piątek, 24 kwietnia 2020

73. Zdania są podzielone

Dziwny taki piątek bez skoków. Ale jak zamiast skoczni mamy rozciapaną breję i piździ jak w kieleckiem, to właściwie od razu wiadomo co z tego będzie. Albo raczej czego nie będzie.
Dawid polazł do Miszcza czy do kogoś tam, więc siedzę sobie sama w pokoju, czytam To, choć szczerze mówiąc, zupełnie mnie nie zachwyca, ale nie przywykłam do tego, żeby zostawiać w połowie zaczętą książkę, spożywam czekoladę, popijam herbatką. Żyć, nie umierać.
I wszystko jest fajnie do momentu, kiedy do środka wbija Murańka.
- Czy w moich drzwiach zepsuło się pukanie? - pytam, bo oczywiście Cudowne Dziecię wkracza bez uprzedzenia.
- Yyy... co ci się zepsuło? - nie rozumie ten debil, ale ja tylko wzdycham i zaznaczam stronę w książce zakładką.Tłumaczenie temu idiocie podstawowych rzeczy jest przecież bezcelowe.
- Co się stało?
- Marzenka, czy mogłabyś mi pomóc szukać... Smecty?
No tak. Zazwyczaj szuka skarpetki. Dziecko też zdarzyło mu się kiedyś zgubić. Tym razem nie może zlokalizować Smecty. Chyba boję się myśleć, co będzie następne.
- A może... jej po prostu nie masz?
- Niemożliwe - Klemens z przekonaniem kręci głową. - Przecież Agnieszka mi zawsze pakuje na zawody, a tu jakoś nie mogę znaleźć w walizce. I Kuba też nie może znaleźć.
Tak jest, Szybki został uszczęśliwiony współlokatorem mniej więcej takiej jakości jak i Hayboeck. A jeśli wziąć pod uwagę jeszcze skoczne wyczyny, to już w ogóle dramatycznym. Kraft to przynajmniej na skoczni coś sobą reprezentuje.
- Mania, mogłabyś nam pomóc szukać?
Zastanawiam się czy Cudowne Dziecię odczuwa silną potrzebę zażycia tej Smecty już teraz, czy może tak tylko zapobiegawczo sprawdza czy ją ma.
Już po chwili okazuje się, że raczej ta pierwsza wersja jest prawidłowa. Ledwie zwlekam się z łóżka, przechodzę do pokoju obok i zasiadam po turecku koło Kuby, który przetrzepuje walizkę Murańki na lewą stronę, sam Klimek znika w łazience. Na dosyć długi czas. Skąd tyle stresu, jak dzisiaj nawet w gruncie rzeczy skoków nie ma?
- Fajnie się mieszka w jednym pokoju z Klemensem, nie? - zagaduję.
- Czemu wyczuwam w tym pytaniu szyderę? - Kuba zerka na mnie z ukosa.
- Nie mam zielonego pojęcia. Czy to możliwe, że Aga mu faktycznie nie zapakowała tego specyfiku? - zastanawiam się głośno. - To by się chyba zdarzyło po raz pierwszy w historii.
- Chyba rzeczywiście.
- No nic. To pewnie zaraz będziesz zapieprzać do apteki.
- Czemu niby ja?
- Bo przypadł ci w udziale zaszczyt bycia współlokatorem tej sieroty?
- Słaby argument.
- Tak? Czy lepszym jest to, że jak będziesz chciał skorzystać z łazienki, będziesz musiał łazić po innych pokojach i prosić o łaskę?
Kuba intensywnie się zastanawia.
- Cholera - mówi wreszcie.
Wzruszam ramionami i zasiadam na łóżku Murańki, bo ta podłoga to jednak strasznie twarda jest.
- Poproszę herbatkę. Wiśniową. Oraz czekoladę. Milkę oreo.
- I co, może jeszcze frytki do tego? - burczy Szybki.
A Skrobot to by nie pyskował, tylko przyniósł.
- Posłuchaj mnie, dziecko, to że ty masz jakieś tam problemy z Murańką nie zwalnia cię bynajmniej z obowiązku dokarmiania mnie.
- A to ja mam taki obowiązek?
- Wszyscy macie.
- Aha.
- Wystarczy, że je po prostu przyniesiesz z mojego pokoju - podpowiadam.
- A sama sobie nie możesz po nie pójść?
- Nie chce mi się.
Kuba jakoś nie przejawia chęci pomocy, a ja jestem zbyt leniwa, żeby się kłócić, a tym bardziej, żeby ruszyć dupę, więc po prostu siedzę poziom wyżej i nadzoruję jak po raz trzydziesty trzeci przeszukuje walizkę Klemensa.
- Ty, a może on to ma w plecaku - rzucam pomysł, bo wzrok mi zahacza o tenże przedmiot upchnięty w nogach łóżka.
- Może.
Zaczynam przeglądać ten plecak, ale jakoś nie mam wyrzutów sumienia z powodu naruszania prywatnej własności Klemensa Murańki. Mam wrażenie, że on nie posiada czegoś takiego jak własność prywatna. On się wszystkim - dosłownie wszystkim - dzieli ze społecznością, w której żyje. Jak w komunie.
I, jak się okazuje, nie tylko on.
- Szybki, a co jeśli to bikini nie będzie pasować? - do pokoju wkracza Maciej Kot z nosem w telefonie.
- A co, nie wiesz jaki masz rozmiar miseczki?
Kot podnosi wzrok znad telefonu i przybiera nieco buraczkową barwę. Kuba się śmieje.
- O, Marzenka - peszy się Maciek, ale niemal od razu wzrusza ramionami. - A, to nawet dobrze. Pomożesz mi.
Jeszcze nie wiem, czy chcę mu pomagać w... tym czymś.
- Ale przecież przyszedłeś do Kuby.
- Nie szkodzi.
Aha. To fajnie.
- Popatrz - Maciek siada obok mnie i podtyka mi telefon. - Które byś wybrała?
Na ekranie widoczne są stroje kąpielowe w różnych wzorach. Zaczynam się intensywnie zastanawiać o co chodzi.
- Kocie... a komu ty to chcesz kupić?
- Jak to: komu. Agnieszce.
Czekaj, czekaj... W głowie przewalają mi się imiona dziewczyn tych sierot, ale chyba jedyna Agnieszka, jaką kojarzę, to żona tej nieszczęsnej Murańki.
- Yyy... komu?
- Nie mówiłem ci o Agnieszce? - dziwi się.
- No jakoś nie.
- A, wiesz, to moja nowa dziewczyna. Chciałem jej coś kupić pod choinkę.
- Aha. I to musi być akurat bikini.
- Szybki mi tak podpowiedział.
Zerkam na Kubę, ale on tylko robi niewinną minę. I dalej zawzięcie grzebie w walizce.
- Wy jesteście wszyscy równo pojebani.
- Ale że o co ci chodzi, Mania? Agnieszka naprawdę świetnie wygląda w bikini.
Chyba mi gorzej. Już sobie wyobrażam tę laskę Kota. Fit i te sprawy. Wszystkim im odwaliło ostatnio. Niech się sałatą udławią, ja ich ratować nie będę.
Sprawdzam kieszonki w plecaku Klemensa, tymczasem on sam wreszcie wychodzi z łazienki.
- Ja chyba muszę iść do apteki. O, a może ty masz Smectę? - pyta Kota.
- Co? Eee... nie. To jak, Marzenka? Który strój byś wybrała?
Przewracam oczami, bo takie pytanie zadane w moim kierunku jest naprawdę zupełnie absurdalne.
- Niech ci Szybki doradzi, skoro to wymyślił.
- Ale, Mania, ty jesteś dziewczyną
- Ale nie praktykuję noszenia bikini.
- Może czas zacząć? - rzuca propozycję ten tam z podłogi.
- Szybki, ty się już, kurwa, lepiej nie odzywaj.
- Czy chce ktoś iść ze mną do apteki? - pyta Murańka, klękając na podłodze i zaglądając pod łóżko. - Nie widział ktoś moich butów?
- No bo ja myślałem, że ten strój w kwiatki jest najładniejszy, ale Pieter twierdzi, że lepszy ten w kropki. A w ogóle mam problem, bo nie wiem, jaki rozmiar trzeba - Kot brnie w tę swoją żenadę, jakby nie mógł po prostu kupić perfum.
- Jak weźmiesz za duży, to się obrazi, bo uzna, że uważasz, że jest gruba.
- Szybki, od kiedy ty jesteś taki znawca kobiet?  - pytam, zaglądając znów do plecaka.
- Jak się mówi po niemiecku poproszę Smectę? - próbuje dowiedzieć się Cudowne Dziecię, choć dalej wypięte zagląda pod łóżko i jak tych butów nie znajdzie, to do żadnej apteki nie pójdzie raczej.
- Einen Smecten bitte - śmieje się Kuba.
- O, widzę, że się jednak przygotowałeś, żeby towarzyszyć Klimkowi - zauważam.
- Po prostu mam talent do języków.
- Stop - mówię nagle, wyciągając z bocznej kieszonki plecaka charakterystyczne saszetki. - Wyłaź spod tego łóżka.
- Ja? - pyta Murańka jak ostatni idiota. Jakby co najmniej ktoś poza nim odpierdalał jakieś dziwne figury na środku podłogi.
- Nie. Ja.
- Mania, no to chociaż mi podpowiedz jaki rozmiar - nie daje za wygraną Kot i tym razem podtyka mi pod nos zdjęcie tej swojej dziewczyny w bikini.
Wiedziałam. Oczywiście, że modelka czy coś w tym rodzaju. Pewnie by się z Izunią zaprzyjaźniła. I z Juleczką.
- Ja już swoje zrobiłam - decyduję, wstając z łóżka. - Macie tu tę swoją Smectę, a ja idę do siebie. I proszę mi nie zawracać dupy pierdołami.
Na co ja liczę. Przecież oni nie potrafią nic innego. Zawracanie mi dupy pierdołami to ich ulubione hobby.

Piękny był to weekend, proszę państwa, ze zwycięstwem Kamila wczoraj, po którym myślałam, że jeszcze raz uleci w powietrze - tym razem bez nart. Dostaliśmy wszyscy najlepszy możliwy prezent świąteczny i w zupełności wystarczy, dlatego nie rozumiem czemu Stefan Kraft wręcza mi teraz jakąś skarpetkę. Czy moje życie wśród skoczków narciarskich naprawdę musi być naznaczone skarpetkami? Przecież to jest jakieś totalne nieporozumienie. Na tej co prawda Stefan nic nie wyhaftował, ale i tak nie rozumiem na cholerę mi to właściwie. W amerykańskich filmach Santa Claus zostawia w czymś takim słodycze, ale Szczurowiewiórka wykazała się oczywiście zupełną bezużytecznością i nic do środka nie zapakowała.
Wywalę to zaraz po wyjściu z samolotu. Albo wręczę Murańce. Jedna zapasowa lewa na pewno mu się przyda.
A tymczasem oczekiwanie na lot do domu Stefan umila mi pokazywaniem w telefonie różnych samochodów. Od fiata pandy po teslę.
- Wisz, Mania, nie wim jaki chcem to auto.
Kraft ma zamiar kupić samochód, bo w zasadzie zrobił prawo jazdy, ale nie trenuje tej przydatnej umiejętności, bo nie ma jak i w końcu zapomni jak się jeździ. Tak twierdzi. Ja natomiast uważam, że raczej nigdy tej umiejętności nie posiadł, toteż nie może jej utracić. Zdania są podzielone.
- A co z poszukiwaniami dziewczyny?
- Aaa... teraz poszukiwam auto. Dziewczyna potem. Jak będę mieć fajny auto.
Zaskakująco sprytne jak na Krafta. Na cóż innego on może wyrwać laskę, jak nie na auto? Myślę, że sam tego raczej nie wymyślił. Doszukiwałabym się w tym myśli Hayboecka, ewentualnie może i nawet Morgensterna. Ten też lubi bajerować laski na sprzęt z silnikiem. O innych sprzętach nie mogę się wypowiadać. Inna sprawa, że on ponoć ten sprzęt potrafi obsługiwać, w przypadku Krafta taka umiejętność oczywiście nie występuje. Także jak już znajdzie jakąś nową najpiengną i zechce ją zabrać na przejażdżkę, to się dziewczyna nieźle zdziwi. Ewentualnie nie zdąży się nawet zdziwić, bo po prostu zaraz wylądują na jakimś oddziale intensywnej terapii. Albo na cmentarzu.
Generalnie ja myślę, że Kraft powinien spróbować podrywu na litość. Ale mnie nikt o zdanie w tej kwestii na szczęście nie pyta. To znaczy Schlierenzauer niby zapytał, ale w gruncie rzeczy nie w odniesieniu do Szczurowiewiórki, więc tego nie liczę.
- A jakie auta ci się podobają? - pytam, żeby może jakoś zawęzić obszar poszukiwań.
- Czerwone - odpowiada bez zastanowienia Stefan.
No to fajnie. Polecam małego fiata w tym kolorze. Lub moje Seicento.
- Aha... Ja to się chyba nie znam na samochodach. Może poproś o pomoc Michiego.
Próbowałam. Starałam się. Nie spławiłam go od razu. Ale po czymś takim to po prostu człowiekowi witki opadają. Niech się Hayboeck męczy z tematem. Sorry.

Jest taki dzień bardzo ciepły choć grudniowy... W tym roku te słowa nabierają jakby bardziej dosłownego znaczenia. Co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Możesz tylko ubierać choinkę, lepić uszka i wyobrażać sobie, że za oknem takie zwały śniegu, że nie da się dotrzeć do furtki. Co też niniejszym czynię.
Ania jest na etapie nauki chodzenia, wobec czego w tym roku dużej choinki brak. Tata nabył jakieś półmetrowe drzewko, postawił go wysoko na szafce, poza zasięgiem małych rączek, i przez to nawet ubieranie choinki wypada w tym roku jakoś blado.
Do dupy z tym wszystkim.
No nic. Trzeba się mimo wszystko jakoś ogarnąć. Zwłaszcza, że niestety odwiedzą nas dziś rodzice Izunii, a z ich strony można się spodziewać co najwyżej rozjechanego przez czołg serniczka, bo na tym kończą się umiejętności kulinarne pani mamy. Także oczywiście wszystko na naszej głowie. Mimo że nie cierpię spraw kuchennych, to fakt jest taki, że nikt szybciej ode mnie uszek nie klei, więc jestem wykorzystywana jako tania siła robocza. Nie to co Izunia oczywiście. Jej to jakoś nie wychodzi, z dziesięć może ulepi, za to w międzyczasie doradzi Dawidowi przy ubieraniu choinki, pogada przez telefon z przyjaciółką, dokończy pakować prezenty, kawę wypije... No, takie sprawy.
Ach, co za urocza kobieta.
- Wow, Marzena, jakie ty masz długie włosy - mówi teraz, wchodząc znów do kuchni.
- A, tak - macham ręką. Faktycznie już mi sięgają do połowy pleców i zaczyna mnie to wkurzać. - Miałam ściąć te kudły, ale jakoś mam zawsze ważniejsze rzeczy do zrobienia.
- Słuchaj, mogę ci polecić dobrą fryzjerkę...
- Po co? Co ja - nożyczek nie mam?
Izunia uśmiecha się wyrozumiale, aczkolwiek z pewną wyższością, siadając naprzeciw mnie przy stole.
- Takimi tępymi nożyczkami to sobie można wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
Oho, zaczyna się.
- Dobrze, obiecuję, że jeśli kiedykolwiek postanowię wybrać się do fryzjera, to zapytam cię o radę. Zadowolona?
- Marzena, czemu ty zawsze myślisz, że ja cię atakuję? - Izabela wyraźnie smutnieje. - Spójrzmy prawdzie w oczy, ty byś naprawdę mogła całkiem atrakcyjnie wyglądać, gdybyś się trochę ogarnęła.
To jest komplement czy jego zaprzeczenie?
- No fajnie, tylko wiesz, ja nie mam czasu na takie pierdoły - odkładam kolejne uszko na talerz. - I ochoty też nie mam. Ochoty zwłaszcza.
Dobrze, że moja mama wyszła instruować tatę przy ozdabianiu elewacji lampkami i omija ją ta pasjonująca wymiana zdań, bo przecież by się oburzyła. Izabela wyraźnie postanowiła w wigilię przemówić ludzkim głosem, ale do mnie to... nie przemawia.
- A nie chciałabyś na przykład popatrzeć w lustro i pomyśleć wow, ale laska?
- Po co?
- Jak to - po co? - dziwi się Iza. - Żeby się lepiej poczuć.
- Ja się i bez tego dobrze czuję - wzruszam ramionami. - Weź mi może pomóż, co?
- Boże - Izunia przewraca oczami, ale bierze się za lepienie uszek. - Nie chciałabyś, żeby się tobą jacyś faceci wreszcie zainteresowali?
- Ręce umyłaś?
- Tak - syczy. - Czemu zmieniasz temat?
- Bo nie chcę później żreć pierogów klejonych brudnymi łapami.
- Marzena...
- Cicho. Moja piosenka leci - ucinam dyskusję i razem z Chrisem Reą śpiewam Driving home for Christmas. Iza przez cały czas siedzi cicho i dopiero po zakończeniu zaczyna od nowa swoje jojczenie.
- Czyli co - zawsze chcesz łazić w tym swoim rozciągniętym dresie i odstraszać wszystkich facetów?
Mój telefon zaczyna dryndać. Zerkam na ekran. Oho, Morgenstern się do mnie dobija. To tak a propos odstraszania.
- Tak. Dokładnie tak.
- Jak wolisz - poddaje się wreszcie Izabela. - Będziesz mogła mieć pretensje tylko do siebie.
Ojoj, ale się przejęłam. Wyciszam telefon i kleję kolejne uszko. 
Naprawdę nikt nie potrafi mnie tak skutecznie jak Izunia zniechęcić do podjęcia jakikolwiek prób przemienienia się w kobietę elegancką, powabną i z klasą. Trudno. Nie mogę jej przecież robić konkurencji. Królowa jest tylko jedna.
__________

Tytuł tego rozdziału oddaje mniej więcej nastroje czytelników w związku z ostatnimi rozdziałami. Dlatego dziś coś na rozładowanie atmosfery ;) Trzymajcie się w tej izolacji, czytajcie i komentujcie.

9 komentarzy:

  1. Rany Asik. Marzenka to taki łyk słonka w pochmurny dzień. Masz migrenę, tysiąc uczelnianych spraw na pulpicie, wyć się chce, a czytasz i czujesz się jakbyś wypiła właśnie to nieosiągalne winko, o którym właśnie pisałyśmy na twitterze. I to jest takie motto na życie – w każdej sytuacji do dupy, znajdź małe radości. Mania jest właśnie taką małą radością, choć sama by pewnie powiedziała żartobliwie, że nie taką małą, bo ma całkiem sporo w pasie i w zupełności jej to odpowiada. Swoją drogą uwielbiam ten jej niespotykany już praktycznie w świecie współczesnym dystans do własnej osoby. Rany, jak by na ziemi było pozytywnie jakbyśmy wszyscy mieli luz do naszych przejęzyczeń, sylwetki czy doboru przyjaciół typu Kraft. Właściwe zakreślić, niewłaściwe wykreślić ale każdy się chyba raczej jakoś w tym odnajdzie i wpasuje.
    A sam tytuł się za to wybitnie wpasował w ostatnie klimaty ze stronnictwami, wizją basenowej wojny w Twoim ogrodzie i tym wszystkim. I zapowiadał kontynuację wątku uczuciowego w tym rozdziale, a tu nici. Ale sto procent Asika w Asiku i Mańki w Mańce, bo normalnie wyrażałabym tu zawód i protest z powodu tego braku walki o serducho królowej czekolady, a Ty dałaś nam tu w zamian tak wybitną scenę z cudownym dziecięciem, że nie mam żadnej ochoty protestować, tylko śmiałam się jak wariatka, zarówno przy pierwszym kontakcie, jak i czytając dziś przed rozpoczęciem komentarza. Ale do rzeczy.
    Jak Mańka zrelacjonowała, że Dawid poszedł do Kamila, to myślałam, że zaraz padnie jakaś uwaga, że wreszcie postanowił zająć się ambitnymi znajomościami, a nie tylko Kot, Murańka i poker. Ale widać była zbyt zajęta relaksem na siostrzaną złośliwość. Albo świadoma, że Dejvi może by i wolał wizytę u kogoś mniej ogarniętego, ale wszystkie takie jednostki gdzieś wybyły. Jak się okazało w drugim kierunku xD
    Nie ma to jak zostać w kadrze niańką, psychologiem, psychiatrą, jedyną osobą ogarniającą sprzęt, a na domiar wszystkiego jeszcze chodzącą apteką. Dobrze, że nie zapytał się jej czy nie ma czasem w kieszeni maści na hemoroidy, ale jednak ta Smecta też już robi swoje. Mocno robi. Niestety przykro mi Manieczko, ale jak szczurowiewiórka (co sama przyznałaś) zalicza się do grona Twoich przyjaciół, tak szanowny pan Klemens (jak to brzmi xD) ma Cię za członka rodziny. Choć mi by w sumie nawet po rodzinie było głupio biegać i płakać, że nie mam Smecty. Skarpetka okej jeszcze (załóżmy, że czysta), dziecko to można nawet obcych angażować gdy się zgubi, ale to przebiło wszelkie granice. I jeszcze Kuba jaki bezwolny (choć może jego komentowanie zostawię Aice, bo ostatnio wybitnie to lubi), żadnego protestu tylko wziął się za szukanie. Może lepsze to, niż olanie problemu i ujmijmy to ogólnie 'szeroko pojęte konsekwencje', ale jednak ciągle... XDDDDD
    Najlepiej sprawę oddaje ten komentarz Mańki. Ma już tak wyrobioną opinię o elokwencji i inteligencji cudownego dziecięcia, że rozważa opcję, iż on tej Smecty szuka tak profilaktycznie. Albo uważa ją za swojego pluszaka i nie może zasnąć, zanim nie położy jej sobie na podusi i nie ukołysze, niczym czterolatek ukochanego misia. Nic już w tej kadrze nie wiadomo. Albo raczej w tym sporcie, bo czy taka austriacka kadra niby choć ociupinkę lepsza?
    Czy to porównanie Kuby ze Skrobotem, miało być tak dla Aii, jako że sugerowała, że moglibyśmy tu znaleźć nową (i nie zajętą przez żadne pożal się Panie Boże Juleczki) opcję polską? Kto tam Cię wie. Ja bym na pewno, jeśli Mańka miałaby chcieć być patriotką i w związki z niemieckojęzycznymi (KOBIETO KURDE, TO PIĘKNY JĘZYK, A SZCZEGÓLNIE DIALEKT AUSTRIACKI) się nie pakować, to wolała niż opcję przemiany jej friendzonu z Kacperkiem w jakieś uczucie. Ale pan Wolny musiałby się jeszcze wiele nauczyć. Bo z takim pyskowaniem po żądaniu przyniesienia czekolady to na nic się nie nadaje w jej życiu. Co najwyżej na cudowne dziecko vol 2.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za to widzę, że szybko awansował, w oczach innych członków kadry. O Macieju Kocie można wiele powiedzieć, ale w kwestiach estetycznych byle kogo o zdanie by nie zapytał. A bikini jego dziewczęcia to z pewnością kwestia estetyczna. Może nie aż tak ważna dla kocurowego łba jak kolor samochodu czy szczegóły fryzury, ale jednak w jakiś rodzaj definicji kanonu piękna się wpasowuje.
      Myślę, że gdyby kupił to bikini Agnieszce cudownego dziecięcia, to samo cudowne dziecię pochłonięte swoją fascynującą relacją ze Smectą, nawet by tego nie zauważyło. Inny facet zaraz by zaczął się cykać czy ukochana go z kolegą z drużyny nie zdradza, ale on ma przecież ważniejsze sprawy na głowie, a jak już pomyśli o jakiejś zdradzie to będzie to raczej rozkmina czy zdradzić Smectę z takim stoperanem czy jednak uznać, że jego miłość do niej jest zbyt nierozerwalna i woleć cierpieć na toalecie, aż dzielny duet Mańka+Kubuś nie odnajdzie jego miłości. A jakby zobaczył swoją Agę w bikini od Kota, to co najwyżej by jej nie poznał i zadzwonił do Marzeny, że chyba dla odmiany zgubił żonę, a w domu jest jakaś dziwna rozebrana pani. No xD Ale dobra, nie jednemu psu Burek, nie jednej skocznej wybrance (czytaj ofierze xD) Agnieszka, więc ten (skądinąd wybitny i wielce romantyczny) prezent wpadnie koniec końców szczęśliwie w inne ręce. Jak się ma Kota za Romea, to trzeba być roznegliżowaną wersją Julii. Choć w ustach Mańki, słowo 'Julia' ma chyba podwójnie żałosne i negatywne znaczenie, nawet bez dodatku roznegliżowania. ALE JA SIĘ BĘDĘ CIĄGLE TRZYMAĆ WERSJI, IŻ TO TYLKO SIOSTRZANO-PRZYJACIELSKO-OREODONOSICIELSKA ZAWIŚĆ O KUMPLA Z DZIECIŃSTWA I DRUGIEGO BRATA. Koniec, kropka i innej wersji nie przyjmuję, prędzej przyjmę info, że Szczurowiewióra właśnie skończyła tu Harvard z wyróżnieniem xDDDDD

      Wyrwanie dziewczyny na fiata pandę to naprawdę ciekawy pomysł. Ale proponuję jednak tego typowego malucha z PRLu. Jednak jak stawiać na oryginalność, to na oryginalność. Żadnej prędkości tym nie rozwinie, więc samego siebie ani żadnego przechodnia nie skrzywdzi, a nawet potrącona kura będzie miała jakieś szanse na przeżycie. I w ogóle po co ma męczyć Michiego? Kota niech męczy skoro taki fan i znawca motoryzacji. W zamian może mu pomoże wybrać go bikini dla jego najpięgnej. Będzie miał sobie co potem wpisać do osiągnięć na portalu randkowym. ‘Ja szukać bikinia dla Ty' czy jakaś podobnie brzmiąca wyszukana formuła, wabiąca potencjalne partnerki życiowe.

      Rozmowa Mani z Izunią piękna. I tak podkreśla ten jej luz życiowy, który tak serduszkowałam na początku tego komentarza. Ważne, żeby być szczęśliwym, ze sobą. Powinna prowadzić kursy samoakceptacji. Tak całkiem na poważnie, a nie dla Murańki, gryzonia i Titusa xD.
      No dobra... TO SKOMENTOWAŁAM ROZDZIAŁ, A TERAZ KURSYWA, PODKREŚLENIA, WIELKIE LITERY I FORSOWANIE OPCJI AUSTRIACKIEJ. Pani Izabelo Kubacka, pani nawet nie wie jak fajni faceci lecą na pani szwagierkę. I żadne dresy ich nie odstraszą, ani nawet tony dresów, smarów, szmat i cudownych dzieci czołgających się po podłodze. Więc proszę bez takich wtrętów mi tu :P Za to sama Mania powinna dostać po uszach i stracić dokładkę krokieta czy innej dobrej ryby, za wyciszenie telefonu. Tak nie wolno kobito. Wigilia idzie, dzień w którym gasną wszystkie spory i radość wita wszystkich! I życzeń nie złożyć samotnemu chłopcu? Ani porady kulinarnej nawet nie udzielić w ramach pretekstu do rozmowy. TO BARDZO BRZYDKO I WBREW ŚWIĄTECZNEJ MIŁOŚCI DO BLIŹNIEGO :P Proszę to przemyśleć, ogarnąć się, odpalić telefon po wieczerzy, a wnioski wcielić w życie podczas Turnieju Czterech Skoczni. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.

      Kocham bezkrytycznie. A co do blogspota to wiesz? Będzie istniał tak długo, jak długo trwa Marzenka <3

      Usuń
  2. Nie wierzę w to, co napiszę, ale trochę Iza ma rację, głównie z odstraszaniem mężczyzn, bo to tego nasza Mania ma zdecydowanie ogromny talent. Który nie próbuje się do niej zbliżyć, to ona zwija się w kłębek jak jeż i kłuje. Przetrwają tylko najwytrwalsi. Oby Morgi był cierpliwy. Bo w jakąś przemianę Mani raczej nie uwierzę. Stylu też nie zmieni, dres to jej znak rozpoznawczy.
    A jak to się potoczy dalej? No ja mam nadzieję, że szczęśliwie! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No się nam młodzież wyszczekana zrobiła XD A Klemens jak nie skarpetkę to smectę gubi XDD Jakby nie Marzena to by się zasrał na śmierć XDD
    A Izunia to nawet nie ma pojęcia jakie Mania ma branie, o! I to jeszcze takie chłopy ją chcą, legenda skoków i nasza ukochana ciepła klucha <3 XD

    Dotarłam do ostatniego rozdziału i mi przykro :( tak szybko minęło mi to nadrabianie... A humor przez te parę dni nadrabiania to miałam zajebisty dzięki Mani ( i oczywiście dzięki cudownej autorce tego bloga :))

    I ja bardzo czekam na nowy rozdział! I duże ilości Morgensterna! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobrze, bo ja tu miałam być już tydzień temu, a tu zaraz niedziela się skończy i kolejny tydzień bez komentarza mi wyjdzie, a tak być nie może.
    W dodatku nie muszę się obawiać, że znów trochę za mocno dogadam Marzence :P (co najwyżej Klemensowi, ale tego akurat zdecydowanie się nie obawiam :P)
    "Rozpieściłaś" nas ostatnio tym wątkiem romantycznym, obozy znów dały o sobie znać i wszystko się tak trochę zakręciło (przynajmniej dla nas) wokół Marzenka+Morgi vs. Marzenka+Kacper. A to przecież nie jest typowe romansidło, gdzie wszystko się kręci jedynie wokół uczuć głównej bohaterki, więc chyba taki rozdział był nam jak najbardziej potrzebny :D
    Chociaż nie da się ukryć, że takie: zamiast Morgiego macie Murańkę ze sraczką, to dość brutalny deal :P
    W każdym razie, jak już wspomniałam na twitterze, Marzenka za okres, kiedy ma pod 'opieką' Klemensa powinna dostawać jakiś dodatek za pracę w trudnych/szkodliwych dla zdrowia warunkach. A już za połączenie Kot i Murańka... doprawdy współczuję tej kobiecie takich warunków pracy.
    No i ogólnie to chyba powinno mi być szkoda tego Murańki, problemy żołądkowe niemiła rzecz (i pewnie większości ludzi na jego miejscu byłoby mi szkoda :P), ale no.... to Murańka! Jestem okropnym, nieczułym człowiekiem i mi go nie żal.
    Poza tym no hallo, jak można porównać sytuację mieszkaniową Kuby z sytuacją Miśka? Krafciu w swojej sierotowatości jest uroczy! Przy Klemencie uroczość to ostatnie słowo, którego można by użyć i to nie ze względu na problemy gastryczne (te się mogą zdarzyć każdemu). Manieczka powinna się po prostu zlitować nad tym młodym człowiekiem i zaproponować, żeby się przeniósł do niej i Dawida :P A przynajmniej żeby mógł przyjść skorzystać z toalety :P
    Ale nie, lepiej biednemu dziecku kazać biegać po czekoladę. A w zamian to nic! :P no dobra, z tym nic to przesadzam, jednak to znalezienie Smecty to też zdecydowanie dobry uczynek dla Jakuba.
    No ale jakbym przypadkiem jeszcze o tym nie wspominała (tak z milion razy :P) to uwielbiam ich relację, tak mega mega MEGAAAA! To jak on umie się jej postawić i w sumie niewiele sobie robi z tego, że mógłby jej porządnie podpaść. W dodatku robi to w taki sposób, że nawet nie przynosząc jej czekolady (co wydaje się wręcz największym przewinieniem świata) wcale nie wyrasta na największą zakałę tej drużyny. Nieee, to stanowisko wciąż godnie piastuje Murańka, chociaż Kot dzielnie mu wtóruje (próbuję zapomnieć, że ten pomysł Kota to tak naprawdę pomysł Kuby. Szczególnie że równie dobrze, Kubuś mógł to walnąć na żarty, a Kot zrobił z tego idealny świąteczny prezent). No ja tam nie wiem, może to kwestia kompleksów, albo braku stażu w związku, ale jakbym dostała od faceta (w dodatku oni zbyt dlugo ze sobą nie sa) bikini w prezencie, to by wyleciało przez drzwi. Razem z tym facetem. Ale może taką Agnieszkę faktycznie taki prezent ucieszy/by ucieszył (bo ja tam nie wiem, jak Kotu sie uda wydedukować ten rozmiar).
    PS. Kubuś sugerujący Manieczce noszenie bikini... <3<3<3 (a ona w sumie pojechała tylko jedną małą kurwą w odpowiedzi, a nie urwała mu łba i wyrzuciła przez okno :P <3<3<3).
    No dobrze, już przestaje. Bo później się dziwię, że Stella przy każdej wzmiance o Kubie nawiązuje przy okazji do mnie :/
    No dobrze... Kot szuka bikini, a Krafciu szuka auta. No i ja doskonale pamiętam, ten przerażający pomysł Stelli, żeby panowie pomogli sobie nawzajem i o ile Kot naprawde mógłby Stefanowi pomóc, o tyle bardzo, NAPRAWDĘ BARDZO i to przy całej mojej sympatii oraz wierze w Krafcia,obawiam się, że pomoc Krafta z bikini mogłaby się okazać tragiczna w skutkach. Jakieś bikini bez sznurków albo bez materiału... czy coś... Dobrze że Manieczka nie wpadła na tak szalony pomysł i jedynie poleciła Krafciowi pomoc Miśka.
    No i mamy Święta (o zgrozo, kiedy o było. Jeszcze nic nie zapowiadało tej katastrofy, którą mamy teraz :().

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i w sumie nie wiem jak odbierać tę pogadankę Izuni. Bo z jednej strony, no dziewczyna chyba chciała być miła. Chciała w jakiś sposób nawiązać nić porozumienia z Marzeną, tylko że dla takiej Izuni szczytem marzeń i osiągnięć, które miałyby świadczyć o szczęściu jest wygląd i wzbudzanie zachwytu u facetów. W sumie to sama miała w życiu szczęście, że trafiła jednocześnie na tak fajnego i porządnego faceta, bo tak sie składa, że zazwyczaj takie jak ona trafiają na pustaków, dla których też w życiu liczy się jedynie wygląd (i to często jedynie partnerki, która zawsze ma być piękna i hot, a że sam facet się już później zapuści to co tam, ale ona ma byc idealna). Także Izunia miała poniekąd szczęście i może w tym co mówi jest ciut prawdy (a na pewno jakieś tam szczere chęci) ale jednak jej słowa są tez zarazem raniące i chociaż Mania zdaje się nimi az tak nie przejmować, to jednak to przedostatnie zdanie zostawia na tym wizerunku niewzruszonej delikatny ślad. Bo nawet jak na codzien faktycznie nie ma czasu ani ochoty bawić się w jakieś wielkie przemiany w chodzącą piękność, to usłyszenie od kogoś: hej, nie dbasz o siebie, żaden facet cię nie zechce, po prostu jest przykre. Nieważne w jak dobrej wierze wypowiedziane.
      No tylko że Izunia nie wie, że nie wszyscy faceci patrzą jedynie na idealne ciało w bikini czy tonę makijażu. Patrzą tez na jej charakter, czy na to, jak będzie wglądać na co dzień, bo naprawdę mało kobiet (nawet takich, które o siebie dbają, ale mają w życiu trochę wiecej zajęć niż tylko leżeć i pachnieć) jest w stanie wyglądać idealnie non stop. No i tak się składa, że Manieczka ma wokół siebie takich facetów. Przynajmniej dwóch, a obstawiam, że i więcej by się znalazło. I chociaż bardzo, ale bardzo tego nie chcę, to najlepszym przykładem jest Kacper, który (chcę wierzyć że już nie) te idealną i piękną Juleczkę w sekundę puściłby w trąbe dla nieidealnej Manieczki.
      No tylko ten, Kacper sio :P Nie chcemy żeby miał powód rezygnować z pięknej Juleczki. Niech sobie będzie przykładem dla Izy, że faceci patrzą tylko na wygląd.
      A Manieczka niech łaskawie nie odrzuca połaczeń od Morgiego!!! Nie ładnie tak :P
      No to ten, chyba już wszystko co miałam powiedzieć. Murańce życzę, żeby więcej nie miał problemów gastrycznyych, Jakubowi żeby miał lepszego współlokatora, Kotu, żeby nie wyleciał przez drzwi razem z bikini, a Krafciowi, żebyy nie rozbił nowego auta na pierwszym lepszym drzewie. A Manieczce trochę świętego spokoju i dużo czekolady, bo biedna jak nie musi się użerać z półmózgami pokroju Klemensa, to musi wysłuchiwać Izuni, która nawet jak chce dobrze, to zawsze bedzie Izunią.
      Chcę więcej.Szczególnie ze zaraz Turniej i jestem bardzo ciekawa reakcji Manieczki na wygrane Dawida <3

      Usuń
  5. No stwierdzenie że Marzenka odstrasza facetów w punkcik przykro to przyznać ale niestety ona ma do tego talent, ale to chyba wszystkie Marzenki tak mają (wiem z autopsji xd) nawet jak się coś zaczyna wystarczy zdanie i po ptakach :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że pod poprzednim rozdziałem już dałam komentarz, ale dzięki nadrobieniu zrozumiałam go o wiele lepiej i muszę jeszcze raz podkreślić, że jest absolutnie świetny. Zaczyna mi się podobać ten, echem, trójkąt miłosno-kawowo-czekoladowy.

    A teraz do rzeczy!

    „- Czy w moich drzwiach zepsuło się pukanie? - pytam, bo oczywiście Cudowne Dziecię wkracza bez uprzedzenia.” – Jakie pukanie? To trzeba PUKAĆ?

    „- Fajnie się mieszka w jednym pokoju z Klemensem, nie? - zagaduję.
    - Czemu wyczuwam w tym pytaniu szyderę? - Kuba zerka na mnie z ukosa.
    - Nie mam zielonego pojęcia.” – Czy mówiłam już, że kocham Marzenki dialogi z Jakubem W.? Tak, mówiłam, ale podkreślania tego nigdy dość!

    „A Skrobot to by nie pyskował, tylko przyniósł.” – Brakuje przyjaciela, co, Manieczka?

    „- Posłuchaj mnie, dziecko, to że ty masz jakieś tam problemy z Murańką nie zwalnia cię bynajmniej z obowiązku dokarmiania mnie.
    - A to ja mam taki obowiązek?
    - Wszyscy macie.
    - Aha.” – Jak ja kocham Mańkową arogancję tutaj, to Ty sobie nie wyobrażasz.

    Ale Kot ma pomysły prezentowe… dobrze, że nie zaczęli rozmyślać nad metodą pomiaru tej miseczki.

    „- Wy jesteście wszyscy równo pojebani.” – Marzenko Coelho 2020.

    Kocham, jak opisujesz tamten rozgardiasz. Już prawie zaczynało mnie to wnerwiać tak, jak Mańkę, a mimo wszystko Mańka cierpliwości nie straciła. Podziwiam.

    „Wiedziałam. Oczywiście, że modelka czy coś w tym rodzaju. Pewnie by się z Izunią zaprzyjaźniła. I z Juleczką.” – Ja nic nie mówię, nic nie mówię…
    Kompletnie zmiażdżyły mnie Marzenkowe rozważania na temat skarpetek i tego, że odda Mikołajową skarpetkę Murańce. A może w ten sposób Krafcik chciał być jak Harry Potter dla Zgredka i uwolnić Mańkę od obowiązku przyjaźni ze sobą samym?

    „- A jakie auta ci się podobają? - pytam, żeby może jakoś zawęzić obszar poszukiwań.
    - Czerwone - odpowiada bez zastanowienia Stefan.
    No to fajnie. Polecam małego fiata w tym kolorze. Lub moje Seicento.” – Aż kwiknęłam!

    ALL I WANT FOR CHRISTMAS IS YOUUUUUU! Zrobiłaś mi świąteczny klimat. Ale trochę mi się przykro z powodu Izki zrobiło. Nie, żebym doradzała komukolwiek usilną pogoń za kulturowymi kanonami urody, cieszy mnie podejście Mańki, ale przykro mi, że dyskusję Marzenka tak szybko ucięła, bo szwagierka chciała ewidentnie nawiązać nić porozumienia. Aczkolwiek rozumiem też Marzenę, której wcale nie jest przyjemnie i łatwo mówić o uczuciach. A poza tym Izabelka się nie zna, bo Morgi na taką Marzenę poleciał, mimo że taka „nieładna”, no i padła też obiektem westchnień Kacperka Skrobota, a jest to zaszczyt największy z możliwych.

    Bo gdyby Marzenka była taka zupełnie „zrobiona”, to przecież ci nasi skoczkowie w ogóle nie umieliby się skupić na skokach…

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale... jak to piątek bez skoków?
    aaa, ja też bym musiała ruszyć Kinga.
    on nie wie, że pukanie się może zepsuć, czy w ogóle nie wie co to jest pukanie?
    CZEGO ON SZUKA?
    Kraft>>>Muraniek? Well, kłoci się to z moim wewnętrznym pekoananiem ale tutaj u Ciebie do bólu rpawdziwe.
    coraz bardziej lubię tu Kubusia! Tzn ja go ogółem lubię, ale widzę że z Manią sie idealeni dogaduje.
    A, już wiem czego szuka. Źle pzeczytałam XD
    Frytki do czekolady? Szybki, ty się dobrze czujesz? Oj jeszcze się wiele musisz nauczyć, jeśli chcesz zastąpić Kacperka na miejscu najlpeszej mańkowej psiapsi.
    Królowa Marzena I. Jeszcze się głąby nie anuczyły ze w podkoskach się jedzenie przynosi?
    Oni wszyscy straszni ekshobicjoniście emocjonalni społeczni i nie tylko. niestety.
    Kocie... po co ci bikini? Strach się bać, Mania.
    Już się martwiłam że Kot się do klemensowej żony dokleił (ona biedna już dość się ancierpiała. Nie tylko u ciebie, Asiku). Ej, w sumie jej naprawdę jest przecież Agnieszka!
    Mania w bikini, rany boskie toć to to był koniec świata!
    I czemu oni nadal się łudzą że ona zna się an dziewczyńskich sprawach?
    dom wariatów.
    (za duży jest chyba lepszy niż za mały, nie?)
    O, Mania znalazła! A Muraniek jak zwykle ogarnięty XD
    Myslałąm,że Kot pyta o jej rozmiar XD
    Uuu widzę że MArzenka nadale zazdrosna!
    To oni mają jakieś hobby poza sapdaniem na bule/ewentualnym lataniem???

    Co oni wszyscy z tymi sakrpetkami? Fetysz jaki czy co?
    ja myślę, że ona niestety jest prawa, więc nic z tego, murańkowi się nie przyda.
    Ja myslę z edla krafta to multipla jakby co nie bezie szkoda XD
    w sumie kolejność sensowna, najpirw auto potem laska. Sprytne. jak na Krafta.
    Mania! co to za kosmate morgo-myśli?!
    Kraft i jegos przet dla odmiany zawsze zpaewniają niezapomniane przeżycia. Przynajmniej jeślichodiz o jazde samochodem.
    Na litość to chyba dałoby radę. choć wizerunek utytyłowanego skoczka torchę się nie wpsowuje w ten plan.
    Ej! ja też lubię czerwone! łątwiej znależć na parkingu!
    Ech, Niech ci kocyk cipełym bedzie, Mania. Zrobiłaśco mogłaś, fakt.

    Co ta za zima, bez zimy? :(
    I co to za święt ebz prawdziwej choinki?
    Bo Izunia taka wielozadaniowa. A mania ejdną rzecz, ale przyajnje konkretnie. Po męsku o (i wberw pozorom to komplement z mojej storny).
    No ale mogłaby sę nieco ogarnąć. Tak coby KAcperkowi szczena opadła, czy coś.
    Ta izunia anwet miła coś ostatnioo, Może Mania pwinna dać jej szansę, hm?
    Ale w dresie też można być atrkacyjnym helloł!
    Przecież Mania w dresie ma aż dwóch adoratorów i to niemal symultanicznie! A co to by było jkaby się dosrzeliła jak stróż w boże ciało, co? harem by mogła oworzyć!
    Ech, ale jednak zobaczyłabym taką odstrzleoną manie ochoć raz. Tak, just forfun. Dla miny Skorbota.

    PS: wybacz mi jakość językowow-interpunkcyjno-ortograficzną tych ostatnich komentarzy, ale podziałam kajś moje okulary trafiam w kalwisze nieco na ślepo Xd

    OdpowiedzUsuń