALE NO SĄ PIORYTETY W POSTACI SHIPPOWANIA IDEALNYCH PAR, NIE?
      ‘Ciekawe czy jak bym z Kraftem szła na to wesele, to też by się tak emocjonowały.’ No… Może to to akurat nie, ale mogłyby się na przykład posikać. Ze śmiechu. W sumie wyrazy EMOCJONOWAŁY i POSIKAŁY się rymują.

      Usuń
    2. Takie krzywe rymy, ale zawsze to jakaś forma nawiązania znaleziona. Tak, tak, ja wiem. I DOBRA. NAPISAŁAM, ŻE TAMTEGO WESELA NIE BYŁO BO ŚLUB NIEZAISTNIAŁY, ALE JEDNA RZECZ MUSI ZOSTAĆ (ser pleśniowy) – jego podziw nad jej sukienką Z DEKOLTEM. Więc dobrze, że na kocim też ją podziwiał, bo kociego nie ma powodu anulować, czyli sprawa załatwiona. Niech Mańka nie marudzi. Na własny może iść bez dekoltu, bez koronki, a nawet w dresie i skarpetkach ‘skoki som fajne’, ale na razie musi zachować jakieś tyci tyci afrodyzjaki. Choć skoro on tak wyposzczony bidoczek, że nawet Murańka mu już za afrodyzjak robi… To w sumie po cholerę się męczyć i w szpilki wciskać XD
      A jak Mańka komentuje wystrój i klimat ślubny, to coraz bardziej myślę, że ona by zrobiła (na mniejszą niż zwykle ilość ludu) ale takie klasyczne góralskie wesele. Drewniany kościół na Krupówkach, tradycyjna karczma z popitą i zakąską (OSCYPEK I SCHABOWY), generalnie takie klimaty. Więc po raz kolejny wspomnę, że czas unieważnić ten ślub nieważny. Kurde Morgenstern, to trwa, a nie chcemy przecież czekać na ich zaślubiny do 40ki. No. Aha i tak już wspomnę z góry, jak kiedyś (może zanim przejdziemy na emeryturę, zgoda?) by do tego doszło to Krafciu ma być świadkiem, albo ja się obrażam.
      I jeszcze w wątku ceremonii zaślubin. Czy Kacper nie chciałby się oświadczyć Juleczce? Nie potrzebny koci przepych, wszak mamy covida, ale po cichu hajtnąć by się mogli. On z Kulm nie zleciał, ona też, oboje są świadomi i nikt im noża na gardle nie trzyma czyli dobrowolność zachowana, nieślubnych dzieci czy innych tajemnic raczej brak… Czyli tego ślubu akurat anulować by się nie dało. Cudowny plan, poczułabym spokój w serduszku :P Co prawda ten rozdział kończy się przepozytywnie, ale jednak strzeżonego Pan Bóg strzeże i taka pieczęć bezpieczeństwa by się jednak przydała.
      OKEJ. To byłam poważna (taaaaa xD), skomentowałam cały rozdział, to teraz już mogę dodać końcowy rząd mentalnych serduszek. MAŃKA, NIECH CI KLAPKI Z OCZU SPADNĄ. JA WIEM, ŻE POD LATARNIĄ NAJCIEMNIEJ, A WY POD NIĄ STOICIE, ALE MOŻE JUŻ STARCZY TEJ ŚLEPOTY, CO? TO JEST TWÓJ WŁASNY IDEAŁ. WIELE KOBIET SZUKA I SWOJEGO NIE ZNAJDZIE.
      I wczoraj napisałam, że będzie deja vu i bidoczek dostanie po pysku. Ale mnie oświeciło. Nie może być deja vu, bo okoliczności nieidentyczne GDYŻ NIE MA PODGLĄDAJĄCEJ ZZA DRZEWA WIEWIÓRKI. Maciej Kot jak zwykle się nie wykazał, bo jak można pominąć na liście gości osobę z którą łączą Cię takie wydarzenia jak nauka umienia autojeździectwa i zabicie kury na polnej drodzę. WSTYD I NIEWIERNOŚĆ. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Brak Krafta równa się brak identycznych warunków. A brak identycznych warunków to brak powtórki z rozrywki. Czyli dane statystyczne wzbraniają Mani spoliczkować Morgo. A że akcja musi wywołać reakcje to musi zrobić w zamian coś innego. Na przykład? Oddać pocałunek? To jeszcze się jej w życiu nie przydarzyło xd
      Albo niech serio wpadną do sadzawki. Sukienka z dekoltem to mocny afrodyzjak, a już mokra sukienka z dekoltem… No. Naprawdę jest potrzebny bodziec bardziej ponętny niż… Te afrodyzjaki zawsze nazywają tak chemicznie – więc powiedzmy murańczan klemensu (co by było, że jednak ciągle coś we mnie jest z dawnego przykładnego studenta i zajmuję się biochemią na dobranoc xd).
      No nic Asik. Jesteś P R Z E G E N I A L N A. Patrz ustaliłyśmy już, że blogspoty są w fazie życia pozagrobowego, nic ich chyba do zmartwychwstania nie zachęci A TY CIĄGLE POTRAFISZ WYWOŁAĆ TAKIE EMOCJE. Jak w najlepszych latach. Buziaków milion dla Ciebie, Mańki i Morgo. Boskie trio <3 I jakiś malutki buziaczek dla Krafcia też przemycam, a co mi niech gryzoń ma na szczęście.
      LOVE IS ALL WE NEED. DZIĘKUJĘ. BEZ ODBIORU, DO USŁYSZENIA. IDĘ SIĘ SZCZERZYĆ DO ŚCIANY :p

      Usuń
  5. Murańka jest królem tego opowiadania. Klękajcie narody jak tylko go wspomną

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie Murańka wkurza. I zabiera miejsce w kadrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemu tylko Murańka, równie dobrze Paweł Wąsek blokuje kadrę, a nikt na niego nie psioczy.

      Usuń
    2. https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/cc/44/5411ec1572630_o_medium.jpg

      Usuń
    3. https://sport.dziennik.pl/sporty-zimowe/artykuly/7742537,klemens-muranka-skoki-narciarskie-ksiadz-ojciec-rydzyk.html

      Usuń
  7. No dobrze, to jestem (z czymś więcej niż stwierdzenie, że mnie też wkurza Murańka. Jakby ktoś jeszcze tego nie słyszał :P)
    Chociaż jakby się tak zastanowić, to Murańka jest zdecydowaną gwiazdą tego rozdziału. Mimo że do tej pory nie pojmuję, jak można przejść od: "Powiedzmy, że... plasujesz się na liście wyżej niż... Murańka." do buziaków! Ehhhhh... buziaka (choć mam nadzieję, że jednak będzie liczba mnoga). Morgi jest naprawdę niezwykłym człowiekiem i chyba nie ma bladego pojęcia, gdzie na większości list powinien plasować się Muraniek (czytaj na samym, samymmmmmm dole!).
    No dobra, ale od początku, bo jak już właśnie zdążyłam zauważyć na twitterze, stężenie słowa na M zaczyna się robić toksyczne :P
    Ogólnie to mocno się zastanawiałam, jak będzie wyglądać nasz kochana Manieczka w czasach pandemii, a przy okazji jeszcze w sezonie ogórkowym, tymczasem Ty zaserwowałaś nam jeden z bardziej emocjonujących rozdziałów :D Jak widać nie potrzeba zwycięstw Krafcia (na które oczywiście nigdy w życiu nie zamierzam narzekać. Im więcej tym lepiej) żeby zelektryzować całą blogosferę i pół twittera :D
    Ogólnie idealnie pokazałaś tym rozdziałem, że nawet w obecnych czasach można żyć po prostu... normalnie. No bo czym, poza tą szmatką na twarzy (wciąż jedynym z moich fav tego rozdziału jest tekst: "Spoko, jeśli wytrzymuję w towarzystwie Murańki, to jakoś zniosę też maskę na ryju.") różni się życie Manieczki? Wciąż smaruje nartki, wciąż użera się z bandą gamoni - nawet z jeszcze większą - i wciąż musi udawać, że towarzystwo Morgiego jest be. Jedyny plus, że na początku sezonu ogórkowego mogła sobie ciut bardziej odpocząć. No może nie liczą kilku nadprogramowych telefonów od Krafcia i Morgo. Niby takich męczących i niechcianych (chodzi mi o te od Morgo, bo kto by nie chciał telefonów od Krafcia :D tzn od Morgo tym bardziej by się chciało, ale przecież pozory trzeba zachować :P) a jak nagle przestał się odzywać, to już Manieczka się zmartwiła, że może jakiś wypadek czy coś. No i znowu w kwestii uspokojenia przyszedł Krafciu. No co ona by zrobiła bez swojego małego, zębatego pszyjaciela? :P
    No dobra, a teraz coś, co mi przypomniało stare, piękne czasy i moje naprawdę poniżające komentarze na temat pewnego pana :P (kwestię nadmiaru Skrobotów może przemilczę, bo bym musiała powiedzieć, że owszem, może ta głowa rozboleć, ale ja bym zdecydowanie była za ograniczeniem tej liczby do Kamila :P Kacperek niech sobie jedzie na jakiś rok miodowy z Juleczką na Malediwy czy inne tam Wyspy Wielkanocne :D)
    W każdym razie: no cześć Kamilku <3
    "Ja bardzo doceniam walory wizualne" - co się chłopak będzie krygował i owijał w bawełnę :P W sumie to taki komplement Manieczce walnął. Prawie gentelman, a Marzenka od razu jakieś insynuacje, że mu kobiety brakuje :P Z tego co pamietam, to on na brak kobiet nigdy nie narzekał, więc i tych walorów wizualnych się naoglądał, więc skoro tak chwali Mańkowe, to nic tylko docenić :P Ogólnie kocham małego Skrobota (to wyznanie czysto opowidaniowe :P) i jak bez krępacji sugeruje pewne rzeczy zarówno Manieczce jak i Kacprowi. No tylko wiesz, Kamilku, temat Manieczki i Kacpra, to temat całkowicie już zamknięty :P On niech się peszy, albo nie peszy na widok ściągającej się koszulki Juleczki, a Manieczkę topless może co najwyżej spuentować twoimi słowami o walorach estetycznych :P Przeznaczonych dla oczu kogoś zupełnie innego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Licytacja, kto ma gorzej ze względu na rodzeństwo mnie rozwaliła. Oboje mają fajowe rodzeństwo i oboje tak narzekają na to "użeranie" a daliby się za nich pokroić i proszę mi tu nie mówić, że nie, panno Kubacka, bo doskonale pamiętam, jak żeś przeżywała różne dawidowe sukcesy :P No :P A ponieważ o takim Kamilu tylko marzyć, więc w jest zdecydowany remis :P
      Haaaa, widzisz jaka się z czasem zrobiłam grzeczna i poprawna, umiem napisać mało poniżający komentarz nawet na temat Księcia na sankach :D Nudaaaa, nie?
      Ale zostawmy już tego Kamila :P Powiem tylko, ze naprawdę czytałam tę scenę z przeogromnym bananem na gębie i całkiem słusznie podejrzewałaś, że będzie to taki rozdział (no może część rozdziału, bo jednak większość skradł tutaj Morgen, tudzież - zupełnie nie rozumiem czemu - potyczka słowna z Kacprem i niby zazdrość o Juleczkę :P) specjalnie dla mnie :D
      Idziem dalej :P a tam: "Kamil z Dawidem się opalają, bo przecież czemu nie, mój brat się tak przeuroczo opala jak świnia na różowo, to aż żal nie skorzystać z okazji." - ostro rykłam, chociaż opalam się dokładnie tak jak Dawid :P
      Ale kto by sie przejmował, co jakieś tam Polaki robią, jak na scenę wjeżdża Morgo :D (w krótkich gaciach :P ciekawe jak on się opala? :P chyba całkiem ładnie mimo że ten naturalnie blondyn). Na początku byłam na niego ciut zła, no bo HALLO, co on robił przez dwa dni??? Jak można zwlekać aż tyle czasu, żeby nie przybiec do Manieczki z powita...lnym buziekiem :P... niem. No tylko, że ten facet ma taką nietypową przypadłość, iż po prostu nie sposób się na niego złościć (niech Manieczka o tym pamięta, tak w kontekście ostatniej sceny :P) zbyt długo. No bo jak mu wypominać tę dwudniową obsuwę, skoro tak sprytnie wkręca się w bycie Manieczkowym partnerem na weselu??? Totalnie niemożliwe :P
      Także niby po manieczkowym trupie, a jednak na szczęście wszyscy żywi i na wesele gotowi. W dodatku Morgi taki komplement dostaje, że w garniaku prezentuje się jak człowiek (przemilczę, to sugerowanie, że niby Krafciu by się tak nie prezentował. PFFFFFFFFFFFFFFFF i foch).
      No i czy ja mogę przejść od razu do tej ostatniej sceny, a te części dotyczące Kacperka taktownie przemilczeć, żeby mi sie za bardzo ciśnienie nie podniosło? Plus Manieczce się nie oberwało? Bo ja wierzę, że to po prostu takie zwykłe uprzedzenie, wszak szanownej szwagierki też nie lubi, a przecież nikt nie podejrzewa zazdrości o brata. Także jak najbardziej nie chcę się doszukiwać tam żadnej zazdrości o Kacpra - co najwyżej jakąś zwykła przyjacielską - ale nei da się ukryć, że Mania reaguje bardzo alergicznie na tę dziewczynę. Chyba nawet bardziej niż na Izę. Także ten... nie, nie i jeszcze raz nie! Ja naprawdę nie chcę historii rodem z "to zawsze byłaś Ty" oraz "dostrzegłam, co straciłam jak miałeś inną". To znaczy wierzę, że Ty do wielu rzeczy mnie przekonasz, moze nawet do tego parringu, ale jak na razie jestem bardzo, bardzooooo na nie! Niech on sobie będzie szczęśliwy ze swoją modeleczką - w końcu Dawid udowadnia, ze się da - najlepiej niech poszuka pierścionka a później, jak mówiłam na początku, pojedzie z ukochaną na miodowy rok :D Odpoczną, pozwiedzają i wszyscy będą happy. Ja im po prostu z całego serca życzę szczęścia :P Byle daleko od Manieczki :P
      Tym bardziej że zobaczmy, jak on tej Juleczki niezmiernie broni. Czy robiłby to specjalnie, gdyby chciał jedynie wzbudzić w Mani tę zazdrość? Na pewno nie, po prostu się chłopak zakochał i niech ją sobie kocha już na zawsze. Krzyżyk im na drogę i niech Manieczka również życzy im wszystkiego, co najlepsze a zajmie się kimś zdecydowanie fajniejszym!
      No bo hallo, taki Morgi jej mówi czterdzieści trzy razy, że pięknie wygląda, a ona się jakąś durną Juleczką przejmuje. Juleczce na pewno nikt tyle razy nie powiedział, że pięknie wygląda, chyba że ona sama sobie to powtarzała stojąc przed lustrem.

      Usuń
    2. No dobra bo miałam pominąć tę Juleczkę i broniącego ją Kacperka, żeby sobie ciśnienia nie podnosić takimi niefajnymi osobami, a skupić się na tych bardzo fajnych :D mówię o Morgo (bo Krafcia nie ma... nigdzie za krzakiem/drzewem).
      Także przechodzę do tej niesamowitej sceny. Naprawdę niesamowitej i to nie tylko ze względu na sam zaistniały fakt buziaka, ale Murańki w roli afrodyzjaka :P
      Także powtórzę się, chyba już po raz tysięczny, ale jak ona wyjechała z tym plasowaniem się wyżej niż Murańka, to przywaliłam sobie ostrego facepalma! Byłam pewna, że to po prostu ostateczne zakończenie tego tematu. Jest jakieś milion sposobów, żeby powiedzieć komuś, że się go (choć trochę) lubi. No dobra, może tysiąc! Ale wybranie z nich wszystkich czegoś takiego? Jak dla mnie idealny sposób na zabicie romantycznego nastroju :P
      Na szczęście tylko dla mnie! Na Thomasa podziałało totalnie odwrotnie. Może mu się Murańka z... nie no, nie jestem w stanie wymyśleć żadnego fajnego osobnika, którego nazwisko choć trochę kojarzyło się z tym przeklętym na M. Także po prostu Morgo jest szalony :D
      Szalony, odważny i taki fajnyyy! Mania, czego chcieć więcej, co?
      Tak się tylko obawiam, że niezależnie od tego, jak skończy się ten buziak, propozycja wyjazdu do Austrii tak trochę się rypie. A ja już sobie wyobrażam ich dwoje w jakiejś alpejskiej chacie, jak sobie spacerują po górach albo latają helikopterkiem <3 No tylko ta wizja miałaby szansę się ziścić jedynie, gdyby en pocałunek nie skończył sie jakąś... małą katastrofą :P A takiej się spodziewam :P W sensie - jak pisałam na tt - wierzę, że Morgo nie zarobi w twarz. Znacznie bardziej obstawiam, że Mańka po prostu zwieje. Albo daleko, albo prościutko do wody :P Tak właśnie to widzę, niestety wtedy wspólny pobyt w austriackich górach jest raczej niemożliwy.
      No ale pożyjemy, zobaczymy!
      Mam nadzieję, że nie zobaczymy Morgo z podbitym okiem :P

      No to chyba kończę! Ale chyba nie muszę mówić, jak bardzo, BARDZOOOOO kocham ten rozdział. To znaczy kocham całą Manieczkę, ale takie uczuciowo/romantyczno/parringowe rozdziały to cos, co tygryski lubią najbardziej. No chyba ze dotyczą Kacperka, wtedy tygrysek strzela focha i idzie brykać do puchatka :P
      W każdym razie - czekam na więcej, bo jestem mega ciekawa, kto wyląduje w wodzie :P
      Buziaczki, Asik, nie daj się sesji, magisterce i życiu (bo praca i dzieciaczki to chyba obecnie raczej taki promyczek radości, nawet jak przynosi zmęczenie). Przetrwasz i będzie więcejjj Manieczki <3

      Usuń
  8. No nie wiem czy nie piłaś podczas pisania, ale na pewno Marzenka jest lekko wstawiona :P ja już się boje jej reakcji, albo będzie biedny Morgi znokautowany albo Marzenka odwzajemni pocałunek, ale to będzie znaczyło że Marzenka na bank za dużo wypiła ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń